Drogi Pieniążek?

Pieniadz

 

Pieniadz Może należałoby do tego dodać, że ta zamiana jest ekwiwalentna czyli równoważna. To znaczy, że wartość czegoś daje się wyrazić w jednostkach pieniężnych tak, by przy transakcji mogła zostać wyrażona wola obu stron: kupującej i sprzedającej. Tyle każdy wie, nawet gdy nie ma przy duszy złamanej rupiejki.

Jak zresztą ze wszystkim w życiu, ludzie radzą sobie gorzej lub lepiej, także i z pieniądzem jest podobnie.

Pomysł giełdy w swej najsłodszej istocie, jest bardzo bliski  koncepcji innej instytucji okołofinansowej, jakim jest kasyno. I tu i tam przybywają tabuny spragnionych fortuny. I tu i tam znoszą oni swoje zaoszczędzone lub zarobione, zagrabione lub pożyczone pieniądze. I tu i tam rezultat jest ten sam: jedni wygrywają drudzy tracą fortuny. Część fortuny trafia do organizatorów przepławy, ( przenoszenie własności) ale to przecież oczywiste. Jaka jest zatem różnica, czy na tym gdzie się traci? Największa polega, że tak się wyrażę na „emploi”. Co innego powiedzieć: „przegrałem 20 milionów w kasynie” a co innego: „zainwestowałem moje pieniądze w skomplikowane instrumenty finasowe światowego giganta finasowego spółkę Godman-Sachs i teraz po chwilowym spadku kursu (do zera, czego już nie ogłaszam), czekam na odbudowę koniunktury”! Rezultat jest ten sam (jesteśmy bez grosza) a jakże elegancko brzmi.

 

Z inwestycjami już uporaliśmy się, no to czas na obsługę kredytową. Tutaj pomysł polega na tym, aby pohandlować czasem. Na przestrzeń jeszcze przyjdzie pora. Zwykle jest tak, że na rynku jest dużo towarów ale maluczcy zwyczajnie nie mogą ich kupić bo  goli są i weseli. Czy tak jest dobrze i czy tak powinno być? Odpowiedź nie nasuwa najmniejszych wątpliwości: to jest chore.

Ile lat musieli byśmy odkładać na telewizor, komputer czy samochód? Co innego kiedy do tego szczęścia dodamy wynalazek zwany kredytem. Możemy kupić każdą ilość lat oszczędzania i wyrzeczeń zwyczajnie płacąc kredytem, czyli pieniądzem należącym do kogoś zupełnie obcego. Czyż to nie jest najważniejszy wynalazek ludzkości? Nie dość że nabywamy samochód to do tego jeszcze wydajemy cudze pieniądze. A zadowoleni są więcej niż wszyscy. Nabywca i sprzedawca to oczywiste, ale bank i producent samochodu wcale nie mniej! A ilu ludzi ma dzięki temu zatrudnienie w produkcji, obsłudze i działach pochodnych? Żyć nie umierać. Oczywiście żyć jak najbardziej na kredycie a nie umierać bo niby gdzie nam tam spieszno, nawet jeśli kupimy bardzo szybki pojazd.

W tym więc kontekście wyraźnie już widać zarys szerszego programu.

W Waszyngtonie i nie tylko tam, pod koniec ubiegłej 10-cio latki, coś się komuś poprzestawiało i nagle ni z gruszki ni z pietruszki, już tak łatwo kredytu się nie dostanie. Jeszcze 5 lub 10 lat temu, można było kupić dom albo chałupę, dwie chałupy, całe osiedle, wynajmować to i robić business, nikt nikogo o nic nie pytał, każdy miał tę szansę. Dzisiaj, nawet gdy ktoś ma stałe zatrudnienie, bank kredytu nie daje albo każe czekać na Bóg wie na co, same utrudnienia. Od razu widać zresztą skutki. Business’y się zamykają liczba bankructw rośnie etc., etc. A dlaczego? Bo dzisiaj nie daje się już tak łatwo kupić czasu. Komu to u licha potrzebne?

 

Przecież każdy z nas wie dokładnie, że czas który już upłynął to czas który nie wróci. A „czas wzięty na kredyt” pozwala żyć podwójnie, ba potrójnie, zależy wyłącznie od wyobraźni pobierającego kredyt.

