Jak (o)szukać przy sprzątaniu

dolary

  

dolary  Jak o tym zdołali przekonać się najwięksi przeciwnicy wiedzy, nauki, zapamiętywania czegokolwiek lub uczenia się w dowolny sposób, ludzkość wynalazła rządy, policje, sądy, wojsko i banki po to, aby życie zorganizować sobie wg jakichś standardów, jak chcą koniecznie ludzie uczeni. Mniej uczeni i ignoranci przyzwyczaili się do tego stanu rzeczy, a niektórzy żyją w jakimkolwiek przekonaniu, że telewizja w epoce Romulusa, świetności Pompei bądź faraonów, nadawała mniej więcej to samo co dziś, no może – to już po ciężkim namyśle – w innych językach. Mało komu przyjdzie do głowy pytanie, czy igrzyska organizowane w Colosseum szły na żywo czy też z konserwy.

 

Zajmowanie się tym, co „myślą” ignoranci, jakkolwiek bardzo owocujące, o czym świadczy zarówno poziom nadawanych publicznie programów, jak i towarzyszących im reklam, nie pochłonie nas tutaj bardziej, niż to istotnie konieczne dla zebrania wszystkiego co konieczne do zdetonowania ładunku informacji.

 

Nieliczna garstka osób, które ciągle jeszcze pracują a to nad rozwojem i poszerzaniem, ba krzewieniem demokracji (cokolwiek termin ten miałby oznaczać), a to nad wprowadzaniem bądź przywracaniem tak zwanego porządku, czasem z datownikiem prawnym, a to o dziwo nad przywracaniem demokracji zdradzonej, a to znowu demokracji niewłaściwie użytej czy skonsumowanej, zastanawia się nad tym, co właściwie ma do zaproponowania publiczności bądź wyborcy w momencie, kiedy taka propozycja staje się nakazem chwili. Taki historyczny imperatyw pojawia się zwykle po długich i pracowitych zabiegach, wykonanych na długo przed ich jaskrawym pojawieniem się „w widocznym miejscu” przez obie umawiające się strony: rządzących i rządzonych. Nieraz „przygotowania takie” trwają całe dziesięciolecia. Jednak co się odwlecze, to przecież nie uciecze.

 

Rozważmy dwa zupełnie nieuprawnione i nietrafne przykłady.

 

Przykład pierwszy

Polska lat 70-tych. Strona rządząca (no może jakaś jej część) rozumie potrzebę rozruszania gospodarki i decyduje się na karkołomne wówczas przedsięwzięcie. Chce, tak jak robią to gdzie indziej zupełnie inni zawodnicy, wziąć coś na krechę, przyspieszyć rozwój, spłacić kredyt z nawiązką, a uzyskany rozbieg wykorzystać do dalszych owocnych skoków w gospodarczą świetność. Gdzie indziej się udaje, to niby czemu by nie spróbować w Polsce? Pomysł był, nazwijmy to rutynowy. Poparcie społeczne a właściwie parcie społeczne na gospodarczy wzrost, było niczym niezaspokojone ani niczym niepowstrzymane (czy coś takiego można w ogóle powstrzymać?). Wykonanie, było nazwijmy to przeciętne, chociaż zrobiono wszystko, aby wydawało się inaczej.

 

Rezultat był natomiast rutynowy jak najbardziej. Na początku lat 80-tych pojawili się tacy, którzy wszystek ten „bałagan musieli posprzątać” i „zmuszeni” byli przywrócić porządek konstytucyjny. Po to zresztą tylko, aby po upływie następnych 10 lat, porządek ten bez jednego wystrzału przenieść na „śmietnik historii”, przy jak największym aplauzie uciskanych, uciśnionych oraz uciskających już jakby od tej pory inaczej. Aby się jednak nikomu nie poprzewracało w główeczkach od sukcesu i radości odzyskania (tutaj każdy włoży sobie to co odzyskał), dług do spłacenia pozostał (ostania rata pożyczek zaciągniętych w latach 70-tych, spłacona została klubowi paryskiemu ok. 2008 roku, przez rekonwersję). Niestety wolumen zadłużenia zagranicznego Polski datowany A.D. 2010 przekracza wielokrotnie, poziom zadłużenia z lat 70-tych.

