Kiedy przed trzy lata temu dokładnie 21 lutego 2008r. napisałem artykuł wzmiankujący zagrożenia dla amerykańskiej polityki i ekonomii, nie spodziewałem się, że zostanę prorokiem. Pisząc, ze katastrofa będzie „pojutrze” miałem na myśli kilka lat. Nie spodziewałem się, ze kryzys bankowy zapoczątkowany przez rozdmuchany sektor domów jednorodzinnych kupowanych za pożyczki bez pokrycia czyhał za rogiem i stal się rzeczywistością już w miesiąc po opublikowaniu mego artykułu. To był jedynie wierzchołek góry lodowej. Większy bo endemiczny (trwały) kryzys trwa i czyha na Stany Zjednoczone w ciągu najbliższych dekad, jeśli Rząd Stanów Zjednoczonych, nie zadba aby zwolnic tępo poślizgu w przeciętność.
Dzisiaj dnia 15 Maja 2011 minęło już trzy lata pod początku wielkiego kryzysu bakowego, którego końca nie widać międzyczasie zmieniliśmy prezydenta z G.W. Busha, jakoby konserwatysty, tego którego obwinialiśmy za kosztowne wojny i kryzys ekonomiczny, na nowego, jakoby progresywnego prezydenta Baraka Obamę, który szykuje się do ponownych wyborów na następną kadencje. Czy w czasie jego pierwszej kadencji nastąpiły jakieś zmiany w naszej polityce i ekonomii? Bynajmniej. Dwie, zasadniczo przegrane wojny w Iraku i Afganistanie, zapoczątkowane przez Prezydenta G.W. Busha kontynuujemy pod różnymi pozorami. Nowy Prezydent wykorzystuje tych samych doradców ekonomicznych i wojskowych z poprzedniej administracji a także z poprzednich administracji Prezydenta Billa Clintona. Pomijając wiec grę pozorów, zastanawiam się jak wygląda sytuacja ekonomiczna i wojskowa Stanów Zjednoczonych na najbliższą przyszłość niezależnie kto wygra najbliższe wybory prezydenckie.
Zapytacie się Państwo, skąd ja, przeciętny zjadacz amerykańskiego chleba ma prawo do takich hiobistycznych ocen. Czyżby mam w tym jakiś zakamuflowany interes?
Bynajmniej. Zależy mi na tym aby Stany Zjednoczone były potęgą nie tylko w czasie mego życia, ale życia mych dzieci i wnuków. Opinie przedstawione w mym artykule są skutkiem własnych przemyśleń na podstawie powszechnie dostępnej prasy amerykańskiej ( The New York Times i Financial Times) i informacji rządowej powszechnie dostępnej na internetowych blogach. Oczywiście wymieniając słowo „potęga”, nie mam na myśli przemijającą siłę militarną, ale przede wszystkim siłę ekonomiczną z której wszystkie inne siły się wywodzą.
Zacznijmy wiec od ostatniej nowości, czyli „Zabicie Bin Ladena”
Zabicie przede wszystkim miało miejsce 10 lat za późno, od czasu kiedy Bin Laden odgrywał w Afganistanie poważną rolę… Nie wiadomo czemu mogło służyć? Może pomoże naszemu Prezydentowi, Barakowi Obamie w następnych wyborach, aczkolwiek apatia społeczeństwa na ten wypadek nie wskazuje, aby ludzie pamiętali o nim w czasie następnych wyborów prezydenckich.
