Kiedy moja córeczka miała może 4-5 lat, weszła ze mną w spór o jakieś głupstwo, co ubrać czy jakoś tak. Ja w istocie głupi rodzic, nie mający czasu na przekonywanie, wymusiłem na niej buciki czy płaszczyk i dziecko z płaczem powiedziało do mnie, bo chciało ubrać coś innego: „głupi jesteś tatusiu”. Upłynęło prawie 35 lat i ile razy sobie to przypomnę, chce mi się wyć (z głupoty własnej) i Panu Bogu wdzięczny jestem za tak mądrą i słodką córeczkę.
Dlaczego o tym wspominam?
Wprawdzie nikt mi tego dzisiaj nie powiedział, w każdym razie nie wprost, ale po raz kolejny okazałem się głupcem na swe czasy. Aby jakoś sprawę wyjaśnić, zadam kilka pytań. Ułatwią one państwu być może zrozumienie fenomenu. Być może nawet fenomenu głupoty w ogóle.
-
Czy wolno mi szanować powiedzmy Pana Trumpa a innego pana, niekoniecznie konkurenta, uważać za mniej zdolnego do urzędu? Teoretycznie każdemu obywatelowi wolno szanować kogo chce, a Konstytucję po prostu szanować każdy musi.
Nie wiem czy państwu taka odpowiedź się spodoba, ale uprzedzam, że moje rozumienie świata sięga standardów ubiegłowiecznych, co może mieć te konsekwencje, że przyswajanie bieżących recepcji dystopii jest niewydolne, odrzucane lub mija się z celem jej autorów.
-
Czy wolno mi jeszcze uważać, że cenzurowanie wypowiedzi jest zabiegiem wykonywanym w interesie tych którzy cenzurują? Nie tego mi już nie wolno, czego dowodzi powszechna praktyka stosowana gdzie popadnie Stanów Zjednoczonych Ameryki nie wyłączając. Mało tego; jeżeli nadal będę upierał się przy wolności do wypowiedzi, łatwo narażę się na co najmniej ostracyzm w realu. (Prawnik z Illinois, który wrócił wczoraj z protestu w Waszyngtonie i opisał to w jakimś społecznościowym portalu, został zwolniony z pracy ze skutkiem natychmiastowym)
-
Co jest pierwszą ofiarą wojny? Prawda.
-
Czy wolno mi myśleć, analizować przekaz kierowany do ludzi publicznie, porównywać to, czego się dowiaduję z tym co wiem, a nawet zakładać, że nic nie wiem. Być może tak właśnie mogę, zwłaszcza jeśli skupię się na rozpatrywaniu własnej wyłącznie ignorancji.
-
Czy te moje przemyślenia mogę upubliczniać? Nie. Tego nie możesz robić bezkarnie. Za upublicznianie tego jak myślisz spotka Cię co najmniej ostracyzm a inne konsekwencje będą jeszcze bardziej dyscyplinujące i dolegliwe.
-
Czy mam się czego obawiać? Z pewnością. Za myślozbrodnię przewidziana jest kara.
-
Ależ to tak jak w „Procesie” Kafki? Książka, której tytuł wymieniłeś, jest tylko literacko-fikcyjnym wyobrażeniem takiej rzeczywistości. Ty natomiast nie jesteś fikcją literacką, a zatem potraktowany zostaniesz tak, jak przewiduje prawo, obyczaj, racja stanu i bieżąca polityka państwa, które zastosuje wszystkie instrumenty, aby ci udowodnić kto tu ma rację.
-
Zamykanie komuś twarzy to ma być dowód na czyjąś rację? Niczego nie rozumiesz, ponieważ wychowany zostałeś w fałszywym przeświadczeniu, że obywatelowi wszystko lub coś wolno. Trzeba przeczytać Ericha Fromma. Dr psychologii dowodzi tam klarownie, że człowiek ucieka od wolności (taki zresztą tytuł nosi jego praca: „Ucieczka od wolności”). Inaczej mówiąc sam siebie wolności pozbawia. Tego właśnie przecież chce. Tak jak tego chcą inni. Jest we wspólnocie duchowej razem z nimi. Nie buntuje się niepotrzebnie, nie ma tego endemicznego, nieustającego stresu, który niszczy tylu ludzi, którzy się nie godzą. Jest wyzwolony w jakimś sensie.
-
A w jakimś nie. To właśnie typowa myślozbrodnia, popełniana przez ludzi niezdyscyplinowanych, mówiąc łagodnie, albo nieposłusznych, mówiąc wprost. Takie „myślenie” staje się zarodnikiem niepokoju, który prowadzi do kolejnej zbrodni. Temu należy zapobiegać.