 

Przykład drugi

Grecja w roku 2010 ogłasza niewypłacalność przez zaprzeczenie. To znaczy rząd grecki, a ściślej na nowo po ostatnich wyborach zrekonstruowana ekipa starego greckiego wyjadacza, dochodzi do karkołomnego wniosku (jak tego mogli nie wiedzieć przed wyborami, to zupełnie inna bajka), że zadłużenie kraju jest już tak ogromne, a dalsze zaciąganie kredytów tak mało prawdopodobne (dziś żaden bank, nie chce udzielić kredytu, nawet pod zastaw depozytu złota i platyny), że nie ma wyjścia i trzeba pójść na całość a nawet jeszcze bardziej. Dla osób, które mniej uważnie czytają informacje o zadłużeniu Grecji, wypada być może przypomnieć, że jest to kwota skumulowana solidarnie przez 30 ostatnich lat przez różne orientacje rządzące Grecją i przeszło trzykrotnie przekraczająca roczny PNB tego kraju.

Grecja 2010 stoi nie tylko przed górą długów, ale też leży pod wiszącym nad nią mieczem Damoklesa. Tym razem cięcia odbędą się w wykonaniu samego Międzynarodowego Funduszu Monetarnego, o co zadbała zapobiegliwie Pierwsza obecnie Dama Europy – anielica Merkel, Kanclerz Rządu Niemiec.

 

Tak więc „konstytucyjny porządek” w Grecji, będącej jak najbardziej pełnoprawnym członkiem Unii Europejskiej, NATO oraz członkiem strefy wspólnoty monetarnej, zwanej euro, przywracać będą – chcemy tego czy nie – jacyś obcy. Jedynie sami Grecy nadal udają samych siebie, choć przecież wcale nie muszą, nic ich to nie obchodzi i wychodzą z protestami na ulice.

 

Zadłużenie takich krajów jak Grecja czy Polska, nawet zagregowane, jest niczym pikuś przy zadłużeniu takich potęg jak Niemcy, Francja, Wielka Brytania, etc. Czy i w tym przypadku, nie przychodzi państwu na myśl, że i tam przywrócenie konstytucyjnego porządku, może stać się nakazem chwili?

 

W wielu rozwiązaniach stosowanych powszechnie przez konstruktorów na świecie, stosuje się amortyzację, zderzaki, poduszki powietrzne, odgromniki, wały przeciwpowodziowe i tamy, osłony i ochraniacze. Współczesna inżynieria finansów dla zrównoważenia nawisów inflacyjnych w jednym miejscu, jest w stanie wybudować natychmiast podobny nawis w innym, dogodnym i solidnie zabezpieczonym terenie. Rzecz jedynie w tym, że utrzymanie wałów powodziowych jest przedsięwzięciem cokolwiek kosztownym. No i może się zdarzyć, że sam beneficjent kosztów takich ponieść nie zdoła. Stąd tak ważne jest, aby do sprzątania zatrudniano prawdziwych fachowców, którzy na dodatek nie będą oszukiwać (por. przypisy). Jak niewykonalne jest to zadanie, przekonuje się od jakichś 20 lat kwitnąca niczym pączek wiśni Japonia. Mało kto na świecie może zakładać, że oni Japończycy, niezbyt starannie przykładają się do pracy. No ale kto wie, może jakiś porządek konstytucyjny Japonii też trzeba będzie przywracać nieco innymi niż dotychczas metodami.

 

Wstępni nigdy nie mają na tyle fantazji aby przypuszczać, że coś co właśnie się wydarzyło i przerosło ich wyobraźnię, było do pomyślenia możliwe. Historia bohaterów takich wydarzeń ocenia średnio. Współcześni uznanym za winnych organizują po prostu przyspieszone zejście. No chyba, że znajdzie się ktoś z zewnątrz, kto dokona kolejnego przetasowania i pomieszania szyków miejscowym, wprowadzając lub przywracając właściwy porządek po swojemu. A to proszę bardzo.

Bo, czy ktoś został kiedyś prorokiem we własnym kraju? Zdaje się, że gdzieś o tym czytałem, tyle, że o ile dobrze pamiętam, dość szybko go stracili.

 

Przypisy

W USA niezwykle popularnym zajęciem wśród osób, które co dopiero przybyły do tego pięknego kraju, jest zatrudnianie się do sprzątania biur, mieszkań, sklepów, domów mieszkalnych, fabryk. Jak wszystko w życiu tak i ta „dziedzina” ulega z czasem transformacji. Okazuje się, że Polki najpierw zastąpione zostały przez Rosjanki, potem Litwinki, obecnie przez  Meksykanki.  Rzecz w tym, że każda taka zmiana, następuje na skutek panującej na rynku „zdrowej konkurencji”. To znaczy droższy serwis zastąpiony został tańszym. A co z jakością? Ano podobnie. Jak ktoś chce mieć posprzątane, wie czego chce i wie, że trzeba za to dobrze, po bożemu zapłacić – to ma. Ktoś, kto tego nie chce wiedzieć, ma jak miał, czyli bałagan. Aby nie było niedomówień, oszukiwać przy sprzątaniu chcą ci, co tego potrzebują. Jak to działa? Zamawiający sprzątanie, zamiast robić to systematycznie, próbują wydłużać okres między jedną a drugą wizytą serwisu, udając, że to wystarczy. Ludzie, którzy sprzątają, widzą co się dzieje, to znaczy widzą, że ktoś za cenę dwa razy niższą, chce otrzymać to samo. Zamiatają pod dywan.

