Przypowieść wigilijna 2010

Zlobek

 

Zlobek

Mały Jezus przyszedł na świat już ponad dwa tysiące lat temu. Fakt ten potwierdzają źródła poważne jak i inne przekazy. Przyszedł na świat aby dać świadectwo prawdzie.

Chciał, żeby ludzie byli lepsi, żeby żyło się im lżej, żeby jak On, nieśli w świat prawdę, ktόra miała zagwarantować szczęście.

Tymczasem świat nie jest lepszy i zasobniejszy, stał się bardziej niebezpieczny i niedostępny dla wszystkich, nawet dla oczekujących narodzin Bożego Syna. A mόgłby być czymś więcej, niż rutynowym przygotowaniem do uroczystości, z zastawionym stołem, prezentami oraz składaniem najlepszych życzeń.

Tak by być mogło, ale nie jest. Czy dlatego, że model gospodarczy, jaki realizuje współczesny świat, każdy kraj, w pogoni za czołówką gospodarczych potęg, nie wskazuje innej drogi do sukcesu? Ci, którzy mają podejmować decyzje idą na skróty: udało się w Ameryce musi się udać w Polsce, Słowacji, czy w Burkina Faso ze stolica w Quagadougou. To sprawdzona recepta na sukces a my nie mamy czasu! Do roboty. W domyśle: do kosumpcji (a w podtekscie do żłobu). A przecież w kolędzie wyraźnie stoi:

„ w żłobie leży, którz pobieży. . .”

 

I biegną. Nie po to aby kolędować; chyba, że złotemu cielcowi. Nie wiadomo czy po wysłuchaniu tej kolędy, czy z innych powodów ale zawsze w kierunku żłobu. Dobrze jeśli żłόb jest pełny. Od lat jednak okazuje się, że jest on pełny na kredyt czyli żłόb kredytowany! Ludzie, co za życie? Żłόb na kredycie? To jest wynalazek: żyć dobrze, zjeść na koszt prawnuka, zejść bezboleśnie a na koniec kremacja, czyli na full ekologicznie!

 

„. . . gdy zastanawiam się przed snem,

jak świat przekręci kierunek

czy się utrzymam w łόdce mej

czy odlot, znaczy: odfrunę?

 

Sen morzy mnie, niemoc ogarnia,

tracę bezcenny pretekst

a rzeczywistość mniej niż marna

może poranek przywrόci respekt…”

 

Przyjście na świat Jezusa Chrystusa, pomimo pewnych przywilejów etnicznych, musiałoby napotkać w Ameryce Anno Domini 2010 szereg istotnych trudności. Urzędnicy emigracyjni domagaliby się szeregu dokumentów zarówno od matki dziecka jak i ojca, tym bardziej, że nazwiska, jak i imiona każdy z nich miał inne. Nie wspomnę tu o rodowodzie dawidowym Jόzefa. Niby z krόlewskiego rodu a cieśla. Naprawdę?

Pytaliby rodzicόw o kwalifikacje zawodowe, żądali zaświadczeń o wysokości zarobkόw. Przyjęcie do szpitala to pytanie o ubezpieczenie. Dla nas to codzienność ale dla Panny Maryji, cόrki Joachima i Anny poślubionej Józefowi z Nazaretu w Galileii, to nie żadna gratka. Wręcz przeciwnie, stos dokumentόw, setki podpisόw, a wiadomo, że chodzi o odpowiedzialność! A w tym przypadku kwalifikowaną, jeśli tak rzec można. Który z kierowców zatrzymałby się na poboczu, aby zabrać na pokład swego bolida, wypasionego SUV’a albo chociaż Toyoty Prius Hybrid, członkόw Bożej Rodziny, bez narażenia siebie i swoich bliskich na drażliwe i zupełnie nieoczekiwane konsekwencje w razie wypadku?

Świadomość współczesnego Amerykanina, byłaby tu większą przeszkodą niż zwyczajny brak kasy.  Wynika stąd, że mały Jezusek miałby dziś większe szanse udanych narodzin gdzieś w Afryce, Azji a nawet na Syberii. No w każdym razie pod względem formalno-prawnym, jako przybysz z innego świata.

Może miałby też szanse na ciepłą kołyskę gdyby narodził się w okolicy Kościeliska a jakaś przytomna gaździna zdołała zatrzymać na czas swą furę na odśnieżonej drodze, co nawet tam graniczyłoby się z cudem.

Jak przyjmiemy Go tym razem, na pamiątkę narodzin ponad 2000 lat temu w Betlejem? Czy posłużymy się chrześcijańską świadomością? Czy wrócimy do pogaństwa? A cόż to? Rekolekcje? Taki obrόt spraw jest nie do przyjęcia nawet dla niewierzących.

Pόki co, wszyscy posługujemy się kalendarzem dat liczonych „od narodzenia Chrystusa”. Tak jest pewniej, wygodnie i bezpiecznie. I jeszcze jedna prawda: nikt w szczegόlności szef wiary, nie zwolnił chrześcijanina od myślenia a niedowiarkom nikt nie nakazał brać w tym udziału.

 

Od Redakcji. Ilustracja autorstwa Zdzisława Purchały.

swieta