Niemilknące Oklaski

Obama

Posunął się nawet tak daleko, że wypomniał społeczeństwu, że przez lata żyło nad stan i kupowało domy na które ich nie było stać. Prezydent zasadniczo nie kłamał w tym co mówił.  Ominął się jedynie z prawdą nie mówiąc o najważniejszym.

 

Nie wspomniał o wojnie w Afganistanie, jej kosztach  i kiedy zamierza ja „wygrać”,  a której powodów nikt nie potrafi nam wytłumaczyć. Nie wspomniał  o podstawach dzisiejszego kryzysu ekonomicznego, wynikającego z zaciągania długów. Wręcz przeciwnie, podobnie jak jego poprzednik, Prezydent G.W. Bush i jego ekonomiczna świta, skoncentrował się na ganieniu banków za utrudnianie w udzielaniu dalszych pożyczek i zachęcił obywateli aby się zadłużali. Nie było w jego przemówieniu nagany dla tych co żyją na kredyt, ani pochwały dla tych co oszczędzają.  Słuchając jego przemówienia miałem wrażenie, że przedsiębiorstwa  nie powinny mieć własnego kapitału obrotowego. Potwierdził rzecz od dawna wiadomą, że przywilej własności kapitału należy do banków. Czyli „wara szczeniaku od kasy!”

 

Nakazał przez sugestię, aby  przedsiębiorstwa i przedsiębiorcy  pozostali w amerykańskim  neo-kapitalistycznym systemie  wyrobnikami banków.  Bankierzy co prawda nie są banków właścicielami, ale ich najemnymi pracownikami. Prawdziwi, nominalni właściciele, czyli akcjonariusze są tak rozdrobnieni, że nie maja żadnego wpływu na decyzje zarządów. Prezesi banków są niczym innym niż nową Nomenklaturą. Ta Nomenklatura zgarnia śmietankę zarobków nie ponosząc żadnego ryzyka. Przenosi się z jednego banku do drugiego po zawaleniu się pierwszego, zgarniając, na odchodnym, na otarcie łez, niesamowite, czasami kilkuset milionowe sumy dolarów,. Czy nie przypomina to systemu komunistycznego z tym, że w komunie  dyrektorskie uposażenia i odprawy były w porównaniu z amerykańskimi bardzo mizerne? W najgorszym wypadku zsyłano nieudaczników na pozycje dyrektorów  PGRów.


Przypatrując się z bliska  amerykańskiemu systemowi neo-ekonomicznemu, odartego przez narastający kryz z wszelkich szat respektu i przyzwoitości, przychodzi mi na myśl obawa, że komunizm czyha na nas za rogiem. Przecież nas uczono na wykładach marksizmu – leninizmu, że końcowym stadium kapitalizmu jest jego koncentracja i monopolizacja, kiedy to drobne przedsiębiorstwa są pochłaniane przez molochy. Dzisiaj te molochy są często kierowane przez najętych durniów z dyplomami uniwersytetów pierwszej ligi, którzy nie wiedzą nawet co ich przedsiębiorstwa produkują ( jeśli w ogóle coś produkują).

 

Mogę współczuć memu Prezydentowi, że wziął sobie na barki zadanie czyszczenia stajni Augiasza. Czy on rozumie zadanie jakie przed nim stoi i czy mu podoła, wątpię. Nie jestem w swym zwątpieniu odosobniony. Setki tysięcy inwestorów giełdowych zareagowało tak jak ja, z powątpiewaniem na jego przemówienie. Giełda (DIA) spadla o kilkadziesiąt punktów i nie widać wyraźnej poprawy. Przypuszczam, że niedługo spadnie do poziomu  50% swej szczytowej wartości 14 000 punktów, jaką miała w październiku 2007r. Czy się na tym poziomie zatrzyma, czy tez będzie spadać dalej do poziomu 6000, a może do 5000 punktów,  niewiadomo? A może ją zamkną i przejdziemy na handel wymienny? Moja babcia, chłopka z okolic Janowa koło Częstochowy, mówiła, że przezorny człowiek winien zawsze trzymać kury, Wedle niej, za cara Mikołaja II,  jajko utrzymywało swą wartość na poziomie jednej kopiejki i było dla niej ważnym środkiem płatniczym.