-
To może zapytam inaczej, co robić, aby pozostać w zgodzie z algorytmem a’ la Zuckerberg? Powinieneś dobrze wsłuchiwać się w główny nurt mainstreamu, wierząc mu i nie wykonywać żadnych analiz, bo się na tym nie znasz. Klipy reklamowe, ogłoszenia, magnetyzm uwagi – tym zajmują się wybitni fachowcy rozumiejący biologiczny algorytm mózgu ludzkiego i nie tylko. Każda wiadomość przystosowana jest do bezkonfliktowego przyswojenia przez odbiorcę, do którego jest adresowana. Ty ze swoimi analizami i uwagami robisz co najwyżej zamieszanie w dobrze poukładanym składzie porcelany wysokiej jakości. Jaką wartość dodaną wnosisz, jeśli w ten skład wprowadzisz słonia. Chłopie, miej rozum!
-
No ale po co mi rozum, skoro zalecasz mi posługiwanie się algorytmem zamiast niego? Mówisz jak małe dziecko wychowane w ub. stuleciu. Rozum twój może przecież podziwiać piękno algorytmu, jego sprawność selekcji, zdolność adaptacji do filozofii etapu – masz tu szerokie pole zastosowań. Możesz także śledzić, czy nadąża ten czy ów za linią głównego nurtu. To znakomita rola dla krytycznego sygnalisty.
-
Ależ to brzmi jak instrukcja z tygodnika „Der Stürmer” z 1939 r. lub esencja działalności donosiciela na własnych rodziców – Pawki Morozowa. Współczesny obywatel nie ma takich dysonansów, ponieważ nie może wiedzieć, że coś takiego już było, sądzono to w Norymberdze, przeminęło, zakończyło byt. Teraz mamy inny etap historyczny i patrzymy w przyszłość. Od przeszłości i jej błędów, których nie chcemy powielać, chcemy odejść. Tacy jak Ty coś tam pamiętają z tych okrucieństw i teraz niepotrzebnie o tym przypominają. Nie rozkopuje się grobów zmarłych przez szacunek dla nich! Czy to nie jest jasne?
-
Na tym etapie jak domniemywam? Oczywiście, z etapem trzeba pozostawać w bezpośredniej łączności i nie odrywać się od bazy.
-
Jaka oferta w takim razie, przygotowana jest dla tych, którzy jeszcze w tym udziału nie biorą, ponieważ nie rozumieją, jak sądzę. Pracujemy na tym. Jak obiecujące są rezultaty osiągania stanu głębokiego przekonania, mamy możność obserwować tam, gdzie badamy fenomen wiary. Otóż w Związku Radzieckim w latach dwudziestych aż do lat 50-tych ub. stulecia, do łagrów za zmyślone myślozbrodnie wysyłano najbardziej żarliwych komunistów. Wierzyli tak głęboko w nowy Wspaniały Świat, że ich osobista klęska była dla nich tylko nic nie znaczącym epizodem. Nawet nie protestowali. I tu mieli rację – nic by im to nie pomogło. Oni wierzyli bardzo głęboko, że komunizm zwycięży i ich ofiara nie pójdzie na marne. My ateiści oczywiście nie możemy tego zrozumieć, bo nie wierzymy. Kiedy jednak się przekonamy i uwierzymy, sprawy będą się kręcić z kosmiczną wręcz prędkością. Zresztą niektórzy już uwierzyli i o to chodzi, tyle, że na wielką, pełną skalę.
-
Przepraszam, w co uwierzyli? W potęgę rozumu głupcze. Od tego wszystko się zaczyna. Tam wszystko się dzieje. I tylko tam. Dlatego tak ważna staje się nieustająca edukacja. Tylko ten kto przejdzie właściwy kurs edukacyjny, kiedy poukładają mu się właściwie wszystkie połączenia synaps, tylko wtedy wyhodujemy nowego człowieka.
-
A co wtedy z jego duszą i jak ta się zachowa? Nie ma czegoś takiego, to jakiś wymysł.
-
Zaraz, zaraz… Jak jest wiara to jest i dusza, jakże by inaczej? Wiara bez duszy? To co to za wiara? Kto wtedy zechce bez protestu do łagru? No dobrze, wtedy nauka będzie musiała udzielić właściwej odpowiedzi, skoro jest takie wyzwanie.
