Kolejne podsumowanie zaczynam od małej niespodzianki czyli od końca. Tak jak to przykazane jest w kalendarzu od poniedziałku do niedzieli. Podsumowując w kilku prostych zdaniach całą kolejkę, to tym razem kluczową rolę odegrały formacje defensywne wielu drużyn oraz można zauważyć, że przeważająca gra podaniowa w pierwszych kolejkach ustępuje miejsca akcjom biegowym. W tej kolejce także nie zabrakło kilku niespodzianek o czym wszyscy pewnie już wiemy. Mimo wszystko zapraszam do lektury.
Jets – Dolphins 24 – 6
Ostatnie spotkanie weekendu i chyba najmniej emocjonujące. Wszyscy spodziewali się znaczącego zwycięstwa Jets, którzy po nieudanych wojażach wrócili na własny stadion. Delfiny po Bye weeku wrócili takim samym stylu jak od początku sezonu. Wolny weekend nie przyniósł niczego dobrego tej drużynie w ofensywie jak i w defensywie. Dalej są jedną ( przedostatnią) z najmniej skutecznych ekip, zdobywając do tej pory 72 punkty w 5 spotkaniach. Spotkanie było jednostronne i pozbawione smaczku Monday Night Football, niestety nie można było się spodziewać wyrównanej wali po przedostatniej defensywie ligi. Jets natomiast stale znajdują się w czołówce rankingów i znalazło to odzwierciedlenie w postaci wyniku.
Bears – Vikings 39-10
Ostatnie spotkanie niedzielnego wieczoru, w którym przewidywałem wyrównaną walkę jeśli A. Peterson zagra podobnie jak w ostatnim spotkaniu. Defensywa Bears jednak odrobiła lekcje i zneutralizowali ofensywę Wikingów. Zgodnie z przewidywaniami amerykańskich ekspertów spotkanie było jednostronne i co za tym idzie mało emocjonujące. Tak znacząca przewaga nie pozostawia na Vikings suchej nitki. Nie znaleźli sposobu na nienajlepszą ofensywę i to się zemściło w postaci pogromu jak na warunki drużyny z Chicago. Drużynie Bears nie można absolutnie niczego zarzucić, zagrali efektywnie we wszystkich formacjach, co pozwoliło stworzyć taką różnicę na boisku.
Buccaneers – Saints 26-20
Kolejna niespodzianka weekendu, tym razem rozgromieni w zeszłym tygodniu Bucs nie dali cienia szansy Świętym. Było to ich zdecydowanie najlepsze spotkanie w tym sezonie. Jednocześnie najsłabsze Saints. Niestety tak się czasem zdarza, że faworyci nie dokońca się nimi okazują. Defensywa gości nie miała w tym spotkaniu absolutnie nic do powiedzenia. Natomiast obrona gości funkcjonowała wyśmienicie, wiele przechwytów i konsekwentnych, a przy tym skutecznych obron. Głównym atutem gospodarzy było wykorzystywanie błędów defensywnych. Gospodarze grali głównie podaniami i to przynosiło zamierzony efekt, co chwila efektowne podania lądowały w rękach recieverów, brak pomysłu na obronę i bezradność wręcz raziły w tym spotkaniu. Niestety Buccaneers wygrali to spotkanie zasłużenie a bardzo dobra seria Saints została przerwana przez drużynę, która sprawiła najwięcej niespodzianek w tym sezonie.
