Amerykańskie giełdy zwieńczyły tydzień wzrostami

stock

 

 stock Dziś wszyscy czekali na dane z amerykańskiego rynku pracy. Wzrost zatrudnienia w sektorach pozarolniczych nieznacznie przekroczył oczekiwania większości analityków i sięgnął 216 tysięcy (oraz 230 tys. w sektorze prywatnym). Był to drugi z rzędu miesiąc, gdy przyrost liczby miejsc pracy był zbliżony do 200 tysięcy.

Nie były to jednak dane przełomowe. Nawet tak znaczący wzrost zatrudnienia przełożył się na zaledwie symboliczną obniżkę stopy bezrobocia z 8,9% do 8,8%. Bez zmian pozostały płace (stawka godzinowa była taka sama jak w lutym i tylko o 1,7% wyższa niż przed rokiem) oraz bardzo krótki czas pracy – w marcu przeciętny Amerykanin przepracował zaledwie 34,3 godziny tygodniowo. Raport Departamentu Pracy sugeruje, że sytuacja zmierza w dobrą stronę, ale tempo poprawy raczej nie zadowoli 13,5 miliona bezrobotnych Amerykanów.

Zgodnie z oczekiwaniami zaprezentowały się dane znacznie ważniejsze dla inwestorów. Indeks ISM dla sektora wytwórczego w marcu nieznacznie obniżył się do 61,2 pkt. wobec 61,4 pkt. w lutym. Menedżerowie odpowiedzialni za logistykę odnotowali silny wzrost bieżącej produkcji oraz rekordowy wzrost cen surowców. Znacznemu pogorszeniu uległ subindeks zamówień (zwłaszcza eksportowych), co mogło wynikać z sytuacji w Japonii.

 

Tradycyjnie już beznadziejnie źle wypadły dane z budownictwa. W lutym wydatki na inwestycje budowlane były o 1,4% niższe niż w czerwcu oraz o 6,8% niższe niż przed rokiem, osiągając najniższą wartość od 11 lat. W sektorze prywatnym odnotowano regres aż o 10,8% rdr. Jednak kryzysem w budowlance na Wall Street już nikt się nie przejmuje.

Odnotowano za to wzrost sprzedaży samochodów. W marcu anualizowana wielkość sprzedaży sięgnęła 13,4 mln sztuk i była o 30% wyższa niż na dnie recesji dwa lata temu. Szczególne powody do zadowolenia mieli akcjonariusze Forda, który zwiększył sprzedaż o 19% i został liderem na amerykańskim rynku motoryzacyjnym. Przegoniony General Motors odnotował jednak solidny wzrost o blisko 10%.

Amerykanie chętnie kupowali nowe auta, mimo że w zeszłym miesiącu ceny benzyny w USA szybko zbliżały się do rekordów z lipca 2008 roku. Pod tym względem sytuacja może się jeszcze pogorszyć, ponieważ cena ropy osiągnęła dziś najwyższy poziom od 2,5 roku. W Nowym Jorku baryłka surowca z Teksasu kosztowała 108$, a w Londynie za ropę Brent płacono ponad 118$.

 

Mimo to inwestorzy byli przekonani, że amerykańska gospodarka na dobre weszła na ścieżkę wzrostu i nawet tak drogie paliwa jej nie zatrzymają. Choć w końcówce sesji dało się odczuć chęć do realizacji zysków, to finalnym bilans sesji okazał się korzystny dla posiadaczy akcji. W trakcie całego tygodnia S&P500 zyskał 1,4%, Dow Jones urósł o 1,3%, zaś Nasdaq dał zarobić 1,7%.

Krzysztof Kolany
Bankier.pl