Publikujemy odpowiedź na list do Redakcji, w którym autorka podnosi kwestie odrzucenia przez sądy US, 61 pozwów zgłoszonych przez adwokatów Prezydenta Trumpa, jako dowód na co?.
Droga Pani,
zapytałaś mnie o te 61 odrzuconych przez sądy pozwów. Kiedy mnie już odetkało, postanowiłem Ci podpowiedzieć.
Wymaga to pewnego wprowadzenia do prawa, które tu funkcjonuje a różni się od tego z czym mamy do czynienia w pewnej części Europy.
W roku 2004 po wyborach prezydenckich, Floryda nie mogła się doliczyć głosów przez dwa tygodnie. Sprawa trafiła do Sądu Najwyższego. Orzekł on, że jakikolwiek wynik na Florydzie już nie przesądzi o wyniku ogólnym i to zamknęło sprawę. To w skrócie oczywiście i jak najbardziej medialnie.
Po ogłoszeniu decyzji SN pojawiły się natychmiast kontrowersje i dyskusje wśród specjalistów; jakiś czas to trwało i zastanawiano się co z tym (kontrowersja) fantem “casus non fructus” uczynić.
O co tu chodziło:
-
jak uniknąć mieszania się trzeciej władzy tj. SN do polityki
-
SN ma przecież rozstrzygać spory pomiędzy pozostałymi gałęziami władzy …. (konstytucyjne, ustawy bieżące, spójność prawa, precedensy, sytuacje nietypowe etc.)
-
czy kompetencje SN w rozstrzyganiu sporów wyborczych są, i kiedy są a kiedy nie są mieszaniem się do polityki (każde rozstrzygniecie jest – skutkuje politycznie)
-
konstrukcja SN przebiega wzdłuż opcji partyjnych, wobec tego że decyduje większość, oczekiwanie odpowiedzi neutralnej jest niemożliwe
Uboczną konsekwencją tego procesu (z 2004 roku) ale jak się okazuje najważniejszą, jest doktryna nie wtrącania się SN oraz innych sądów w sprawy polityczne, czytaj nie rozstrzyganie sporów wyborczych. Pan Roberts przewodniczący SN (listem do senatu ze stycznia 2021) wykpił się był od prowadzenia Impeachmentu, powołując się na konstytucję in corpore. Mówiąc wprost: senat przeprowadził postępowanie „quasi procesowe”, które nie było Impeachmentem w myśl konstytucji USA.
Nie trzeba się przy tym mylić. Co innego jest oddawanie głosu za kogoś lub oszukiwanie w komisjach wyborczych a co innego rozstrzyganie sporów wyborczych.
Komplikacji jest więcej. Oddalenia pozwów nastąpiły w niskich instancjach na podstawie nieścisłości interpretacyjnej przepisów dot. wyborów w poszczególnych stanach (tylko jeden trafił do SN).
Prezydent Trump ostrzegał że doprowadzi to do fałszerstw na szeroką skalę, nie wykazał jednak, ani on ani jego zaplecze polityczne, inicjatywy ustawodawczej, mającej na celu temu zapobiegać (jest tu duża gama metod do wyboru).
Skoro nie zapobiegali mieli jakiś powód (m.in. wyniki sondaży poparcia). I tu niestety jest duże pole do spekulacji nie tylko w sprawie wyborów ale także w sprawie funkcjonowania zaplecza politycznego jednej i drugiej partii w USA.
Tak więc media podały, że 61 pozwów sądy odrzuciły (i to jest prawda) ale tylko nisko nakładowe zagłębiły się w przyczyny tego odrzucenia (tę prawdę pomijamy bo co nas to niby ma obchodzić). Nota bene ciąg dalszy tych pozwów właśnie nabiera rozpędu. Podobnie jak dochodzenie w sprawie „wydarzeń na Kapitolu 6 stycznia 2021”.
Kto zatem ma rozstrzygać spory wyborcze? SN a nawet niektórzy politycy lub ich pełnomocnicy, liczą na samych wyborców. W zasadzie mają racje. A w praktyce mamy realia, z którymi radzą sobie jakoś partie a indywidualny, niezorganizowany wyborca zostaje sam an sam.
Sam na sam z milczącą pomijalnością.
Marcisz Bielski 2/15/2021