 

Nie wspomnę tu o takim drobiazgu jak przyszłość i rozwój kraju, ba całego kontynentu. Bez kredytu, jest to po prostu niemożliwe. A zatem kto wpadł na tak głupi pomysł i dlaczego postanowił zahamować dalszy wzrost ekonomiczny USA? Czy to jest właśnie w najlepszym interesie USA? Kongres powinien wręcz w trybie natychmiastowym i przyspieszonym uchwalić otwarcie transz kredytowych dla każdego Amerykanina, który ukończył 18 lat w takiej wysokości, aby każdy mógł zapewnić sobie bez pomocy innych odpowiedni zasobny poziom życia. Jest bezsporne, że już nazajutrz ujrzelibyśmy wzmożony ruch w interesie, gwałtowny wzrost sprzedaży i nie mniej gwałtowny przyrost bogactwa. Czy komuś to może przeszkadza?

Niech powie dlaczego? Niech to powie swoim wyborcom!

 

Oczywiste jest, że część pieniądza zwanego tu kredytem, trafi do kasyn i giełd. Bez tego rodzaju przepływu nie uda się nam zrealizować programu wolności jednostki i zasad wolnego rynku, które są fundamentem demokracji. No ale w końcu ktoś tego kredytu musi dostarczać, więc chyba jasne jest, że sytem finansowy (cokolwiek by to miało tutaj znaczyć) musi działać sprawnie i mieć do tego zapewnione szerokie pole manewru.

W końcu cokolwiek byśmy tu nie kombinowali, wypada zauważyć, że pieniądz nie opuszcza w ogóle systemu bankowego, ale jakże czynnie go napędza a jednocześnie powiększa. A ilu z nas przy tym uszczęśliwia?

 

A teraz wyłuszczyć należy dwa istotne aspekty: skąd wziąć kredyt w odpowiedniej ilości i jak tej akumulacji dokonać?

Ponieważ na świecie jest tak, że kredytu na ogół nie udziela się na piękno oczu (tak jakby to piękno nie miało żadnej wartości, to co z Hollywood?), a instytucje kredytowe żądają jakiegoś poręczenia, stąd rodzi się gwałtowna potrzeba utworzenia instytucji poręczycielskiej. Nie zawsze można polegać na majątku (zwłaszcza kiedy się jest golcem), bieżących dochodach (jeżeli jest się bez zajęcia), czy wsparciu parafii lub rodziny. Co jednak stoi na przeszkodzie aby prywatny obywatel USA mógł skorzystać z gwarancji rządowych. Przecież rząd USA jest chyba ostatnią instytucją, której obojętne jest, jak żyją Amerykanie?

Opracowanie ustawy tworzącej taką instytucję to sprawny zapis w postaci dwóch współrzędnie zbudowanych zdań. W pierwszym, byłaby mowa o tym, że tworzy się taki Bank Powierniczy. W drugim, określałoby się sposób alokacji kapitału dla celu w którym instytucję zbudowano. Cała reszta już jest sprawdzona i funkcjonuje nienagannie. Każdy, kto miałby potrzebę wzięcia kredytu, w rubryce „poręczenia” wpisywałby dumnie: „USA NATIONAL TRUST” i sprawa załatwiona. Brzmi zbyt pięknie by mogło być prawdziwe? Przyjrzyjmy się temu.

System taki, funkcjonował w USA praktycznie od lat 30-tych ub wieku, kraj się rozwijał i nikomu to nie przeszkadzało. Jedyne czego tam brakowało to właśnie owego wierzyciela narodowego, którego głównym zadaniem, byłaby rejestracja długu. Nic mniej, nic więcej. Czyż może być prościej?

Powiedzą państwo, a kto przy zdrowych zmysłach, miałby cokolwiek powierzać owemu „USA NATIONAL TRUST”,, przecież nic mu z tego nie przyjdzie a zwłaszcza, jak by się tu dało cokolwiek zarobić?