Al.-Kaida nie stanowi wielkiego niebezpieczeństwa w danej chwili. Zabicie Bin Lagena pozwoli im się zaktywizować. Wedle direktora CIA, Leona Panetta, Al- Qaeda ma jedynie 50 do 100 członków operujących w Afganistanie. Bardziej niebezpieczny, jest fakt, że zamach odbył się na terenie Pakistanu i bez wiedzy jego wywiadu i wojska tamtego kraju. Wniosek, US nie ufa swym pakistańskim sojusznikom. Zamach podważył stosunki miedzy Pakistanem i US, szczególnie w środowisku głęboko wierzących muzułmanów. Zapomnieliśmy, że naszym największym wrogiem jest dzisiaj nie Al.-Kaida ale Taliban od którego kul i bomb ginie większość amerykańskich i NATO żołnierzy. Ilość aktywnych bojowników Talibanu jest określana na 25 tysięcy. Jeśli chodzi o przewagę wojskowa, to US i NATO, nie licząc służb miejscowych, zaprzyjaźnionych nam Afgańczyków, Amerykanie mają personelu 130 tysięcy. Z wypowiedzi amerykańskich generałów wynika, że popierali oni zabicie Bin Ladena jak i ataki bezzałogowych samolotów na terrorystów w Pakistanie w czasie których ginie wiele niewinnych wieśniaków. Postronne ofiary powodują z kolei masowy nabór do szeregów Talibanu. Wygląda na to, że przestaliśmy liczyć na Pakistan jako na kraj sojuszniczy i robimy wszystko, aby stał się on dla nas wrogim. Ostatnie wypadki przyśpieszają proces zamiany Pakistanu z naszego przyjaciela na wroga. Być może śmierć Bin Ladena będzie przyczyną wycofania się z tej, od dawna przegranej wojny w Afganistanie, w myśl zasady „Misja skończyła się sukcesem! Czas się wynosić”
Upadek dolara jako waluty rezerwowej
August 15, 1971, Prezydent Nixon usunął parytet złota w stosunku do dolara. Stało się to na skutek cichego „druku” dolarów przez US dla pokrycia długów wynikających z wojny w Wietnamie. Szereg krajów zaczęło domagać się złota za podejrzanej wartości papierowe dolary. Rezerwy złota w US zaczęły topnieć. Jednym z krajów który nalegał na wymianę dolarów na złoto była Francja. Od tamtego czasu Francja jest postrzegana w US jako kraj o wątpliwej nam przyjaźni. Inni nieufni papierowemu dolarowi to ówcześni Niemcy Zachodnie i Szwajcaria.
Sytuacja Stanów Zjednoczonych w latach 70tych była jednak dużo lepsza niż to ma miejsce dzisiaj. Mięliśmy ciągle dynamiczny przemysł, którego w ciągu następnych dekad stopniowo żeśmy się pozbyli. A tym jednak będę mówił w następnym rozdziale.
W październiku 1973 na skutek US pomocy dla Izraela w czasie wojny Yom Kipur kraje arabskie ogłosiły embargo na olej do Stanów Zjednoczonych i innych krajów sprzyjających Izraelowi. Kiedy w styczniu 1974 Henry Kissinger wynegocjował układ pokojowy miedzy Izraelem, Egiptem i Syrią, embargo zostało zniesione. Częścią tej umowy było, że kraje arabskie, głównie Arabia Saudyjska, Kuwejt i Emiraty będą wyceniały ropę w dolarach. Inni producenci nie mieli dużego wyboru i tak to złoto, po cichu, zostało zastąpione ropą. Przypuszczam, że wedle tej umowy nadwyżki dolarowe, kraje produkujące ropę naftową będą lokować w amerykańskich obligacjach pożyczkowych. W ten sposób przez ponad 30 lat funkcjonował system „twardego” dolara wymienialnego na ropę naftowa. Umożliwiło to swobodne drukowanie dolarów dla pokrycia ciągle wzrastającego deficytu budżetowego i deficytu w handlu zagranicznym. Rząd pod naciskiem społeczeństwa domagał się utrzymania wysokiej stopy życiowej i niskiego bezrobocia. Ponieważ przemysł cywilny w pogoni za większymi zyskami zaczął przenosić się do krajów o niskiej płacy, jak Chiny i Meksyk, budowa domów jednorodzinnych została jednym z podstawowych przemysłów które nie można łatwo eksportować. Na dodatek, także z powodów olejowych i dolarowych, US zostało uwikłane w dwie kosztowne wojny, w Iraku i Afganistanie. Podobno każdy dolar wydany na te wojny jest pokrywany, przynajmniej w 43 centach z pożyczek, czyli z „drukowanych” bez pokrycia dolarów.
Kryzys pożyczek na domy jednorodzinne zapoczątkowany w roku 2008 uzmysłowił nam, starą prawdę, że nie daje się żyć nad stan za pożyczone pieniądze.
Łatwość „drukowania” dolara, stała się dla Rządu czymś w postaci narkotyku. Odseparowanie się od tej zależności zwykle powoduje wielki wstrząs dla organizmu. Nic wiec dziwnego ze bieżący Prezydent , Obama i izby prawodawcze nie są w stanie podjąć decyzji ograniczenia wydatków, spowodowania powrotu przemysłu z Chin do US i zakończenia kosztownych wojen. Łatwiej jest odłożyć ta sprawę na następną kadencja, na następnego prezydenta. A może cud jakiś umożliwi nam życie, jak dotychczas, życie na kredyt.
