Chirurgia plastyczna w Polsce

Popyt na kosztowne usługi chirurgów plastycznych rośnie nieustannie, bo ładna twarz czy zgrabna sylwetka stały się takim samym elementem dobrego stylu jak markowa sukienka, garnitur czy biżuteria.
Początek sierpnia tego roku. Wzdłuż ruchliwej drogi w Pensacola na Florydzie idzie młoda kobieta. Niesie różowy karton z niebieskim napisem „Not homeless. Need boobs”, czyli „Nie jestem bezdomna. Potrzebuję piersi”. Relacje i zdjęcia z akcji Christiny Andrews obiegły najpierw amerykańskie, a potem światowe media. Widać na nich, jak co chwila zatrzymują się samochody, a kierowcy z uśmiechem wręczają jej banknoty. Miejscowej telewizji WEAR Andrews mówi, że chce mieć większy biust, a uliczną zbiórkę uznaje za dobry sposób na zgromadzenie pieniędzy. Reporter komentuje: desperackie czasy wymagają desperackich działań.

 

Powiększenie piersi, jak i inne operacje plastyczne, jest kosztowne, ale – jak mówią polscy chirurdzy – z każdym rokiem przybywa pań w klinikach. Panów zresztą też. Już co dziesiąty ich pacjent to mężczyzna. Operacje plastyczne przestały być tabu, a ładna twarz czy zgrabna sylwetka stały się takim samym elementem dobrego stylu jak sukienka Chanel, torebka Louisa Vuittona czy garnitur Kitona. Według firmy badawczej Bharat Book Bureau z Bombaju, globalny rynek chirurgii plastycznej wzrośnie w tym roku o 5–6 proc., a jego wartość przekroczy 40 mld dol. (w USA – 15 mld dol., w Europie – 6 mld dol.). W USA, największym od lat rynku chirurgii plastycznej na świecie, wykonuje się ok. 1,6 mln operacji plastycznych rocznie (w 2012 r.) o wartości 6,12 mld dol., w tym 286 tys. powiększenia piersi. Takie są szacunki Amerykańskiego Towarzystwa Chirurgów Plastycznych. W Polsce na 25–35 tys. takich operacji, wartych 200–280 mln zł, zapewne co druga ma związek z korekcją biustu. Tak jest przynajmniej w warszawskiej klinice Linea Corporis dr. Jarosława Stańczyka. Panie decydujące się w niej na zabieg są najczęściej w wieku 30–35 lat. Część wybiera implanty okrągłe, część anatomiczne, których wygląd przypomina naturalne piersi (więc trudno poznać, że były powiększane), i rzadko która o pojemności mniejszej niż 300 cm sześciennych.

– Co najmniej 10 procent pacjentek wraca do mnie, by wymienić implanty na większe – mówi Stańczyk.
Nic dziwnego, dla wielu nowoczesnych kobiet niektóre zabiegi są już częścią higieny osobistej. Na menedżerskich stanowiskach dobry wygląd jest dziś równie ważny, jak możliwości intelektualne, staż zawodowy i umiejętność kierowania zespołem. Prezes, który ma odstające uszy i tego nie skorygował, może być postrzegany jako ten, który nie tylko nie dba o siebie, ale i nie liczy się z odczuciami pracowników. Brzmi nieprawdopodobnie, ale w Korei Południowej są firmy, w których menedżerowie mogą się plastycznie zoperować w ramach dodatku do wynagrodzenia.

Istotne jest to, czy operacyjne poprawienie wyglądu zwiększa poczucie atrakcyjności samego pacjenta – mówi dr Marek Szczyt, fot. Piotr Targosz/ EPOKA/mat. prasowe

Choć nie wszyscy są zgodni co do tego, że takie zabiegi zwiększają atrakcyjność osób, które się im poddają. Z badań zespołu lekarzy z czołowych nowojorskich szpitali Lenox Hill Hospital, Manhattan Eye oraz Ear and Throat Institute, opublikowanych w sierpniowym magazynie „JAMA” Amerykańskiego Towarzystwa Medycznego, wynika, że wprawdzie po operacji twarzy – korekcji powiek, podbródka, policzków czy face liftingu – zoperowany wygląda młodziej (średnio o trzy lata), ale jego atrakcyjność w znaczący sposób się nie zmienia.

– Podczas konsultacji jesteśmy bardzo ostrożni w obietnicach. Wolimy powiedzieć kandydatkom czy kandydatom do zabiegu, że będą wyglądać bardziej świeżo, na mniej zmęczonych aniżeli na młodszych czy atrakcyjniejszych – mówi szef zespołu dr Joshua Zimm.
Polscy chirurdzy nie podzielają jednak tej opinii.
– Istotne jest to, czy poprawienie wyglądu zwiększa poczucie atrakcyjności w oczach samej pacjentki czy pacjenta. Coraz więcej osób jest o tym przekonanych – uważa dr Marek Szczyt, właściciel i szef kliniki chirurgii plastycznej w Wilanowie.
– Z moich rozmów z pacjentami wynika, że po operacji wzrasta ich samoocena. Są osoby, które przyznają, że wręcz zmieniła ich życie, dodała im śmiałości, przebojowości – potwierdza dr Stańczyk.

