(W odcinku pierwszym „Plotek…”, datowanym 11 marca 2011 r., pisałem o tym, że nasz tradycyjny Bóg ze Starego i Nowego Testamentu bardzo rzadko objawiał się ludziom osobiście i nie zjawił się w tej postaci nawet wówczas, kiedy Jezus, konając na krzyżu, wołał: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił ?”. Wówczas „tylko” „zasłona świątyni rozdarła się na dwoje, ziemia się zatrzęsła i skały popękały”. Tak pisał w swej Ewangelii św. Mateusz, ale nawet on, własnymi słowami, nie potwierdził, że były to oznaki gniewu czy bólu Boga w odpowiedzi na śmierć Syna).
Pozostając przy tym dramatyzmie opisu, napiszmy coś zbliżonego, ale z pełną identyfikacją OSOBY: WYBÓR KAROLA WOJTYŁY, POLAKA, NA PAPIEŻA 16 PAŹDZIERNIKA 1978 ROKU, BYŁ NAJRADOŚNIEJSZYM GROMEM Z JASNEGO NIEBA DLA POLAKÓW W CAŁEJ ICH HISTORII. A jako zaskoczenie i z punktu widzenia teologii, to był cud DLA CAŁEJ LUDZKOŚCI. Poza kilkoma bezczelnymi jasnowidzami, którzy twierdzili (ale dopiero po fakcie), ze ten wybór przewidzieli, nikt, absolutnie nikt, nie utrzymywał, że to wiekopomne wydarzenie „wy pro rokował”. Wszak nawet tych czterech kardynałów, którzy przybyli na konklawe z silnym zamiarem „łobbowania” na rzecz Karola Woj tyły, ponieważ go wcześniej znali – a taki „lobbing” istniał „jak się patrzy” w czasie wszystkich przerw w głosowaniach – wcale nie było pewnych, że się uda. Byli to kardynałowie: Franz Koenig (Austria), John Król (USA -polskiego pochodzenia), Vicente Enriąue y Tarancón (Hiszpania) i Stefan Wyszyński, prymas Polski. Kiedy w niedzielę, 15 października 1978 roku, rozpoczynało się pierwsze – ranne – głosowanie, mogli być oni tylko zniechęceni. W tym bowiem głosowaniu, W oj tyła zdobył zaledwie 5 głosów (na 111 głosujących). W drugim rannym głosowaniu miał on wprawdzie 9 głosów, ale w pierwszym popołudniowym (trzecim w ogóle) nie podwyższył swojego wyniku i pozostał przy 9 głosach. Dominowali Włosi, a przecież Koenig i Enriąue y Tarancón przede wszystkim chcieli złamać „włoski monopol” na papiestwo, zaś Król i Wyszyński pragnęli mieć Polaka jako papieża, a to, automatycznie, oznaczałoby równocześnie złamanie wspomnianego monopolu.
Stefan Wyszyński
Najbardziej dramatycznie wyglądał pod tym względem czas od czwartego, ostatniego, głosowania w niedzielę, 15 października, do pierwszego, rannego głosowania w poniedziałek, 16 października. W czwartym głosowaniu w niedzielę, Wojtyła wprawdzie poprawił swój wynik do 24 głosów, co było niespodzianką, ale jego główny przeciwnik włoski, Giovanni Benelli, otrzymał aż 65 głosów, co go oddalało od zwycięstwa zaledwie o 10 głosów (potrzebnych było 75). Po tym głosowaniu „lobbowanie” na rzecz Woj tyły wzmogło się, czego jednym z dowodów było to, że Koenig rozdawał kardynałom jego, Woj tyły, książkę po włosku pt. „Segno di contraddizione” („Znak sprzeczności”).
Tymczasem pierwsze głosowanie ranne w poniedziałek, 16 października, czyli piąte w ogóle, przyniosło wynik odwrotny od oczekiwanego: Wojtyła otrzymał wprawdzie 40 głosów, ale Benelli aż 70.
JEDNAKŻE DLA BENELLIEGO BYŁ TO SZCZYT PRZEJŚCIOWY I OSTATECZNY.
W drugim głosowaniu rannym (szóstym w ogóle), Benelli wciąż przewodził, ale już słabo – otrzymał 58 głosów przeciwko 53 dla Wojtyły. Nie wycofał się jednak i uzyskał to, że w trzecim głosowaniu w poniedziałek (siódmym w ogóle) Wojtyła nie uzyskał wymaganej większości, choć był tuż, tuż – padły na niego 73 glosy, podczas gdy na Benelliego – 38. Dopiero głosowanie czwarte (ósme w ogóle) przyniosło Karolowi Wojtyle zwycięstwo ostateczne – i to triumfalne; zdobył głosów 97! (Relacja według książki Gordona Thomasa i Maxa Morgana-Wittsa „Pontiff’ („Arcykapłan”) (Doubleday, Nowy Jork, 1983).
