155. rocznica urodzin pianisty, kompozytora, premiera w II RP Ignacego Jana Paderewskiego
CzęśćIII
Poznać szczęście kochania
Fantazję polską dedykował Paderewski księżnej de Brancovan, Greczynce o egzotycznym imieniu Ralouka. Wykwintna arystokratka, bardzo wrażliwa, świetnie wykształcona wielkoświatowa dama była jedną z licznych kobiet zakochanych w „bożyszczu pań”. W archiwum Paderewskiego znajduje się ponad sto listów księżny Brancovan, wyznania płomiennego uczucia:
„Cóż to za radość, szlachetne i słodkie uniesienie, co za dumne wzruszenie, jaki to triumf być kochaną. Jak człowiek czuje się szczęśliwym, kochając i będąc kochanym. Chcę w to wierzyć, bo to Ty jesteś przyczyną tak słodkiego uczucia. To słowo – Ty — zawiera w sobie Wszystko”;
„Uczyniłeś mnie dumną i szczęśliwą, Cheri, od dnia, w którym dałeś mi poznać szczęście kochania. Nie wiem, jak wyrazić tę entuzjastyczną dumę, tę radość, jaką napełniłeś moją duszę”…
Córce księżny Brancovan – sławnej poetce francuskiej Annie de Noailles – zawdzięczamy taki wizerunek Paderewskiego: „Zobaczyłam archanioła w miedziano-złotej aureoli włosów — i o błękitnych oczach – których spojrzenie wnikało w samą duszę… Był owinięty fularem – mglistą bielą kwiatu jabłoni… Smukłość ciała podkreślał czarny frak… Twarz przekreślał krótki, złocisty wąs… Z królewskiej Polski przybył do nas wielki mag”… Poetce sekundowała Helena Modrzejewska: „Przy fortepianie głowa Paderewskiego w aureoli złotych włosów i delikatne rysy — sprawiały wrażenie anioła Botticellego albo Fra Angelica”. Księżna de Brancovan wołała doń w pachnących perfumami liścikach: „Mam szczęście kochać Cię tak mocno – uważam się z dumą i radością za najszczęśliwszą z kobiet – uwielbiam Cię! Ukochany — zawdzięczam Ci życie!”.
Paderewski mówił o zakochanej księżnie z elegancką kurtuazją „Moja wielka przyjaciółka”. W ostatnim liście napisała: „Opuszczam Cię z sercem zupełnie pozbawionym radości, ale wciąż wypełnionym szczęściem kochania Ciebie”.
W tym czasie inna kobieta pisała doń: „Ignasieńku – czy to jest szczęściem kochać tak — jak ja kocham? Kochaj mnie — kochaj — zobaczysz — będziemy bliscy nieba”.
Autorka tych słów, ponętna brunetka o szafirowych oczach, mocno stąpała po ziemi. Była żoną Władysława Górskiego, przyjaciela Paderewskiego od pacholęcych lat, owego „Dziutusia”, który przyczynił się do paryskiego debiutu. Państwo Górscy od roku 1885 mieszkali na stałe w Paryżu, Helena Górska zaproponowała Paderewskiemu, że zaopiekuje się jego kalekim synkiem. Po wielu latach wspominał: „Codziennie odwiedzałem syna i nie mogę zaprzeczyć, żeby nie wzruszyła mnie, a także i nie pociągała pani Górska. Z biegiem czasu przywiązanie przerodziło się w miłość”.
Pani Helena, primo voto Górska, stała się dozgonną miłością Paderewskiego.
Opinie o pani Helenie są bardzo różne. Wedle jednych była „milutką, słodziutką, inteligentną osóbką” i nie dziw, że Paderewski „się w niej zakochał, rozwiódł z mężem i ożenił”. Wedle innych „nie miała rozumu więcej niż kury, które z zapałem hodowała”.
Faktem jest, że z jej inicjatywy Paderewski powierzył swe interesy w Polsce kuzynowi pani Heleny, które to pełnomocnictwo przyniosło artyście same kłopoty i straty.
Majątek Paderewskiego był potężny. W 1887 roku zakupił posiadłość w Szwajcarii Riond Bosson, nieopodal Lozanny, z przepięknym widokiem na Alpy i Jezioro Genewskie. Będzie też właścicielem dwóch innych posiadłości szwajcarskich i dwóch rancz w Kalifornii (jedno na cześć ukochanej nazwane Santa Helena). Ale zawsze marzył o domu w ojczyźnie. Pełnomocnik – kuzynek pani Heleny – kupił kolejno dwa majątki ziemskie, które czym prędzej ze stratami sprzedał. Wreszcie 13 sierpnia roku 1897 zawarto akt zakupu dóbr Kąśna Dolna ze wsiami Bukowiec, Jamna i Siekierczyna.
