Pieśni starosłowiańskie
– Z nastaniem jesieni, wiele plemion pogańskich, śpiewało swoim bóstwom opiekuńczym pieśni pochwalne, aby nie opuszczały one ich domostw. Śpiewem i tańcem, upraszano wówczas opiekuńcze duszki, aby zostały one w domach także na zimę, której nie lubiły pradawne ludy słowiańskie. Zima była zawsze okresem bardzo trudnym dla Słowian, gdyż wiele z nich mieszkało w domach, przypominających nam dzisiejsze namioty. Zespół ludowy z Paradyża, pod nazwą Kielichy, wykonał wiele z takich utworów, które niegdyś stanowiły rytualne pieśni słowiańskie- dopowiada dyrektor wspomnianego zespołu ludowego Józef Mączyński.
Tańce z okresu dwudziestolecia międzywojennego
– Z Suchedniowa świętokrzyskiego, na wspomniane występy przybył zespół Promyk słońca. Wykonywał on tańce, które znane były tuż przed drugą wojną światową, na tak zwanych spotkaniach jesiennych, które organizowała młodzież akademicka Warszawy. Wśród najczęściej tańczonych tańców, były polskie oberki- dodaje Andrzej Struzikiewicz choreograf artystyczny.
Najwięcej jednak było śpiewów
Jak czytamy w opracowaniach historycznych Olgi i Jerzego Duszyńskich, okres jesieni w Polsce szesnastowiecznej zawsze bardzo hucznie obchodzono na Podolu. Jesień, wyobrażano sobie jako bogatą panią, która obfitowała w udane zbiory z pól. Śpiewano wówczas na jej cześć pieśni, które wychwalały jej dorodną postać, dobrotliwość i opiekę, jaką roztaczała ona nad pracującymi w polu rolnikami. Śpiewy te, przypomniał zebranym gościom świętokrzyski zespół, Tęcza. Wśród pieśni usłyszeć można było „Zachodzące słoneczko”, „Oj bolą mnie nóżki, bolą”, a także „Hej bydlęta za wodę”.
Ta jakże cudowna i barwna impreza, zebrała wielu widzów, którzy nie tylko delektowali się mistrzowskim popisem pieśni i tańca. Przypomnieć sobie można było czasy, które znamy jedynie z kart historii.
Ewa Michałowska – Walkiewicz
ewalkiewicz2wp.pl