Unia Europejska nie była przygotowana na napływ uchodźców, który nastąpił w latach 2015–2016, i w efekcie stanęła przed największym kryzysem w swojej historii. Obecnie nie ma już powrotu do kształtu Wspólnoty sprzed 2015 roku – wynika z najnowszego raportu migracyjnego CEED Kulczyk Research Institute „Początek końca. Czy migranci doprowadzą do rozpadu Unii Europejskiej?”. Kluczem do rozwiązania problemu jest stworzenie nowej, przemyślanej polityki migracyjnej, która pozwoli na lepszą kontrolę nad tymi procesami – przekonywali uczestnicy debaty zorganizowanej przy okazji prezentacji raportu.
– Wyzwania związane z imigracją są dużo większe niż jeszcze kilka lat temu. Unia Europejska nie zareagowała odpowiednio na napływ uchodźców, przyjmując ich w krótkim czasie zbyt wielu i wywołując tym negatywny efekt społeczny. Popełniono wiele błędów, co widzimy choćby po wynikach wyborów. Nie jest to wyłącznie problem Europy, ponieważ o wyniku ostatnich wyborów w Stanach Zjednoczonych również w dużej mierze zadecydowały kwestie migracyjne. Klimat wokół imigracji jest negatywny – mówi prof. Maciej Duszczyk z Uniwersytetu Warszawskiego i współautor raportu migracyjnego CEED Kulczyk Research Institute.
Z tegorocznej, czwartej edycji raportu migracyjnego wynika, że lata 2015–2016 przyniosły największy w historii kryzys funkcjonowania Unii Europejskiej, który w znacznym stopniu wpłynął na kształt debaty publicznej. Polityka migracyjna była jednym z czynników, który spowodował, że Brytyjczycy zagłosowali w referendum za opuszczeniem struktur Wspólnoty, zniechęceni bezradnością instytucji unijnych wobec napływu imigrantów. Zdaniem autorów raportu, brexitu bardziej wystraszyli się jednak Brytyjczycy niż cudzoziemcy. Liczba obywateli państw Europy Środkowo-Wschodniej przebywających w Wielkiej Brytanii spadła tylko nieznacznie, za to wzrosła liczba Brytyjczyków zainteresowanych przyjęciem obywatelstwa innego państwa członkowskiego.
W I połowie 2016 roku liczba osób ubiegających się o status uchodźcy w Unii Europejskiej wzrosła do ponad 617 tys. (z 432 tys. w 2013 roku). Główny ciężar związany z imigracją uchodźców wzięły na siebie Niemcy, a skala zjawiska zmniejszyła się po podpisaniu umowy z Turcją, która obecnie powstrzymuje napływ uchodźców do Grecji i dalszych państw członkowskich.
Jak podkreślają autorzy raportu, fala migracyjna w latach 2015–2016 negatywnie wpłynęła na nastawienie opinii publicznej. W Polsce 65 proc. społeczeństwa krytycznie postrzega napływ cudzoziemców z państw trzecich. Na tle innych państw regionu to wciąż stosunkowo niski odsetek. W Czechach, Estonii, Łotwie, Litwie, na Węgrzech i Słowacji imigrację postrzega negatywnie ponad 80 proc. obywateli. Andrzej Rzońca z Forum Obywatelskiego Rozwoju i Towarzystwa Ekonomistów Polskich podkreśla, że zaskakujące są jednak dane dotyczące aktywności zawodowej imigrantów.
– W większości krajów aktywność zawodowa migrantów jest bardzo wysoka, często wyższa niż aktywność obywateli tych państw. Należy do nich Polska, gdzie odsetek bezrobotnych wśród migrantów jest niewielki, często zakładają oni swoje biznesy. Zaskakują też różnice między państwami, które przyjmują imigrantów, i tymi, które o imigracji dowiadują się głównie z telewizji bądź z internetu. Przykładowo, w Szwecji nie ma obaw, że imigranci zniszczą tamtejszą kulturę, a w stosunku do 2002 roku zwiększył się odsetek osób, które pozytywnie postrzegają imigrację. Podobnie jest w Niemczech. Natomiast w Polsce i Czechach, gdzie imigrantów jest niewielu, poglądy zmieniły się w drugą stronę – zauważa Andrzej Rzońca.
