Bears @ Panthers 34-29
Czyli spotkanie jednej pantery, gdzie najjaśniejszą gwiazdą spotkania był Cam Newton, czyli świeżo upieczona gwiazda drużyny z Caroliny. Można powiedzieć, że to spotkanie zaczął z małego „c”, gdyż przy stanie 3:3 w pierwszej kwarcie jego podanie zostało przechwycone i zamienione na Touchdown przez defensywę gości z Chicago. Jak prawdziwy profesjonalista nie załamał się tym i pokazał na co go stać, rzucając fenomenalne 65. Yardowe podanie na zakończenie pierwszej kwarty. Druga kwarta rozpoczęła się od przyłożenia cały czas wspominanego Newtona. Kolejna perła tego spotkania była autorstwem Devina Hestera, który popisał się fenomenalnym Punt returnem, który po 69 yardach zakończył przyłożeniem. I tym sposobem na tablicy wyników po jeszcze jednym przyłożeniu niedźwiedzi widniał wynik 24:10, kolejne akcje to znów popis Newtona i jego przyłożenie do którego dorzucili jeszcze Field Goal, po którym Panthers powrócili do gry. Kolejny Big Play to zablokowany Field Goal przez J.Peppersa z Chicago I tak to spotkanie wyglądało do zakończenia pierwszej połowy. 3 kwarta to popis obu defensyw i zerowy dorobek punktowy obu zespołów. W ostatniej kwarcie spotkanie dalej było zacięte i niezwykle emocjonujące, a wymiana ciosów trwała w najlepsze, a zaczęło się od FG Panthers, na który tym samym odpowiedzieli goście, dorzucając do tego – a właściwie dobiegając- przyłożenie M.Barbera po 3 yardowym biegu. W samej końcówce finałowej kwarty gospodarze zdołali odpowiedzieć jedynie krótkim podaniem w pole punktowe ustalając wynik na poziomie 29:34 dla drużyny przyjezdnej. Spotkanie było niezwykle emocjonujące, w którym jak się okazało wcale nie wygrała drużyna lepsza, Z przebiegu całego spotkania jako zwycięzcę typowałem Panthers, jednak boiskowe cwaniactwo, obycie i dobra gra defensywna okazała się lekiem na nieco słabszą grą. Goście pokazali, że często nie liczy się finezja i efektowne zagrania, a celne i konsekwentne punktowanie, gdyż mając na koncie dwukrotnie mniej pierwszych prób niż rywale odnieśli zwycięstwo prowadząc przez całe spotkanie. Ostateczna wygrana Bears pokazała jednak wiele braków, nad którymi drużyna będzie musiała popracować, aby na koniec sezonu walczyć o najwyższe cele. Natomiast jeśli chodzi o zespół z Caroliny, to pokazali, że potrafią napsuć wiele krwi silniejszym rywalom. Udowodnili także, że są groźną drużyną nie ważne przeciw komu grają, a ich najgroźniejszą bronią jest najjaśniejszy punkt, czyli Cam Newton, który w lidze NFL pokazuje nie mniej niż w NCAAF, a jego gra wniosła do drużyny Panthers wiele ożywienia. Tylko czekam, aż ten młody rozgrywający na stałe zagości wśród najlepszych rozgrywających ligi.
