Obok Wielkanocy jest to najstarsze chrześcijańskie święto. Od II w. 6 stycznia uroczyście obchodzono pamiątkę Chrztu Pańskiego. Od IV w. w Tracji i Egipcie dzień ten przeżywano jako Teofanię, Tyfanię czy też Epifanię. Słowa te oznaczały świętowanie wydarzeń z życia Chrystusa, jak narodzenie, chrzest w Jordanie, pokłon Mędrców, cud w Kanie. W V w. Epifania stała się świętem ogólnokościelnym.
Jednocześnie bardzo wzrosła popularność święta Bożego Narodzenia. Stało się to za przyczyną podziału, w wyniku którego Epifanię 6 stycznia obchodzono w Kościele wschodnim na pamiątkę chrztu Jezusa w Jordanie, zaś na Zachodzie — pokłonu Trzech Króli. Epifania oznacza objawienie Zbawiciela świata.
Epifania 6 stycznia, w Polsce zwana świętem Trzech Króli, oznacza, że Jezus Chrystus przyszedł na świat nie tylko dla wybranego przez Boga narodu, ale dla wszystkich ludzi, którzy kiedykolwiek żyli.
Długo czekała ludzkość na swojego Zbawiciela. Dwanaście wieków przed Jego narodzeniem natchniony autor przepowiedział: „Widzę go, lecz jeszcze nie teraz, dostrzegam go, ale nie z bliska: wschodzi gwiazda Jakuba, a z Izraela podnosi się berło” (Lb 24, 17). Wielką chwałę Jezusa zapowiadał też prorok Izajasz prawie osiemset lat przed Bożym Narodzeniem: „…do ciebie napłyną bogactwa zamorskie, zasoby narodów przyjdą ku tobie.
Zaleje cię mnogość wielbłądów, dromadery z Madianu i z Efy. Wszyscy oni przybędą ze Saby, zaofiarują złoto i kadzidło, nucąc radośnie hymny na cześć Jahwe” (Iz 60, 5-6). Złoto i kadzidło — jak Trzej Królowie.
O darach, złocie i hołdzie Królów mówi też Psalm 72:
Królowie Tarszyszu i wysp przyniosą Mu dary, a królowie Szeby i Saby przyjdę z daniną.
Pokłon Mu złożą wszyscy królowie i wszystkie ludy będą Mu służyć.
…Niechaj więc żyje i niech otrzyma w darze złoto Szeby.
(Ps72, 10-11.15)
Pierwszymi spoza Izraela, pierwszymi z tych licznych przepowiadanych rzesz, które przybyły oddać Zbawicielowi cześć, byli Trzej Mędrcy. Ale Nowy Testament nie wymienia liczby Mędrców ani nie nazywa ich królami. Przynieśli trzy dary, więc może było ich trzech, a królami nazwano ich pod wpływem Psalmu 72: „Królowie Tarszyszu i wysp przyniosą Mu dary”. IX w. przydał Mędrcom imiona: Kacper, Melchior i Baltazar.
Legenda głosi, że władcy owi, wróciwszy do swoich krajów, opowiadali, co widzieli i głosili wiarę w Chrystusa. Zrzekli się nawet swych tronów, tak wciągnęła ich praca apostolska. Wszyscy dożyli sędziwego wieku. Kiedy po Wniebowstąpieniu Pana Jezusa św. Tomasz przyszedł w ich strony, zastał Mędrców jeszcze przy życiu, wyuczył ich prawd wiary, ochrzcił, wybierzmował i wyświęcił na kapłanów, a później na biskupów.
Wielką wymowę mają złożone przez Trzech Mędrców dary: złoto, kadzidło i mirra.
…W Trójcy jedynemu potrójne ofiary,
Bierz mirrę, żeś człowiek, złoto, żeś krół wieczny,
Kadzidłem wyznawa Boga zmysł serdeczny.
Na pamiątkę tych darów od końca średniowiecza 6 stycznia święcono w kościołach złote i srebrne pierścionki jako złoto,żywicę jako kadzidło oraz mirrę. Mirra, którą otrzymał Pan Jezus, była cennym balsamem z czerwonych jagód sprowadzanych z Arabii. Takim balsamem namaszczano zmarłych. Mirra dodana do wina wzmacniała oszałamiające właściwości tego trunku, dlatego wino z mirrą podawano skazańcom. Polska mirra to ziarenka jałowca lub lekarstwa.
Oprócz tych trzech darów święcono także wodę, na pamiątkę chrztu Jezusa w Jordanie oraz kredę.
Przed każdym kościołem już od świtu stały stragany, a na nich piętrzyły się stosy kredowych ułomków, bibułkowe zawiniątka z kadzidłem i mirrą.
