Polski obraz korupcji

hazard

 

 

hazard

 

Korupcją powinien zajmować się zawodowo funkcjonariusz, urzędnik państwa, osoba wyposażona w instrumenty ustawowe, środki techniczne i kompetentny personel. 

 Innym rodzajem uprawnionej działalności, powodującej wykrycie zjawiska korupcji, jest publicystyka, działalność naukowa oraz być może tworzenie prawa w celu utrudniania życia tym, którzy metodami korupcyjnymi przy okazji lub na stałe uczynili lub chcą zapewnić sobie źródło korzyści.

Co jest korzyścią a co nie, może nie mieć w przypadku korupcji łatwej kwalifikacji, choćby z uwagi na fakt, że kiedy ktoś korumpuje inną osobę w celu zaszkodzenia trzeciej, to zwykle trudno udowodnić korzyść, powstała bowiem strata, lecz czyn korupcyjny przecież miał miejsce.

 

Wobec takiego stanu rzeczy ustawodawca, będący w stanie rozpoznać, kiedy korupcja ma miejsce, a kiedy nie zachodzi, podejmuje lub nie stosowne działania, wynikające z obowiązującego ustawodawstwa. Dzieje się tak zwłaszcza w krajach, gdzie rozmiary korupcji są znaczne i utrudniają przejrzystość gospodarczą oraz polityczną a także wtedy, gdy zagraża ona autorytetowi państwa i w konsekwencji jego istnieniu.

 

W Polsce po utworzeniu rządu przez PiS, jednym z pierwszych działań legislacyjnych było ustanowienie porządku prawnego do walki z korupcją, a w ślad za tym utworzenie CBA. Instytucja ta w zgodzie z wolą ustawodawcy podjęła swoją działalność. Zarówno powstaniu przepisów o jej utworzeniu, jak o uprawnieniach CBA w walce z korupcją, media przedstawiały obszernie, wobec czego można przyjąć, że każdy „zainteresowany” miał wszelkie szanse dowiedzieć się, co mu grozi w przypadku uczestnictwa czynnego bądź biernego w korupcji. Nie ukrywano ani przed ani po ogłoszeniu ustawy, że organ ten wyposażony został w środki techniczne prawne i osobowe, o których inne służby mogą marzyć przy wykonywaniu swoich zadań. Odpowiednie instrumenty ustawowe dają temu organowi możliwość posługiwania się prowokacją, pozoracją i wieloma innymi czynnikami, aby fakt korupcji ujawnić, zabezpieczyć dowody, a następnie za pomocą czynności procesowych przekształcić do stanu nadającego się do postawienia zarzutów lub innego zakończenia postępowania.

 

Zarówno w czasie przygotowywania ustawy, jak podczas prac w komisjach sejmowych oraz dyskusji w mediach, można było wyraźnie zauważyć podział na tych, którzy gorąco domagali się aktywności państwa i jego ustawowych organów w walce z korupcją oraz tych, którzy zgłaszali wątpliwości, czy tego rodzaju działalność może doprowadzić do obniżenia poziomu korupcji w Polsce. Byli oczywiście również i tacy, którzy uważali, że organa państwa nie powinny ingerować w takie sprawy, kpiąc tym samym z usiłowań grup uznających walkę z korupcją za niezbędną. Również rząd Platformy Obywatelskiej dał wyraz swej dobrej woli i dezaprobaty dla tego typu zachowań, ustanawiając rządowego pełnomocnika d/s walki z korupcją w randze ministra. Wprawdzie rola owego ministra miała bardziej znaczenie symboliczne i miała służyć czemuś w rodzaju systemowego eliminowania przyczyn sprzyjających korupcji aniżeli samej walki z nią, ale w sensie działalności legislacyjnej nie znalazło to nijakiego przełożenia, co oczywiście świadczy przede wszystkim o tym, jak skomplikowana jest ta materia, a nie jak dynamiczny jest kierujący owym organem minister.

 

CBA, działając w ramach przyznanych mu szerokich uprawnień, podjęło nie tylko czynności operacyjne, ale również zadania z zakresu prewencji ogólnej, realizując specjalne akcje pokazowe zatrzymań osób,

ujętych na gorącym uczynku. Dobrze wyszkolony złodziej, przyłapany na gorącym uczynku za przysłowiową rękę twierdzi, że to nie jego ręka. Osoba dobrze przygotowana do skorumpowania kogoś, a przyłapana w restauracji, na parkingu lub cmentarzu w momencie wręczania gotówki lub na jej odbierania, twierdzi oczywiście, że te głupie 20.000 czy jeszcze głupsze pół miliona, to pożyczka, zwrot kosztów, lub wynagrodzenie za pracę.