Eksport naszego potencjału przemysłowego
Ucieknę tutaj do zacytowania znanego mi z bliska przykładu.
Grupa naukowców założyła mała firmę, nazwijmy ją X-Tronics produkującą przyrządy dla medycyny. Firma funkcjonowała przez 30 lat doskonale i zaopatrywała szereg szpitali, a także większe korporacje w medyczne podzespoły, tak zwane czujniki ciśnienia krwi i gazów. W momencie kiedy X-Tronics był przedmiotem akwizycji jego obroty wynosiły 50 milionów dolarów, zatrudniała 150 ludzi i dochód stanowił 20% obrotu, czyli 10 milionów dolarów. Pewnego dnia grupa bankierów określająca się jako X-Y Corporation postanowiła skupić wiele podobnych firm, niektóre z nich zatrudniające jedynie 10 ludzi inne ponad 500 pracowników, pod jednym szyldem. Oczywiście banki stały za tym zamiarem dostarczając konieczny do akwizycji kapitał. W przeciągu roku wartość produkcji nowej firmy, konglomeratu małych firm, wynosiła ponad miliard dolarów ( bilion amerykańskich).
Nowa firma stała się intratnym obiektem do zakupu przez międzynarodową firmę Philco mieszczącą się w Belgii. W ciągu następnych kilku miesięcy pracownicy firmy X-Tronics, nie ruszając się ze swych stołków, zmienili zatrudnienie na X-Y Corporation a nastopnie na belgijskie Philco. Wydawali się szczęśliwi. Rzecz w tym, że ktoś w Belgii, nie znając nawet specyfiki produkcji firmy X-tronics zdecydował o przeniesieniu produkcji do Chin, gdzie Belgowie zbudowali nowa firmę i niższych kosztach produkcji.
Natychmiast zwolniono cały personel badawczy, jako najbardziej kosztowny. Zatrzymano jedynie tych kierowników produkcji którzy razem z Chińczykami dokumentują i przenoszą produkcję do Chinsko-Belgiskiej firmy w Chinach. Za rok ostatni pracownicy X-Tronics corp. zostaną zwolnieni. Ci którym zwolnienie wypadnie na wiek 65 są szczęśliwi. Przynajmniej będą mieli pokrycie ubezpieczenia medycznego, które obejmuje wszystkim ludzi którzy przekroczyli wiek 65 lat, czyli wiek emerytalny. Młodsi pracownicy zaliczą się do grupy bezrobotnych.
Czy przekroczone zostały jakieś prawa. Bynajmniej. Firma, a właściwie zgrupowanie firm amerykańskich, nie jest już własnością amerykańską. Jest własnością Belgijską. Jako firmie belgijskiej wybór miejsca produkcji zależy od zarządu firmy, który mieści się w Belgii.
Inne firmy amerykańskie, nawet takie o historycznej nazwie General Elektric (GE), założona przed laty przez Tomasza Alva Edisona, zatrudniają ponad 300 tysięcy pracowników w 160 krajach, ale tylko 10 % w US.
Rząd amerykański w ciągu ostatnich 50 lat przeforsował wiele praw których zadaniem jest chronienie pracowników przed samowolą dyrekcji ( są to ustawy chroniące pracowników przed dyskryminacja rasowa, religijna, orientacji seksualnej itp.)
Wedle tych praw firmy, które przekroczą magiczna liczbę 50 pracowników są zobowiązane do rozbudowanej sprawozdawczości, która obciąża finansowo cenę ich produktów, Jakoś wśród tych praw nie ma miejsca na ulgi dla przedsiębiorców, którzy chcą produkować w kraju. Kiedyś, przed laty, istniały ulgi podatkowe dla tych małych firm, które eksportowy swe produkty. Niestety zostały one zniesione na skutek umów międzynarodowych. Z takich ulg korzystają jedynie wielkie firmy, które przeniosły swą produkcje do innych krajów. Dla nich są tworzone specjalne prawa i możliwości.
