Zabili mi Prezydenta, a ja mam milczeć …

Polak

 

Polak Wiemy natomiast aż nadto dobrze, co wydarzyło się przed i po katastrofie.

O ile, jak publiczności starają się wmówić lepiej poinformowani, polityka polega na oskarżaniu przeciwnika o najgorsze i wygrywaniu. Takie są „reguły tej gry”.

O tyle, to co dzieje się nadal po śmierci Prezydenta Rzeczypospolitej, świadczy już tylko o kopaniu zmarłego.

Ktoś ewentualnie zauważy ze zdumieniem, że należy zadać sobie pytanie: jak to jest? Już nie żyje a ciągle komuś politycznie zagraża?

A co nam szkodzi, zgódźmy się z takim „myśleniem”. W takim razie co to oznacza?

 

W kulturach europejskich (czasem mówią zachodnich) uchodzi za obyczaj poniżający, a więc niegodny publicznego wyciągania, głoszenie treści, które mogą naruszać czyjeś dobra osobiste. Mówi się wtedy o standartach zachowania, publicznego obycia, albo czegoś, co przystoi ludziom reprezentującym elementarny poziom kultury. Przez dłuższy nawet czas (kilka wieków bodajże), w Europie uchodziło za godne naśladowania zachowanie, które świadczyłoby o kulturze osobistej osoby, niekoniecznie zaangażowanej w ekspozycje publiczne. Kiedy mówiło się o kulturze osobistej, nikomu z początku nie przychodziło do głowy, aby łączyć to z dookreślnikiem przymiotnikowym. Jeśli mowa o kulturze, to w kontekście oceny postępowania.

 

Od czego jednak dialektyka. W tym właśnie momencie pojawia się potrzeba stopniowania kultury. Powstają określenia kultura wyższa i niższa, lepsza i gorsza, plebejska i przynależna arystokracji, etc. Jaka ta kultura jest, wymaga mniej lub bardziej rozległego opisu. Jakikolwiek jej opis nie prowadzi z całą pewnością do stopniowania na lepszą lub niższą. Uznanie za lepszą lub przaśniejszą jest dziełem indywidualnym, arbitralnym oraz być może utylitarnym i jak degustibus zwyczajnie nie podlega dyskusji. Co innego czy nie podlega polityce?

 

Rewolucje swoją drogą a życie swoją, toteż po pierwszym zachłyśnięciu się nową rzeczywistością porewolucyjną, przychodzi moment najważniejszego ataku, który (co oczywiste z braku kasy), musi nastąpić na kierunku świadomości publicznej. Ponieważ narzędziami oddziaływania są tu (i tam też) imponderabilia kulturowe, tworzy się „nowe wyrazy”. W sztuce. Picasso, Majakowski, Breugel, Szostakowicz, Stasiuk, Pilch . . .

 

„Nowa Kultura” i nowomowa są tą samą szkołą, choć różnice geograficzne w aplikacji, mogą budzić dysonans poznawczy u „młodych wykształconych, z dużych miast” zwłaszcza. Kiedy więc jakiś zapyziały konserwatywny satrapa, zauważy z zażenowaniem (bo o żadnym smaku, mowy tu być nie może), że czegoś takiego nie ma, że czegoś takiego, jak kultury po prostu komuś brak, rozpoczyna się jarmarczny jazgot i wylewanie kolejnej ilości nieczystości. Spostrzegawczość, jak twierdzą znawcy, może być pomocnicza w identyfikowaniu inteligencji. Wygląda też na to, że zachodzić może uzasadnione podejrzenie, że jej brak prowadzi do pewnych kulturalnych wynaturzeń. W tej konfiguracji kopanie leżącego, nie wymaga już interwencji służb porządkowych, ponieważ porewolucyjna wymieć, nie pozostawiła po sobie najprostszych fachowców.

 

W szkole pozytywistycznej (w relacji XIX wiecznej raczej) nawiedzeni promotorzy postępu, dawali do zrozumienia, że kultura wyższa (tak zwanych elit) trafi dalej na podatny grunt mas robotniczych w sposób naturalny i naturalnie się tam zadomowi. Oczywiście należy ją promować, bo bez tego, raczej trudno mówić o postępie.

Kopernikowi z Torunia, zawdzięczamy odkrycie „prawa wypierania pieniądza lepszego przez gorszy”. Jakiemuś specowi od medialnego przekazu i publicznego prania mózgów, zawdzięczamy nie tyle odkrycie, co wdrożenie „prawa wypierania kultury, przez . . . . „. No właśnie co z tym zrobić, kiedy dech z wrażenia zapiera.

 

Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, zabijano z premedytacją, z planem, z nakładem zatrważającej ilości kasy i środkόw. Można nawet powiedzieć, że na naszych oczach zabijano Go wielokrotnie codziennie, przyzwyczajając do tego co nastąpiło 10 kwietnia 2010 roku. W tym kontekście można cynicznie zauważyć, że wykonano śmierć bardzo nowocześnie! Właściwie coś jak happening.

 

Nie do wszystkich chyba jeszcze dotarło, że Prezydent Polski zginął. Są tacy, którzy chyba tego nie rozumieją. Są tacy, którzy nie mogą się wciąż pogodzić ze stratą człowieka, który był uosobieniem ich ideałów i kultury. W którym pokładali tyle nadzieji i którym nadzieja ta została zakwestionowana. Dla tych którzy dokonali tego mordu, już oczywiste jest, że dzieła nie ukończyli. Teraz odebrać jeszcze muszą nadzieję, której Prezydent Lech Kaczyński nikomu nie odebrał, a tylko On jest jej Suwerenem. To dlatego oponenci Prezydenta Kaczyńskiego będą mordować Go po raz kolejny. Przy okazji wykańczając jego zwolenników.

 

P.S. Przyprawa sosem pluralizmu w poglądach,  nazwanym „pluralizmem realnym” niesie zgoła inne „wartości” niż … zwyczajny pluralizm. Postęp, po prostu, jak paraliż: „postępujący”.

 

Nie, żeby się biczować . . .

 

Zabiliśmy Pana Prezydenta, nie tak od razu

Sam się napraszał, bo czegoś żądał;

Modyfikacji – Spec-Gazu, dobra nasza

 

Myśmy nie winni. Cόżeśmy mogli?

Chciał, zawetował, pojechał.

Zmian chciał na lepsze, bardzo się starał;

tych starań nie zaniechał

 

I pchał się z tarczą, chciał do Brukseli.

Gruzja, M. Szakaszwili. Cόżeśmy mogli?

Myśmy myśleli: nie wiedział, więc się pomylił . . .

 

Leciał na Smoleńsk, ale Mu w głowie Katyń od dawna wirował

Kto mόgł przypuszczać, że mgła wypełznie i że nie można się schować.

./.

Myśmy nie winni, tylko zdziwieni, że im się nie udało:

odlot na drugi krąg, jak to mόwią: pilotom się nie chciało . . .

 

A dziś, cόż żeśmy winni, cόżeśmy mogli zwojować?

Przyszłość, wszak w przyszłość trzeba patrzeć

gdy w zwierza będzie celować

 

Myśmy nie winni więc biczowanie, ani nam chodzi po głowach.

Niech sumitują się wszyscy inni, tak statystycznie . . . połowa.

 

MB & BMZ 2010-12-31