-
A co zaproponuje nauka (nie mylić z „Chanuka”) w rozwiązywaniu konfliktu międzypokoleniowego? Po pierwsze, konflikt międzypokoleniowy to – że się tak wyrażę po staroświecku (nie wiem, jak się to ściemnia we współczesnym żargonie) – „błogosławieństwo niebios”. Konflikt ten, podobnie jak konflikt klasowy, narasta w miarę rozwoju społeczności. Ponieważ jest to jedno z odkryć psychologii i inżynierii społecznej, nie można tego faktu ignorować, trzeba go adresować. Na tym etapie, który mamy, należy zdawać sobie z tego sprawę oraz wykorzystywać go maksymalnie (potęgując w miarę umiejętności) do osiągania założonych celów społecznych.
-
To znaczy jakich celów? Nauka o społeczeństwie potwierdza wcześniejsze spostrzeżenia filozofów, że tego rodzaju konflikty, prowadzą do pogłębiania polaryzacji poglądów oraz jeszcze większej społecznej dyspersji.
-
No to co w tym takiego potrzebnego do budowy nowego wspaniałego świata? Zwykli ludzie przyzwyczajeni są do jakiegoś porządku: sprzątają u siebie w domu, w ogródkach, sprząta się nawet ulice. Jedzą sobie coś w domu o określonej porze. Zarządzanie chaosem nie jest dla takich osobników niczym definiowalnym lub możliwym do zrozumienia. Zarządzanie chaosem powierza się wybitnym fachowcom, posiadającym na tym polu potwierdzone osiągnięcia.
-
To znaczy chaos spowodowany m.in. społecznym rozbiciem jest tą wartością pożądaną, którą wybitni specjaliści od zarządzania nim przekształcą w nowy wspaniały świat, na dodatek bez jednego wystrzału. No co do wystrzałów, to nie jestem pewien, bo te towarzyszą co najmniej fajerwerkom, bez których nie obchodzą się współczesne celebracje. Natomiast co do możliwości wykorzystania chaosu w praktyce, żadnych wątpliwości już nie ma. Porównajmy sobie karierę różnych historycznie rozpoznanych prowokacji, tej ostatniej nie wyłączając i już jesteśmy u siebie.
-
Zgoda, konflikt międzypokoleniowy to okazja. Człowiek w swym rozwoju nauczył się wykorzystywać zjawiska przyrodnicze oraz zabiegi polityczne. To nic odkrywczego.
-
Do czego jeszcze potrzebny jest konflikt międzypokoleniowy? Trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że konflikt ten jest tak samo naturalny jak urodzaj lub klęska. Syn walczy z ojcem, córka z matka, etc. Rodzice, którzy są w stanie antycypować zjawisko, obserwujący, ba wręcz rejestrujący nadejście burzy, są nawet w stanie zapobiegać wybuchowi. Niekiedy sami powodują mniejszy po to, aby móc zapoczątkować proces naprawy relacji, w celu zapobieżenia klęsce w znacznie ważniejszym obszarze wzajemnych powiązań. Są też tacy, którzy systemem powiązań ekonomicznych cementują spokój na czas dłuższy. Wszystko to jednak nie usuwa konfliktu, a co najwyżej przesuwa jego priorytet na inny plan. Przy takiej nieco skomplikowanej sytuacji proste korzystanie z konfliktu międzypokoleniowego może nie być ani łatwe, ani oczywiste. Wtedy sięga się po arsenał środków, służących degradacji autorytetu rodziców.
-
Jeżeli jakieś ślady tego „autorytetu” gdzieś się jeszcze znajdują… No właśnie, ale w tym celu podstawiamy gotowy autorytet zastępczy i to dobrze służy sprawie.
-
Ergo, rodzice nie są potrzebni? W zasadzie należałoby potwierdzić, choć ten etap, nie jest jeszcze zakończony, co oznacza, że pozbawianie praw rodzicielskich jeszcze nie stosuje się na skalę masową. Są już jednak kraje, gdzie postęp w tej dziedzinie jest imponujący.
-
Malkontenci twierdzą, że to prosta pochodna rozbicia rodzin. No a o czym my tu mówimy. Już wskazywałem, że do zarządzania chaosem angażuje się znakomitych fachowców.
Dlaczego moja córka mając raptem ok. pięciu lat powiedziała mi wprost, proroczo: „głupi jesteś tatusiu”. A niby co innego miało mi dziecko powiedzieć? Czy ktoś jej to podpowiedział, czy może sama wymyśliła? Może to instynkt kobiecy?
Marcisz Bielski GH/ USA 1/09/2021