Paderewski przybył tu w listopadzie 1897 (poprzednich swych „dóbr” nigdy nie widział) i podjął decyzję o całkowitej modernizacji dworu i budynków gospodarczych. Wymieniono posadzki i dach, skanalizowano wszystkie obiekty (kurniki też!), zaprowadzono wszędzie światło elektryczne. Wzniesiono nową oranżerię, domy dla ogrodnika, rządcy i służby, stodołę, kuźnię, stajnię, mleczarnię etc. Kosztowało to fortunę!
Prosił swoją „duszeńkę” — Helenę by posadziła w Kąśnej drzewa. Niektóre żyją do dziś.
„Jeśli będziesz mogła wpaść do Kąśnej, to nie zapomnij, duszeńko, powiedzieć ogrodnikowi, ażeby nam zasadził sporo starszych świerków, trochę modrzewi i nad stawem wierzb płaczących” – prosił Paderewski panią Helenę z Anglii jesienią 1897. I dodawał z czułością: „Zresztą możesz się tam rządzić jak szara gąska”. Nie wątpimy, że „szara gąska” rządziła w Kąśnej wedle swego widzimisię, ale Paderewskiego już u progu tych projektów opadały wątpliwości: „Widziałem tu – pisze z Anglii tejże jesieni 1897 – (…) mnóstwo posiadłości, willi, domów, parków, ogrodów itp. Jeżeli położenie rzadko gdzie może się porównać z naszą Kąśną, to za to jakie domy wszędzie, jakie cieplarnie!… Niestety, Kotuniu, przyszedłem do przekonania, że w tym domu, między dwiema kuchniami, bez gościnnych pokojów, bez miejsca na spokojną pracownię, z wilgocią i gabinecikiem, do którego przez wszystkie salony przechodzić trzeba, mieszkać nie będziemy mogli. Kąśna, urządzona tak tylko, jak Zawisz proponuje, będzie kosztowała około 600 000 franków (nie tylko bez dochodu, ale z opłatą roczną około 15 000 fr), a to chyba na wiejską siedzibę bez domu trochę za wiele. Wprawdzie za dziesięć lat mogą być ryby i owoce, a za trzydzieści będzie młody las, ale dla kogo? (…) Jednakże stało się i inaczej być nie może. Kąśna jest ślicznym zakątkiem i trzeba ją jako tako urządzić. Zamierzam wystawić cieplarnię tego lata jeszcze i prawdopodobnie do hodowli winogron sprowadzę człowieka ze Szkocji, specjalistę, którego mi tu polecają. Tam, gdzie wydaje się krocie, kilka tysięcy nie robi różnicy”.
Kąśna kosztowała krocie!
Winnica (ze specjalistą szkockim!) okazała się co prawda nierealna, ale za to sprowadzono ze Szkocji stado rasowego bydła, a ze szkockich posiadłości królewskich w Balmoral przyjechały do Kąśnej… owce. Plenipotent — protegowany pani Heleny — postanowił też zakupić sto tysięcy małych pstrągów i wpuścić je do rzeczki Białki…
Biografowie nazwą Kąśną „kosztowną idyllą”. Była marzeniem o domu ojczystym, przystani, do której można powracać z męczących występów w całym świecie. (Do listy krajów, gdzie koncertował Paderewski, dodać trzeba Meksyk, Afrykę Południową, Amerykę Południową).
31 maja roku 1899 trzydziestodziewięcioletni Ignacy Jan Paderewski poślubił czterdziestopięcioletnią rozwódkę — Helenę z Rosenów, primo voto Górską. „Bożyszcze pań” stanie się najwierniejszym, najbardziej zakochanym mężem.
Zdjęcie ślubne. Paderewski, który cieszył się zawrotnym powodzeniem u największych piękności Europy – poślubia starszą o lat 6 rozwódkę – Helenę Górską i stanie się najwierniejszym mężem.
Miesiąc po ślubie pisał z Londynu:
„Helenko moja ukochana,
pierwsze to słowa, które do Ciebie kreślę – pierwsze od ślubu naszego. Niechże Ci one miłe będą: niech Ci powiedzą, że mi błogo w duszy, że się szczęśliwym czuję i że Ci za to bezmiernie wdzięczny jestem…”.
Ślub odbył się w Warszawie. W podróż poślubną państwo nie-młodzi pojechali do Kąśnej.
Biografowie kreślą – na podstawie relacji sędziwych mieszkańców – wizerunek tych dni idylliczny i patriarchalny. Tańce na dożynkach, posiady z wieśniakami pod dwustuletnim dębem, narady nad założeniem kółka rolniczego i sklepiku włościańskiego, nad wynalezieniem nowych źródeł przemysłu ludowego. Chłopi „z podziwem (…) i z zaufaniem zwracali się do swego dziedzica”. Paderewski stał się błogosławieństwem dla wsi. Ufundował (jak Sienkiewicz w Oblęgorku) ochronkę dla dzieci, zbudował dom dla Klubu Inteligencji Obywatelskiej, wyposażył bibliotekę.
Jeszcze dziś nie jest łatwo trafić do Kąśnej. Najlepiej jechać od Tarnowa drogą 981 na Tuchów, Gromnik, Ciężkowice. Tuż obok tej ostatniej miejscowości — Kąśna.