 

I tu widać u państwa brak wyobraźni a zwłaszcza rozeznania w tym, czym może być już nie tyle kreatywna księgowość ile kreatywne generowanie dobrobytu. „USA NATIONAL TRUST”,  nikt niczego nie powierza za wyjątkiem prerogatyw wynikających z ustawy. Jest to w najczystszej formie instytucja wirtualna, która nie musi mieć ani wielkich pomieszczeń biurowych, ani nawet budynku. Jej wystarczy sprawna serwerownia z doskonale działającymi back-up-ami i oprogramowaniem, kilku specjalistów IT, sekretarka i prezes. Koniec. Godman-Sachs lub Federal Reserve office, będą dumne, jeżeli jedno z półpięter ich budynku zostanie przeznaczone na tego typu działalność rządową czy kongresową, ktokolwiek zechce to wziąć.

 

A teraz na czym tu niby da się zarobić? Przecież cały business w całym świecie ruszy z kopyta, jeśli tylko każdy, kto ma olej w głowie użyje kredytu. Cały business leży, wyłącznie z powodu braku płynności finansowej przedsiębiorstw. Kto tam będzie pytał na czym zarabia „USA NATIONAL TRUST”, jeżeli zajęty będzie robieniem kapuchy w Californi, na Florydzie czy w Północnej Dakocie. To wyłącznie swoją obecnością „USA NATIONAL TRUST”, generować będzie w USA dobrobyt. Czyż zatem instytucja ta nie może liczyć na rządowe wsparcie budżetowe z naszych podatków? Przecież kwota potrzebna na jej utrzymanie to mniej niż 2 centy rocznie na każdego z obywateli. Czy na to aby kupić sobie dobrobyt za 2 centy rocznie naprawdę nas nie stać?

Ja wiem, że materiał ten czytać będą również osoby, zajmujące się kreowaniem kredytu, poręczeniami i ekonomią wzrostu w ogóle. Żadna z tych osób nie przepuści tu następującej luki w rozumowaniu: no dobrze, a kto za takie poręczenie kredytu zapłaci w końcu, kto wyłoży kasę, kiedy kredytobiorca powie, potrzebuję następnych $20,000 czy $120,000 albo zamykam business a kredytu, który wziąłem w zeszłym tygodniu nie mam czym zapłacić. Wtedy to właśnie od gwaranta czyli od „USA NATIONAL TRUST”, bank który udzielił pożyczki, zażąda zadośćuczynienia. I wtedy to „USA NATIONAL TRUST”, musi kasę wyłożyć. Najlepiej bezzwłocznie, wire-transfer.

Ależ oczywiście, że tak ma to być i tak to musi bezawaryjnie i bezapelacyjnie zadziałać! Aby to mogło tak funkcjonować, rząd USA użyje swoich gwarancji rządowych, poprzez emisję obligacji, sprzedaż lub prywatyzację niektórych dóbr oraz sprzedaż działek na Księżycu i Marsie. Należy tylko przed sprzedażą działek, wykonać akt przywłaszczenia potwierdzony notarialnie przez pozostałe kraje społeczności międzynarodowej, które w najlepiej dla świata pojętym interesie wyrażą na to zgodę przez aklamację na forum ONZ. Tereny na Marsie i Księżycu jako lenno wieczne USA, kondominium USA czy Powiernicze Terytoria Pozaziemskie USA, od momentu przejęcia nad nimi pieczy przez rząd Stanów Zjednoczonych, staną się atrakcyjnym kąskiem dla inwestorów i przedsiębiorców.

 

Oczywiście należy zadbać odpowiednio o księgi wieczyste, (a raczej zapisy na nowych nośnikach info i dez-informacji) mapy powierzchni i geologiczne, aby inwestorzy wiedzieli na czym „staną”, kiedy nadejdzie ten oczekiwany moment. Od kiedy ustalono, że na Księżycu Ziemi znajduje się woda oraz bardzo duże ilości izotopu Wodoru zwanego Trytem, jego walory ekonomiczne znakomicie podwyższyły jego wartość a zatem ze sprzedażą akcji przedsiębiorstw eksplorujących naturalnego satelitę Ziemi, nie powinno być kłopotu. Dochód z tej sprzedaży zasili kasę „USA NATIONAL TRUST”. W ten oto sposób, rozwój Ziemi może być zagwarantowany a ustawiczny dopływ kredytu na rynek zapewniony. Political and economical science fiction? W takim razie czym był “New DeaL”, “Reaganomix” czy „Ekonomia Realnego Socjalizmu”?

P.S.

Dałby Bόg doczekać podobnych rozwiązań Mr Bernanke, a nie dać się zaskoczyć specjalistom budowy koleji Smoleńsk – Anadyr.