– Kocham doszukiwać się historii, które opowiadają o tych ludziach, którzy ofiarą ze swojego życia, chcieli wywalczyć nam wolność- opowiada pan Janusz. Dużo rozmawiam ze starszymi osobami, którzy pamiętają lata wojny i chętnie się ze mną dzielą swoimi wspomnieniami. Dla nich są to chwile, w których wspomnienia splatają się z ich młodością i chęcią walki o wspólną sprawę, która polegała na obronie naszych granic przed szalejącymi wrogami z sąsiednich państw.
Na fotografii dom w którym mieszkał Hubal
– Jak wszystkim wiadomo, niezapomnianą postacią na trwale związaną z naszym terenem świętokrzyskim, był major Henryk Dobrzański noszący pseudonim Hubal. Urodził się on dnia 22 czerwca 1897 roku, w Jaśle w rodzinie szlacheckiej jako drugie dziecko Henryka Dobrzańskiego, wielkiego patrioty polskiego, którego ojciec walczył w powstaniu styczniowym – relacjonuje Kowalski.
– Mało kto wie, że młody Dobrzański, jako absolwent kursu w Polskich Drużynach Strzeleckich starał się, aby przyjęto go do Legionów Polskich. W maju 1915 roku, w stopniu kaprala, został odkomenderowany do plutonu kawalerii sztabowej przy Komendzie Legionów Polskich, a już w grudniu na własną prośbę, został przeniesiony do 3 Szwadronu 2 Pułku Ułanów Legionów Polskich, by brać bezpośredni udział w działaniach frontowych – opowiada pan Janusz.
– Nie wolno nam zapomnieć, iż ten wielki człowiek, w 1925 roku, zdobył w Londynie, nagrodę za jazdę konną indywidualną na mistrzostwach Europy, a trzy lata później w Amsterdamie, na olimpiadzie dostał medal za drugie miejsce, właśnie w tej dyscyplinie sportu. Jest to dla mnie wielka postać, ale szkoda, że tempo dzisiejszego życia, wyciera jej znaczenie i tak mało ludzi z mojego miasta Skarżyska, wie o tym człowieku cokolwiek- zastanawia się rozmówca.
– Warto jest też nadmienić, iż został on naszym bohaterem regionalnym, w momencie wybuchu drugiej wojny światowej. Gdy jego pułk stacjonował nad rzeką Biebrzą we wrześniu 1939 roku, nieoczekiwanie został on otoczony przez wojska sowieckie. W tak zaistniałej sytuacji, po kilku dniach morderczych walk, podpułkownik Jerzy Dąbrowski, wydał rozkaz jego rozwiązania. Nie dostosował się do tego rozkazu, major Dobrzański i przyjmując pseudonim Hubal, mając pod swoją komendą 180 żołnierzy, podjął on decyzję dalszego udziału we wciąż toczących się walkach, rezydując w regionie świętokrzyskim – relacjonuje Kowalski.
– Aby uzupełnić swoją wiedzę na temat tego człowieka, wyjeżdżam w różne miejsca, no i oczywiście fotografuję pozostałości historyczne, które mają związek z tym co tu dużo mówić bohaterem. Kilkanaście lat temu, pod Końskimi odnalazłem domek, w którym jak relacjonują świadkowie, pomieszkiwał w nim Hubal. Wykonując fotografię tego miejsca, poczułem się jakbym stał w miejscu świętym – dopowiada ze łzami Janusz.
– Mało znanym Akowcem, walczącym o naszą polskość podczas działań wojennych ostatniej wojny, był Bronisław Duda, noszący pseudonim Bogdan. Był on jednym z szefów kierownictwa dywersji, na okręg Skarżysko- Kamienna – Końskie. Ten wielki człowiek, dokonał brawurowego i co najważniejsze udanego zamachu, na niemieckiego kata regionu świętokrzyskiego, Kreislandwirta Fittinga. Nie mogłem się powstrzymać, aby będąc któregoś dnia w Końskich, nie odnaleźć siedziby ZWZ, w której niegdyś zapadały najważniejsze decyzje, dotyczące naszych działań obronnych – mówi Janusz Kowalski.
-Często wyjeżdżam do różnych ciekawych zakątków Polski, by zobaczyć i oczywiście sfotografować sprzęt bojowy, który brał udział podczas II wojny. Jadąc do Bydgoszczy, odszukałem samochód wojskowy, który służył w Brygadzie Pancernej, w 1945 roku. Będąc w okolicach Kraśnika, zakupiłem kwiaty i znicze, by złożyć je pod pomnikiem, ufundowanym dla walczących w tamtym rejonie polskich żołnierzy. Być może tam właśnie, spoczywa ktoś, kto wychował się lub urodził w naszym świętokrzyskim, ale los rzucił go gdzieś indziej. Tym ludziom cześć i chwała. Tym ludziom, należy się najwyższy hołd – wtrąca człowiek.
– Nie mogłem się powstrzymać, aby nie zobaczyć polskiego czołgu stojącego na trasie, Gdańsk Tczew, by nie dotknąć go i nie zrobić zdjęcia. Dla mojej pasji, jestem gotów poświęcić wszystko, bo warto jest żyć wspomnieniami, by je ocalić dla kolejnych pokoleń – kończy mężczyzna.
EWA MICHAŁOWSKA WALKIEWICZ