Patriots – Cowboys 20-16
Był to ciężki do oglądania mecz, jednak przyjemny w skutkach. Po początkowej przewadze Pats kowboje szybko ogarnęli swoje szyki i doskoczyli do walki o zwycięstwo. Spotkanie było prowadzone w szybkim tempie i dzięki Bogu miały miejsce zapowiadane emocje. Zdecydowanie koordynator ofensywy Cowboys miał sposób na Patriots i dzięki swojej wiedzy i umiejętnościom wyprowadził rękoma T. Romo swoją drużynę na prowadzenie w samej końcówce spotkania. W tym momencie Pats mieli ostatnią szansę na zwycięstwo i na szczęście wznieśli się na wyżyny popisując się drivem tygodnia pokonując w niecałe 3 minuty 80 yd. wygrywając jednocześnie spotkanie w ostatniej akcji. Jak powiedział Brady na konferencji prasowej, cały tydzień trenowali taką kombinację na wypadek niekorzystnego rezultatu w końcówce. Opłaciło się i takim sposobem pozostali na szczycie konferencji pokonując po bardzo trudnym i wyczerpującym spotkaniu słabszych lecz nieco lepiej zorganizowanych Cowboys.
Raiders – Browns 17 – 24
To spotkanie było niezwykle wyrównane jako całość, ponieważ na początku spotkania prowadzona była wymiana cios za cios. Momentem przełomowym tego spotkania był 101. Yardowy Kickoff return zakończony przyłożeniem przez J. Forda. Od tego momentu walka wcale nie osłabła, jednak psychiczna przewaga w tym spotkaniu należała do gospodarzy. W drugiej części spotkania było to bardzo dobrze wida. Trzecia kwarta przyniosła dominację Raiders w każdym elemencie gry ofensywnej jak i defensywnej. W ostatniej kwarcie przy wyniku 24-7 widać było rozluźnienie w poczynaniach zawodników, co skrzętnie wykorzystali Browns, których ataki przybrały na sile. Momentem podwyższonego ryzyka, a także emocji było przyłożenie gości na 17-24 po którym wykonali Onside Kick przechwytując futbolówkę na połowie boiska. W tym momencie mieli szansę nawet na zwycięstwo w tym spotkaniu, jednak uciekający czas, brak przerw na żądanie oraz wspaniała dyspozycja defensywy Raiders pokrzyżowała plany sprawienia niespodzianki w tym meczu. Mecz zakończył się sprawiedliwym wynikiem na korzyść gospodarzy.
Ravens – Texans 29-14
Ciężkie do oceny spotkanie, ponieważ było prowadzone mozolnie przez to, że główną rolę odgrywały formacje defensywne obu zespołów. O dziwo lepszą dyspozycją na początku spotkania dysponowała formacja gości, jednak dywersyfikacja prowadzonych zagrań przez Ravens skutecznie pozbawiła defensywę przeciwników atutów. Skuteczna gra pozwalała często przedzierać się na połowę przeciwnika skąd najczęściej wykonywane były kopnięcia na bramkę. Liczba przyłożeń była sobie równa. Obie ekipy zdobyły ich po dwa, z czego jedno było wynikiem przechwycenia bezpańskiej piłki utraconej przez ofensywę Ravens co w rezultacie jest niewielką zdobyczą ofensywną. Podsumowując spotkanie, przebiegało ono pod dyktando dyspozycji obrony ( jak większość spotkań tego weekendu) jednak wyraźna przewaga atakujących gospodarzy przyczyniła się do ostatecznego wyniku jakim jest znacząca przewaga punktowa Ravens.
Redskins – Eagles 13 – 20
Drużyna marzeń obudziła się z sennego koszmaru. Mimo dominacji obu defensyw pierwsza połowa w wykonaniu orłów była taka jakiej wszyscy oczekiwali przed serią porażek. Tym samym drużyna z Filadelfii wróciła do walki o post sezon, gdyż kolejna przegrana praktycznie przekreśliłaby ich szanse. 1. połowa to była absolutna dominacja Eagles i aż dziw było patrzeć na poukładaną defensywę, do której chyba nikt nie był przyzwyczajony. W przeciągu całego spotkania udało się przechwycić 4 podania, co stanowi solidną podstawę do patrzenia w przyszłość. Druga połowa była jednak dominacją formacji obronnych i łączna ilość dziesięciu punktów, które zdobyli tylko Redskins doskonale o Tym świadczy. O poprawie gry defensywnej świadczą statystyki trzeciej próby. Redskins w ciągu całego spotkania korzystnie wykorzystali tylko jedną trzecią próbę na 10 możliwych. Podsumowując spotkanie należy się cieszyć, ze wygrała drużyna lepsza i byli to Eagles, ponieważ druga wygrana w sezonie ewidentnie im się należała ( już w meczu z niners) i miejmy nadzieję jest to zwiastun dobrej gry do końca sezonu.
