Ekonomiczne Zagadki albo droga donikąd ale z przytupem

www.realclearpolitics.com

Ekonomiczne Zagadki albo droga donikąd ale z przytupem

Dwóch zawodników wagi pół – ciężkiej, zmierzyło się we wtorek (1/10/24), na ringu dyskusji ad electiones. To znaczy robili za swoich protektorów, no ale ten rodzaj obecności, powraca po latach do łask, z zapomnienia.

Debata” sformatowana została w sposób cywilizowany;

  • uczestnicy byli poinformowani o tym co im wolno i kiedy

  • 2 min. na odpowiedź na pytanie prowadzącej dziennikarki

  • 2 min na komentarz osoby po drugiej stronie „debaty”

  • mikrofony włączone, ale przerywać, wchodzić w wypowiedź drugiej strony, nie wolno a prowadzący może wyłączyć taki mikrofon w każdej chwili (korzystano z takiej zabawy)

  • 1 min. na komentarz do komentarza

  • pytania główne, zadające temat, wykonują prowadzące „debatę” dziennikarki.

Należy przyznać, że tym razem prowadzące, wykonywały swoje zadanie „prezentowania ustalonych pytań” i nie próbowały odpowiadać za dyskutantów, tak jak to miało miejsce w innej „debacie”.

Pytanie dziennikarki: co Pan zrobi, aby ludziom dać lepiej zarabiać?

Odpowiedź:

a. rynek rozwija się dzięki naszym pomysłom, ludzie mają dzięki temu zajęcie i zarabiają coraz lepiej. Wszyscy.

b. w tym kraju jedni żyją dostatnio a drudzy nie mogą doczekać do dnia wypłaty. Musimy zabrać tym którzy mają wszystko – nałożymy podatek od dużych dochodów – i pokryjemy wydatki na zapomogi i naukę i cele społeczne, etc.

Pytanie malkontenta1 (to taki ktoś, kto nie ma dostępu do mediów, polityków, ani do kogokolwiek):

Są takie kraje na świecie, które wypróbowały obydwa sposoby. Mało tego, ich obywatele marzą jedynie o tym, aby mogli solidnie zarabiać a w sklepach, aby można dostać to, co jest im do życia potrzebne. W takim razie, czy w Ameryce w XXI wieku, potrzebny jest eksperyment znany gdzie indziej pod nazwę „zamordyzmu” (nazwa pod którą występuje w postępowej nauce brzmi: socjalizm, gospodarka planowa, itp. eufemizmy), czy może lepiej pójść w ślady prosperujących owocnie przodków?

Komentarz: pan się na tym nie zna, nic pan nie wie o postępie, równości, klimacie, etc. Po co pan w ogóle istnieje? To niemoralne!

Malkontent 2: Dobrze, wiecie że trzeba zabrać bogatym. Czemu boicie się powiedzieć, gdzie zaczyna się bogaty, gdzie biedny a może całkiem biedny, a gdzie jakiś taki pomiędzy biednym i bogatym? A w ogóle to ile chcecie zabrać, bo jak uczy doświadczenie, za rok będzie trzeba zabrać znowu, tyle że więcej, aby pokryć wasz zafajdany niezgulstwem deficyt budżetu?

Malkontent 3: A kiedy już zabierzecie bogatym wszystko, kto was wtedy wyżywi, no bo od kogoś, trzeba po tę rentę władzy sięgać? Przecież wasze wydatki socjalne nie znikną dzięki waszej hojności a wręcz przeciwnie powiększą zastępy zgłodniałych w miarę jedzenia takiego dobrobytu!

Malkontent 4: a może chcecie tylko doczekać do następnych wyborów. W czasie tej kadencji obłowicie się tak, że wtedy trzeba będzie sięgnąć do starych sposobów i oddać władzę „inteligentnym inaczej”. A oni dokonają naprawy, po czym znowu będą bogaci, którym znowu będzie można skubać polityczne gąski. I tak dalej, da capo al fine.

Pytanie dziennikarki: Jak pan chce rozwiązać kryzys na granicy na południu USA?

a. mur to nie jest odpowiedź. Ludziom trzeba okazać humanitarne podejście do problemu.

b. zdaje się, że się przesłyszałem. Ci co mówią o humanitarnym traktowaniu spadających pewnie z „nieba imigrantów”, nie zdążyli się uporać z humanitarnym – jak twierdzą sami – traktowaniem własnych obywateli i to od dobrych 100 lat. Zastanawiam się, czy taki kraj jak USA ma w ogóle własne granice, uznane międzynarodowo, czy to jakiś chory spazm niedoszłych złotoustych?

Pytanie dziennikarki: jak pan chce dokonać masowej deportacji nielegalnych?

a. też jestem ciekaw.

b. zaangażowane zostaną wszystkie dostępne środki transportu a w pierwszej kolejności, deportowani zostaną przestępcy, w tym ci którzy przestępstw dokonali w kraju z którego przybyli.

Malkontent 5: a my podatnicy za to wszystko zapłacimy z budżetu.