 

Prezydent w swym przemówieniu wspomniał, że problem nie zaczął się wczoraj ani przedwczoraj. Ja sobie dokładnie przypominam kiedy to się stało. Był to rok 1984, kiedy to pierwszy raz w historii Ameryka doświadczyła ujemnego bilansu w handlu zagranicznym. Zaczęliśmy kupować więcej niż sprzedawać i żyć za długi zaciągane początkowe u Japończyków a ostatnio u Chińczyków. Kiedy tego nie starczyło zaczęliśmy kupować chińskie produkty na karty kredytowe płacąc, albo coraz częściej nie płacąc,  lichwiarskie procenty.

 

Urosły cale pokolenia Amerykanów, które zostały wychowane w przekonaniu, ze dostanie życie im się należy z racji posiadania amerykańskiego obywatelstwa. Nic dziwnego, że tak trudno dostać to obywatelstwo.

 

Teraz przychodzi czas na zderzenie z rzeczywistością, z faktem, że Amerykanie nie wiele maja do zaoferowania a nawet sprzedania. No,  przepraszam, mogą komuś wydać wojnę, gdy naiwnie zechce zażądać zwrotu swych pieniędzy, albo odmówi dalszych pożyczek. Możemy również sprzedać przepis na nasza Przodującą Demokrację.  Niestety ostatnio lista klientów na Przodującą Demokrację wyraźnie się skróciła.  Bezrobocie rośnie z dnia na dzień jak i  bankructwa właścicieli domów zadłużonych pożyczkami hipotetycznymi.

 

Amerykanie mogą się jedynie pocieszyć, że zarazili swoja nonszalancją ekonomiczną resztę świata kapitalistycznego  a nawet  post-komunistycznych Chińczyków, Polaków i Rosjan. Europejscy i azjatyccy neofici amerykańskiego modelu neo-kapitalizmu, zadurzeni wzorami z  Wall Street, padają jak kłody pod toporem nieubłaganego prawa, że „Z próżnego nie nalejesz” i że „Prawa Wartości nie da się wydymać”.

 

Co ja życzę Prezydentowi Obama? Życzę mu aby się zdobył  na odwagę i powiedział rzecz oczywista, a bolesną,  że obywatel winien oszczędzać i składać pieniądze do banku a nie je z niego tylko pożyczać. A także  żeby przedsiębiorstwa pieniądze zarabiały i operowały własnym kapitałem obrotowym. Dzisiejszy kryzys mimo rządowych wygibasów i trylionów dolarów wydrukowanych  na jego ratowanie musi upaść. Chodzi jedynie aby miał śmierć lekką i bez rozlewu krwi. Na jego gruzach , ci co przeżyją, zbudują może system oparty na ideałach wartościach naszych dziadków i pradziadków.


Ja tu gadu, gadu a mój Prezydent już wychodzi. Ostatnia Buźka, Buźka, Uściski dłoni, Autografy i znowu niemilknące oklaski.

 

Byle do wiosny,  myślę sobie wyłączając telewizor i  zakładając kufajkę.

Jan Czekajewski

[email protected]

 

 

O autorze:

 dr.inż. Jan Czekajewski, elektronik, absolwent Politechniki Wrocławskiej oraz Uniwersytetu w Uppsali ( Szwecja). Założyciel firmy Columbus Instruments eksportującej przyrządy elektro-medyczne do ponad 50 krajów. Publikuje okazyjnie,  na marginesie swej działalności gospodarczej i naukowej,  na tematy społeczne i polityczne.