Prof. Maciej Duszczyk z Uniwersytetu Warszawskiego podkreśla, że w szerokim kontekście imigracja jest pozytywnym zjawiskiem, które wpływa dodatnio między innymi na rynek pracy. Największym wyzwaniem, przed którym stoi teraz zarówno Polska, jak i cała UE, jest zarządzanie zjawiskiem imigracji tak, aby w przyszłości osiągnąć z niej jak największe korzyści.
– Wydarzenia ostatnich dwóch lat spowodowały, że o imigracji mówi się źle, podczas gdy jest to zjawisko pozytywne. Trudno wypowiadać takie opinie dzisiaj, kiedy jesteśmy epatowani negatywnymi obrazami imigracji. Trzeba jednak pamiętać, że poza Japonią nie ma na świecie państwa, które rozwinęłoby się bez napływu imigrantów. To również lekcja dla Polski, która musi zadać sobie pytanie, jak zarządzać tym zjawiskiem – mówi prof. Maciej Duszczyk.
Zdaniem Andrzej Rzońcy z Forum Obywatelskiego Rozwoju Polska musi się nauczyć wykorzystywać potencjał, który niesie ze sobą imigracja. Wobec starzenia się społeczeństwa i perspektywy obniżenia wieku emerytalnego do 2040 roku z rynku pracy ubędzie od 2,3 do nawet 4,5 mln osób. By zrekompensować tę stratę, Polska musiałaby przyjmować około 100 tys. imigrantów rocznie (nawet 200 tys. w przypadku obniżenia wieku emerytalnego).
– Obecnie przyciągamy imigrantów z Ukrainy, ponieważ Polska szybko się rozwija i stwarza im dobre perspektywy. Jeżeli przestaniemy się rozwijać, wówczas więcej Polaków będzie wyjeżdżać na Zachód do tych państw, w których standard życia jest wyższy. Natomiast do Polski przestaną napływać imigranci ze Wschodu, bo wobec braku perspektyw nie będą mieli tu czego szukać – mówi Andrzej Rzońca.
Andrzej Sadowski z Centrum im. Adama Smitha, członek Narodowej Rady Rozwoju przy Prezydencie RP, podkreśla, że przyczyną obecnego kryzysu w Unii Europejskiej nie jest sama imigracja, ale niewłaściwa polityka migracyjna. Państwa członkowskie UE powinny określić zapotrzebowanie swoich rynków pracy i na tej podstawie wypracować odpowiednie regulacje.
– Niektóre kraje, na przykład Hiszpania, ogłosiły, że są otwarte na imigrantów, natomiast szczegółowo określiły kogo potrzebują i jakie kwalifikacje są pożądane. Tak samo postępują rządy Kanady czy Stanów Zjednoczonych, gdzie imigracja odbywa się pod ścisłą kontrolą jeśli chodzi o profesje, które są poszukiwane dla gospodarek tych państw – mówi Andrzej Sadowski.
Konieczność wypracowania właściwej polityki migracyjnej stoi również przed polskim rządem. Za przykład może posłużyć Australia, która ma dość restrykcyjne wymogi dotyczące imigrantów, ale przyznała pracodawcom prawo do sprowadzania pracowników z zagranicy na własną rękę, zgodnie z ich zapotrzebowaniem. Zdaniem Andrzeja Sadowskiego takie rozwiązanie mogłoby się sprawdzić również w Polsce.
– Musimy podkreślać, że imigracja jest czymś pozytywnym, natomiast Europa nie jest w stanie przyjąć wszystkich. Jeżeli imigrantów będzie zbyt wielu, to nie zapewnimy im możliwości funkcjonowania, a oni ze względu na swoją frustrację mogą być dla nas po prostu groźni. To jest oczywisty proces społeczny. Musimy być odpowiedzialni za słowa, które wypowiadamy, i wysłać jasny sygnał mówiący, że jesteśmy w stanie przyjąć ograniczoną liczbę osób – mówi prof. Maciej Duszczyk.
CEED Kulczyk Research Institute jest think-tankiem założonym przez Jana Kulczyka, którego celem jest promocja osiągnięć i potencjału gospodarczego krajów Europy Środkowej i Wschodniej. Począwszy od 2014 roku wydaje cykliczne raporty dotyczące szans i wyzwań, które stoją przed państwami regionu w związku z migracją.
http://www.biznes.newseria.pl