Niemiecka rekonkwista?

 

Doprawdy, już nie wiadomo od czego zacząć, więc zacznę od początku. A początek jest taki, że czarny scenariusz dla Polski nabiera właśnie dynamiki. Najwyraźniej Niemcy otrząsnęły się z szoku po zachwianiu swego przywództwa w Europie i podjęły ofensywę, uderzając w najsłabszy punkt oporu, czyli w nasz nieszczęśliwy kraj. Podczas gdy rząd i dyspozycyjni dziennikarze nieustępliwie wojują z zimnym ruskim czekistą Putinem, z gospodarską wizytą przybył do Polski niemiecki minister spraw zagranicznych Frank Walter Steinmeier i „na dzieńdobry” obsztorcował biednego ministra Waszczykowskiego z powodu wypowiedzi prezesa Kaczyńskiego, który ośmielił się powątpiewać w demokrację w Niemczech. Minister Waszczykowski tłumaczył, że właśnie wrócił z zagranicy i nie ma pojęcia, co prezes Kaczyński powiedział, co było bardzo podobne do tłumaczenia dobrego wojaka Szwejka: „ja, ludzie kochani, jestem niewinny”. Jeśli pan minister Steimeier przyjmie to usprawiedliwienie, to może pan minister Waszczykowski się ostoi, ale jeśli nie, to … – ale nie uprzedzajmy faktów.

A fakty są takie, że scenariusz operacji przeciwko Polsce realizowany jest cierpliwie i metodycznie, zarówno z niemiecką pedantycznością z jednej, jak i żydowską hucpą z drugiej strony. Ponieważ ani Sejm, ani rząd nie zaprosiły do Polski „rewizora iz Pietierburga”, czyli wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej i komisarza do specjalnych poruczeń Fransa Timmermansa, z zaproszeniem pospieszyła pani prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz. Pretekstem ma być zaplanowana na 7 maja parada Szumańskiego Komsomołu, do której RAZWIEDUPR postanowił podłączyć Komitet Obrony Demokracji, żeby bezsensowna w przeciwnym razie parada zyskała odpowiedni wydźwięk, zwłaszcza w obecności Fransa Timmermansa, który już będzie wiedział, jaki z tego zrobić użytek. Nie można bowiem zapominać, że Komisja Europejska jeszcze w styczniu uruchomiła przeciwko Polsce bezprecedensową procedurę sprawdzania stanu demokracji i praworządności w naszym i tak przecież nieszczęśliwym kraju – a skoro ją już uruchomiła, to musi przecież zakończyć ją jakąś konkluzją. Wszystko wskazuje na to, że przybierze ona postać miażdżącej diagnozy i zaleceń dla polskiego rządu, żeby się opamiętał, słuchał starszych i mądrzejszych i nie zakłócał pomyślnego przebiegu niemieckiego dzieła odbudowy w Generalnej Guber… to znaczy, pardon – oczywiście pomyślnego przebiegu integracji w ramach Unii Europejskiej.

 To przejście Niemiec do aktywnej polityki na terenie tubylczego bantustanu natychmiast przełożyło się na smrodliwe intrygi w wykonaniu niezależnych mediów głównego nurtu. Oto tygodnik „Newsweek”, wydawany przez niemieckie wydawnictwo Axel Springer, zatrudniające na fasadzie znanego z żarliwego obiektywizmu pana redaktora Tomasza Lisa, powyskrobywało święte pieczęcie tajemnic finansowych Nowoczesnej pana Ryszarda Petru. Okazało się, że wśród sponsorów politycznego sukcesu Nowoczesnej znajdują się takie osobistości, jak słynny agent sławnego „wywiadu gospodarczego” pan dr Andrzej Olechowski i jeszcze bardziej tajemnicza postać w osobie pana Wojciecha Kostrzewy. Pan Kostrzewa jest znakomitą ilustracją trafności perskiego przysłowia, że „dobry kogut w jajku pieje”, bo nie tylko „studiował prawo”, ale nawet „skończył ekonomię” i jako 29 letni jej absolwent już w roku 1989 został doradcą samego pana prof. Leszka Balcerowicza. Nieczęsto zdarza się, by student, czy świeżo upieczony absolwent doradzał takiemu tęgiemu profesorowi, ale skoro już się zdarzyło, to nieomylny to znak, że taki doradca doskonały musi mieć rozliczne zalety – nie tylko „fizjologiczne” – jakie prezydent naszego nieszczęśliwego kraju Lech Wałęsa dostrzegł w panu doktorze Andrzeju Olechowskim – ale również „inne”, których nawet nie śmiem się domyślać. Tak czy owak („tak czy owak – sierżant Nowak”) obydwie osobistości sponsorowały polityczny sukces Nowoczesnej, który, jak pamiętamy, stał się gwoździem do trumny Platformy Obywatelskiej, która teraz nie tylko „słabnie”, ale nawet wykazuje skłonność do rozpadu.

