Malejące wydatki amerykańskich konsumentów na zdrowie mogą pogorszyć kondycję branży farmaceutycznej.
Wydatki na leczenie stają się coraz większym obciążeniem dla gospodarstw domowych, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych – wynika z dorocznego badania klientów sektora opieki zdrowotnej „2011 Survey of Health Care Consumers”, przeprowadzonego po raz czwarty przez firmę doradczą Deloitte. Wynika to z rosnących kosztów opieki zdrowotnej oraz niepewnego stanu gospodarki. Konsumenci ograniczają inne wydatki by finansować leczenie, a także żądają przepisywania im tańszych lekarstw.
Od 40 do 50 proc. ankietowanych przez Deloitte w dwunastu krajach odczuło wpływ rosnących kosztów leczenia na ich budżet domowy. Wyjątkiem jest Wielka Brytania, gdzie odsetek ten wyniósł 22 proc., a także Kanada (29 proc.) i Chiny (37 proc). Te dane mogą zaskakiwać, bo eksperci są skłonni uważać wydatki na leczenie za wydatki pierwszej potrzeby. Świat wydaje w tej chwili na ochronę zdrowia ponad 5 bilionów dolarów, czyli 10 proc. swojego PKB – mówił podczas niedawnego Forum Ochrony Zdrowia w ramach XXI Forum Ekonomicznego w Krynicy Witold Paweł Kalbarczyk z Polskiej Izby Ubezpieczeń. – Kraje rozwinięte, bez względu na swoją sytuację gospodarczą, wydają i będą wydawać coraz więcej na zdrowie. Decydują o tym takie zjawiska jak: starzenie się społeczeństw, rozwój technologii medycznych, rosnące oczekiwania społeczne i konsumpcyjne oraz globalizacja.
W USA aż trzy czwarte konsumentów (75 proc.) twierdzi, że niedawny kryzys gospodarczy wpłynął na obniżenie ich wydatków na leczenie. Ponad połowa badanych potwierdza, że finansowanie leczenia w ich gospodarstwie domowym odbywa się kosztem realizacji innych potrzeb. Tylko w Wielkiej Brytanii i Kanadzie odsetek ten wyniósł mniej – odpowiednio 24 i 39 proc. Wydatki na leczenie ograniczają możliwości zakupu innych niezbędnych dóbr, m.in. żywności, paliwa oraz pokrywania kosztów mieszkania czy edukacji. W związku z tym np. w USA 36 proc. badanych prosi lekarzy o przepisywanie generyków zamiast oryginalnych leków, aby oszczędzić pieniądze.
W ostatnim roku jedna czwarta amerykańskich konsumentów znacznie ograniczyła liczbę wizyt u lekarza. Spośród tych, którzy zrezygnowali z konsultacji, odsetek osób, które zrobiły to ze względu na koszty wyniósł 49 proc. w USA, 39 proc. w Belgii, 35 proc. w Chinach, 34 proc. w Meksyku, zaledwie 5 proc. w Kanadzie i po 7 proc. w Wielkiej Brytanii i Luksemburgu.
Oceny ogólnej sprawności działania systemów opieki zdrowotnej w krajach objętych badaniem Deloitte były bardzo zróżnicowane. Ocenę doskonałą (A) lub bardzo dobrą (B) wystawiła ponad połowa badanych: w Luksemburgu 69 proc., w Belgii 57 proc., w Szwajcarii 52 proc, we Francji 51 proc, w Kanadzie 50 proc. Dobre oceny wystawiło swoim systemom tylko 22 proc. konsumentów w USA, 18 proc. w Portugalii, 15 proc. we Meksyku i 8 proc. w Brazylii. W powyższych krajach większość badanych oceniła system jako niesprawny (D lub F). Było to 57 proc. konsumentów w Brazylii, 44 proc. w Meksyku, 38 proc. w USA i 33 proc. w Portugalii.
Zdaniem wielu badanych systemy opieki zdrowotnej są niesprawne i marnują pieniądze. Zwłaszcza w USA konsumenci krytykują przerosty biurokracji (55 proc.), brak odpowiedzialności za własne zdrowie (49 proc.), tzw. leczenie „defensywne” (46 proc.) oraz niechęć do metod doświadczalnych (40 proc.).
„Tegoroczne badanie dowiodło, że powszechnie obowiązują trzy poglądy: konsumenci nie mają pewności co do dalszego funkcjonowania systemu opieki zdrowotnej, uważają, że nie sprawdza się on w porównaniu do innych systemów i że marnuje się w nim pieniądze” – twierdzi Bob Go, dyrektor zarządzający globalnym zespołem ds. nauk przyrodniczych i opieki zdrowotnej w Deloitte.
Dla Polski relacja poziomu wydatków na zdrowie w stosunku do wzrostu PKB wynosi 1,8 – co oznacza, że nakłady na zdrowie w naszym kraju rosły prawie dwukrotnie szybciej niż tempo wzrostu PKB w latach 2000-2008. W tym okresie średnia dla krajów OECD wyniosła 1,9. A jednak Polska z wydatkami per capita na poziomie 1041 euro przeznacza na zdrowie 2-krotnie mniej niż kraje Unii Europejskiej, oraz też mniej niż Słowacja, Czechy i Węgry. W 2009 Polska wydała na ochronę zdrowia 7,1 proc. PKB (wg. WHO), a 7,4 proc. PKB (wg. OECD). Charakterystyczną cechą jest bardzo duży udział wydatków prywatnych (33-34 proc.) i minimalny udział prywatnych ubezpieczeń zdrowotnych. Składka z nich wynosi ok. 160 mln zł, co jest kwotą mikroskopijną, nawet w porównaniu do ponad 2,2 mld abonamentów.
– Wnioski z badania znajdują odzwierciedlenie także na polskim rynku. Niepewność związana z bieżącym i przyszłym funkcjonowania systemu publicznej opieki zdrowotnej w pewnym stopniu skutkuje m.in. rozwojem sektora prywatnej opieki, który co do zasady notuje wzrost nawet w okresach spowolnienia gospodarczego – przyznaje Michał Kłos, Dyrektor w Zespole Doradztwa dla Sektora Farmaceutycznego i Ochrony Zdrowia Deloitte. – Znaczący wpływ na polski system ochrony zdrowia mają obecnie wprowadzone zmiany przepisów dotyczących m.in. refundacji leków oraz przekształceń szpitali publicznych w spółki prawa handlowego. W perspektywie kilku najbliższych lat m. in. te zmiany ukształtują jego postrzeganie przez pacjentów – dodaje.
Źródło: www.esculap.pl