Dwulicowość Egiptu, milczenie świata

Gdyby Egipcjanom rzeczywiście zależało na Palestyńczykach, zamiast blokować napływ pomocy do Strefy Gazy, mogliby z łatwością koordynować działania z Izraelem poprzez alternatywne przejścia graniczne. Najwyraźniej Egipcjanie wolelą, żeby Gazańczycy głodowali; wówczas społeczność międzynarodowa, jak zwykle, obarczyłaby odpowiedzialnością wyłącznie Izrael. Na zdjęciu: żołnierze armii egipskiej stoją na straży na przejściu granicznym w Rafah na granicy Egiptu ze Strefą Gazy, 20 października 2023 r. (Zdjęcie: Ali Moustafa/AFP via Getty Images)

autor: Bassam Tawil  •  9 czerwiec 2024

Oryginał angielski: Egypt’s Duplicity, the World’s Silence
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska

Dwunastego maja Egipt ogłosił, że poprze sprawę Republiki Południowej Afryki przed Międzynarodowym Trybunałem Sprawiedliwości (MTS), w której Izrael jest oskarżony o „ludobójstwo” za obronę swoich obywateli przed mordercami i gwałcicielami Hamasu, którzy 7 października 2023 r. najechali społeczności izraelskie. Oświadczenie to było odpowiedzią na trwającą izraelską operację wojskową przeciwko terrorystom i bazom Hamasu, zwłaszcza w mieście Rafah w południowej Strefie Gazy.

Gdyby mieszkańcy Republiki Południowej Afryki mieli choć odrobinę przyzwoitości, nie tylko nazwaliby Egipcjan hipokrytami i kłamcami, ale także wnieśliby sprawę do MTS przeciwko Egiptowi za jego rolę w przekształceniu Strefy Gazy w skład broni i dalszym pozbawianiu Palestyńczykom pomocy humanitarnej.

W zeszłym tygodniu Egipt odmówił koordynacji z Izraelem w sprawie napływu pomocy do Strefy Gazy przez przejście graniczne w Rafah, rzekomo z powodu „niedopuszczalnej eskalacji” działań Izraela – podała stowarzyszona z rządem telewizja satelitarna Alqahera News. Powiedziano również, że Egipt obarcza Izrael odpowiedzialnością za pogorszenie sytuacji w Strefie Gazy.

W rzeczywistości Egipcjanie są zdenerwowani faktem, że 7 maja siły izraelskie zajęły przejście graniczne w Rafah między Egiptem a Strefą Gazy.

Przez ostatnie 15 lat palestyńska strona terminalu była kontrolowana przez Hamas i obie strony z zyskiem wykorzystywały ją do przemytu broni i terrorystów.

W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat Egipt za znacznym wynagrodzeniem umożliwiał przemyt broni ze swojego terytorium do Strefy Gazy.

„Oczekiwanie, że Egipt położy kres ruchowi w tunelach pod granicą Egiptu i Gazy, jest nierealne – ze względów strategicznych, politycznych i wewnętrznych” – wynika z raportu Centrum Studiów Strategicznych Begin-Sadat na Uniwersytecie Bar-Ilan.

Raport, mimo że opublikowany w 2009 r., pozostaje nadal aktualny:

„Na poziomie strategicznym Egipt postrzega Izrael jako konkurenta w dążeniu do hegemonii na Bliskim Wschodzie i od lat przymyka oko na zbrojenie się Hamasu przez tunele. Mówiąc najprościej, był i nadal jest zainteresowany wykrwawianiem Izraela…

Dwulicowa polityka prowadzona przez administrację Mubaraka służy również pożytecznemu celowi w wewnętrznej polityce Egiptu. W przeciwieństwie do Europejczyków i innych obcokrajowców, obywatele Egiptu z łatwością rozpoznają i rozumieją dwulicowość swojego rządu. Wszyscy w Kairze rozumieją, że rząd ułatwia uzbrojenie Hamasu, a przymykanie oczu na tunele osłabia argument islamskiej opozycji, że rząd współpracuje z syjonistami. Co więcej, ograniczenie ruchu w tunelach pogorszyłoby sytuację gospodarczą w Gazie. Obrazy cierpiących z Gazy lub Palestyńczyków, którzy wspinający się przez płot graniczny, aby dostać się do Egiptu, tylko pomagają opozycji islamistycznej.

