Wielkie Namiętności

Gorzen

 

Czy snujące się po pokojach wycieczki dowiedzą się kiedyś – poza grzecznymi „faktami z życia Mikołaja Srebrempisanego”, ile kipiało tu kiedyś gwałtownych namiętności, ile te mury pamiętają …spo­conych nocy i dni”?

 Gorzen

  Emil Zygadłowicz

 Piersi twe
Piersi twe wonne
zakwitły różowym głogiem —
— usta me nieprzytomne
są ogniem —

Niezgonne twoje oczy
mijają skosem widnokrąg —
— ziemia spod nóg się toczy,
mija słoneczny obrąb —

Stoimy w pustce, samotni —
ziemia daleko przed nami,
— przemień mnie w gwiazdę! — dotknij
serca wargami –

Późny grzech
Gdyby mury dworu w Gorzeniu Gór­nym umiały mówić, pewno powiedziałyby, kto je wzniósł pięć wieków temu.
W starych papierach zapisano dopiero rok 1725, kiedy to parterowy budynek stał się własnością zamożnego rodu Padlewskich i został rozbudowany na pię­trową rezydencję. Niestety, wkrótce Au­gust Padlewski spłukał się z kretesem w karty i aby ocalić honor, w poszuki­waniu gotówki sprzedać musiał całą po­siadłość w trybie ekspresowym. Tak dwór stoczył się do roli karczmy, w któ­rej starozakonny Jakub Huppert prowa­dził „wyszynk wódek, pywa i wina. Dzi­siaj – za piniondze. jutro – za darmo”.
Po śmierci karczmarza jego synowie sprzedali mocno podupadłą karczmę miejscowemu sadownikowi, a w 1873 roku wypatrzył dwór profesor wadowickiego gimnazjum Tytus Zegadłowicz.
  Przywędrował na podbeskidzkie ze Stanisławowa, gdzie kiedyś był… księdzem grecko-katolickim. Miał tam żonę, a gdy go opuściła, ruszył w wędrówkę po Galicji, ucząc w szkołach łaciny, greki i muzyki. Ten przystojny, cichy mężczyzna miał opinię dziwaka. Zawsze samotny małomówny – pisał wiersze, sadził kwiaty i grał na skrzypcach.
Zadomowiwszy się w Gorzeniu, stary profesor z pomocą służącej Tereski re­montuje dwór. odnawia park. Sprowadza nawet z Wiednia dwa posągi – „Mądrość i „Naturę” – i ustawia je przed paradnym wejściem, gdzie stoją do dziś.
Istotne znaczenie dla starego dworu ma fakt, iż w wadowickim gimnazjum uczy muzyki drobna, płaska jak deska Elżbie­ta Kajszarówna. „Stara panna” (już 35-let-nia) żyje pomiędzy domem a szkołą, nie bywa nigdzie, a jedynym jej dziwactwem jest noszenie męskich ubiorów i krótkich włosów. Zbliża ich muzyka. Raz i drugi Elżbieta razem z rodzicami – apodyk­tyczną „Mutti” i tatusiem, eks-organistą – kiedyś w Wiedniu, potem w pobliskiej Kalwarii Zebrzydowskiej – odwiedzają dwór w Gorzeniu. Gra z gospodarzem na cztery ręce. Wkrótce łączy ich dziwne uczucie – coś w rodzaju spóźnionej miło­ści. Gorzeński dwór latem i jesienią 1887 roku śledzi ich postacie przy lampie naftowej, wśród parkowych drzew, na zmiętym łóżku…
Na wiosnę całe Wadowice szumią. „Sta­ra panna” jest w ciąży z 65-letnim „dzia­dem”! Zegadłowicz nie może jej poślubić – nie ma rozwodu z poprzednią żoną. By uciszyć skandal, oboje opuszczają dwór i wyjeżdżają na Węgry do Sibiu, bo tylko tam mogą zawrzeć ślub. W drodze powrotnej, w Bielsku, w zajeździe „Pod Aniołem” Elżbieta rodzi syna.

