Po grudniowych wyborach prezydenckich na Białorusi w kraju zapanowała atmosfera rodem z totalitarnych antyutopii literackich – państwowa cenzura otrzymała rozkaz usuwania wzmianek o opozycyjnych kandydatach na prezydenta ze wszystkich możliwych mediów. Z księgarń zniknęły wszystkie utwory osadzonego w areszcie KGB kandydata na prezydenta znanego poety Uładzimira Niaklajewa.
Przedstawiciel państwowej sieci dystrybucji książek Biełkniga powiedział korespondentowi Euroradia, że obecnie nie ma w sprzedaży ani jednej pozycji z dorobku tego autora. W mińskich księgarniach, które odwiedzili dziennikarze Biełsatu sprzedawcy odsyłają do antykwariatów. Książki Niaklajewa zabierano jako potencjalne dowody rzeczowe także podczas grudniowych i styczniowych rewizji w domach opozycjonistów białoruskich, które były prowadzone przez Komitet Bezpieczeństwa Państwowego (KGB).
W ubiegłym tygodniu cenzura w państwowej telewizji białoruskiej wycięła fragment z filmu o muzyce białoruskiej, w którym Uładzimir Niaklajeu wypowiadał się o Uładzimirze Mulawinie, nieżyjącym już muzyku, który obchodziłby teraz siedemdziesięciolecie. Żadnych treści politycznych w wyciętym fragmencie filmu nie było – cenzura skróciła film tylko dlatego, że autorem wypowiedzi był opozycjonista Niaklajeu.
W największym sklepie internetowym z książkami na Białorusi utwory Niaklajewa wciąż jeszcze można zamówić – ale w wersji rosyjskiej, z wydawnictw moskiewskich. „Niaklajeu? Proszę sprecyzować imię. Uładzimir? Jest taki autor. Trzeba książki sprowadzić z Moskwy. Termin dostawy – osiem dni” – mówi przez telefon pracownik sklepu.
Michał Janczuk (TV Biełsat)
http://belsat.eu/pl/wiadomosci/a,1211,na-bialorusi-jak-u-orwella.html