Rewolucje na Bliskim Wschodzie
Ostatnie rewolucje w krajach Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu postawiły dotychczasową politykę Stanów Zjednoczonych w stan całkowitego zaskoczenia. Rewolucje w Tunezji, Egipcie i ostatnio w Libii, Syrii. Jordanie i Jemenie zapowiadają dalsze konflikty w krajach, które są nieodzowne dla utrzymania dolara jako „waluty rezerwowej” umożliwiającej dalsze pożyczki, czyli utrzymanie w USA wysokiej stopy życiowej i wojen za pożyczone pieniądze. Musze powiedzieć, że ja byłem tymi rewolucjami zaskoczony. Ze wszystkich krajów tamtego regionu najważniejszym jest Arabia Saudyjska. Jeśli tamtejszy reżym upadnie i zastąpi go inny, mniej zależny od Stanów Zjednoczonych, wtedy nagle dolar straci na wartości w stosunku do innych walut. Obawa istnieje, ze Chiny wykorzystają tą sytuację i podpiszą długoterminowe kontrakty na ropę naftową z krajami Środkowego Wschodu.
Tak czy inaczej te rewolucje nie wróżą Stanom Zjednoczonym nic dobrego.
Wpływ Wojska na Politykę Zagraniczną
Jednym z podstawowych elementów amerykańskiej demokracji było podporządkowanie armii decyzjom politycznych.
W niektórych sytuacjach, jak np. w czasie Wojny w Korei, Prezydent Stanów Zjednoczonych, Truman musiał odwołać bardzo popularnego w społeczeństwie generała Mc Arthura, który chciał rozszerzyć wojnę na Chiny i Związek Radziecki. Dzisiaj obserwując wypowiedzi generałów którzy są zaangażowani w wojnę w Afganistanie i Iraku, odnosi się wrażenie ze chcą „wygrać” wojny militarnie. Jest to do pewnego stopnia zrozumiale, że generałowie są wykształceni aby wałczyć z podobnymi im armiami. Pokonanie przeciwnika, znaczy dla nich unicestwienie jego armii. Trudno im wytłumaczyć, że czasy się zmieniły i że nie walczymy z podobnie uzbrojonymi armiami, ale z uzbrojona masa chłopską, która nie podlicza swoich strat a nawet zakłada ataki samobójcze jako przeciwwagę ataków śmiercionośnych robotów ( dronów) , atakujących ich z powietrza. Ciekawym jest, ze mimo potwornych długów, Kongres Amerykański zatwierdza każdą propozycje podwyższenia wydatków na wojsko, mimo że wydatki te przekraczają inwestycje zbrojeniowe każdego innego kraju na świecie. I tak Stany Zjednoczone wydaja na zbrojenia 43% wydatków światowych, w tym 6 razy więcej niż Chiny i 12 razy więcej niż Rosja.. Zastanawiając się nad logika takich wielkich wydatków, przychodzi mi myśl, że być może siła wojskowa ma zastąpić siłę ekonomiczną, jeśli inne kraje zechcą odstąpić np., od dolara jako waluty rezerwowej. Jest to logika straceńca, który przestał wierzyć w swa sile intelektualną i ekonomiczną.
Od czasów wojny w Wietnamie, wojsko jest w USA ochotnicze. Ma to swe wygodne strony dla Rządu i Prezydenta, że nie musi się liczyć z opinią publiczna, ojcami matkami poborowych, przed wysłaniem ich na wojnę w odległych krajach w celu na przykład „budowy systemu demokratycznego”, czy innej banialuki. Większość społeczeństwa godzi się na takie wojny w myśl zasady, że ludzie którzy wałczą i umierają w odległych krajach idą tam z własnego wyboru i dobrze im za to płacą. Niestety ochotników czasami brak, wtedy braki nadrabia się oddziałami prywatnych ochroniarzy, którzy są dużo lepiej płatni niż przeciętny żołnierz a jednocześnie nie podlegają bezpośrednio armii. Ponieważ i tak koszty wojny są pokrywane w dużej mierze przez pożyczki zagraniczne ( sprzedaż obligacji) więc społeczeństwu się wydaje, że jesteśmy światowym policjantem, że tak powiem, „za frajer”.
