Drużynowy Puchar Świata w jeździe na żużlu: „Polska Husaria” wróciła na tron!

Reprezentacja Polski w składzie Patryk Dudek, Jarosław Hampel, Maciej Janowski i Krzysztof Kasprzak wygrała w finale Drużynowego Pucharu Świata w jeździe na żużlu, który odbył się na torze Marketa w Pradze. “Polska Husaria” po niesamowitej walce aż do ostatniego biegu, po raz szósty w historii zdobyła złote medale.

 

 Piękny sobotni wieczór w mieście nad Wełtawą, które onegdaj słynny Goethe przyrównał do najcudowniejszego klejnotu w kamiennej koronie świata, przywitał najlepsze żużlowe drużyny narodowe. W finale DPŚ na starcie stanęły cztery reprezentacje, gospodarze – Czesi, nieobliczalni Australijczycy, Duńczycy – faworyci, obrońcy trofeum i oczywiście reprezentacja Polski, rekordziści pod względem ilości zdobytych mistrzowskich tytułów (pięć).

 Finał na praskiej Markecie rozpoczął dla Biało-Czerwonych nową erę, w której musieli oni sobie radzić bez Tomasza Golloba, dotychczasowego kapitana kadry, ikony polskiego żużla. Marek Cieślak postawił na dwie pewne, doświadczone karty – Jarosława Hampela (nowego kapitana) i Krzysztofa Kasprzaka, ale i na dwie niewiadome, młode – Patryka Dudka i Macieja Janowskiego. To właśnie z taką talią nasz selekcjoner chciał zaskoczyć rywali.

 Drużynowy Puchar Świata AD 2013 dla Biało-Czerwonych rozpoczął się dobrze. Zwycięstwo Hampela w pierwszym biegu, drugie pozycje Kasprzaka, Dudka oraz Janowskiego w kolejnych dały w sumie dziewięć punktów, co przy nie najlepiej jeżdżących Duńczykach (zaledwie pięć oczek) pozwalało optymistycznie rokować na dalszą część zawodów.

 Odpowiedź podopiecznych Andersa Sechera przyszła jednak błyskawicznie. W drugiej serii wyścigów Duńczycy nie znaleźli pogromcy i wysunęli się na prowadzenie z siedemnastoma punktami, dwoma więcej od Polaków i sześcioma od Australijczyków.

 Kapitalny przebieg miał bieg dziewiąty. Kangury wykorzystały z dżokera (punkty biegowe mnożone razy dwa), a sześć oczek do mety dowiózł Troy Batchelor. Najciekawsze działo się jednak za jego plecami, gdzie Maciej Janowski i Nicki Pedersen stoczyli pasjonujący bój o dwa punkty, a dość niespodziewanie górą z rywalizacji z trzykrotnym indywidualnym mistrzem świata wyszedł młody Polak.

 W dziesiątym biegu świetnie wystartował Patryk Dudek. Na drugim okrążeniu, na łuku upadł jednak VaclaV Milik. Czech nie kwapił się do opuszczenia toru, przez co arbiter musiał przerwać wyścig. W powtórce, już w trzyosobowej obsadzie, Kenneth Bjerre walką na łokcie na pierwszym wirażu pokonał polskiego juniora i już nie oddał zwycięstwa.

 Od pięknego zwycięstwa zaczęła się czwarta seria wyścigów. “Magic” zgarnął trzy punkty, a ostatni do mety dojechał Jepsen Jensen. Polacy zrównali się punktami ze swoimi największymi rywalami, ale już w dwóch kolejnych biegach Dudek i Kasprzak nie zdobyli nawet oczka.

 Ostatnią nadzieją, by włączyć się jeszcze do walki o złoty medal był bieg szesnasty. W ostatnim możliwym momencie Marek Cieślak sięgnął po dżokera, ale zadanie przed kapitanem – Jarosławem Hampelem było arcytrudne. Obok siebie miał i Nickiego Pedersena, i Darcy’ego Warda – czyli ścisłą czołówkę cyklu Grand Prix. “Mały” znakomicie wyszedł spod taśmy, a na dystansie zdarzyło się coś nadzwyczajnego, Pedersen zanotował defekt. Duńczyk chyba sam nie pamięta, kiedy ostatni raz miał problemy ze sprzętem, niemniej dzięki zwycięstwu Polaka i sporej dozie szczęścia – “Polska Husaria” wróciła do gry.

 Przed ostatnią, decydującą serią sytuacja wyglądała następująco. Dania i Polska miały po 32 punkty, Australia 29, a Czesi… 9. Przed wyścigami nominowanymi niestety jako ostatni wybierał Anders Secher, bowiem jego podopieczni mieli więcej zwycięstw biegowych od Biało-Czerwonych.

 Każda z czterech gonitw budziła wielkie emocje. W siedemnastej wygrał Darcy Ward, ale drugie miejsce przywiózł Kasprzak, który okazał się lepszy od Bjerre. W osiemnastej wygrał Nicki Pedersen, a Patryk Dudek rzucając wszystko na jedną kartę, cudem wyprzedził Jasona Doyle’a, natomiast drugie miejsce niespodziewanie przywiózł Milik. Prowadzenie zmieniało się jak w kalejdoskopie.

 Dziewiętnasty bieg to wspaniała jazda Janowskiego, który przyjechał przed Iversenem i Polska oraz Dania miały po 38 punktów. Bardziej dramatycznego końca rywalizacji nie można było sobie wymyślić, prawdziwy thriller.

 W ostatnim wyścigu na starcie stanęli (od wewnętrznej) Ales Dryml, Troy Batchelor, Jarosław Hampel, Michael Jepsen. Kapitan reprezentacji Polski świetnie ruszył spod taśmy, ale sędzia dopatrzył się nierównego startu i bieg musiał zostać powtórzony.

 To nie przeszkodziło jednak polskiemu kapitanowi, znów wystrzelił jak z armaty, znów okazał się najlepszy! Umarł król, niech żyje król! Niesamowite emocje, polski wieczór w Pradze, złota “Polska Husaria”!

 Finał DPŚ:

 Dania – (Niels-Kristian Iversen 12, Kenneth Bjerre 11, Nicki Pedersen 10, Michael Jepsen Jensen 7)

 Polska – (Jarosław Hampel 15, Maciej Janowski 12, Patryk Dudek 7, Krzysztof Kasprzak 7)

 Australia – (Troy Batchelor 11, Darcy Ward 9, Cameron Woodward 8, Jason Doyle 5)

 Czechy – (Vaclav Milik 3, Ales Dryml 2, Josef Franc 1, Lukas Dryml 1)

 Źródło: Eurosport

Zdjęcie: Newspix