Życzeniom zadość całorocznym
Opłatkom kornie połamanym
Łzom uronionym, westchnieniom głębszym
Błogosławieństwom znów otrzymanym . . .
REf.
Mnie po kolędę pasja sięga
Na Boga przyjście, cnót rozdanie
Na ludzkich duszy oczyszczenie
Na serca ludzkie w lepszym stanie.
Marcisz Bielski,
Berwyn, December23,1992.
Wigilia
Wojciech C. Borkowski
Wigilia świąt
wieczór magiczny
najbliżsi siedli wokół stołu
nastrój podniosły i liryczny
zapach choinki w całym domu
na stole obrus śnieżnobiały
a pod obrusem świeże siano
i wolne miejsce jest dla gości
tych
których w myślach przywołano
wszyscy czekają pierwszej gwiazdy
tej symbolicznej
betlejemskiej
lecz kiedy chmury ją zasłonią
wystarczy blask latarni miejskiej
to znak
że wieczór się zaczyna
i czas rozświetlić noc choinką
by znaleźć drogę do Betlejem
gdzie się od nowa rodzi przyszłość
bo ta nadzieja jest odwieczna
że się na nowo znów narodzisz
jak tylko zechcesz się odmienić
i wytrwasz w drodze
którą chodzisz
Chicago, grudzień 2001
Wieczerza wigilijna
Leszek Chudziński
Kapusty dwa rodzaje przysiadły na skraju
Stołu – oba skwaszone jak krewni przy rozstaju.
Oba grzybem skraszone, zapachem nęcą.
Siedzą goście za stołem – nosami nie kręcą.
Już śledzik w cebulce na półmisku wpływa,
Dzwonkiem papryki przybrany; lśni oliwą.
Ślinka cieknie, oczy z orbit wychodzą,
Dań wygląd i smak kunsztu mistrza dowodzą.
Barszczyk okiem rosolim zerka z filiżanek,
Wąchasz, a on jak miętą pachnie przez rumianek,
Po paluszki w sezamie sięga, zamiast uszek
Złap się za ucho, do ust podnieś garnuszek.
Sałatka groszkiem zdobna, fasolki różowe,
Musztardą trąci, zieleń pietruszki na głowie.
Już kompania wesoła w sytości obsiadła:
Napitków wytwornych, przepysznego jadła,
A tutaj główne danie – łosoś na półmisku
W środek stołu spłynął, srebrzyście zabłysnął
I wstrzymał dyskursu potok ożywiony.
Wszystkim dech zaparło – któż to był złowiony?
Różowią się talerze; cytryn półksiężyce
Smak uwydatniają – róż dobry na lice.
Rybie tak szlachetnej woda nie dostoi,
Ni wódka, ni piwo; łosoś winem się poi,
Delektuje. Wznosimy toast za toastem,
A tu gospodyni stół zastawia ciastem.
Babka z żurawiną, makowiec w roladę
Zwinięty, keks owocowy – i jak tu dać radę?
Tak posilona, kompanija wieczerzy
Wigilijnej u Ewy i Włodka bieży
Na Pasterkę. A kto wierszowi nie wierzy –
Niechaj do Pittsburga czem prędzej pobieży.
December 25, 2000
Janusz Przetacznik
(z tomu “Dotykanie Ziemi” – wyd. Wici, Chicago 2000)
Raz w roku
Pan co dnia roztacza swoją niewidzialność
na zielone pagórki naszej wyobraźni
Odpowiadamy milczeniem i zachwytem
starając się pojąć to co niepojęte
Wymyślamy zegary i kalendarze
Czas zatrzymujemy w linijkach poezji
ważymy kulę ziemską na wagach różniczek
i różnice pomiędzy nami a Kosmosem
usiłujemy pokryć uczoną zadumą
metaforą objąć nasz byt i nasz niebyt
Ptaki gdy do Pana w locie się przybliżą
ściszają śpiew zdumione odkryciem
ze tam w górze tez widać tylko niewidzialność
Ale każdej zimy gdy zapachnie siano
diabeł w którego dzisiaj prawie nikt nie wierzy
umyka w popłochu jakby kogoś zoczył
I wtedy możemy ujrzeć nasze wnętrza