Bills @ Bengals 20-23
Tutaj wg mnie największa sensacja tego weekendu, aczkolwiek piszę to przed rozpoczęciem ostatniego spotkania kolejki. Najbardziej zaskoczyło mnie to, że Bengals wygrali zasłużenie, niemałą niespodzianką jest także to, że przeważali we wszystkich aspektach gry i gdyby nie dwa przechwyty drużyny gości wynik wyglądałby zupełnie inaczej, ponieważ jedno z nich zakończyło się bezpośrednio przyłożeniem. W przekroju całego spotkania trzeba zauważyć, że był to mecz w którym dominowały obie defensywy. To spotkanie mogło zakończyć się niesprawiedliwą dogrywką, ale w ostatnich sekundach spotkania M. Nugent zdobył 3 punkty po 43 yardowym kopnięciu na bramkę. Dzięki temu wygrała drużyna lepsza w przekroju całego spotkania. W tym spotkaniu na największe pochwały zasługuje wspomniany już Nugent, który wytrzymał ogromną presję i zdobył decydujące o zwycięstwie punkty. Innym zawodnikiem, który z pewnością zasłużył na pochwały jest A.J. Green, który mimo straty piłki na rzecz przeciwnika potrafił się podnieść i zrehabilitować łapiąc najładniejsze blisko 50 yardowe podanie od A. Daltona. Ten pierwszoroczniak pokazał, że warto zwrócić na niego uwagę, a to zagranie wyraźnie dało drugi oddech gospodarzom, którzy w tym momencie przegrywali już 17-3 Z drugiej jednak strony to spotkanie pokazało, że drużyna z Cincinnati dysponuje defensywą mogącą powstrzymać najskuteczniejsze drużyny w lidze. To spotkanie każe się także zastanowić przed kolejnym spotkaniem Bills. Należałoby postawić sobie pytania czy to tylko zadyszka lub być może głębszy kryzys, ponieważ to spotkanie już przed meczem było zapowiadane jako jednostronne. Na szczęście nikt nie składa broni przed rozpoczęciem spotkania i zobaczyliśmy piękno futbolu, jego równość, sprawiedliwość, a także nieprzewidywalność.
Lions @ Cowboys 34-30
Czyli powtórka z rozrywki w wykonaniu Lions, przypominając poprzednią kolejkę drużyna z Detroit przegrywała po pierwszej połowie 0-20 w meczu przeciw Vikings, a mimo to udało się przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść wygrywając tamto spotkanie 26-23. To spotkanie wyglądało o wiele dramatyczniej, gdyż chwilę po rozpoczęciu trzeciej kwarty gospodarze prowadzili już 27-3 i pewnie nikt prócz kibiców Cowboys nie oglądał tego spotkania, ponieważ było ono niezwykle jednostronne. W pewnym jednak momencie fortuna zatoczyła koło i to Lions grali jak natchnieni, a to wszystko dzięki niebotycznej pracy defensywy gości, która dwukrotnie przechwyciła podania T. Romo i jednocześnie zamienili oba przechwyty na przyłożenia. To był punkt zwrotny tego spotkania. Tak jak w poprzednim meczu, gdy Lions złapali kontakt przeciwnicy nie mieli już nic do powiedzenia. W tym także ofensywa prowadzona przez Stafforda wydawała się nie być tą jedenastką, która prowadziła ataki w pierwszej połowie, od tamtej pory widać było pewność swoich zagrań. Przykładem może być zagranie po którym Detroit złapało sześciopunktowy kontakt z rywalami. W tym zagraniu Stafford rzucił do krytego przez trzech obrońców C. Johnsona. To fenomenalne zagranie było doskonałym obrazem drugiej połowy, gdzie zobaczyliśmy niesamowitych Detroit Phoenix, którzy znów przyprawili kibiców o palpitacje serca, a rywalom pozostawili jedynie plucie sobie w brodę. Bilans 4-0 pokazuje, że Lions będą walczyć w tym sezonie o najwyższą nagrodę, czyli udział w Super Bowl, jednak do tego wymarzonego meczu jeszcze wiele pojedynków, jeszcze więcej przyłożeń oraz mnóstwo towarzyszących im emocji. Z radością można jednak śledzić poczynania drużyny z Detroit, gdyż pokazali podczas lockout’u pełen profesjonalizm i teraz widać tego efekty.