Wreszcie, podwójna gra Egiptu jest również wynikiem złożonej rzeczywistości na Półwyspie Synajskim. Podobnie jak w przypadku innych państw Trzeciego Świata, rząd egipski nie ma w pełni kontroli nad swoim terytorium. Tym samym międzynarodowe porozumienie w sprawie położenia kresu przemytowi broni z Synaju do Gazy napotka poważne problemy z wdrożeniem, nawet jeśli reżim egipski tego chce.

Warto zauważyć, że większość przemytu do Gazy prowadzona jest przez egipskich Beduinów mieszkających na północnym Synaju. Plemiona te nie mówią egipskim arabskim, nie stanowią w rzeczywistości integralnej części egipskiej kultury i społeczeństwa i nie podzielają egipskiego poglądu na politykę. Zarabiają na życie przemytem kobiet i narkotyków do Izraela, a także broni, amunicji i rakiet do Strefy Gazy.

Egipskie próby rozszerzenia prawa i porządku na obszary Beduinów napotkały zbrojny opór. Za każdym razem, gdy reżim egipski próbuje ograniczyć działalność przemytniczą Beduinów, przeprowadzają oni atak terrorystyczny na kurort na Synaju, jak to miało miejsce w Taba w Szarm el-Szejk (dwukrotnie), Nueiba i Ras al-Satan Takie ataki negatywnie wpływają na turystykę do Egiptu, będącą ważnym źródłem dochodów, i wydają się być skutecznym sposobem 'przekonania’ władz Kairu, aby żyły i pozwalały żyć.

Przekupstwo, ważny element egipskiego sposobu prowadzenia interesów, także ułatwia przemyt broni do Gazy. Nisko opłacani urzędnicy egipscy na Synaju nie mogą oprzeć się olbrzymim łapówkom. Banknot studolarowy czyni cuda z egipskim funkcjonariuszem policji na blokadzie drogowej na Synaju, który przechwytuje ciężarówkę wypełnioną 'rurami’. Prawdopodobieństwo, że policjanci na egipskich punktach kontrolnych przestaną przyjmować łapówki od obsługi ciężarówek przewożących broń do Gazy, jest bardzo niskie – chyba że rząd egipski zdecyduje się na surowe ukaranie takiego zachowania. Jedynie egzekucje przemytników mogłyby mieć skutek odstraszający, ale taka determinacja egipskiego rządu jest również mało prawdopodobna.”

Przymykając oczy na szeroko rozpowszechniony przemysł przemytniczy, Egipt znacząco przyczynił się do przekształcenia rządzonej przez Hamas Strefy Gazy w główną bazę islamskiego terroryzmu.

Gdyby Egipcjanom rzeczywiście zależało na Palestyńczykach, zamiast blokować napływ pomocy do Strefy Gazy, mogliby z łatwością koordynować działania z Izraelem poprzez alternatywne przejścia graniczne, takie jak pobliski terminal Kerem Szalom.

Egipcjanie odmawiają jednak wysłania pomocy do Strefy Gazy przez przejście graniczne Kerem Szalom. Przez ostatni tydzień Egipcjanie blokowali pomoc dla Strefy Gazy, odmawiając koordynowania wjazdu ciężarówek przez przejścia graniczne Rafah i Kerem Szalom.

Wydaje się, że Egipcjanie wykorzystują „kartę pomocy humanitarnej”, żeby wywrzeć presję na Izrael, aby zaprzestał wojny z Hamasem. Wydaje się, że wierzą, być może słusznie, że blokowanie pomocy dla Palestyńczyków doprowadzi do eskalacji kryzysu humanitarnego w Strefie Gazy i świat będzie obwiniał Izrael, a nie Hamas lub Egipt, za ciągłe cierpienia tamtejszej ludności. Najwyraźniej Egipcjanie woleliby, aby Gazańczycy umierali z głodu; wówczas społeczność międzynarodowa, jak zwykle, obarczy odpowiedzialnością wyłącznie Izrael.

Oto prawdziwy problem: gdzie jest żądanie społeczności międzynarodowej, by Egipt dostarczył pomoc Strefie Gazy? Gdzie są posty w mediach społecznościowych, protesty na kampusach amerykańskich uczelni i artykuły potępiające Egipt za celowe wstrzymywanie pomocy dla Palestyńczyków w Gazie?

Dlaczego administracja Bidena nie wywiera presji na Egipt, a nie tylko na Izrael, aby pozwolił na wjazd do Gazy środków pomocowych dla Palestyńczyków?

Zamiast wywierać presję na Izrael, by nie walczyli z terrorystami Hamasu w Rafah, prezydent USA Joe Biden mógł już porozmawiać przez telefon z prezydentem Egiptu Abdelem Fattahem el-Sisim i nalegać, by pomógł swoim palestyńskim braciom.

