Adwentowe opowieści z dawnych lat

Przed wiekami, przez cztery tygodnie adwentowe, wszyscy chrześcijanie pościli, jedząc jedynie suszone ryby i zupę zwijkę, bez mięsa.     Z czasem chrześcijanie poszczą jedynie w piątki, zaś wyrazem umartwiania ich ciała było wyrzekanie się słodyczy, głośnej muzyki i używek.

 Na lipowa nutę

W Opocznie, znana była wszystkim wielka filantropka Teofila Juszczykowa. W czasie adwentu, nie słuchała ona nawet radia. Jedyną formą cieszenia się i rozrywki, było słuchanie kolęd i pastorałek w wykonaniu starego Sebastiana na lipowych skrzypkach. Gdy tak nasłuchała się owa pani wszelkich pieśni religijnych, smażyła ona zakupione ryby i zanosiła je do okolicznych sierocińców i ochronek, aby tym sposobem podkarmić tamtejszych biednych podopiecznych.

 Nie kichaj w chusteczkę

W Warszawie, przy kościele świętego Jana mieszkała w dwudziestoleciu międzywojennym panna Leokadia Porębska. W każdy dzień adwentu, chodziła ona do kościoła na poranne msze. Pewnego razu, owa pani Porębska zachorowała nieco, z tego też powodu kichała raz po raz w białą chusteczkę. Panna Leokadia, należała do tych osób, które były dumne ze swojego pochodzenia, wykształcenia i wyglądu. Ale jak nam wszystkim wiadomo, los szybko takim wyniosłym ludziom daje prztyczka w nos, tak więc tak samo stało się z panną Porębską. Gdy organista na mszy adwentowej zagrał jedną z kolęd, panna Lodzia wstała jako pierwsza i zaczęła popisywać się swoim głosem, śpiewając znany wszystkim utwór. Ale katar dawał jej zawsze o sobie znać. Kiedy trzeba był zaśpiewać … moc truchleje…., panna Lodzia jak nie kichnie do białej jedwabnej chusteczki, aż cała jej zawartość wylądowała na kapeluszu siedzącego przed nią dżentelmena. Zawstydzona osóbka, zmuszona była wyjść czym prędzej z kościoła, a adwentowe nabożeństwa, odłożyła do roku następnego.

         Adwentowe pierożki

W Radomiu, znany był w okresie dziewiętnastego wieku, zwyczaj dzielenia się adwentowymi pierożkami. Z racji postu, nadziewane były one smażonymi brzoskwiniami lub też słodkim serem. Takowe pierożki, zanoszono dzieląc się swym sercem i dobrocią do znajomych, przyjaciół, jak też i do więzień i ochronek. Pierożki te chętnie zjadano, ale też i potrafiono podziękować za nie. W podzięce śpiewano wszystkim kolędę pod tytułem „Triumfy Boga Najwyższego”.

 

 Czerwone skarpetki

W adwentowe wieczory, starsze panie z wnuczkami, zajmowały się wyrobem czerwonych skarpetek na prezenty. To właśnie takowe rękodzieło wieszano przy drzwiach lub kominkach, wierząc że w nie wrzuci zacne upominki Mikołaj w noc wigilijną. Często w owe skarpetki wrabiano różne kolorowe wzory, ale głównie były to motywy mikołajkowo- świąteczne.

 Ewa Michałowska – Walkiewicz

[email protected]