Wygrana Chicago Bulls z Denver Nuggets

Bulls

 

 

 

Bulls Mecz odbył się w United Center a na trybunach zasiadł znów komplet publiczności: 21 355 widzów. Zwykle wśród kibiców udaje mi się wypatrzeć jakąś popularną postać, tym razem zauważyłem WR Bears – D. Hestera i jak zawsze – S. Pippena. To czwarty mecz Bulls w Chicago i czwarty raz na widowni mamy komplet. Nie ma co ukrywać, że w tym sezonie kibice koszykarzy z United Center liczą nie tylko na awans do playoffs. Nie gra jeszcze C. Boozer (kontuzja – rehabilitacja potrwa jeszcze do konca miesiaca) , ale i tak w obecnym składzie Bulls stać jest na wygrywanie chyba niemal z każdym teamem NBA. Szczególne powody do zadowolenia ze swej gry może mieć Joakim Noah. We wszystkich dotychczasowych pięciu meczach zaliczył tzw. „double-double” i w tej kategorii lideruje w NBA. W historii Chicago jest drugim zawodnikiem który tak konsekwentnie zalicza „double-double”. Najlepszy jest Artis Gilmore, który w roku 1978 zaliczył ich 11 pod rząd. Czy Joakim go pobije?

 

Cały mecz miał przebieg wyrównany – 11 razy prowadzili w nim gospodarze i 11 goście.

Nuggets zaczęli w składzie: C. Anthony, S. Williams, Nene, A. Afflalo i C. Billups. Ze strony gospodarzy na parkiecie zobaczyliśmy w wyjściowej piatce: L. Deng, T. Gibson, J. Noah, K. Bogans i oczywiście D. Rose. Ten ostatni rozkręcał sie tym razem powoli – dość powiedzieć , że w I kwarcie zdobył tylko 2 punkty. Ostatecznie zdobył ich 18 i dołożył do nich 6 asyst. Znów na fali był J. Noah: 13 punktów i 19 zbiórek dało mu kolejny, szósty „double-double”. Prowadzi też w NBA w klasyfikacji zbiórek. Wymieniłem dwóch najlepszych koszykarzy Bulls w tym meczu ale trzeba przyznać, że Chicagowianie prezentują teraz bardzo wyrównany skład (także pod względem zdobyczy punktowych) a ich ławka rezerwowych jest na tyle mocna, że liderzy teamu nie muszą grać całego spotkania. Bardzo dobrze zagrała w poniedziałek obrona – szkoda, że trener Thibodeau tak mało wykorzystuje K. Korvera; jest bardzo dobry w obronie i świetnie rzuca za 3 punkty.

 

Wśród gości oczywiście najlepszy był Carmelo Anthony, który zdobył 32 punkty i zebrał 8 piłek spod kosza. Dobrze wypadli: A. Afflalo (15 pkt , 3 zbiórki) i C. Billups (14 pkt , 4 zbiórki i 4 asysty). Oczywiście głównym tematem dotyczącym gości była sprawa ewentualnego przejścia C. Anthony z Denver do Chicago. Jak mozna było przypuszczać z pomeczowych wywiadów nic się nie dowiedzieliśmy ale po tym meczu podobno Carmelo jest jeszcze bardziej zainteresowany grą w Chicago. Tak twierdzą „nieoficjalne ale dobrze poinformowane źródła” a jak będzie przekonamy się wkrótce. Zresztą trzeba przyznać, że Chicagowska publiczność przyjęła gwiazdę Denver entuzjastycznie a to nie zdarza się zbyt często fanom z Wietrznego Miasta bezgranicznie i bezkrytycznie zakochanych we własnych pupilach.

 

Bulls czekają teraz na przyjazd Golden State Warriors (czwartek, 11 listopada) i koszykarzy z Waszyngtonu (sobota, 13 listopada) aby w poniedziałek wyruszyć na najdłuższą eskapadę tego sezonu. 7 meczów wyjazdowych. Kolejno zagrają w Houston, San Antonio , Dallas, Los Angeles (z Lakers), Phoenix, Denver i na zakończenie tego morderczego tour – w Sacramento. Jeśli z tych spotkań Bulls przywiozą 3 zwycięstwa – będę uważał to za wielki sukces.

 

Ale na razie odwiedźmy United Center w czwartek i w sobotę – początek obu spotkań o godzinie 7:00 p.m. CT. Emocje gwarantowane!

 

Jacek Urbańczyk – Chicago, IL

[email protected]