Decyzja Egipcjan o przyłączeniu się do MTS w sprawie Republiki Południowej Afryki przeciwko Izraelowi, a także decyzja o zablokowaniu pomocy dla Palestyńczyków wskazują, że wydają się zdenerwowani tym, co Izrael odkryje o przemycie broni wzdłuż granicy Egiptu w rejonie Rafah.

Egipcjanie mogą zasadnie obawiać się, że Izrael odkryje dziesiątki tuneli przemytniczych, które przez wiele lat działały pod nosem władz egipskich i były wykorzystywane do zwiększania potencjału wojskowego Hamasu w Strefie Gazy.

Gdzie są samozwańczy propalestyńscy protestujący na kampusach uniwersyteckich w USA wypowiadający się negatywnie o Egipcie, który aktywnie blokuje pomoc, podczas gdy Izrael próbuje ją dostarczyć?

W rzeczywistości Egipt nakładał blokadę Strefy Gazy przez ostatnie 15 lat. Egipt pozwala na wjazd na swoje terytorium jedynie Gazańczykom, którzy płacą wygórowane łapówki, i wyklucza wszystkich innych, łącznie z tymi, którzy chcą uciec ze Strefy Gazy. Gdzie są posty w mediach społecznościowych z napisem „Pieprzyć Egipt?” Gdzie protestujący wzywający do wstrzymania wielomiliardowej pomocy dla Egiptu?

Oczywiście, że nie istnieją. Celem protestów nigdy nie jest pomoc Palestyńczykom. Zawsze chodzi tylko o atakowanie Żydów.

Czy antyizraelscy protestujący na amerykańskich kampusach wiedzą, że połowa miasta Rafah znajduje się na terenie Egiptu? Czy wiedzą, że Egipcjanie zburzyli dosłownie tysiące domów po egipskiej stronie granicy „ze względów bezpieczeństwa”?

To ten sam Egipt, który wysiedlał tysiące Palestyńczyków z Rafah po zburzeniu ich domów, a obecnie blokuje pomoc dla Palestyńczyków, i który świętoszkowato postanowił przyłączyć się do południowoafrykańskiej sprawy przeciwko Izraelowi przed MTS.

Według raportu Human Rights Watch (HRW) 29 października 2014 r., pięć dni po ataku islamistycznej grupy terrorystycznej Ansar Beit al-Maqdis na punkt kontrolny w pobliżu Rafah, premier Egiptu Ibrahim Mehleb wydał dekret nakazujący „eksmisję i izolację” strefy buforowej rozciągającej się od pięciu do siedmiu kilometrów od granicy z Gazą i obejmującej całe Rafah.

W raporcie HRW napisano:

„Dekret Mehleba obejmował znacznie większy obszar, niż urzędnicy rządowi opisywali wcześniej w publicznych oświadczeniach na temat wyburzeń domów, które wojsko przeprowadzało w latach 2013 i 2014. Mapa zawarta w dekrecie wyznaczała strefę rozciągającą się wzdłuż całej 13-kilometrowej granicy [Egiptu] ze Strefą Gazy i obejmował w przybliżeniu 79 kilometrów kwadratowych terytorium Egiptu. Dekret [premiera] nakazał zapewnić osobom zmuszonym do opuszczenia 'należne odszkodowanie’ i alternatywne mieszkania [prawdopodobnie zapewnione przez Egipt]”.

Według HRW w latach 2013–2014 egipskie wojsko zburzyło co najmniej 540 budynków. Większość znajdowała się w promieniu 500 metrów od granicy, ale niektóre znajdowały się dalej niż kilometr od granicy. Pomiędzy 25 października 2014 r. a 15 sierpnia 2015 r. analiza zdjęć satelitarnych wykazała, że władze zburzyły co najmniej 2715 dodatkowych budynków.

W sumie egipskie wojsko zniszczyło co najmniej 3255 budynków mieszkalnych, handlowych i społecznych, w tym szkoły, meczety i szpitale. Wszystkie zniszczone budynki nosiły wyraźne ślady celowej rozbiórki przy użyciu kombinacji ciężkiego sprzętu i niekontrolowanej detonacji materiałów wybuchowych.