Czy można z tym coś zrobić? Z całą pewnością. Miejmy tylko nadzieję, że uczynią to fachowcy. I nie będą to fachowcy ani z Wall Street ani od PijaRu ani od naszych siedmiu boleści. Nastąpi to w miarę przywracania konstytucyjnego porządku prawnego na rynku. Ten, jak to już wiemy, rządzi się swoimi znanymi, niezmiennymi prawami popytu i podaży. Z tego wprost wynika, że grozi nam kolejny atak różnej maści stymulantów.

 

Posprzątanie po długach z lat 70-tych kosztowało skarb państwa mniej więcej ich dwukrotną wartość. Ta dość wysoka cena dowodzi tylko jednego: musieli się przy tym zatrudniać, najprawdziwsi specjaliści. Mongołowie zrobiliby to pewnie szybciej i taniej. Niestety, nikt bezbożny nie wpadł na ten jakże imponujący swobodą stepu pomysł. Ponieważ załatwiono to częściowo metodą konwersji, co kojarzy się z zamiataniem pod dywan raczej, całe to sprzątanie czeka po prostu nadal na swego Heraklesa. 

 

P.S.

Niemcy zaproponowali Grekom w ramach inicjatyw pomocowych wykup greckich wysp (wysp jest ok. 3 tys. różnej wielkości). Część z nich należy zresztą od dawna do wielu różnych obywateli innych niż Grecja państw. Uzyskane przez Greków pieniądze rząd grecki mógłby przeznaczyć na spłatę zadłużenia. Sądzę niestety, że byłoby tego zbyt mało na spłatę całości. Pozostałe kwoty – gdyby Grekom udały się transakcje z wyspami – mogliby próbować pozyskać poprzez wyprzedaż innych części Grecji (także Niemcom – to oczywiste). Problem w tym, że Grecy mają doskonałą pamięć historyczną. Najpierw ciągle jeszcze nie mogą zapomnieć o prawie 500-letnej niewoli tureckiej. Co gorsza pamiętają równie dobrze zupełnie krótką, aczkolwiek niezwykle krwawą okupację Niemiec faszystowskich. W obliczu takiej demagogii, bardzo wątpliwe jest, aby zaprosili do siebie Szkopów dobrowolnie. Nawet gdyby ci ostatni, chcieli do tego dopłacać „z własnej i nieprzymuszonej woli”.

 

Natomiast gościnny Naród Polski, zupełnie zapomniał, czym była Września a tym bardziej jakaś tam Hakata i w jak najlepszej wierze przywrócił autorytetem samego polskiego niezawisłego sądu prawo do ziemi Niemce Trawny, o nazwisku brzmiącym z polska. Wobec takiej alternatywy junkrzy pruscy nie tyle chyłkiem ile w pośpiechu wrócą na „swą ojcowiznę” choćby po to, by nie dopuścić do dalszego powiększania się bezrobocia, dając zajęcie, jak widać praworządnym sądom polskim. O ile więc wykup ziemi Greków ma jakiś ekonomiczny sens dla zlikwidowania ich zadłużenia zagranicznego, o tyle trudno pojąć w jakim celu mieliby tu wracać pruscy junkrzy. Wprawdzie nie zaciągali żadnych pożyczek w imieniu RP, tym niemniej jeszcze nikt nie ogłosił, że jak tu wrócą, nie będą musieli ich spłacać. No i na tym polega wielkość tego historycznego przekrętu.

„Tramwaj na Pragę sprzedam” ­– oferty: [email protected].

 

P.S. 2

Jakiekolwiek podobieństwo osób, faktów i dowodów do rzeczywistości, jest zupełnie przypadkowe, jakkolwiek sytuacja historyczna odpowiada wiernie stanowi faktycznemu; jednakże przypisywanie  autorowi wspólnoty poglądów redakcji lub wydawcy, jest zajęciem zbędnym. Wobec osób, które myślą jednak wciąż inaczej, ani autor ani redakcja nie zamierzają podejmować żadnych działań ani tym bardziej przeznaczać na to jakichkolwiek środków.