Malkontent 6: ale skąd. Sami deportowani za to słono zapłacą i jeszcze będą się prosić o to aby się to stało jak najszybciej.

Dlaczego ma im zależeć na pośpiechu?

To proste; tu w USA, nie mogą już dalej kraść i czynić rozbojów. Spieszno im do siebie, tam pewnie czeka ich własne, prawdziwe eldorado.

Malkontent 7: amerykańska pomoc, udzielana krajom trzeciego świata, poprzez udzielanie ich rządom dotacji i pożyczek, nie przyniosła pożądanych rezultatów. Wobec czego obecne pokolenie przeżywać będzie to samo, to znaczy udzielanie pomocy „innym narodom trzeciego świata”, tyle że tu na miejscu w USA.

Pytanie dziennikarki: jak pan rozwiąże problem „praw reprodukcji” w USA?

a. mamy niezliczoną liczbę programów w tym niesienia pomocy potrzebującym kobietom.

b. wypada tylko dodać – dla zachowania poczciwej przejrzystości, że na koszt podatnika. Oznacza to, że bez względu na to, kto się przyczynił do nazwijmy to niezgulstwa, niefrasobliwości, beztroski, etc. etc. to nie ma żadnego znaczenia bo i tak wszyscy za to zapłacą. Chcą czy nie widzą związku z własnym wyrachowaniem. Oczywiście wszystko to, pod hasłem dobrostanu wspólnoty.

A teraz do rzeczy:

  • każdy – każda, żądają wolności – niech zaczyna o dbałość o takową od siebie (i ponosi koszty swoich wyczynów, decyzji, postępowania etc.)

  • każdy – każda, chce decydować o tym, co zrobi z własnym ciałem – ależ jak najbardziej, tyle że na koszt własny oraz wspólnika / wspólniczki i to w całej rozciągłości problemu (z pochówkiem włącznie)

  • nikt sobie nie życzy, aby państwo i/lub jakiś urząd mówiło nam co mamy począć z własnym ciałem i jego przypadłościami – no właśnie; dlatego nie żądajmy od państwa, aby ustanawiało prawo do uprawiania bezprawia w świetle jasnych jupiterów tegoż.

  • Zwracam uwagę na fakt (a nie na sugerowany pozór prawa), że nikt nie zwraca się do obywateli z propozycją dyskusji na temat „praw reprodukcji”; nikt tu nie proponuje najbardziej oczywistych deklaracji:

  • 1. co to jest „prawo reprodukcji”; dlaczego jego „tfurcy” nie przejmują się prawami prokreacji, pomijają skrupulatnie kreację – ale przecież wszystko dopiero przed nami

  • 2. komu przysługuje a kto a także dlaczego może z takiego uprawnienia nie móc korzystać

  • 3. jakie obowiązki ciążą na osobach, podejmujących czynności, w wyniku których może zaistnieć powstanie ludzkiego embrionu (w ciele osoby zapłodnionej lub poza nim)

  • 4. kiedy „prawo reprodukcji” wygasa z litery prawa stanowionego przez ludzi oraz czy może, jako prawo natury, pozostaje poza zasięgiem ustanawianych zarządzeń?

  • 5. kiedy „prawo reprodukcji” ustanawia się w celach naukowych oraz co się z tym wiąże.

  • 6. inne nie wymienione problemy związane z reprodukcją ludzi, włączone do lub wyłączone do oddzielnego rozpoznania.

  • 7. kiedy mowa o obowiązkach powstających w wyniku ludzkiej kreacji, nie zapominamy przez roztargnienie o tym fakcie, który temu zawsze towarzyszy, często nawet przez okres dłuższy niż lat 18 – obowiązku łożenia na utrzymanie oraz starań o właściwe wychowanie!.

Być może także, że dobieranie się do praw natury, przy pomocy prawa stanowionego przez ułomnego człowieka, narusza porządek samej rzeczy i od samego początku jest wadliwy.

Komentarz malkontenta niepoprawnego: ta debata to spotkanie dwóch przeciwległych galaktyk: osoby po sobotnim kursie marksizmu i leninizmu, która doskonale opanowała potrzebne w takim przedstawieniu komunały oraz osoby nieco zdziwionej faktem, że on, jak się mu wydaje przedstawiciel społecznych dołów, ma ukończony uniwersytet, a musi zakasać rękawy i kopać rowy – bo tak zapisał przecież Mao w „czerwonej książeczce”.

Marcisz Bielski GH /USA 10/2-3/2024

1Malkontent, to taki osobnik dowolnej płci, który pozostaje niezadowolony z powodu każdej decyzji, rządzących nie wyłączając. W wiekach preferujących ustrój monarchiczny, król na swoim dworze, zatrudniał w roli sowizdrzała, inteligentnego osobnika, którego płatną powinnością, było komentować, przedrzeźniać oraz wyśmiewać, każdą wypowiedź czy ekspresję oficjalną, nie wyłączając osoby samego władcy. Dziś już wiemy, że „prawda nas wyzwoli”. Jak widać wiedzieli to już światli poprzednicy.