Znachorzy i Konstruktorzy

Absolwenci

 

Absolwenci

Kiedyś mnie uczono na lekcjach marksizmu, że kapitaliści, czyli właściciele środków produkcji wykorzystują klasę robotnicza, przywłaszczając sobie tak zwaną „wartość dodatkową”,  a tu się okazuje że jest wręcz odwrotnie jako, że to właściciele, czyli akcjonariusze przedsiębiorstw są, zgodnie z prawem,  ograbiani  przez klasę najemnych , luksusowych proletariuszy.

I komu tu wierzyć? Marks się chyba w grobie przewraca, że tego nie przewidział w swym „Das Kapital”.
Właśnie ci najemni znachorzy od wielkich finansów przekonali rząd i społeczeństwo, że czas produkowania czegokolwiek należy do przeszłości a przyszłość i dobrobyt da się zrobić przez stukanie w klawiatury komputerów na Wall Street.
W gruncie rzeczy wyczerpująca praca fizyczna jaką jest stukanie w klawiaturę. już także stała się przeżytkiem, jako że  transakcje giełdowe są w większości przeprowadzane przez „bezzałogowe” komputery zaprogramowane  dla automatycznego kupowania i sprzedawania akcji. Pod koniec giełdowego dnia taki komputer wykrztusza z siebie zarobek dzienny, być może w wysokości 10 a może i 100 milionów dolarów.
Drobni inwestorzy, nie mają równych szans w konkurencji  z finansowymi  robotami.

Zaraza wielkiego kryzysu się zaczęła w Ameryce od pożyczek hipotecznych i kart kredytowych ale  rozeszła się, jak dżuma, w zastraszającym tempie na inne kraje, które zostały zafascynowane  wynalazkami amerykańskich finansowych znachorów, speców  od przelewania pieniędzy z pustego konta  w próżne.
 Na szczęście Polska, mimo wielkich ambicji i usilnych prób dorównania krajowi „Przodującej Demokracji” , nie załapała się na czas na miraż rozwoju poprzez nadmuchane pożyczki i dlatego dzisiaj cieszy się komplementami na łamach  finansowych publikacji, jako względnie wypłacalny kraj.  Jeśli coś uratowało Polskę od kompletnej katastrofy to to, że być może, ludzie pamiętali koncepcję Pierwszego Sekretarza PZPR, towarzysza Gierka, który obiecał zrobić z Polski drugą Japonię poprzez zachodnie kredyty. W konsekwencji Gierek osiągnął dobrobyt w Polsce,  posługując się  „japońską” metodą  znaną dzisiaj pod nazwą:  „Nagie-Haki” ( w sklepach mięsnych).

Ponieważ zarobki finansowe znachorów stały się przedmiotem zazdrości reszty społeczeństwa amerykańskiego, bystra młodzież amerykańska (ale nie tylko) zaczęła tłumnie  garnąć na studia zarządzania pieniądzem i biznesem. Przedmioty ścisłe takie jak matematyka, fizyka i nauki inżynieryjne zostawiono tym maniakom, którzy nie doceniają wartości pieniądza.  W konsekwencji w ciągu kilku lat wystąpiła nadprodukcja rożnej maści bankierów i finansowych doradców proporcjonalna do nadprodukcji ilości banków i przedsiębiorstw inwestycyjnych. Politechniki zaczęły święcić pustkami, z wyjątkiem być może wydziałów programowania komputerowego, których absolwenci mogli być zatrudnieni w instytucjach finansowych . Jednocześnie zaczął się export pracy prostej i fabryk do krajów o niższej robociźnie, takich jak Chiny i Meksyk.  Rządowi i społeczeństwu finansowi znachorzy wytłumaczyli, że kiedy znikną miejsca pracy w górnictwie i hutnictwie, górników i hutników przekwalifikuje się na speców od komputerów i neurochirurgów.  Wedle ich planu Ameryka w XXI wieku będzie się koncentrować  na stukaniu w klawiatury komputerów, a telewizory, lodówki  i samochody będą wykonywali nisko płatni Chińczycy i Meksykanie. 

Powstał plan, że tu i ówdzie zatrzyma się wyspecjalizowane biura konstrukcyjne które będą opracowywały modele i dokumentacje dla chińskich wyrobników. Okazało się jednak, że w Ameryce zaczęło brakować inżynierów dla obsadzenia tychże  biur konstruktorskich i innych pozostałości systemu przemysłowego,  a kraje które zrazu ograniczały się do produkcji wedle nasłanych z USA dokumentacji zaczęły kształcić własnych inżynierów i naukowców.

Wedle danych  Indyjskiego Instytutu  Studiów Technicznych, w Indiach,  w roku 2004-2005 dyplomy inżynierów otrzymało ponad 464 tysięcy studentów, a wśród nich 31% stanowili inżynierowie  naukach komputerowych.  W tym samym okresie Chiny wykształciły 600 tysięcy inżynierów.

Dla porównania, w USA, każdego roku dostaje dyplomy 70 tysięcy inżynierów  a wśród nich także dużą część stanowią studenci z Chin i Indii. Nic więc dziwnego, że w USA, 60% doktoratów w dziedzinach inżynieryjnych otrzymują studenci z Chin i Indii.

