Pod jemiołą

Jemiola

 

 

Jemiola Wieszanie jemioły przy wigilijnych stołach, jest zwyczajem anglosaskim. Był on już szeroko stosowany w osiemnastym i dziewiętnastym stuleciu, na bogatszych dworach Zjednoczonego Królestwa.

 

Na bogatszych dworach europejskich

W osiemnastym wieku, młode panny czekające na swoją pierwszą miłość, za paskiem gorsetu nosiły jemiołowy listek. Według nich, posiadał on magiczne właściwości, które pomogą jej zakosztować tego najpiękniejszego uczucia. Młodzi panicze, także korzystali z tej rośliny. Przed polowaniem wkładali ją sobie do toreb myśliwskich, w których nosili ostre noże i haczyki potrzebne do szybkiego oprawienia sobie upolowanego zwierza.

 

We Francji natomiast, jemiołą dekorowano sale balowe. Gałązki jemioły, które posiadały owoce, pięknie wyglądały wśród pląsających par. A ponad to, wszyscy wiedzieli, że tam gdzie zawieszone są jemiołowe pęki, zabawa będzie należała do udanych, a podawane jadło i mocne trunki, będą z całą pewnością smakowały.

 Tradycje

Jemioła i Słowianie

W czasach pierwszych Słowian, ludzie tworzyli szałasy z gałęzi, w których nocowali oni na łąkach pilnując pasącego się w pobliżu stada owiec lub krów. Domki takowe, dekorowano gałązkami jemioły, gdyż jak sądzono roślina ta, nie pozwoli zbliżyć się do nich stadom groźnych wilków czy lisów. Wierzono bowiem, że jemioła posiada też właściwości zażegnywania uroków, toteż chętnie ozdabiali nią swoje ubrania. Kobiety natomiast, podczas wykonywania mioteł, wplatały w nie pędy jemiołowe sądząc, że po użyciu taka miotła wymiecie z gospodarstwa choroby i czyhające zewsząd złe licho.

Jemiola

 

W czasach współczesnych

tradycje Dzisiaj, coraz więcej rodzin kupuje jemiołę na święta Bożego Narodzenia. Zawiesza się ją przy drzwiach, oknach i kominkach. Wierzy się, że ma ona moc czynienia ludziom dobra i że dzięki niej w takim domu będzie gościć wszelka pomyślność, zdrowie i dostatek. Narzeczeni, gdy pocałują się w wigilię pod jemiołą, mają gwarancję udanego związku, zaś osoby zwaśnione szybciej zapominają doznane krzywdy.

 

Ewa Michałowska – Walkiewicz

[email protected]