Steelers – jaguars 17-14
Drugie spotkanie, które pokazało siłę jednej drużyny. Szyb ko osiągnięta przewaga przez Steelers była konsekwentnie broniona przez całe spotkanie. Mimo słabej ofensywy Jags słyną z solidnej gry defensywnej i mimo, że nie zdobywają dużo punktów to także niewiele tracą. Ich ostatnie dwa wyjazdowe mecze to nieznaczne porażki, można powiedzieć, że o włos. Tak było i w tym spotkaniu. Spotkały się dwie solidne defensywy i wynik nie mógł być inny niż poniżej średniej punktowej ligi. Można uznać to spotkanie za nudne, ponieważ brakowało natłoku spektakularnych akcji, jednak kibice będący na stadionie nie mieli prawa narzekać. Początkowa dominacja Steelers w pierwszej połowie zapowiadała pogrom, ponieważ niewiele prze końcem pierwszej kwarty na tablicy wyników widniał rezultat 17-0 i w tym momencie zespół Jaguars wspiął się na wyżyny umiejętności i końcówka pierwszej wraz z drugą połową należały już do gości. W końcówce spotkania kibice zgromadzeni na stadionie mieli prawo do podwyższonego ciśnienia, ponieważ jedna akcja mogła diametralnie odmienić losy spotkania. Biorąc pod uwagę fakt, że ostatnia akcja należała do gości, podsumowując – sprawiedliwości stało się zadość, ponieważ wygrała drużyna lepsza w przekroju całego spotkania.
Giants – Bills 27-24
Wspaniały mecz, w którym wynik zmieniał się jak w kalejdoskopie. Najbardziej wyrównane spotkanie weekendu zostało rozstrzygnięte ostatnim field goalem. Temu spotkaniu towarzyszyły skrajne emocje, ponieważ obie ekipy zdobywały 7-punktowe prowadzenie na zmianę i to kilkukrotnie. W tym spotkaniu efektowniej zagrali goście, ponieważ ich akcje punktowe były efektowniejsze oraz dłużesz biorąc pod uwagę długość akcji kończącej. Przewidywałem w tym spotkaniu niezwykle wyrównaną konfrontację, ale argument własnego stadionu okazał się w tym spotkaniu nieprzeceniony i zdecydowanie uskrzydlił gospodarzy w trudnych momentach prowadzenia Bills.
Packers – Rams 24-3
Można by powiedzieć, ze stało się to co miało się stać. Spotkanie było niezwykle jednostronne, a defensywa Packers dominowała w tym spotkaniu na tyle, że Rams nie udało się zdobyć nawet przyłożenia, mimo, że gościli dwukrotnie w Red Zonie gospodarzy. Obrona Packers dwukrotnie jednak zatrzymała gości w czwartej próbie, pokazało to siłę defensywną mistrzów zeszłego sezonu. Pokazali, że coraz mniej brakuje im do drużyny kompletnej i że są drużyną o wiele groźniejszą niż przed rokiem. To planowe zwycięstwo przedłużyło spaniałą passę gospodarzy i są już jedyną drużyną, która ma szanse na perfekcyjny sezon. Jeśli chodzi o Rams to są oni najsłabszą drużyną stawki i w pięciu spotkaniach zdobyli najmniej punktów spośród wszystkich zespołów ligi, a ich fatalna passa 5 porażek została przedłużona o kolejny tydzień.