Zygadlowicz

 Dziesięcioletni Emil

Dziwaczne dzieciństwo
Mały rośnie we dworze sam. Wycho­wuje go ojciec, karmi mamka – baba z okolicy. Elżbieta tuż po porodzie jedzie na zawsze do rodziców, do Wadowic. Nigdy już do Gorzenia nie wróci.
„Miluś” nie chodzi do szkoły – eduku­je go ojciec. Jedynymi towarzyszami je­go zabaw są pies Toruś, służąca Tereska i strachy.
Bo w Gorzeniu straszy! „Czasem niko­go nie widać na schodach, a kroki same idą. Diabły z kosmatymi ogonami biega­ją po mrocznych pokojach, w ogrodzie pełno oślizłych żab”.
Zagubiony w tym dziwnym świecie, pozbawiony miłości chłopiec boi się wszystkiego. Jedynym pewnym miej­scem w jego życiu jest dom w Gorzeniu. Właściwie nigdy go nie opuści. Zawsze będzie tu wracał – i tu przeżywał swoje największe namiętności.
Gdy Emil ma 11 lat, umiera jego ojciec, Do Gorzenia wprowadza się ciotka Wanda – żona brata jego matki – Adolfa.
Zrozpaczonego chłopca rodzina wy­wozi do Wadowic, do liceum.
Do Go­rzenia wraca tylko na wakacje, to jego nagroda. Starego Torusia ciotka każe zastrzelić, „bo ma pchły”. Tak nagle umiera dzieciństwo Emila.

 

 Własne Gniazdo
Spragniony uczuć, których nigdy nie dała mu matka i których nie potrafił oka­zać ojciec, Emil gwałtownie dorośleje. Po nocach dręczą go zmory o ciałach sprzedajnych kobiet, które w „Zamtuziku” przy Skawie pokazał mu Adolf – mi­łośnik kielicha i domów z czerwonymi latarniami. W dzień dorastający chłopiec pisze wiersze.
Dwór pracuje na jego studia. Wydzier­żawiony, pozwala mu na wyjazdy do Krakowa, Wiednia, Drezna.
Latem, tuż przed I wojną światową owdowiała aptekarzowa z Krakowa, pani Kurowska, wraz z córkami wynaj­muje w Gorzeniu pokoje na lato. Emil wraca właśnie do domu z Drezna. W pociągu poznaje swego rówieśnika, który jedzie odwiedzić siostry w… gorzeńskim dworze.
Emil – starając się być uprzejmym dla gościa – otwiera przed nim drzwi i wte­dy w ramiona rzuca mu się młoda dziewczyna. Tak poznaje swoją przy­szłą żonę – Marynię Kurowską. Nazywał ją Marysieńką. W lipcu 1915 roku ona właśnie ślubuje poecie miłość i wier­ność małżeńską. Na dobre i złe. Przez całe ich wspólne życie dotrzymuje przy­rzeczenia – potrafi wiele wybaczyć i przymknąć oczy na niejedno.
Dwór gorzeński żyje teraz pełnym gwarem. Zegadłowiczom wkrótce ro­dzą się dwie córki. Zawsze pełno tu go­ści i kobiet, które mały, drobny mężczy­zna przyciąga do siebie jak magnes. Albo którym nie potrafi się oprzeć.

 Muzeum

Pokoje dworu gorzeńskiego i sprzęty pamiętające wielkie namiętności i proste codzienne uczucia.

