Z okresem przygotowywania się do uroczystej wigilii, wiąże się czas wspomnień, które w szczególny sposób splatają się z tą uroczystością. Nie zawsze są to wspomnienia pozytywne, często są one skąpane we krwi i łzach. Zapraszamy do zapoznania się z relacjami przypadkowych osób, zapytanych w sandażach ulicznych.
Wigilia w czasie wojny
– Moja babcia Eugenia Solińska, wychowana była w duchu ogromnego patriotyzmu i umiłowania polskiej ziemi i tradycji. Ponieważ jej lata młodości przypadły na czas pierwszej wojny, nie sposób się było nie odnieść do sytuacji, w jaką popadł nasz kraj. Szykując się do świąt Bożego Narodzenia oraz podczas przygotowań do najważniejszej kolacji w roku, babcia zapraszała do swojego domu w Bolesławcu księdza, by odprawił on krótkie nabożeństwo za tych, którzy walczą za naszą niepodległość na frontach toczącej się wojny.
Po zakończeniu modlitw, ksiądz oczywiście zostawał na wieczerzy, do której przystępowano, gdy odśpiewano kilka znanych wszystkim kolęd i pastorałek- relacjonuje Anna Szwed.
Z grochem na suficie
– Moja rodzina wywodzi się ze wsi. Urok czasu wigilijnego łączy się z wieloma tradycjami i odprawianymi rytuałami. Mój wuj Antoni, wnosił do izby, w której urządzano wigilię, gotowany groch lub soczewicę. Po zakończonej wieczerzy, specjalną łychą podrzucał wuj ugotowane ziarno do góry. Gdy dużo się grochu lub soczewicy przykleiło się do sufitu, oznaczało to bogaty w zbiory rok. Nie wolno było poplamionego w ten sposób sufitu czyścić, aż do świąt wielkanocnych. W przeciwnym razie, mogliby się wszyscy domownicy bardzo poważnie rozchorować. Stół, na którym podawano kolację wigilijną musiał stać na rozściełanej słomie, co wróżyło dobrobyt i zdrowie w nadchodzącym, Nowym Roku – dopowiada Aniela Nowak.
W zimę 1939 roku
– To cud, że do chwili obecnej Pan Bóg pozwolił żyć mojej babci, która podczas wigilii zawsze wspomina okres II wojny światowej. Mówi ona zawsze, jak w roku 1939 mróz dochodził do minus 40 stopni. Z ramienia PCK, w którym działała babcia, trzeba było do więzień, w których byli przetrzymywani polscy patrioci przygotować świąteczne paczki. Nie mogły one ważyć więcej niż pół kilograma, zatem trzeba było tak dobrać produkty, aby niczego w nich nie brakowało. Sam PCK, nie mógł dokonać takowych wysyłek, ale zebrał on potrzebne towary i wykonał paczki, które przekazać należało do rodzin osób przetrzymywanych w więzieniach. Podczas wigilii, zanoszono zawsze najpierw modły za tych, którzy są w odosobnieniu, aby dobry Bóg pozwolił im powrócić do swoich domów. Zawsze babcia wspomina ten czas, który nie tylko splata się z jej młodością, ale i z przepiękną pracą dla dobra drugiego człowieka, do której my współcześni nie bylibyśmy zdolni- opowiada Janina Szumielewicz.
Rok 1981
– Wspomnienia, którymi chcę się z państwem podzielić dotyczą okresu wprowadzenia stanu wojennego. Nie wiele można było wówczas nabyć w sklepach, ale i to co posiadaliśmy cieszyło nas w ten piękny okres świąteczny. Mieszkałam wówczas w Kielcach na ulicy Pocieszka i wszyscy tuż przed tą jedyną wieczerzą w roku, chcieliśmy udać się na modlitwę do pobliskiego kościoła. Ponieważ z jakiś przyczyn kościół był zamknięty, wszyscy zebrani przed nim wierni zaczęli się modlić głośno przed jego wejściem. Aż to nagle podjechał samochód z oddziałami ZOMO, które w tak mroźny dzień polewało nas wodą z armatek strażackich i krzyczeli przeraźliwie…rozejść się…. Ten skandal, nie wygasił w nas patriotyzmu, wręcz przeciwnie wigilia stała się nie tylko czasem oczekiwania na narodziny Chrystusa, ale momentem, w którym w sposób szczególny czuliśmy się Polakami- wspomina Helena Boratyn.
Ewa Michałowska- Walkiewicz