Lions – 49ers 19-25
W tym spotkaniu zapowiadano niezwykłą walkę na każdej płaszczyźnie. Największą rolę w tym spotkaniu odegrały defensywy obu zespołów. To one dominowały po obu stronach boiska. Najdobitniej świadczy o tym ogólna liczba pierwszych prób w pierwszej połowie – 13, to dorobek, który uzyskały obie ekipy. Gra podaniowa nie odniosła skutku w żadnym zespole. Jedynie recieverzy Lions zagrali na przyzwoitym poziomie, a do dobrej gry przyzwyczaił nas już Calvin Johnson. Natomiast jeśli chodzi o niners, to głównym aktorem i wykonawcą akcji był frank Gore, który jak co tydzień udowodnił, że jest jednym z najlepszych running backów w całej stawce. O genialnej grze defensywy może świadczyć bardzo wymowna statystyka. Oba zespoły łącznie tylko 4-krotnie zdobywały wymaganą liczbę jardów w 3. próbie. Obie ekipy musiały konsekwentnie oddawać piłkę poprzez odkopnięcie aż 17 razy. Wynik spotkania nie może być dla nikogo zaskoczeniem, ponieważ to spotkanie zapowiadano jako loterię. Przy dwóch tak wyrównanych zespołach o zwycięstwie zadecydowało ostatnie przyłożenie. Fenomenalna passa Lions została przerwana w sposób godny wspaniałego spotkania, natomiast goście pokazali, że w tym sezonie będą liczyć się do samego końca. Wygrana na tak gorącym terenie jakim jest stadion w Detroit. Całości emocjonującego spotkania dopełniła awantura obu trenerów, która przeniosła się także na zawodników obu drużyn.
Bengals – Colts 27-17
Mało emocjonujące spotkanie, nie pozbawione jednak ciśnienia. Wszyscy zapowiadali gładkie zwycięstwo gospodarzy, jednak wielu – w tym ja- spodziewało się odważnej walki ze strony Colts. Goście byli już wręcz sfrustrowani swoją sytuacją, potrzebują pierwszego zwycięstwa jak powietrza, a zmiana rozgrywającego na Curtisa Paintera tylko im pomogła. Grają coraz odważniej i w pewnym momencie zagrozili już gospodarzom mając w posiadaniu piłkę przy stanie 17-20. Bengals jednak -jak to pokazali w ostatnich spotkaniach- przycisnąć w końcówce ostatniej kwarty. Defensywa w końcówce znów funkcjonowała idealnie co pozwoliło na przechwyt i zdobycie ostatnich punktów w meczu. Oprócz tego elementu spotkanie nie obfitowało w wyśmienitą grę obu zespołów, a na emocje związane z zagrożeniem wyniku trzeba było czekać nieco ponad dwie i pół godziny.
Falcons – Panthers 31-17
Spotkanie, które elektryzowało większość futbolowego środowiska – w tym mnie. Murowanym faworytem tego spotkania byli gospodarze, jednak odważna postawa Panter w poprzednich spotkaniach sprawiła, że ten mecz mógł obfitować w wiele niespodzianek. I apetyty kibiców zostały zaspokojone – niestety tylko w połowie- pierwsza połowa była fenomenalna, cios za cios. Każda akcja pierwszej połowy dla Panthers kończyła się w polu punktowym rywali. Field Goal, Touchdown, Interception. Dokładnie tym samym odpowiadali gości. Obie ekipy grały niezwykle konsekwentnie, a po pierwszej połowie lekko rysowała się przewaga gości, za sprawą pewniejszych ataków i większej finezji. Druga połowa zapowiadała taki właśnie przebieg. Szybkie przyłożenie i prowadzenie Panthers 17-14. W tym momencie coś pękło i za sprawą jednego gracza Falcons potrafili niesamowicie odskoczyć od przeciwników. Potwierdziło się także, że Panthers mają najgorszą obronę biorąć pod uwagę akcje biegowe przeciwników. Podsumowując Panthers przegrali nie tyle z Falcons, ale z M. Turnerem, który konsekwentnie był wybierany przez rozgrywającego. 80% zagrań jednego zawodnika mogło w pewien sposób uczulić obronę gości. Niestety tak się nie stało, a niespodzianka prysła wraz z drugą połową.
Denis Czarzasty
[email protected]