Paderewski dawał instrukcje swym gościom, jak dojechać z Paryża: „33 godziny jazdy ekspresem”, a potem dwie mile na zachód i „przez górę skręcić w lewo, a następnie w prawo i przez most”. Trzeba było jeszcze „zadzwonić na stróża i strzec się psów – Orosa, Warty, Smoka, Gniewnej i Manon”.
Do Kąśnej mimo trudów podróży docierała rodzina, przyjaciele, impresariowie. Przyjeżdżała jedyna siostra artysty Antonina, która w sierocym dzieciństwie opiekowała się młodszym bratem „jak mateczka”. Przywożono ze Szwajcarii kalekiego syna. Pojawiali się krewni pani Heleny. Dom żył.
Było we zwyczaju, że piękny fortepian wynoszono na ganek od strony parku i Paderewski grał…
W Kąśnej możemy posłuchać fortepianu, na którym grywał Paderewski.
Z ganku był wspaniały widok na wzgórza z ostańcami skalnymi (dziś rezerwat przyrody „Skamieniałe Miasto”). Była to ulubiona trasa wycieczek Paderewskiego — wędrował wśród przedziwnych skał przypominających maszty, piramidy, zwierzęta, czarownice.
Przez sześć lat (1897—1903) Kąśna była dla Paderewskiego miejscem wytchnienia, wymarzonym domem. Tu powrócił latem 1902 po swoim kolejnym tournee amerykańskim (w sumie odbędzie ich osiemnaście!), gdzie w Metropolitan Opera prezentował swoją operę Manru — a jest to jedyne polskie dzieło operowe wystawione na tej scenie.
Po zgiełku owacji, po trudach dalekich podróży Kąśna wydawała się oazą ciszy, wytchnienia, spokoju. Cieniste aleje parku z sędziwymi lipami wabiły do niespiesznych spacerów. Znowu zabrzmiał fortepian… Było pięknie i kojąco.
Tej klawiatury dotykały jego genialne dłonie…
Niestety — nadużycia niewydarzonych pełnomocników i nieuczciwych rządców (jeden z nich po wykryciu machlojek zagroził Paderewskiemu pojedynkiem „w obronie szlacheckiego honoru”!) — spowodowały, że — pełen żalu – artysta podjął decyzję o sprzedaży majątku.
Powiedział z goryczą: „Miałem zamiar podróżować jeszcze lat kilka, a potem stale osiąść wśród swoich, lecz poznałem wkrótce, że jestem za ubogi, aby ten cel urzeczywistnić, a może tylko zbyt przyzwyczajony do stosunków europejskich, aby dać sobie radę z krukami swojskimi. To specjalny gatunek, a szczególniej te, co się po wsiach wałęsają, te z minami poczciwców, z manierami wielkopańskimi i z butą rycerską, dotkliwie dały mi się we znaki. Tak: to wygląda na paradoks, ale proszę mi wierzyć, jam dość bogaty na Szwajcarię, Paryż i Londyn, ale stanowczo za ubogi, aby osiąść na wsi i gospodarzyć w Galicji”.
Państwo Paderewscy z wizytą w Kąśnej latem 1906 roku
W prasie ukazały się złośliwe komentarze: „On sam pewnie pojęcia nie ma, ile go nakradli Amerykanie, Anglicy, Niemcy, Francuzi, podczas jego występów. Gdyby chciał uniknąć złodziei, musiałby wyemigrować na biegun północny, ale któż by tam słuchał jego anielskiego grania i kto by mu za nie płacił?”.
19 stycznia 1903 roku Kąśna została sprzedana.
Nowi właściciele – Helena i Włodzimierz Kodrębscy, wielbiciele mistrza, oświadczyli, iż zawsze będzie serdecznie witanym gościem. Jak miłe było sercu artysty to miejsce, świadczy fakt, że jesienią 1905 roku państwo Paderewscy przyjechali z wizytą, a latem 1906 roku Paderewski trzymał do chrztu syna nowych właścicieli Kąśnej, któremu dano imiona Janusz Ignacy.
W roku 1910 Paderewski ponownie zawitał do Kąśnej i zabrał swego małego chrześniaka na uroczystość odsłonięcia tablicy czczącej pięćsetle-cie zwycięstwa pod Grunwaldem. Skała, na której umieszczono tablicę, otrzymała imię Grunwald.
C.d.n.
Ignacy Jan Paderewski
Część I
https://polishnews.com/historia-history/historia-polskipolish-history/6340-155-rocznica-urodzin-pianisty,-kompozytora,-premiera-w-ii-rp-ignacego-jana-paderewskiego
Część II
https://polishnews.com/historia-history/historia-polskipolish-history/6343-s%C5%82aw%C4%99-zdobywa-si%C4%99-tylko-w-pary%C5%BCu
Barbara Wachowicz:
http://www.barbara-wachowicz.pl/