Co może prezydent?

Prezydent USA Donald Trump przemawia do zwolenników w dniu 6 stycznia 2021 r. w Waszyngtonie.

Przez ostatnie 4,5 roku, był bezwzględnie ostentacyjnie oskarżany o zamiary, których nigdy nie miał, intencje, którym nawet nie sprzyjał, czyny, których nie popełnił a nawet o zdolności, które miały świadczyć, że jest kosmitą a nie zwykłym Amerykaninem, dbającym o interesy.

Ale i tego nie było dosyć. Fabrykowano więc oskarżenia i wykonywano kafkowskie przedstawienia. Miał chłop szczęście, że Go jednak nie zgilotynowano w czasie trwania kadencji. Z perspektywy czasu t.j. 4,5 lat, oraz tego jak zachowali się członkowie stronnictwa, które z zasady miało Go popierać, wynika jedynie tyle, że Jego Prezydencka Mość, z powodów nie podanych do wiadomości publicznej, był temu establishmentowi potrzebny i użyteczny. Pod koniec jednak trzeciego roku urzędowania, przywilej pozostania na stolcu wyczerpał znamiona użyteczności wobec czego osłony i parasol ochronny przeniesiony został na innego, zgoda – zupełnie odmiennego figuranta. Kim, a raczej czym jest figurant? W tresurze zwierząt dzikich jest to osoba przebrana za dziwadło na którym trener ćwiczy odruchy zwierząt, niezbędne w procesie przydatności dla … mniejsza o faunę.

Dla ścisłości, użyte w tym przypadku określenie “figurant”, oznacza postać, która znajduje się w obszarze publicznego zainteresowania jako ktoś, komu uda się przypiąć pewnego rodzaju prerogatywy, w tym przypadku prerogatywy władzy prezydenckiej, cokolwiek miałoby to oznaczać, lub nawet nic nie znaczyć. Osoba ta jest “figurą”, być może nawet aż retoryczną i/lub metaforyczną. Tu uwaga: „figurant” to jednak nie to samo co „figura”.

Osoby “robiące” w polityce długie lata, wiedzą i rozumieją na czym polega surfowanie na politycznej fali oraz co trzeba robić, aby się na jej grzbiecie nośnym trochę dłużej utrzymać. Osoby nie będące zawodowymi politykami, uczą się tego – wtedy mówi się o nich zdolni. Do czego? Tu prosi się uwaga Ottona Bismarcka: gdyby ludzie wiedzieli jak powstają parówki i p o l i t y k a, to …wniosek? Według wiedzy i woli.

Są wszakże przypadki, kiedy nauka przychodzi im z trudem. Oznacza to na ogół, że uczą się powoli a w krytycznych momentach, kiedy wydaje się im, że coś mogą (a jest zupełnie na odwrót) podejmują spektakularne decyzje samodzielne. Co jednak jeśli decyzje te są zupełnie lub tylko trochę niekompatybilne z ogólnie obowiązującą linią establishmentu? Establishment, to taka niezidentyfikowana publicznie partia wewnętrzna, która ma najbardziej decydujące znaczenie dla ustawiania tego co wolno, komu wolno a komu już nie. Brak identyfikacji nie przeszkadza a wręcz przeciwnie ułatwia podejmowanie decyzji, które przecież bardzo rzadko są spontaniczne – choć by tego wymagały okoliczności, są racjonalne – tak jakby nikt się temu nie dziwił, są potrzebne – jak dziura w moście, oraz nie pozostawiają żadnych wątpliwości nawet nałogowym malkontentom.

Ci, którzy takie decyzje nieuzgodnione z establishmentem lub wbrew jego woli jednak podejmują, swoją polityczną przyszłość wystawiają na ciosy zupełnie na pozór niespodziewane.

Publiczność ma oczywiście newsa, skandal lub coś w tym rodzaju, a więc zajęcie odwracające uwagę od troski codziennej: co położyć na talerz. Ma to ten plus jedynie. Minusem, niestety bardzo dolegliwym dla “samodzielnego polityka” jest fakt, że od takiej samodzielności może się mu długo odbijać czkawką, mówiąc wprost utraty poparcia.

Jest to czystą konsekwencją występowania przed orkiestrę, ze swoją partią solową, która w kompozycji dyrygowanej przez jej animatorów miejsca nie zagrzewa.