Po powrocie z kościoła święconą kredą wypisywano na drzwiach domostw K+M+B — inicjały trzech Króli oraz cyfry danego roku, albo C+M+B wraz z cyframi roku. Symbole te tłumaczy się następująco: C — cogito — dowiaduję się, poznaję, tak jak dowiedzieli się o Zbawicielu, poznali Go, złożyli Mu hołd Trzej Królowie; M — matrimonium — małżeństwo, gody w Kanie Galilejskiej, pierwszy cud Jezusa; B — baptismus — chrzest Jezusa z rąk Jana Chrzciciela w wodach Jordanu.
W oparciu o św. Augustyna można znaleźć jeszcze jedną interpretację: Christus Multorum Benefactor — Chrystus dobroczyńcą wielu.
Ale najpiękniejszym i chyba najsłuszniejszym tłumaczeniem owych liter jest odczytanie ich jako noworocznego błogosławieństwa udzielonego domowi przez Kościół: Christus Mansioni Benedicat — Niech Chrystus błogosławi temu domowi.
Dawniej mało który chłop znał litery, a jeśli nawet potrafił je rozróżnić, niewprawna, ciężka od pługa ręka nie chciała być posłuszna. „Jeśli gdzieś w pobliżu mieszkał ktoś posiadający sztukę pisania, zapraszano go do chałupy i suto goszczono, aby względnie kaligraficznie wypisał owe litery, oddzielając je od siebie znakiem krzyża. Jeszcze przy końcu XIX w. w Rychłocicach w Wieluńskiem młody praktykant rolny zapraszany był po kolei do wszystkich chałup, aby wypisał te litery i tak szczodrze goszczony wódką i jadłem, że w końcu zasłabł i o mało nie przepłacił życiem swych umiejętności”
Litery K+M+B na drzwiach świadczyły o tym, że w tym domu mieszka rodzina chrześcijańska. Zaś samo naznaczenie drzwi nawiązuje do zdarzenia opisanego w Starym Testamencie: „Mojżesz zdołał wszystkich starszych Izraela i rzekł do nich: Odłączcie i weźcie baranka dla waszych rodzin i zabijcie jako Paschę. Weźcie gałązkę hizopu i zanurzcie ją we krwi, która jest w naczyniu, i krwią z naczynia skropcie próg i oba odrzwia. Aż do rana nie powinien nikt z was wychodzić przed drzwi swego domu. A gdy Jahwe będzie przechodził, aby porazić Egipcjan, a zobaczy krew na progu i na odrzwiach, to ominie Jahwe takie drzwi i nie pozwoli niszczycielowi wejść do tych domów, aby [was] zabijał. Przestrzegajcie tego przykazania, jako na wieki ważnego prawa dla ciebie i dla twych dzieci!” (Wj 12, 21-24).
Drzwi to granica domostwa. Krew baranka zatrzymała anioła zniszczenia na tej granicy. Poświęcona kreda też ma taką moc, a każdy gospodarz chce, aby tylko dobro przekraczało próg jego chaty.
Kredowe znaki krzyża czyniono też na drzwiach i słupach obory, na czołach krów i byczków; obrysowywano rogi tych zwierząt. Niekiedy gospodarz obchodził wszystkie granice swego obejścia ciągnąc święconą kredę po ziemi i murawie, a wszystko po to, aby odgrodzić się od nikczemnych sił.
Temu też służyło okadzanie. W wigilię Trzech Króli, podobnie jak na św. Jana Chrzciciela i w Wielką Sobotę, wygaszano stary ogień, by w dniu Objawienia Pańskiego uroczyście wzniecić nowe płomienie. Często przenoszono je do domu ze świec palących się w kościele podczas Mszy św. Odtąd, dopóki tlił się ten ogień, nie wolno było przynosić żadnego innego zarzewia, gdyż stary błyskający w piecu mógłby się zbuntować i spalić sadybę.
Iskrą tego nowego czystego płomienia rozżarzano proch kadzidła. Były w nim kawałeczki żywicy, owoce jałowca świeżo poświęcone, a czasem jeszcze pokruszone listki ziela z Bożego Ciała czy z Wniebowzięcia Matki Bożej. Cała rodzina małą procesją, z zanurzonym w szarym dymie gospodarzem na czele, obchodziła izby, sień, oborę, podwórzec. Złe boi się tego dymu jak wody święconej. Okadzano też przychówek i ule, a czasem, dla wzmocnienia skutków tych zabiegów, jeszcze kropiono wodą święconą.
Pozostałe resztki kadzidła starannie zawijano w białe płótno i chowano na czarną godzinę, gdy kto zachoruje, a nic innego nie będzie w stanie mu pomóc.
Poświęcone jako złoto monety i pierścionki wrzucano noworodkom do pierwszej kąpieli. Takie to małe i kruche istoty, ale, jak mówią matki córkom, a te później powtarzają swoim dzieciom, pierwsza w życiu kąpiel ze złotem zapewni siłę i bogactwo.
