Autor: Katarzyna Gójska-Hejke
Znamy już plan pierwszych spotkań zagranicznych prezydenta Andrzeja Dudy. W ciągu najbliższych kilku tygodni dojdzie do rozmów z przywódcami ok. 30 państw. I widać gołym okiem, iż za ich organizowaniem stał bardzo precyzyjny polityczny cel, a nie przypadek czy – jak to bywało w czasie kadencji poprzednika – szkodliwy absurd.
Prezydent Andrzej Duda zaczyna swoją oficjalną aktywność zagraniczną w Tallinie, w dniu upamiętniającym ofiary Sowietów z czasów stalinowskich. To, po pierwsze, sygnał, że Polska będzie stała na straży prawdy historycznej. Po drugie – jasne wskazanie, że celem nowej głowy państwa jest przywrócenie Rzeczypospolitej silnej pozycji w regionie. Dla porównania: jednym w pierwszych przejawów aktywności pełniącego obowiązki prezydenta po 10 kwietnia 2010 r. Bronisława Komorowskiego był wyjazd na sowiecki dzień zwycięstwa do Moskwy z Jaruzelskim jako towarzyszem podróży. Były prezydent czcił triumf katów, Andrzej Duda oddaje hołd tym, którzy bohatersko walczyli z nimi o swoją wolność. Niedawno na łamach „GP” pisałam, że nowa głowa państwa musi przywrócić Warszawie głos na arenie międzynarodowej. Dzisiaj widać, że Polska wraca do gry dyplomatycznej. Prezydent Duda rozpoczyna międzynarodową ofensywę. Jeśli odniesie sukces, to po przyszłorocznym szczycie NATO w Warszawie Polska, a wraz z nią cały region, może uzyskać realne gwarancje bezpieczeństwa.
Z przedstawionego przez ministra Krzysztofa Szczerskiego planu wynika, że prezydent przykłada ogromną wagę do szczytu krajów NATO naszego regionu, a współprzewodniczenie mu traktuje jako narzędzie do osiągnięcia sukcesu w 2016 r. Stąd zapewne koncepcja spotkań bilateralnych z prezydentem Rumunii – drugim współgospodarzem szczytu. Były prezydent nie miał w planach tak rozbudowanej aktywności dyplomatycznej wokół szczytu bukareszteńskiego. Pamiętam głosy wielu komentatorów z czasów kampanii wyborczej, którzy na wszystkie strony analizowali małe doświadczenie międzynarodowe Andrzeja Dudy. Okazuje się jednak, że ich diagnozy były tyle warte, ile proroctwa o nieuchronnym zwycięstwie Komorowskiego i jego niewyobrażalnej popularności. A dyplomacja może się okazać jedną z najmocniejszych stron startującej kadencji prezydenckiej.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie/ http://niezalezna.pl/