W demokracjach czynnych obecnie, zjawisko to zachodzi rzadziej ponieważ mają one to do siebie, że “instalują” one sobie zawodowców, którzy “wiecie, rozumiecie”, na czym to polega i nie przychodzi im do głowy “wychylać się”. Ci, którzy to zrozumieli, robią kariery. Mniej pojętni, odpadają w co najwyżej ćwierćfinałach.

Są jeszcze przypadki szczególne, które w nomenklaturze anglosaskiej nazywane są flip-flap a określenie to można łatwo porównać z zachowaniem chorągwi na wietrze. Nie jest to ani odkrywcze, ani zacne. Ale przecież nie każdy wie, jak się robi parówki, choć być może każdy choć raz w życiu, czegoś podobnego próbował.

Przebieg wydarzeń:

Ok. 12.00 z minutami, prezydent mówi o uzasadnionych protestach w marszu na Capitol.

O tym, że protest w Washington DC w dniu 1/6/2021 jest planowany wiedzą wszyscy od kilku tygodni. Jednak na miejscu, gdzie gromadzą się protestujący, prawie nie widać służb porządkowych. Protestujący wyglądają, jak na republikańskich wyborców przystało, jakby uczestniczyli w pikniku a nie w proteście. Uzbrojeni są we flagi narodowe i inne, niewielkiej ilości bannery, czapeczki i maseczki, to wszystko. Od początku, to jest od ok. godz.10 tej rano kanał 7 CNN, który wykonuje transmisję z manifestacji, nieustannie stara się zmienić plan widziany okiem kamery a komentarz jawnie narzuca swą narrację poszukiwania sensacyjnej rozróby. Do godz.15.30 niczego takiego nie udaje pokazać.

Wreszcie jest. Mniej więcej ok. Godz. 15.30 – do godz. 16.00 udaje się pokazać mrożące krew w żyłach sceny:

  • scena nr 1 – mężczyzna z nieco powiększonym zarostem, przy pomocy przeźroczystej tarczy z uchwytami, służącej do osobistej ochrony policjanta w akcji, rozbija jakieś okno. Plan kamery jest krótki, nie można się zorientować gdzie to jest właściwie z powodu braku perspektywy. Kilku wyrostków wchodzi do środka. Scena powtórzona jest nieskończoną liczbę razy w czasie samej transmisji, a potem także w każdym dzienniku i sprawozdaniu.

  • Scena nr 2 – Tłum atakuje z zewnątrz drzwi wejściowe do budynku Kapitolu; prawe drzwi są prawie otwarte, widać ramię rosłego ochroniarza, który jest w tłumie na zewnątrz i utrzymuje te drzwi otwarte; są tam jeszcze widoczne inne osoby wewnątrz budynku które usiłują wypchnąć tłum na zewnątrz; następnie drzwi udaje się zamknąć;

  • scena nr 3 -Tłum atakuje prawdopodobnie (?) inne drzwi wejściowe do budynku Kapitolu; tym razem kadr wykonany jest od wnętrza budynku; wybite zostają szyby w drzwiach; koniec pokazu.

  • scena nr 4 – atak na drzwi budynku z zewnątrz ale trudno powiedzieć czy to te same drzwi czy inne; wszystko w krótkim planie;

  • scena nr 5 – miejsce w pewnej odległości od Kapitolu, za to z widokiem na tenże budynek; grupa ok. 20 osób zgromadzona wokół przypatruje się niszczeniu sprzętu, którym może być wyposażenie operatorów, wykonujących transmisję dla TV; nikt nic nie mówi do kamery, która bez przeszkód to wszystko filmuje; w niszczeniu bez jakiegokolwiek pośpiechu i jakby od niechcenia bierze udział dwóch mężczyzn. Wymiary tego miejsca, to góra 20m x 20m. zbliża się wieczór, ściemnia się.