Steelers @ Texans 10-17
Spotkanie, które zapowiadało się najciekawiej ze wszystkich rozgrywanych w tej kolejce. Żadna osoba nie sympatyzująca z jakąkolwiek drużyną nie przeszła obok tego spotkania obojętnie. Zapowiadało się ono niezwykle emocjonująco, najprawdopodobniejszy był scenariusz w którym dominowałyby dwie ofensywy i tak która zdobędzie ostatnie punkty wygra spotkanie. Nic bardziej mylnego i pewnie nie tylko mnie zaskoczył wynik końcowy tego spotkania. 27 punktów to jak na tą ligę sporo poniżej średniej, a wynikało to po prostu z przebiegu spotkania. Mecz okazał się popisem obu defensyw i prawie wyrównanej liczbie argumentów, w obu przypadkach gra podaniowa nie przynosiła planowanych efektów, więc ostatnią możliwością była gra biegowa i tutaj swój największy argument, niczym asa z rękawa pokazali gospodarze. Po ich stronie boiska hasał Arian Foster, który zaliczył genialne spotkanie, w bardzo wysokiej liczbie 30 prób przebiegł 155 yardów, także udało mu się dwukrotnie ośmieszyć uznaną markę ligi Troya Polamalu, który także nie był w stanie znaleźć sposobu na genialnie dysponowanego zawodnika z numerem 23. W jednym z tych zagrań popisał się akcją meczu, gdzie po 42 yardowym biegu prawą stroną zdobył przyłożenie i umocnił prowadzenie swojej drużyny. Ciekawym faktem jest to, że drużyna Texans wygrała jak do tej pory wszystkie spotkania w których wystąpił wspomniany już Foster, a bez niego w składzie drużynie z Houston udało się wygrać 1 spotkanie a 3 przegrać wliczając oczywiście mecze przedsezonowe. Pozostałą ciekawostką, która zrobiła na mnie wrażenie są pierwsze połowy tej drużyny. Wliczając spotkania przedsezonowe tylko w jednym nie wygrali pierwszej połowy, a było to ostatnie spotkanie preseason przeciwko Vikings. Więc gdyby utrzymali taki sposób grania jak najdłużej, a do tego dorzucili równie dobrą drugą połowę mają szansę dojść w tym sezonie niezwykle daleko.
Eagles @ 49ers 23-24
Na pewno ogromna sensacja, jednak przez niektórych zapowiadana. Nie mają oni bowiem powodów do dumy, gdyż spotkanie miało zupełnie inny przebieg niż zapowiadali. To spotkanie mogę z czystym sercem nazwać pojedynkiem Dawida z Goliatem. Z przebiegu spotkania można było oczekiwać pogromu niners już przy stanie 20-3 dla przyjezdnych. Niezwykły splot niefortunnych zdarzeń diametralnie obrócił spotkanie o 180 stopni i do samego końca byliśmy świadkami emocjonującego spotkania. Dwa niefortunne i jak się okazało tragiczne w skutkach fumble odebrały wydawałoby się pewne zwycięstwo Eagles. Pierwszym niestety popisał się Brown po znakomitym biegu upuszczając piłkę tuż przed samym polem punktowym. To zagranie zdecydowanie odmieniło gospodarzy, którzy niewątpliwie złapali wiatr w żagle i zaczęli zdobywać przyłożenia w niesłychanej serii. Niesłychanej dlatego, że podobnie jak w ostatnim spotkaniu z Giants defensywa Eagles wydawała się być niezwykle rozkojarzona i zawodnicy ofensywnie gospodarzy nie mieli wielkich problemów z przedostawaniem się w pole punktowe. W międzyczasie niecelny Field Goal drużyny z Philadelphii w czwartej kwarcie pozwolił drużynie z San Francisco na atak ostatniej szszansy i wyjście na prowadzenie. Ci tej szansy nie zmarnowali i po akcji biegowej w wykonaniu Franka Gore wyszli na jednopunktowe prowadzenie. Około 3 minut przed końcem spotkania Eagles byli w posiadaniu piłki i mieli szanse na odwrócenie losów spotkania jednak drugi pechowy fumble zamienił marzenia w koszmar i sensacyjna wygrana 49ers stała się faktem. Z przebiegu spotkania to Eagles powinni wyjść zwycięsko z tej konfrontacji 416 yardów Vicka (życiowy rekord) pokazuje, że to spotkanie mogło, a raczej powinno zakończyć się zupełnie inaczej. Najaktywniejszy zawodnik tego spotkania do swojego rzuconego rekordu dorzucił, a właściwie dobiegał 75 yardów – najwięcej w swojej drużynie. Analizując to spotkanie nie mogę także odmówić umiejętności gospodarzom tego spotkania, ponieważ punkty także trzeba umieć zdobywać, a one same nie przyjdą. Jednak muszę przyznać, że sprzyjało im ogromne szczęście. Jak mówią podobno szczęście sprzyja lepszym oraz zwycięzców się nie sądzi.
„Mastermik”
Zdjęcia (Chicago Tribune):
Kendall Hunter, RB 49ers
Devin Hester, WR Bears
Jason Campbell, QB Raiders