Wedle danych publikowanych przez rząd chiński 30% studentów chińskich po kończeniu studiów w USA wraca do Chin i to zjawisko zaczyna się pogłębiać w sytuacji rosnącego amerykańskiego bezrobocia i ucieczki przemysłu za granicę. Czyli podrzynamy sobie przemysłowe gardło kształcąc w USA własną konkurencję.   Z jednej strony Ameryka nie może zamknąć drzwi dla przybyszów Azji, gdyż Chińczycy i Hindusi, stanowią znaczącą grupę profesorów i studentów na amerykańskich uczelniach, a z drugiej dlatego, że zagraniczni studenci także płacą wysokie opłaty za studia które stały się dużą częścią budżetu uniwersyteckiego. Na dodatek, aby było śmieszniej,  rosnące nastroje lokalnego nacjonalizmu i rządowej antyterrorystycznej paranoi utrudniają wydawanie wiz pracowniczych obcokrajowcom. Pisała o tym prasa amerykańska przy okazji, kiedy Bill Gates, Prezes Microsoft Corp. błagał w Kongresie o zwiększenie limitów wiz dla cudzoziemców wykształconych w programowaniu komputerów.
Kiedy Instytut Statystyki na jednym z uniwersytetów w stanie Ohio ogłosił wolne miejsce dla pracownika naukowego, proporcja zgłoszeń była jak  95 do 5ciu, z przewagą dla matematyków chińskich. 

Wykształceni Europejczycy, nawet Polacy, których panicznie boi się amerykański rząd,  czując się urażeni ubliżającymi procedurami wizowymi i upadającą wartością dolara,  zaproszenia  do współpracy z  amerykańskimi uniwersytetami  często ignorują, znajdując w Europie lepsze możliwości pracy. Ameryka przestała być dla nich przysłowiowym „Eldorado”. To zjawisko jakoś nie dociera do świadomości amerykańskich sfer rządowych od których zależy polityka imigracyjna, dotycząca naukowców.
Jak z tego wynika zubożenie intelektualne Ameryki w sferze nauk ścisłych i inżynieryjnych ma swe źródło  zarówno w Chińskiej i Indyjskiej konkurencji ale także w  w krótkowzroczności, jeśli nie ignorancji amerykańskiego rządu i kongresu. Jakże inaczej Ameryka ceniła wartości intelektualne i kwalifikacje inżynierów zaraz po II Wojnie Światowej, kiedy to sprowadzano naukowców niemieckich, przymykając oko na ich hitlerowskie koligacje. W tamtych latach sprowadzono grupę specjalistów rakietowych z  Dr.Wernher Von Braun czele.  Dr.Von Braun  czasie wojny konstruował rakiety V2 którymi ostrzeliwano Londyn, a później stal się dyrektorem  amerykańskiego programu Apollo, który umieścił Amerykanów na księżycu. Wyraźnie względy praktyczne, czyli znajomość techniki rakietowej przez niemieckich inżynierów, przeważyły nad ideologicznymi i moralnymi uprzedzeniami.

Jakkolwiek bolesny jest dzisiejszy kryzys, mam nadzieję, że wcześniej czy później, przetasuje on wartości w Ameryce. Ci „znachorzy” którzy działają w  dziedzinach gospodarki „pozornej”, jak bankowość, ubezpieczenia, handel nieruchomościami przestaną być tak istotni jak im się wydaje i ludzie którzy coś konkretnego tworzą odzyskają swoje miejsce i uznanie w społeczeństwie. Kiedyś narodowymi  bohaterami byli wynalazcy i przedsiębiorcy tacy jak Thomas Alva Edison ( wynalazca żarówki i gramofonu), Alexander Graham Bell (wynalazca telefonu) czy Nikola Tesla
(wynalazca silnika prądu zmiennego), dzisiaj są nimi zmanierowani narkotykami  ludzie pokroju Michael Jackson’a i ciągle balansujący na granicy bankructwa „deweloper”, Donald Trump, który jak na ironię uczy adeptów w programie TV, „The Apprentice” (czeladnik),  jak prowadzić biznes.

Proces naprawy amerykańskiego systemu ekonomicznego nie będzie szybki i łatwy, gdyż rząd nasz robi wszystko co może, by utrzymać iluzje stanu przeszłego podpierając zmurszały i walący się system przez dalsze zagraniczne pożyczki i nieograniczony druk pieniędzy.

Tak czy inaczej Ameryka w przyszłości, na skutek własnych błędów i do pewnego stopnia megalomanii, a także rosnącej globalnej konkurencji  przestanie być tym wymarzonym Eldorado do którego od lat ciągnęli emigranci. Niestety, nasz kraj-Stany Zjednoczone, będzie musiał spuścić z mocarstwowego tonu i żyć bardziej skromnie, na niższej stopie życiowej.
Nie pozostaje mi nic innego jak zakończyć ten mój „paszkwil” optymistycznym powiedzeniem: Cieszmy się dniem dzisiejszym, bo jutro będzie gorzej.

Dr. inż. Jan Czekajewski
Członek Polskiego Instytutu Naukowego w NY. (PIASA)
E-mail:[email protected]

——————————————————————————————————————–

O autorze.
Jan Czekajewski urodził się w Częstochowie. Studia elektroniczne kończył na Politechnice Wrocławskiej w latach 1952-58. W latach 1960-1968 pracował i doktoryzował się  w Instytucie Fizyki Uniwersytetu w Uppsali ( Szwecja).  Od roku 1968 mieszka w Columbus, Ohio, gdzie założył i do dzisiaj prowadzi firmę Columbus Instruments  produkującą przyrządy naukowe dla badań medycznych i ochrony środowiska. W kilka lat temu, Jan Czekajewski otrzymał  wyróżnienie Senatu Stanu Ohio  przeznaczone dla najlepszego biznesmena w dziedzinie wysokiej technologii w Stanie Ohio.