Najpopularniejsze kliniki chirurgii plastycznej to...
W klinice dr. Szczyta najbliższy termin pierw¬szej wizyty u samego słynnego właściciela przypada dziś na… wrzesień 2015. Na zabieg trzeba poczekać kolejne trzynaście miesięcy. W Linea Corporis kolejka pacjentek, które chcą w szczególności powiększyć lub podnieść piersi, wciąż się wydłuża. Podobne zainteresowanie notują m.in. warszawskie kliniki Andrzeja Sankowskiego, Marii Sowy-Molskiej i Marka Molskiego, krakowska Artura Zawisza, wrocławska Piotra Knasta, Ireneusza Łątkowskiego w Polanicy-Zdroju, Jana Stępniewskiego w Kobylnikach pod Poznaniem czy Andrzeja Dmytrzaka w Szczecinie. Chirurdzy uważają, że liczba pacjentów w kraju rośnie, bo Polacy przestali oszczędzać na urodzie. I nie traktują operacji plastycznych jak luksusowego kaprysu. Wygląd jest dziś także towarem, który się sprzedaje. Im korzystniejszy, tym lepsze widoki na dobrą pracę i pozycję społeczną, zawodowy oraz towarzyski sukces.

Czy Christinie Andrews udało się wyprosić odpowiednią kwotę – nie wiadomo. Jej metoda była może desperacka, ale cel z pewnością przemyślany. Nie jest zresztą pierwszą, która w taki sposób prosiła o wsparcie tak niecodziennego projektu. Wcześniej media przedstawiały 37-letnią Amerykankę z Akron (Ohio), która postanowiła powiększyć piersi, by „się podbudować i pójść w życiu do przodu”. Zebrała ponad 5 tys. dolarów.

Presja na poprawianie urody wyszła już poza zamożne środowiska, ale nadal dotyka tych, których zawód wiąże się z publicznymi występami i towarzyskimi powinnościami. Jak mówi dr Marek Szczyt, największa grupa pacjentów celebrytów klinik chirurgicznych to dziennikarze telewizyjni. Zazwyczaj nie potwierdzają oni pobytu w ośrodkach chirurgicznych, w przeciwieństwie do większości pacjentów, którzy mówią o swych plastycznych potrzebach bez skrępowania. Widać to w programach z cyklu „Sekrety chirurgii” zrealizowanego przez TVN w klinice dr. Szczyta i emitowanego od 2012 roku. Każdy odcinek przyciąga ponadmilionową widownię, dostarcza wiedzy o zabiegach korygujących urodę, przekonuje, że warto się im poddać.
– Dziś cena nie jest przeszkodą. Ważne, by szybko i skutecznie pozbyć się niedoskonałości urody – mówi dr Szczyt.

Zdeterminowany pacjent gotowy jest wziąć kredyt, by przejść operację. Niektóre kliniki im to ułatwiają, współpracując z bankami. Chirurg plas-tyczny jest dziś „psychologiem ze skalpelem w ręku”. Tak jego rolę i zadanie, jako pierwszy, określił sławny lekarz z Rio de Janeiro, Ivo Pitanguy. O nim samym w Brazylii, gdzie jest legendą, mówią, że jego skalpel „prowadzą niebiosa”. Pitanguy uważa, że każdy ma prawo do bycia pięknym i że publiczne instytucje winny wspierać zabiegi poprawiające urodę, podobnie jak wspierają powszechne prawo do edukacji i opieki socjalnej. Sam zresztą przez wiele lat nieodpłatnie oferował zabiegi plastyczne ludziom, których nie było na nie stać.

W Polsce ze środków publicznych dofinansowywane są tylko operacje rekonstrukcyjne związane z wadami wrodzonymi, urazami i chorobami. W inne zabiegi trzeba zainwestować samemu Zrobiła tak 22-letnia Paulina Pszech, która próbowała przebić się w pierwszej edycji show „Top Model. Zostań modelką”. Nie udało się. Nie wiadomo, czy z tego powodu zdecydowała się na operację plastyczną, w każdym razie w „Sekretach chirurgii” poprosiła klinikę dr. Szczyta o krągłe „brazylijskie pośladki”, wprost mówiąc, że z implantami wiąże nadzieje na przyszłość. Może takie jak studentka Kim Yu-Mi, która została Miss Korea 2012. Na pytanie reporterów, dlaczego przed konkursem wyglądała zupełnie inaczej, odpowiedziała: Nigdy nie mówiłam, że urodziłam się piękna.

Uroda i młodość jest modna. I – jak mówi 103-letni reżyser portugalski Manoel de Oliveira – ma to do siebie, że przychodzi z wiekiem.

Źródło:
http://life.forbes.pl/