– Przez kilka miesięcy szukaliśmy dobrych miejsc dla tych książek, wykonaliśmy mnóstwo pracy, spotkaliśmy się z tysiącami osób, żeby sprawdzić, gdzie te książki można tak oddać, żeby wszystkie osoby, które do nas chodziły, mogły z tych książek później korzystać – tłumaczyła. – Gdybyśmy nie znaleźli miejsc dla tych książek, być może biblioteka nie byłaby zamknięta – dodała.
W ramach taniego państwa
Wszystko wskazuje na to, że polski rząd, w ramach tzw. taniego państwa, postanowił ograniczyć wydatki na pielęgnowanie polskiej tradycji i kultury. Bezcenne zbiory zostaną rozparcelowane po różnych ośrodkach bibliotecznych.
– W tej chwili jest już przesądzone, że co najmniej połowa naszych zbiorów trafi na slawistykę Sorbony. Dużą część naszych zbiorów przejmą też Biblioteka Polska na wyspie św. Ludwika w Paryżu oraz INALCO – Narodowy Instytut Języków i Cywilizacji Wschodnich – powiedziała Beata Podgórska. Utrzymywanie biblioteki w Instytucie było zdaniem decydentów nieopłacalne, biorąc pod uwagę niewielką liczbę regularnych czytelników, szacowaną na mniej więcej tysiąc osób.
– W Paryżu jest kilka bibliotek z polskimi kolekcjami, a we Francji około 60. Biblioteka Instytutu jest najmniejszą w regionie paryskim, licząc sześć razy mniej polskich pozycji niż Biblioteka Narodowa Francji (BNF) – wyjaśniła Podgórska.
Instytut Polski przechodzi obecnie reorganizację, która zakłada jego przekształcenie w biuro promocyjno-impresaryjne. Zgodnie z nową formułą wszystkie imprezy kulturalne odbywają się już od wiosny tego roku poza murami ośrodka.
Nie rozdawano książek
Wbrew krążącym w polonijnych kręgach pogłoskom żadne książki z zasobów biblioteki nie były rozdawane. – Zawsze w Instytucie Polskim w Paryżu było miejsce, gdzie każdy, kto przyszedł, mógł zostawić swoje stare książki. Inne osoby mogły to brać. Takie miejsce nadal istnieje – powiedziała dyrektor Instytutu poproszona o ustosunkowanie się do zarzutów Stowarzyszenia Autorów, Dziennikarzy i Tłumaczy w Europie. – Informacja na stronach APAJTE, że książki są rozdawane, wyrządziła nam wielką krzywdę – powiedziała, nie kryjąc oburzenia. – To po prostu było kłamstwo, a ludzie jednak tę stronę czytają i stwierdzili, że skoro faktycznie książki są rozdawane, to można tu przyjechać i je zabrać. Doprowadziło to do licznych nieporozumień oraz do kilku incydentów.
Jesli uda sie nam wychowac ludzi moralnie i intelektualnie zdrowych,
Prof. Piotr Jaroszynski
Anna Wiejak