Krótki szkic podsumowujący rok 2022

Zbliża się koniec roku, to tradycyjnie trzeba się pochylić nad jakimś podsumowankiem. Było ich, kowidowych, już dwie sztuki, a więc, by się podeprzeć doświadczeniem warto było wrócić do tych poprzednich. I nie po to by zobaczyć co się sprawdziło, bo to domena nie podsumowań roku, ale nadziei na rok przyszły, czym zajmę się jutro, też w oparach konfrontacji co się sprawdziło a co nie. Dziś popatrzymy sobie na rok zeszły.

Jak popatrzę wstecz na stan otwarcia nowego roku, to wydaje się, że wiele się nie myliłem, z jednym wielkim wyjątkiem. Prognozowałem sprawdzony scenariusz rozwoju pandemii, ale jak to bywa – wojna przekreśliła wszystko, bo wojna wszystko zmienia. Z punktu widzenia epidemii, zwłaszcza w Polsce, która przyjęła na klatę gros imigrantów, doszło do jej zakończenia. I to nie w wyniku działań służby zdrowia czy szczepień – wtedy jeszcze w okresie stycznia-lutego 2022 roku byliśmy blisko powrotu do n-tej fali kowida, eksperci bili w dzwony, szło ku następnym lockdownom. Co prawda był to impet mocno już wytracony, ale sanitaryści przestali się przejmować danymi i jechali jak po swoje.

I nagle napłynęło z pięć milionów niezaszczepionych Ukraińców. Z punktu widzenia sanitarystycznych proroków epidemicznej zagłady powinna to być katastrofa. A okazało się, że nie była. Przecież tacy Ukraińcy to powinni nas, niewinne łątki, pozakażać na amen. A nie pozakażali. W dodatku nie dało się utrzymać tezy, że to się nie stało dzięki temu, że dzielni Polacy się zaszczepili. W skomplikowanym slalomie kolejnych dawek przypominająco-przebłagalnych konia z rzędem temu, kto wie który tu jest prawidłowo zaszczepiony, a który już nie i wylądował w gronie antyszczepionkowych płaskoziemców.

Mało tego – Ukraińcy powinni pozakażać samych siebie. Przecież „przed wojną” eksperci utrzymywali, że wirus szaleje, że tylko szczepionka stanowi tarczę ochronną, a tu przyjechali bracia ze Wschodu, w masie, bez szczepień i jakoś ich polski wariant nie zdziesiątkował. Bo był ewidentnie i wariant ukraiński. Dowód? Proszę bardzo: Ukraina należała do krajów-fenomenów, co to się u siebie zbytnio walką z pandemią nie przejął, acz miał wyniki zgonów pokowidowych całkiem znośne, coś jak fenomen krajów afrykańskich, o którym pisałem, cytując po raz pierwszy Mariusza Jagórę. No więc pal licho jakiś berbeluchowy wariant ukraiński, ale nasz – polski – solidny, jak utrzymywali eksperci, powinien przetrzepać imigrantów tak, że z podwiniętym ogonem uciekliby pod bomby przed śmiertelnym Omikronem któregoś tam wariantowania. Nic takiego się nie stało.

Przypomnieć należy nadzieje związane z rozpoczynającym się rokiem 2022. Byliśmy już po rocznej eskapadzie szczepiennej, walczyliśmy tylko o procent zaszczepionych, który gdy – według ekspertów – osiągnie 70, a potem 90% to ogłosi się koniec pandemii., Teraz widać, że był to „łit makekingowy”, który miał nagonić do szczepień jak najwięcej ludzi. Ale ci, wiedzeni intuicją (uporem?) nie poszli masowo do szczepień, przynajmniej w Polsce, a więc teza się nie potwierdziła. Za to upadło w tym roku wiele mitów szczepionkowych. Sygnalizowany przez szurię, a ukrywany przez oficjeli, fakt, że więcej choruje na kowida zaszczepionych niż niezaszczepionych, tak samo po szpitalach i kostnicach, potwierdził się w formie, której już nie można było ominąć. Sam Pfizer, ustami pani Small, potwierdził, że eksperci zapewniający o zbawiennych skutkach szczepionek w powstrzymywaniu transmisji wirusa zmyślali, ciekawe czy za darmo. W związku z tym „argument solidarystyczny”, że szczepimy się w sumie dla innych został obalony. Pozostał więc już tylko argument samolubny, czyli, że tak właściwie to szczepimy się dla siebie.

Rok mijający obalił kolejne podstawy szczepionkowego cudu. Okazało się, że – mimo zapewnień rejestracyjnych – trzeba się doszczepiać kolejnymi dawkami. A nie było o tym mowy w jak najbardziej naukowych badaniach przedstawionych do rejestracji. Nałóka nagle rozmyśliła się i zaczęła dowodzić innych tez, dotąd nieznanych. Popękał w tym roku również front paszportowy. No bo już nikt chyba nie wiedział kto jest zaszczepiony prawidłowo, komu wygasł resurs dotychczasowych szczepień. Zwłaszcza, że ten front był równo międzynarodowy, a tu zaczęły się jakieś łamiące egoizmy lokalne. To Dania odwołała szczepienie dzieciaków, tu Wielka Brytania zmieniła zdanie w stosunku do zaszczepiania starszych osób, stany w USA zaczęły pękać i stało się niemożliwe złapanie tego w jeden system umożliwiający powrót do (nowej) normalności.

No właśnie – powrót do nowej normalności. W tym roku pokazały się jej zarysy i widać, że daleko jej do tej starej. Ujawnił się bowiem mocny trend do działań globalistycznych przy współpracy większości rządów i bierności skołowanej ludzkości, która zdaje się nie kumać procesów jakim jest poddawana. Wygląda to niewesoło, gdyż widać, że te trendy przyspieszają, ale to temat na następny wpis, o roku 2023.

Niepokoi jedno – trend ponadnadmiarowych zgonów został w połowie roku co prawda zastopowany (zaczął się w październiku 2020) genialnym ruchem rządu, który postawił na ryzykowną strategię… jednak leczenia pacjenta. Ale pojawił się inny trend, kto wie czy nie gorszy. Te ponadnadmiarowe zgony dało się powstrzymać, bo to była kwestia decyzji administracyjnych, a więc zadziałało to szybko. Teraz mamy inny problem, ujawniony i narastający w kończącym się roku – wysyp przeróżnych choróbsk, w skali i grupach do tej pory nie występujących. Wyraźnie skorelowanych z faktem zaszczepienia. Dowód – to proste. Brak w tym względzie oczywistych badań, alarmujące wyniki tych nielicznych oraz kompletna blokada dostępu do danych porównujących zgony w ogóle do grup zaszczepionych i niezaszczepionych. Władza coś ukrywa, a więc wie.

To niepokojące, bo zamula i oznacza to, że będzie wypierać. Że to będzie kontynuowane. Trendy ujawnione w 2022 roku są obecnie zamiatane pod dywan, tłumaczone jakimiś wygibasami logicznymi, byleby tylko nie zauważyć słonia stojącego w kącie salonu. A to oznacza, że tegoroczny trend będzie kontynuowany, bo nikt nie zajmie się jego przyczynami, tylko będziemy mieli medialnie kombinacje co do przykrycia długoterminowych skutków wywołanych miotaniem się w walce ze strasznym kowidem.    

Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”