Jest kilka błahych powodów. Jednym z nich jest ten, że z pustego (intelektualnie) nawet Salomon nie wydusi utworu. Hollywood już od dawna patwierdza jedynie stanie w miejscu i żadne nowe pomysły nie są tam dziełem “starych wyjadaczy”. Nowych wyjadaczy jeszcze to stulecie nie ujawniło stąd i posucha, powtórki, odtworzenia i marność. Jest nadzwyczaj małe prawdopodobieństwo tego, że nagle pojawi się jakiś twórca w Teheranie, Santiago de Chile albo w Mozambiku i wstrząśnie międzynarodowym skostnieniem, zachwyci świeżością i orginalnością, wywoła zgrzyt – i zwrot w “nowym kierunku”. Wykluczone to nie jest, tym niemniej “starzy wyjadacze” i dbający o ich prawa autorskie, zastępy, ba- pułki szubrawców już ci tam o to zadbają, aby za szybko się to nie stało.
Dlaczego więc będzie inaczej?
Dotychczasowa poprawność bokiem wyszła nawet jej najwierniejszym z wiernych. Dlatego porzucona zostanie jak każda moda.
Z nową modą, jakkolwiek przypominającą dziwnie czasy prezydenta Wilsona albo Hoovera, pojawi się ten nostalgiczny powiew świeżosci w tęsknocie za minionym, tylko po to, aby przykryć fakt, że nowości żadnych nie będzie.
I to jest wiadomość dobra. Ponieważ pamięć ludzka jest krótka, przypomnienie stylu, który dawno temu minął, może uczynić takie “wrażenie odnowy” a przecież w tym przypadku o nic innego nie chodzi.
Będzie inaczej, ponieważ nowy dowódca w USA z całą pewnością w jakimś stopniu, co najmniej w życiu kulturalnym, odciśnie swoje piętno, co już nie raz uczynił w swojej kampani wyborczej.
Będzie inaczej, ponieważ Donald Trump nie musi poświęcać 66.60% swojego czasu na gromadzenie funduszy wyborczych dla sfinansowania następnej kampanii.
Niestety, owe 66.6% czasu pożre mu całkowicie a kto wie czy nie z nawiązką, walka z mediami o prawo do rzetelnego przedstawiania jego intencji. O realizację owych intencji, media będą się troszczyć jedynie w kontekscie ich niewykonania.
O ile media skupione bedą na odtwórcy roli głównej, o tyle aktorzy drugoplanowi, bedą mieli utrudnione wchodzenie na plan i wywoływanie tak bardzo potrzebnych skandali. No, chyba że bedą to głośne sprawy kryminalne a to zupełnie co innego i szanse rosną wtedy kilkakrotnie. Pod warunkiem, że sprawcy wspierali odtwórcę roli głównej pod jakimkolwiek pozorem.
Czy w USA pod nowym bertem zmniejszy się liczba gangsterskich strzelanin?
Tak, jeżeli biznes się ruszy i wykrzesa z siebie zwiększone zapotrzebowanie na pracę. Nie, jeżeli nacisk policji z działań w obszarze prewencji i wyprzedzania działań gangsterskiego podziemia, utrzyma się w zaciszu biur i urzedów.
I najważniejszą kwestią, czy biznes wykrzesa z siebie siły witalne, aby Ameryka ponownie zabootowała gospodarkę świata.
Szansa na tę ewentualność ciągle jeszcze jest bardzo duża z uwagi na orientację biznesową nowego gospodarza Białgo Domu, który jest pierwszym od bardzo wielu lat amerykańskim politykiem, który wie o czym mówi, gdy mówi o ekonomii i to jak nikt inny. To niewątpliwy plus.
Czego jednak nie można teraz wskazać, to skłonności Donalda Trumpa. Trudno jest bowiem powiedzieć, czy na ołtarzu “dealu”, kompromisu czy jak tam jeszcze zwał, poświęci interes Ameryki czy Amerykanów. Ameryka bowiem, pod jego rządami może rzeczywiście stać się jeszcze potężniejsza.
Ponoć dżentelmeni nie rozmawiają o pieniądzach. Ale, w tym przypadku jak w żadnym innym padnie pytanie: kto za to zapłaci?
Skoro dżentelmeni nie rozmawiają o pieniądzach, to pewnie o kosztach i o tym kto je poniesie, rozmawiają jeszcze mniej.
Możliwy jest oczywiście inny scenariusz, który być może człowiekowi formatu Donalda Trumpa przyświeca bardziej niż byle jaki “deal” z Chinami czy Europą.
Być może ambicją nowego, 45 Prezydenta USA, jest pozostawić po sobie trwałą pamięć w narodzie amerykańskim, jako osoby która dotrzymała słowa, i uczyniła Amerykę wielką poprzez wzbogacenie amerykańskich obywateli.
To zdecydowanie najambitniejsze wyzwanie, jakie może sobie postawić każdy prezydent. Amerykanie, nie raz pokazali, że takiemu prezydentowi w tym pomogą. Na razie, pokazali mu, że mają taką silnie rozbudzoną nadzieje.
Zagadką pozostaje odpowiedź na pytanie: czy amerykański business ( biznes) jest przygotowany na takie wyzwanie. Czyli, czy wie jak zamienić to na pieniądze.
Historia ostatnich kilkudziesięciu lat dowodzi, że w Ameryce jak nigdzie indziej łatwo jest zrobić pieniądze i to dosłownie z niczego.
Tego rodzaju właściwość Stanów powoduje, że ich rozwój ekonomiczny nie jest równomierny, ba- jest niewspółmiernie zróżnicowany. Tak więc wielkość Ameryki o której mowa w marzeniach to ta ,z nieco bardziej wyrównanym stopniem rozwoju. A to nie zależy wyłącznie od ilości będących do dyspozycji rządu dolarów. Jak uczy doświadczenie, często jest wręcz na odwrót.
W jednym z poprzednich wcieleń Donalda Trumpa, była jego dosyć udana rola kreatora talentów. W każdym razie sam pomysł był udany. Ciekawe, czy w obecnym wcieleniu Donald Trump postara się o kreowanie talentów, lub ich wyciąganie na światło dzienne, czy wszystko w tej dziedzinie pozostanie “dobrze skamieniałe”. Ten test pokaże pierwsze wyniki już po paru pierwszych miesiącach. I wtedy naprawdę wszystko stanie się zupełnie jasne.
Marcisz Bielski