Współpraca Radwańskiej z Wiktorowskim do Londynu

Radwanska

 

Współpraca Agnieszki Radwańskiej z Tomaszem Wiktorowskim, trenerem zatrudnionym w Polskim Związku Tenisowym, potrwa co najmniej do igrzysk w Londynie. Związane to jest tzw. ścieżką olimpijską realizowaną przez szóstą obecnie zawodniczkę w światowego rankingu.

 Radwanska

Wiktorowski w PZT pełni m.in. funkcję kapitana reprezentacji Polski w rozgrywkach o Fed Cup. Od lipca ubiegłego roku, w porozumieniu ze związkiem, towarzyszy też Radwańskiej jako trener podczas turniejów.

 

 – Wszyscy wiemy, że współpraca Tomka z Robertem Radwańskim i Agnieszką sięga dwóch, trzech lat wstecz, choć miała wówczas luźniejszy charakter. Towarzyszył im podczas paru turniejów i służył radą. Pewnie dlatego Agnieszka, gdy postanowiła, że nie będzie dalej na turnieje jeździć z ojcem, pierwszy telefon wykonała właśnie do nas. Zapytała, czy możliwe jest, żeby Tomek pomagał jej jako trener. Zgodziliśmy się, bo ta współpraca może Agnieszce pomóc w zdobyciu medalu w Londynie – powiedział szef działu wyszkolenia PZT Wojciech Andrzejewski.

 

 – Właśnie Londyn, czyli sierpień, wyznacza ramy współpracy na obecnych zasadach. Kiedy skończy się ścieżka olimpijska, jaką Agnieszka jest objęta, dalsze zasady i zakres będzie musiała już uzgodnić z Tomkiem. Wiązać się to będzie z pewną reorganizacją. Jeśli Tomek zdecyduje się pracować indywidualnie z Radwańską, to będzie musiał zrezygnować z paru dotychczasowych obowiązków. Nie oznacza to jednak, że przestanie być kapitanem reprezentacji. Po prostu będziemy musieli podpisać nową umowę i ustalić nowe zasady dotyczące tylko kilku tygodni w roku. Nie zamierzamy trzymać go na siłę. Wprost przeciwnie, cieszyć nas będzie, jeśli trener związany z PZT będzie pomagał jednej z najlepszych tenisistek świata – dodał.

 

 Wiktorowski na początku roku poleciał z tenisistką do Australii, gdzie dotarła do półfinału imprezy WTA w Sydney i ćwierćfinału wielkoszlemowego Australian Open. Do Melbourne udał się również Chorwat Borna Bikić, który od grudnia jest trenerem młodszej z krakowskich sióstr – Urszuli. W tym miesiącu to Chorwat towarzyszy zawodniczkom w Dausze i Dubaju.

 

– Decyzja o tym, że Bikić będzie się opiekować dziewczynami w Azji zapadła już bodajże w grudniu. Borna jest trenerem Urszuli i jednocześnie współpracuje z Agnieszką. Tak było też w Australii, gdzie zajmował się głównie Ulą. Wiem, że jego osoba budzi kontrowersje, ale zbyt wcześnie jest, żeby oceniać jego warsztat i pracę, która trwa przecież dopiero dwa miesiące – stwierdził Wiktorowski.

 

 – Ja obecnie muszę się wywiązać z obowiązków wynikających z mojej pracy dla PZT i prawdopodobnie dołączę do Agnieszki dopiero w drugiej połowie marca w Miami. W Indian Wells raczej mnie nie będzie, no chyba, że zaistnieje jakaś konieczność i będę potrzebny, to jestem do dyspozycji. O ile wiem, Borna ma jakieś niezamknięte sprawy w Chorwacji, które chce sfinalizować w najbliższym czasie. W związku z tym konkretne decyzje będziemy na razie podejmować na bieżąco, po powrocie sióstr z Dubaju – dodał.

 

 Urszula Radwańska jest obecnie 86. w rankingu WTA Tour i na razie nie może startować w tych samych turniejach co siostra, a co najwyżej startować w eliminacjach do nich. W związku z tym drogi sióstr na pewno rozejdą się po dużych imprezach rangi WTA Tour Premier I w Indian Wells i Miami.

 

 – Wiadomo, że obecnie jedna osoba nie jest w stanie ogarnąć obu dziewczyn, bo się zwyczajnie nie rozdwoi. Dlatego konieczne było znalezienie drugiego trenera, który będzie prowadził Ulę, zanim nie zbliży się do czołówki rankingu i nie będzie się “łapać” do tych samych turniejów. Bornę poznałem mniej więcej w sierpniu, podczas startów w USA. O szczegóły tej współpracy i zakres należałoby pytać Urszulę, jak wróci z Azji – powiedział Wiktorowski.

 

 Jego współpraca z Radwańską zaowocowała trzema zwycięstwami: w sierpniu Stanford oraz w październiku w Tokio i Pekinie, a także powrotem na ósme miejsce w rankingu. Po raz pierwszy zakwalifikowała się też do kończącego sezon turnieju masters – WTA Championships w Stambule.

 

PAP

Zdjęcie: Newspix