Polscy naukowcy komentują ujawnione oszustwo noblisty sprzed lat.

Hermann

Hermann Z publikacji we wrześniowym numerze “Archives of Toxycology” wynika, że laureat Nagrody Nobla z 1946 r., Hermann J. Muller, zataił wiedzę podważającą wnioski, które wcześniej wyciągnął z własnych doświadczeń – poinformował w przesłanym PAP komunikacie rzecznik NCBJ, dr Marek Pawłowski.

Muller, amerykański profesor zoologii, jest twórcą hipotezy LNT (od ang. Linear No-Threshold Theory) mówiącej, że każda, nawet najmniejsza dawka promieniowania jonizującego jest statystycznie szkodliwa dla organizmów żywych.
Polscy eksperci z NCBJ zauważają, że praca Mullera stała się podstawą restrykcyjnych i kosztownych zaleceń Międzynarodowej Komisji Ochrony Radiologicznej i jest jednym z powodów panującej do dziś radiofobii.

Swoją hipotezę Muller wysunął na podstawie badań prowadzonych w latach dwudziestych XX w. nad populacją muszek owocówek. Wynika z niej, że nawet najmniejsze dawki promieniowania jonizującego wywierają negatywny wpływ na populację organizmów żywych. “Hipoteza ta jest sprzeczna ze znanym od wieków zjawiskiem hormezy – pozytywnego wpływu na organizmy małych dawek niektórych czynników, które stają się szkodliwe, gdy ich dawka staje się duża” – podkreślił dr Pawłowski. Mimo to hipoteza LNT przez lata była dogmatem w medycynie i w świadomości społecznej, a jej twórca otrzymał za swoje badania w 1946 r. Nagrodę Nobla w dziedzinie medycyny.
Tymczasem z korespondencji, ujawnionej ostatnio przez profesora Edwarda Calabrese’go w czasopiśmie “Archives of Toxycology” wynika, iż Muller w chwili odbierania Nobla w 1946 r. znał wyniki badań amerykańskiego genetyka, Curta Sterna, zaprzeczające jego własnej teorii. Mimo to nawet się do nich nie odniósł w trakcie swego noblowskiego wykładu.

“Jedynymi cytowanymi przez Mullera pracami zostały te, które potwierdzały jego własną tezę, a więc mieliśmy do czynienia z klasycznym zatajeniem prawdy – skomentował prof. Ludwik Dobrzyński z NCBJ. – Muller prowadził swoje badania w obszarze dużych dawek, tysiące razy wyższych niż poziom promieniowania naturalnego, i nie miał podstaw do ekstrapolowania rezultatów do obszaru małych dawek, który przebadał Stern”.
Według ekspertów NCBJ, współczesne badania pokazują, iż nie ma podstaw, by teorię Mullera traktować poważnie.
“Ani w Hiroszimie i Nagasaki, ani w okolicach Czarnobyla nie ma wzrostu uszkodzeń dziedzicznych powodowanych przez promieniowanie – zaznaczył przewodniczący Komisji Bezpieczeństwa Jądrowego NCBJ, prof. Andrzej Strupczewski. – Nie było także takiego wzrostu wśród milionów muszek napromieniowywanych małymi dawkami promieniowania”.

Hipotezę LNT – przypomniano w komunikacie – przyjęła przed laty Międzynarodowa Komisja Ochrony Radiologicznej. Do dziś, zdaniem prof. Dobrzyńskiego, funkcjonuje ona jako dogmat w świadomości społecznej. Stała się np. źródłem norm ochronnych – zdaniem specjalistów NCBJ bardzo wyśrubowanych i kosztownych do spełnienia – w medycynie nuklearnej i w innych obszarach zastosowania technologii jądrowych, m.in. w energetyce.
Wyniki Mullera wpłynęły także na poziom obaw społecznych wobec promieniowania, które – niezależnie od działań człowieka – jest naturalnym składnikiem środowiska, w którym żyjemy na Ziemi – zaznaczył rzecznik NCBJ.
Źródło: www.esculap.pl ; PAP