Franz Koenig
Sam fakt wyboru następcy Jana Pawła I spośród nie-Włochów był oszałamiający, ale wybór kardynała POLSKIEGO, z kraju „KOMUNISTYCZNEGO” stanowił polityczne i czysto (ogólno)-ludzkie „trzęsienie ziemi”. Polska już od dawna była „dziwacznym” krajem komunistycznym. Nigdy nie wzniosła takiego pomnika Stalina jak na przykład Czechosłowacja, a Pałac Kultury i Nauki tylko NOSIŁ imię Stalina, ale był budynkiem UŻYTKOWYM. W Warszawie nigdy nie było Alei Związku Radzieckiego, natomiast przez cały czas PRL-u istniała – i istnieje do dziś – Aleja Stanów Zjednoczonych. Katowice były Stalinogrodem tylko przez 3 lata (1953-56). Rolnictwo pozostało prywatne w przeciwieństwie do wszystkich innych krajów Układu Warszawskiego. Kościół był silny, choć zwalczany (a może właśnie dlatego). Polonia utrzymywała związki z Polską. A na cztery lata przed wyborem polskiego papieża wydarzyło się coś, co było nie do pomyślenia w oficjalnej strukturze żadnego innego państwa „bloku socjalistycznego” – nawiązanie urzędowych, choć nie-dyplomatycznych, stosunków z Watykanem. Nastąpiło to w czasie roboczej wizyty w Watykanie wiceministra spraw zagranicznych PRL, Józefa Czyrka, w dniach od 4 do 6 lipca 1974 roku. Polską rządził wówczas Edward Gierek jako I Sekretarz Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, a w Watykanie panował papież Paweł VI.
W czasie wspomnianej wizyty, Czyrek podpisał z Sekretarzem Rady do spraw Publicznych (watykańskim ministerstwem spraw zagranicznych), arcybiskupem Angelo Sodano, porozumienie w sprawie ustanowienia w Watykanie Przedstawicielstwa Rządu Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej do spraw Kontaktów Roboczych ze Stolicą Apostolską. Była to „prawie ambasada” PRL-u, chociaż jej szef nie miał tytułu ambasadora, ale cieszył się „po cichu” niektórymi dyplomatycznymi przywilejami. Ze względu na newralgiczny charakter stosunków polsko-radzieckich, w Warszawie nie powstała odpowiednia placówka watykańska – nie chciano stwarzać wrażenia, że oto pojawia się coś w rodzaju nuncjatury (ambasady) w stolicy państwa Układu Warszawskiego. Natomiast w Watykanie powstał Zespół do spraw Roboczych Kontaktów z Rządem Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, na którego czele stanął arcybiskup Luigi Poggi. Miał on „od czasu do czasu” przyjeżdżać do Polski na konsultacje.
I to czynił.
Vicente Enriąue y Tarancón
Powstanie tych dwóch placówek, mimo że nie miało charakteru stosunków dyplomatycznego, zawierało w sobie ważny dyplomatyczny podtekst. 5 lipca 1945 roku, rządy USA i Wielkiej Brytanii uznały oficjalnie Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej Rzeczypospolitej Polskiej w Warszawie (taka była wówczas oficjalna nazwa Polski, jeszcze bez słowa „Ludowa”). Te dwa państwa zerwały równocześnie stosunki dyplomatyczne z Rządem Rzeczypospolitej Polskiej na Emigracji w Londynie. Niemal natychmiast posypały się akty uznania rządu w Warszawie ze strony innych rządów państw zachodnich a później całego niemal świata. Tylko kilka państw nie poszło tym śladem, w tym Watykan. Dokument „Czyrek-Sodano” został podpisany dopiero wtedy, gdy Watykan, bez rozgłosu, cofnął uznanie rządowi londyńskiemu i uznał PRL.
Było to wielkie zwycięstwo dyplomatyczne Gierka (a także osobiste Czyrka). Nie stanowiło ono żadnej tajemnicy, odpowiednie komunikaty zostały ogłoszone w Polsce i w Watykanie, ale nie było ono nagłaśniane. Zwłaszcza Gierek miał jeszcze dwie inne przyczyny zachowania takiej dyskrecji – jedną było wydarzenie, które już nastąpiło – w 1972 roku, a drugą to, które miało nastąpić w bardzo niedalekiej przyszłości – w październiku 1974 roku.
Józef Czyrek
koniec odc. 2 (Dalszy ciąg nastąpi).
„JAN PAWEŁ II – CZY BÓG DLA NASZYCH CZASÓW ?”.
Odcinek pierwszy pt. „Bolesny okrzyk Jezusa na krzyżu”.
https://polishnews.com/index.php?option=com_content&view=article&id=2409:jan-pawe-ii-czy-bog-dla-naszych-czasowq&catid=93:historiapolish-history&Itemid=329