Taki sponsoring nasuwa podejrzenia, że RAZWIEDUPR musiał porzucić wysługiwanie się niemieckiej BND i zaczął pracować dla CIA – bo z punktu widzenia Amerykanów Platforma Obywatelska, którą zgodnie z moją ulubioną teorią spiskową podejrzewam, iż jest polityczną, to znaczy – parlamentarną ekspozyturą ubeckiego Stronnictwa Pruskiego, potrzebna jest na polskiej scenie politycznej jak psu piąta noga. Czyż nie dlatego właśnie jeszcze w roku 2013 trzej kelnerzy zawiązali straszliwy spisek przeciwko III RP i nagrali co najmniej 900 godzin rozmów dygnitarzy Platformy Obywatelskiej w różnych knajpach, a nawet 700 godzin rozmów w rezydencji pana premiera Tuska, dokąd kelnerzy mieli dostęp raczej ograniczony? Czyż nie dlatego właśnie te nagrane czyny i rozmowy („nagrane będą czyny i rozmowy…”) zaczęły przeciekać do mediów już od początku roku 2014 tak, żeby w roku wyborczym prestiż Platformy Obywatelskiej zadecydowanie się zachwiał? Czyż nie dlatego wreszcie, w ramach przygotowań do międzynarodowej konferencji naukowej „Most”, jaka odbyła się w Warszawie 18 czerwca ub. roku, RAZWIEDUPR zdecydował się utworzyć Nowoczesną, która, zanim jeszcze pan Ryszard Petru zdołał otworzyć usta, została przez wdzięczny naród tubylczy, co to najwyraźniej musiał w jego osobie upatrzyć kandydata na jasnego idola („Ach w kogóż nieszczęsny ma wpatrzyć się naród, by szukać jasnego idola, w którego umyśle zbawienia tkwi zaród? To jasne, że w Pana Karola!”) obdarzona zaufaniem i to od razu na poziomie 11 procent – w następstwie czego PO została przesunięta do opozycji, gdzie jak wiadomo, jest „płacz i zgrzytanie zębów”? 

Czyż RAZWIEDUPR nie udowodnił w ten sposób Centralnej Agencji Wywiadowczej, że jest sprawnym narzędziem kształtowania tubylczej sceny politycznej i warto w związku z tym pozwolić mu nie tylko na kontynuowanie okupacji naszego nieszczęśliwego kraju, ale i na destabilizowanie rządu prezesa Jarosława Kaczyńskiego, dzięki czemu mamy u nas II wojnę o inwestyturę? Czyż wreszcie można się w tej sytuacji dziwić, że Niemcy, które tyle zainwestowały w integrację naszego nieszczęśliwego kraju z Unią Europejską, a nawet były naszym adwokatem („wygrał pan sprawę, trzeba tylko zapłacić i odsiedzieć” – powiedział klientowi jego adwokat) uruchamiają wszystkie swoje rezerwy, zarówno w postaci zbawiennych przestróg pana ministra Franka Waltera Steinmeiera, jak i dziennikarzy śledczych z tygodnika „Newsweek”, kierowanego przez pana red. Tomasza Lisa?
Jakby tego było za mało, to w dodatku zbiegły się jeszcze dwie rocznice: powstania w warszawskim getcie i założenia Obozu Narodowo-Radykalnego. Z tej okazji w białostockiej katedrze została odprawiona uroczysta msza święta z udziałem członków tej organizacji, którzy nawet utworzyli tam szpaler z rozwiniętych sztandarów. Żydowska gazeta dla Polaków pod redakcją pana redaktora Adama Michnika podniosła klangor aż pod niebo empirejskie, do którego przyłączyli się liczni szabesgoje świeccy i duchowni, między innymi przewielebny ksiądz Andrzej Luter i przewielebny ksiądz Kazimierz Sowa, stwarzając wrażenie, jakby podczas tej uroczystości doszło nie tylko do straszliwej profanacji, ale nawet do spalenia katedry.

W tej sytuacji kuria Archidiecezji Białostockiej przeprosiła wszystkich, którzy poczuli się dotknięci zachowaniem członków ONR w katedrze, zapewniając jednocześnie, że kościołowi białostockiemu „obcy jest nacjonalizm”. To oczywiście bardzo ładnie – ale chyba nie każdy i nie do końca – bo już w roku 2003 Centralny Dzień Judaizmu obchodzony był właśnie w Archidiecezji Białostockiej, a istotnym elementem obchodów było wyeksponowanie roli n a r o d u żydowskiego w historii, zaś wszystko odbywało się w przytomności ówczesnego ambasadora Izraela w Polsce, pana doktora Szewacha Weissa, reprezentującego kraj, który nacjonalizm, nawet w postaci szowinistycznej, uznaje za ideologię państwową.
Stanisław Michalkiewicz
http://www.michalkiewicz.pl/
Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Goniec” (Toronto, Kanada).