Rozdmuchane Służby Bezpieczeństwa Wewnętrznego
Z rożnych obliczeń wynika że namnożyło nam się rożnych służb wywiadowczych. Wszystko na skutek zagrożenia terroryzmem. Podobno w Stanach Zjednoczonych plejada dobrze płatnych ludzi, około osiemset tysięcy, pracuje w rożnego rodzaju organach wywiadowczych. Maja oni zapewnić nam bezpieczeństwo. Najbardziej dla nas, czyli tych co podróżują samolotami, są widoczni służbiści TSA (Transportation Security Agency), czyli ci kontrolerzy na lotniskach których zadaniem jest zapobieżenie przemytu broni i materiałów wybuchowych na pokład samolotu. Kosz tej organizacji wyniósł (wedle danych z Internetu) w roku 2010 $7,101,828,000, czyli około 7.1 bilionów (polskich miliardów) dolarów. Efektywność tej agentów wynosi około 75%, czyli istnieje prawdopodobieństwo 25%, że broń zostanie jednak przemycona. Koszty dodatkowe, wynikające z przedłużenia odprawy są nieobliczalne. Zadaję sobie pytanie, o co właściwie chodzi? Czy rzeczywiście chodzi o zabezpieczenie przed terrorystami, czy jest to po prostu tworzenie miejsc pracy w sferze rządowej, aby zapobiec rosnącemu bezrobociu. Może istnieje obawa, że w Stanach Zjednoczonych mogą wystąpić rozruchy podobne do tych jaki doświadczają kraje Afryki Północnej i armia wewnętrznych agentów bezpieczeństwa będzie nam potrzebna do utrzymania porządku?
Z nagłego upadku Imperium Sowieckiego, opartego na olbrzymiej i kosztownej sieci tajnej policji, rząd USA nie potrafi wyciągnąć poprawnych wniosków. Zwiększenie kontroli nie tylko kosztuje pieniądze na zapłacenie kontrolerów, ale powoduje dużo większe straty w ekonomii, która i tak kuleje z szeregu innych powodów.
Sytuacja Polski i Niemiec
Ponieważ w Polsce nie mieszkam od ponad lat 40tu wiec obawy i rady zamieszczone w tym artykule nie dotyczą Polski. Są raczej skierowane do obywateli zamieszkałych w tym kraju, czyli w Stanach Zjednoczonych. Niemcy są jedynym wyjątkiem w strefie państw „rozwiniętych”, które utrzymały swój przemysł we własnych granicach i maja dodatki bilans eksportu zagranicznego. Ameryka winna Niemcom tego pozazdrościć. Czy Rząd amerykański wyciągnie jakieś wnioski przypatrując się gospodarce Niemiec, nie wiadomo?
Konkluzje
Przewidywanie dalszego rozwoju wypadków w Stanach Zjednoczonych to jest podobne do wróżenia z fusów. Wiadomo co należałoby by zrobić aby poprawić katastrofalną sytuacje, ale ani w rządzie ani w społeczeństwie nie ma na to wystarczającej siły woli.
Najprawdopodobniej sytuacja musi stać się dużo gorsza, aby zaistniała możliwość poprawy. Z drugiej strony w dramatycznej sytuacje może dojść do głosu człowiek, albo ludzie którzy swa demagogia spowodują wielka katastrofę, podobną to tej a jaka miała w Niemczech i na świecie po dojściu Hitlera do władzy.
Wiadomo np. ze wojny w jakie Stany Zjednoczone się wplątały, w Iraku i Afganistanie nie spełniły pokładanych w nich nadziei. Mimo to zaledwie 1% społeczeństwa jest przeciwne wojnie w Afganistanie. Olbrzymia większość martwi się o swoje miejsce pracy i o ubezpieczenie medyczne. Nawet podatki odgrywają coraz mniejszą rolę, biorąc pod uwagę, że prawie połowa podatników amerykańskich nie płaci legalnie żadnych federalnych podatków na skutek różnego rodzaju ulg lub świadczeń. Wniosek. Najbliższa przyszłość będzie taka sama, czyli stopniowo coraz gorsza. Chciałbym się jednak mylić. Być może że na skutek pogłębiającego się kryzysu pojawi się zbieżność interesów społeczeństwa, wielkiego kapitału, Rządu i Prezydenta którzy podejmą radykalne kroki naprawy. Jedno jest pewne. Nie jest możliwe życie Ameryki na dotychczasowych poziomie za pożyczone pieniądze.
Jan Czekajewski
Foto:
http://www.globaleconomiccrisis.com