Nocne poety rozmowy
Bywały w Gorzeniu wszystkie kochan­ki poety – aktorka, Stanisława Wysocka (pani Ho), Maryla Stachelska (Mila) i w końcu Maria Koszyc-Szałajska (Mau­ra). Marynia nieraz słyszała za ścianą pokoju męża dziwne dźwięki, szepty „ukochana… jedyna”, które on tłuma­czył potem… pracą nad tekstami wła­snych utworów. Albo mówił wprost: Rysieńko, to nieważne, to ma tylko znaczenie dla mojej twórczości.
Zapraszał kobiety do swego „domu nawiedzonego”, bo tu czuł się pewnie.
 Oprowadzał po pokojach, pokazywał stare sztychy, obrazy. Tylko tu mógł je uwodzić bez kłopotu. Gdy były po­za Gorzeniem, wysyłał im swoje zdjęcia – z domem w tle, w oknie, w sadzie. Chyba kochał dwór bardziej niż cokol­wiek. By zarobić na jego remont, opusz­czał dom z bólem na kilka lat, wędrując „na posady” do Warszawy czy Pozna­nia.
I za dworem tęsknił najbardziej.

Gorzeńscy goście
Gdy był w Gorzeniu, przesiadywali tu tygodniami różni młodzi poeci, malarze, krytycy. Często z boku przyglądał się tej grupie twórców, którzy nazwali się „Czartak” od przepływającego nieopo­dal strumienia, wieśniak beskidzki Wowro, naiwny rzeźbiarz, odkryty przez Zegadłowicza.

 

Zygadlowicza W pamięci córki poety, Atessy Rudel za­chowały się imieniny ojca w 1933 roku, kiedy to dwór opanowały zespoły arty­styczne młodzieży wiejskiej w barwnych strojach, z kapelą i przyśpiewkami. W dniu imienin ubrani w paradne stroje chłopi przyprowadzili przed ganek wspaniałego siwego konia. Poeta poklepał wierzchow­ca po szyi, a wtedy siwek podniósł głowę i radośnie zarżał… Odpowiedziało mu rże­nie chłopskich koni ze wsi. Przeżył wiele lat w gorzeńskiej stajni, hołubiony i piesz­czony na równi z psami, których było tu zwykle kilka. Nosiły te same imiona, co ich poprzednicy z dzieciństwa Emila – ,.Toruś”, „Skoczek”, „Grzmilas” – tak jakby ni­gdy nie odchodziły w zaświaty.

 

 Jubileusz pracy pisarskiej Zegadłowicza. Obok pisarza siedzi żona, za nią eks-kochanka, Stanisława Wysocka.

Niewidzialne zegary
Czas w tym starym dworze odmierzają niewidzialne zegary. Można je usłyszeć tylko nocą. Tykanie wydobywa się ze ścian, sprawiając wrażenie, że skrzypiący mechanizm znajduje się tuż obok, w są­siednim pomieszczeniu…
Słyszeli je podobno Emil i Maria. Ten mia­rowy odgłos kołysał ich córki do snu, dając poczucie bezpieczeństwa i spokoju.
Potomkowie poety nigdy nie opuścili Gorzenia. Adam Rudel, syn Atessy z Zegadłowiczów, przybrał nazwisko panieńskie matki i całe życie poświęcił spuściźnie po Tytusie i Emilu. „Zapragnąłem, by lu­dzie mogli zobaczyć to bogactwo, ten ogrom piękna zgromadzony w tym do­mu…” – napisał w swym pamiętniku.
Zmarł kilka lat temu. Teraz Gorzeniem rządzi jego młodsza siostra, Ewa Wagenke. Każdego, kto odwiedzi stary dwór, wita ser­decznie, jak kiedyś jej dziadek.

Tablica Od r. 1995 systematycznie przybywa sal wystawowych. Obecnie można zwiedzać 10 pokoi, w następnych latach dojdą jeszcze dwa. Oprócz pamiątek po pisarzu zwiedzających czeka prawdziwa uczta artystyczna. Mogą obejrzeć obrazy Hoffmana, Hulewicza, Malczewskiego, Misky’ego, Pronaszki, Skoczylasa, Wyczółkowskiego, rysunki Bruno Schulza, Żechowskiego i innych. Godna zobaczenia jest także kolekcja sztuki wschodniej. W dawnej kaplicy zgromadzono rzeźby Jędrzeja Wowry. Obok bardzo znanych artystów w dworku znajdziemy też prace wadowickich malarzy i rzeźbiarzy.

Blanka T.

www.muzeumezegadlowicza.pl