  • Martha Raddatz – moja ulubienica – uczestniczy w komentowaniu na żywo; stara się jak może. Każde pytanie ze studia odpiera dzielnie, po prostu omijając istotę pytania. George Stefanopulos ze studia, pyta czy natrafiła na jakieś przeszkody w pracy – konsternacja na pół sekundy. Udziela wykrętnej odpowiedzi o tym, że przecież cały czas istnieje zagrożenie. Scena powtarza się kilka razy, w różnych miejscach, wreszcie jest! W tle porusza się kobieta z telefonem w dłoni i rzuca pod adresem Marthy jakąś uwagę, nie przestając przechodzić. Mikrofon tego nie łapie. Ale Martha wykorzystuje to natychmiast, obracając nic nie znaczącą scenę w polityczny dramat, w osobiste zagrożenie zdrowia a może i życia. Kabul, Bagdad, oto z czym się jej to kojarzy. Tyle że w Kabulu i Bagdadzie Martha miała za sobą całą amerykańską armię i nie bała się, jak twierdzi. A tutaj, w domu, to po prostu tragedia.

Jak o tym wyżej wspomniałem o proteście wiedzieli wszyscy, których to interesuje. Okazało się azaliż, że być może to jest prawda, tyle że nie taka oczywista. Bowiem służby porządkowe oraz inne, w tym oddziały gwardzistów narodowych (czy ktoś w tym rodzaju) chyba dowiedziały się o tym za późno.

Protestujący bez żadnych przeszkód spokojnie dotarli na Kapitol a niewielka grupa weszła nawet z flagami do środka. Ta sama transmisja telewizyjna pokazała scenę wewnątrz okrągłej sali Kapitolu; niewielka grupa zdezorientowanych demonstrantów jest już w środku i maszeruje z flagą pomiędzy ustawionymi tam słupkami połączonymi grubym sznurem. Konstrukcje takie ustawia się w celu ułatwienia zwiedzającym kierunku poruszania, dla zachowania porządku. Pamiętam, że kiedy pierwszy raz pokazano tę scenę, wyglądało to tak, jakby służba porządkowa Kapitolu wskazywała protestującym gdzie mają pójść. Sami protestujący byli jakby nieco zmieszani i rozglądali się wkoło.

Kiedy scenę tę powtarzano potem wielokrotnie, aby potępić dokonane barbarzyństwo, osoby które kierowały ruchem wewnątrz Kapitolu zostały z kadrów usunięte.

W końcu jednak na zewnątrz budynku i jakimś sposobem w samym środku także, pojawili się uzbrojeni emisariusze porządku. W liczbie całkiem imponującej ilości oddziałów zwartych, znaczy zdyscyplinowanych. W transmisji udało mi się zauważyć jedną, jedyną scenę przepychanki z porządkowymi.

Chodzi o przepychanki, ustawki wyrwane z kontekstu, trwające parę sekund wewnątrz budynku, kadrowane bez kontaktu fizycznego uczestników.

Opróżnienie Kapitolu, nie zajęło więcej niż pół godziny i obyło się bez ofiar. Jeżeli opróżnienie Kapitolu trwało krótko, to dlaczego w ogóle ktoś nieproszony tam wszedł? Odpowiedź być może jest następująca: Kapitol jest budynkiem publicznym, wstęp do którego powinien mieć chyba każdy Amerykanin. Nawet jeżeli niesie ze sobą flagę lub charakterystyczną czapeczkę.

W historii USA na Kapitolu i w jego okolicy co jakiś czas odbywają się demonstracje. Oczywiście część z tych demonstracji jest słuszna, ba błogosławiona przez właściwe “instancje”, część zaś jest … no właśnie, jaka to część?

Rozumiem, że transmisja ograniczyła ilość a zwłaszcza te sceny, które w publicznym odbiorze mogły być drastyczne. Ten przekaz mogły bowiem oglądać dzieci. A to mogłoby odbić się na strukturze ich zdrowia psychicznego. Co innego gra komputerowa gdzie krew leje się strumieniami.

Następnego dnia podano, że w starciach (?) wokół Kapitolu zginęły cztery osoby a 64 zostały aresztowane. Nie udało mi się dowiedzieć w jakich okolicznościach, gdzie i przez kogo zostały zabite. Na podanie powodu tych egzekucji właściwie nie ma co liczyć, ponieważ już jutro będziemy mieli na głowie jeszcze poważniejsze zmartwienia, a o przepychankach obok Kapitolu pod, czy w środku zwyczajnie zapomnimy.

Marcisz Bielski GH/ USA, 1/7/2021