Dobrze przygotowany do wykonania swoich czynności antykorupcyjnych urzędnik-policjant, który na gorącym uczynku przyłapuje przestępcę, w Polsce 2009 odpowiada często za przekroczenie swoich uprawnień. Mało tego, 97% mediów nagłaśniających tę sprawę poddaje w wątpliwość właściwość procesową takich urzędników, funkcjonariuszy oraz ich urzędów, nie wyłączając przy tym, najważniejszych osób w państwie bezprawia, a chciałoby się przecież inaczej. Dlatego ktoś posiadający całą tę wiedzę i podejmujący czynności przeciwdziałające korupcji, a zwłaszcza jej zdemaskowaniu, uważany jest za nieszczęśnika, dotkniętego co najmniej chorobą umysłową. Wydaje się, że autorytety moralne, które te media wspierają (nie chcę powiedzieć, że są na ich usługach, bo brzmi to jakoś niezręcznie w tym kontekście), nie są w stanie wyjaśnić, że moralność i korupcja to dwie zupełnie odległe od siebie galaktyki, które w sposób zasadniczy pozostają do siebie w opozycji.

 

Rozmiary zjawiska korupcji w Polsce według wyliczeń specjalistów są takie, że ich wartość rynkowa znacznie przekracza koszty utrzymania wszystkich bezrobotnych i to trzy- lub czterokrotnie.

Z podobnych szacunków wynika także, że poziom bezrobocia w Polsce jest również pochodną praktyk korupcyjnych, dzięki którym utrzymanie tego stanu rzeczy opłaca sie firmom bezpośrednio z tego

korzystającym. Wreszcie znalezienie zatrudnienia oraz samo zatrudnienie, zwłaszcza dobrze płatne, jest obciążone tak głęboką patologią, że dopiero w tym wymiarze staje się jasne, jak wszechstronnie korupcja penetruje i jak przemożnie wpływa na życie Polaków. Wypada jedynie dodać: na własne życzenie jego obywateli.

 

Na początku października 2009, stojącego na czele CBA urzędnika pochodzącego z opozycyjnego ugrupowania politycznego, oskarżono o nadużycia przekroczenia uprawnień popełnione w czasie sprawowania funkcji, zastępując argumenty szumem informacyjnym. „Kto ma miękkie serce, musi mieć twardy tyłek” – twierdzą wtajemniczeni. Polacy, pewnie mają, bo to im właśnie wystawiono rachunek za solennie skądinąd dotrzymane obietnice, których mieli być beneficjentami.

Ale furda tam z Polakami, jak międli poeta-gęgacz:

„bo między Odrą, Wisłą a Nysą,

 to najważniejsze ze wszystkich my som”.

 

P.S.1

„Rewolucja zjada swoje dzieci”– tak było w każdym systemie i tak się dzieje w każdej partii. Jeden z czołowych współczesnych polityków z nad Wisły (można mu pogratulować) wyciął najpierw swoich przeciwników spod znaku Jana (por. Jan Bez Ziemi), zwanego „premierem z Krakowa” a następnie samego Jana (ale tego w kapeluszu).

 

korupcja

Tu warto wspomnieć innego Jana, św. Jana Nepomucena z czasów Jana Husa, patrona mostów, przepraw, opiekuna życia rodzinnego, orędownika dobrej spowiedzi, sławy i honoru. Obecnie jest uznawany za patrona ratowników, a w szczególności dlatego, że skutecznie ratuje przed obmową, zniesławieniem i pomówieniem. Według tradycji ludowej był tym świętym, do którego lud modlił się o ochronę pól i zasiewów przed powodzią czy suszą. 

Figury Jana Nepomucena jeszcze dzisiaj spotykamy przy drogach, w sąsiedztwie mostów, rzek, ale również na placach publicznych i kościelnych oraz na skrzyżowaniach dróg, gdzie święty wskazuje nam, w którą z nich udać się aby bezpiecznie dotrzeć do celu. Nie każdemu będzie to dane, gdyż wycięcie współpracowników oznacza zwykłą kolej rzeczy w praktyce każdego wodza i paranoika. Czy zrobi to dla niepoznaki rękami CBA, czy rękami BeBeBe, nie ma większego znaczenia. W kolejce do dalszych skreśleń stoją różni następni wyznawcy i wykonawcy poleceń. Czy śmieszne jest to, że wiedzą co ich czeka? Co blokuje ich przeciwdziałania? Nawet nie usiłuję podpowiadać, zanosząc się od śmiechu: niektórzy mówią, że to korupcja, ale ani ja, ani państwo po tym co się wydarzyło, już przecież w takie bajki nie uwierzą. Nie o to zresztą chodzi, jako że z naszymi przekonaniami nie ma naprawdę nic to wspólnego.

 

P.S.2

W Polsce dochód z automatów do gier wzrasta w ostatnich latach o kilka mld zł rocznie i tak w 2007 roku kwota ta wynosiła 12 mld zł, w 2008 kwota ta w skali kraju wyniosła 17 mld zł a w 2009 już 20 mld zł.

 

P.S. 3

Hazard, to gry pieniężne, w których o wygranej w mniejszym lub większym stopniu decyduje przypadek. Słowo „hazard” pochodzi z języka arabskiego: „az-zahr” czyli „kostka”, „gra w kości”. W języku angielskim dosłownie przetłumaczone oznacza „niebezpieczeństwo”, „ryzyko”. W istocie zjawiska trudno nie zauważyć tej szczypty adrenaliny, za którą goni ten czy ów, niezależnie od przekonań partyjnych czy położenia geograficznego.

 

Marcisz Bielski