W polskiej służbie zdrowia wciąż jest mnóstwo ludzi, z którymi nie da się dyskutować, używając racjonalnych argumentów. Dominuje głęboko zakorzeniona nieufność, do której dochodzi arogancja. To wrażenie wzmaga jeszcze brak przejrzystości” – mówi w rozmowie z “Tygodnikiem Powszechnym” Krzysztof Łanda.
Ekspert ekonomiki zdrowia przekonuje, że przy okazji wdrażania budzącej ostatnio liczne kontrowersje ustawy refundacyjnej zawiodło to, co zawodzi w Polsce często, a w ochronie zdrowia prawie zawsze – przejrzystość, komunikacja i wzajemne zaufanie. Zaznacza on również, że dyskusję na temat tych przepisów ustawiły dwa, zdawałoby się marginalne, zapisy – nałożenie na lekarza obowiązku sprawdzenia nowych poziomów refundacji oraz obowiązek weryfikacji, czy pacjent jest ubezpieczony.
“Za sprawą tych dwóch kwestii umknęły bardzo istotne, wręcz przełomowe zmiany, które mają szansę dokonać się dzięki nowej ustawie refundacyjnej. Po raz pierwszy w Polsce po latach zapowiedzi i obietnic, państwo zdecydowało się wprowadzić przejrzyste zasady refundacji i wyceniania leków. Do tej pory o wpisaniu jakiegoś leku na listę decydowało w dużej mierze widzimisię ministra, co powodowało posądzenia o korupcję. A teraz mamy jaśniejsze kryteria” – przekonuje.
Zdaniem Łandy, na ocenie nowego prawa zaważyły fatalne błędy, jakich dopuścił się rząd w trakcie wprowadzania jej w życie. Jego zdaniem ustawa jest “generalnie dobra, gdyż zawiera sto plusów, ale też niestety kilka poważnych minusów”. Wśród nich wymienia m.in. leki sieroce, które stosowane są nie u dziesiątek czy setek tysięcy, a raczej u kilkudziesięciu czy kilkuset osób. “Stosowane w rzadko występujących chorobach, muszą kosztować bardzo dużo, bo w przeciwnym wypadku koszt produkcji nie zwróci się przy sprzedaży. Państwo tymczasem nie przewidziało dla nich drogi uzyskania refundacji, efektem czego będą protesty pacjentów” – ocenia.
“Lekarze protestują, bo wyczuli w sposobie wdrażania ustawy refundacyjnej znanego z przeszłości ducha brania lekarzy „w kamasze” – jaskrawy sygnał, że państwo im nie ufa. Ten duch zresztą unosi się nad ustawą od dawna: kilka innych zapisów penalizacyjnych zostało wykreślonych z ustawy dopiero na etapie prac senackich! A więc zostały przyjęte przez Sejm, mimo że ich absurdalność była zgłaszana przez niemal wszystkich i na długo przedtem” – mówi w rozmowie z “Tygodnikiem” ekspert.
Źródło: Tygodnik Powszechny