Raport HRW ujawnił:

„Rozpoczęcie wyburzeń rozpoczęło się w lipcu 2013 r., ale dziennikarze zaczęli donosić o wyburzeniach dopiero we wrześniu, opisując je jako możliwy początek strefy buforowej. Egipscy urzędnicy cytowani w tych doniesieniach mediów twierdzili, że strefa buforowa ochroni bezpieczeństwo narodowe Egiptu, zapobiegając przemycania przez grupy w Gazie wojowników i broni na Synaj i podsycania tam powstania zbrojnego…”

Jednak według rodzin, które rozmawiały z HRW, władze egipskie nie konsultowały się z mieszkańcami Rafah przed wydaniem dekretu o eksmisji w dniu 29 października 2014 r. i nie powiadomiły odpowiednio, że mieszkańcy będą zmuszeni do opuszczenia domu. Spośród 11 rodzin, z którymi przeprowadzono wywiady, tylko pięć otrzymało ostrzeżenie o zbliżającej się eksmisji. Rodziny te stwierdziły, że otrzymały ostrzeżenie od patroli wojskowych, które poinformowały je, że mają od 36 do 48 godzin na opuszczenie domu. Twierdzili, że władze nigdy nie wydały pisemnego zawiadomienia. Sześć innych rodzin twierdziło, że nie otrzymało żadnego zawiadomienia lub dowiedziało się o eksmisji jedynie z mediów lub od sąsiadów.

Jeden z mieszkańców powiedział, że próbował omówić z grupą sąsiadów, jak zorganizować zbiorową akcję przeciwko eksmisjom, ale inna osoba mająca powiązania z władzami ostrzegła go, że w takim przypadku grozi im aresztowanie, oskarżenie o terroryzm i utrata szansy na otrzymanie odszkodowania. Dwóch mieszkańców powiedziało, że słyszeli o aresztowaniu innych mieszkańców pod zarzutem terroryzmu.

Um Mohamed, która mieszkała z trójką dzieci w trzypiętrowym budynku należącym do rodziny jej męża, powiedziała, że po południu 27 października 2014 r. siedziała w domu krewnej, prawie 250 metrów od granicy, kiedy oficer w towarzystwie 10 żołnierzy zapukał do drzwi domu sąsiada.

Um Mohamed powiedziała, że oficer powiedział starszej kobiecie, która otworzyła drzwi, że następnego dnia zburzą jej dom. Kiedy starsza kobieta odpowiedziała, że jej rodzina mieszkała tam przez całe życie, funkcjonariusz odpowiedział: „To wszystko, nie ma czasu na rozmowy. Zacznij przenosić swoje rzeczy”.

Um Mohamed powiedziała, że powiedzieli oficerowi, że nie ma zasięgu telefonii komórkowej, którą władze regularnie wyłączają w ramach działań przeciw powstańcom, i nie wiedzą, w jaki sposób będą mogli powiedzieć swoim krewnym, aby przenieśli ich rzeczy. „Nie ma problemu, wysadzimy to w powietrze z tym, co jest w środku, nie musicie niczego brać” – powiedział.

Starsza kobieta zmówiła modlitwę i powiedziała: „Wyrzucacie nas z ojczyzny”.

„Idź poszukać innej ojczyzny. Nie chcę już słyszeć ani słowa. Przyjdę jutro, żeby wysadzić dom” – powiedział oficer. Kilka dni później władze egipskie odcięły dopływ prądu, wody i linii telefonicznej prowadzącej do domu, powiedziała Um Mohamed, a sklepy w okolicy zostały zamknięte. Pięć dni później przyszło wojsko i oznajmiło, że zburzą jej dom. Dwa dni później zrobili to.

To tylko kolejny przykład tego, że kiedy Palestyńczycy stają się ofiarami represji stosowanych wobec nich przez ich arabskich braci, świat ani trochę się tym nie przejmuje. Mniej więcej dziesięć lat temu, kiedy Egipt zburzył dziesiątki domów i budynków w Rafah w ramach kampanii zwalczania terroryzmu, nikt nie powiedział ani słowa przeciwko Egipcjanom – ani nawet nie zadał sobie trudu, by spojrzeć w tę stronę.

Teraz, gdy Izrael próbuje rozbić grupę terrorystyczną, której głównym celem jest likwidacja Izraela, administracja Bidena i wielu członków społeczności międzynarodowej nagle stwierdza, że są „oburzeni”.

Jeśli naprawdę chcą pomóc Palestyńczykom, mogliby zacząć od wniesienia spraw przeciwko Egiptowi i państwom arabskim w regionie, które przez wiele dziesięcioleci odwracały się od Palestyńczyków i płaciły miliardy za dalsze złe ich traktowanie.

Bassam Tawil – muzułmański badacz i publicysta mieszkający na Bliskim Wschodzie.

https://pl.gatestoneinstitute.org/