W wigilię Trzech Króli dziewczęta chodziły po kolędzie, podobnie jak chłopcy w Boże Narodzenie i w Nowy Rok. Odwiedzały tylko te domy, w których byli chłopcy, szczególnie ci wybrani, upatrzeni. Tak jak „szczodrujący” chłopcy śpiewały przed domem jakąś kolędę. Kiedy zapraszano je do izby, improwizowały chłopcom „światówki”, np. taką:
„…Szeroka leszczyna nisko się kłaniała, — Z kimże ja se będę orzeszki zbierała?
Pogniewałam miłego Przez słóweczka jednego.
Poszłam na muzyczkę, stanęłam przy progu: Mój miły tańcuje, chwała Panu Bogu!
Koło mnie się ociera, Inną w taniec zabiera.
Z tego frasunku poszłam do domeczku, I tak sobie myślę o swym kochaneczku…”
Kolędniczki nie brały żadnej nagrody. Kiedy już „obleciały” wszystkie upatrzone domy, na koniec szły do jednego, w którym zebrali się uraczeni „światówkami” chłopcy. Zawsze znalazło się coś do jedzenia i do picia. Przychodziły też inne panny, nie tylko te kolędujące. Śmiechy, żarty, radosne okrzyki rozchodziły się z tej chaty długo w noc.
Za oknami mróz, że drzewa ze straszliwym hukiem pękają, śnieg skrzy się jak te gwiazdy na niebie, starzy się do pieców tulą. Niedźwiedź w gawrze obraca się na drugi bok, a sarny, jelenie i dziki, choć ledwie nie zamarzną, od jutra będą bezpieczniejsze, bo łowiecką „sieć ostatnią Trzej Królowie rozpinają po dąbrowie”.
A czasem, choć do wiosny jeszcze daleko, słońce świeci, mróz zelżeje i jakby czuło się powiew przedwiośnia. Taka pogoda w tym dniu to najlepsza wróżba: „Na Trzy Króle słońce świeci, wiosna do nas pędem leci”. Dzień coraz dłuższy, bo „Na Trzech Króli noc się tuli”, a „Trzej Królowie wichry ciszą i krzyżyki na drzwiach piszą”.
6 stycznia w Kościele wschodnim obchodzono święto Chrztu Pańskiego. Nazwano je Jordanem na pamiątkę, że Pan Jezus poddał się temu obrzędowi w wodach Jordanu. Zofia Kossak tak opisuje Jordan na wschodnich ziemiach Polski: „Na zamarzniętej tafli jeziora czy stawu rąbano szeroką przerębel. Wydobyte bryły lodu sfcużyły do budowy ołtarza, migocącego w słońcu, jakby był z kryształu, przystrojonego zielenią świerczyny. Z cerkwi wychodziła procesja tłumna, chorągwiana, barwna. Pop brodaty, w zło- tolitej kapie, diak z głębokim basem, białe kożuchy przepasane krasnymi pasami, czerwone i żółte buty, jaskrawe chusteczki, złociste ikony, iskrzący śnieg, trzaskający mróz, kolumny pary wznoszące się z ust ku blademu błękitowi nieba. Kiedy święcenie wody zbliża się do końca, baby poczynają chichotać, dziewczęta, niby to zawstydzone, zasłaniają twarze, lecz spod zapasek ciekawie zerkają. Bo pop uczyni ostatni znak krzyża nad wodą, jeden parobek, drugi, trzeci, szósty, dziesiąty zrzucają odzienie, wyskakują z butów i — buch! do przerębli. Pluska lodowata woda. Każdy z zuchów zanurza się trzy razy z głową, po czym czerwony niby rak, dymiący jak zgoniony koń, wyłazi na lód, narzuca kożuch na gołe ciało, wzuwa buty i — hajda, pędem do chaty. Za nim zadowolona Frasyna czy Praska, matka lub żona, zbiera resztę odzienia i biegnie, by junakowi już na piecu podać kwaterkę gorzałki.
Uroczystość na stawie trwa dość długo, choć zamilkły śpiewy, a batiuszka asystuje już tylko w charakterze widza. Wyrostki tłuką wodę gałązkami, gdyż mróz momentalnie ją ścina. Teraz starsi gospodarze, zachęceni przykładem młodych, skaczą również w przerębel, rozumiejąc, że tą kąpielą osiągną cel podwójny: uczczenie Chrystusa Pana i zapewnienie sobie na rok zdrowia. O zmroku c&ła wieś podolska czy wołyńska trzęsła się od śpiewów, pohukiwań i radosnej wrzawy. Radość częstokroć zmieniała się w kłótnię. Nazajutrz rano mawiano z uznaniem, że udał się ‘Jordan’, bo tylu a tylu miało łby rozbite”61.
W Kościele zachodnim uroczystość Chrztu Pańskiego obchodzona jest w pierwszą niedzielę po Trzech Królach. Zamyka ona okres Bożego Narodzenia, po którym następuje w Kościele czas zwykły.
W kalendarzu ludowym Trzech Króli kończyło czas godów, a otwierało zapusty trwające do środy popielcowej.
Opr. na podstawie: ROK KOSCIELNY A POLSKIE TRADYCJE
Autor: Ewa Ferenc-Szydełkowa