Kto to jest emigrant? Kto osobiście uważa się za emigranta? Kogo społeczeństwo przyłącza do grupy emigracyjnej? A co z uchodźcami czy wychodźcami? Czy też należą do rodziny emigrantów? Liczna to jest rodzina, bo rozsianych i błądzących po świecie osamotnionych ludzi są ogromne tłumy. Czy bycie emigrantem jest wieczne? Czy jest przekazywane dzieciom? I czy przechodzi z pokolenia na pokolenie? Czy jest
nadzieja, że człowiek przestanie być emigrantem? Może dopiero dzieci lub wnuki doświadcza pokoju z przebywania w miejscu urodzenia.
A może zmieni się tylko nazwa. Nie będzie już emigrantów, bo będą imigranci. Będą ci, którzy przybyli do nowego miejsca i na nowo się osiedlili. Może byli zmuszeni wiele starego wykarczować a nowego posadzić. Czym różni się to nowe miejsce od starego? Co zostało tam? Co zostało przeniesione? Co zagubiono podczas wędrówki? Co wyrzucono, bo niemodne i przeszkadzało? Ludzkie pytania. Sam człowiek, osobiście, za siebie i dla siebie może – i pewnie musi na nie odpowiedzieć. Nikt inny zamiast niego. Nikt inny dla niego.
„Coraz bardziej pogłębia się wzajemna zależność ludzi. Rozszerza się ona stopniowo na całą ziemię. Jedność rodziny ludzkiej, obejmującej osoby cieszące się równą godnością naturalną, zakłada powszechnedobro wspólne. Domaga się ono organizacji wspólnoty narodów zdolnej zaradzać różnym potrzebom ludzi, zarówno na tych odcinkach życia
społecznego, do których należą: wyżywienie, zdrowie, wychowanie, praca, jak i w pewnych specjalnych sytuacjach mogących tu i ówdzie występować, zaradzenia biedzie uchodźców rozproszonych po całym świecie, wspomagania emigrantów oraz ich rodzin.
Władze polityczne z uwagi na dobro wspólne, za które ponoszą odpowiedzialność, mogą poddać prawo do emigracji różnym warunkom prawnym, zwłaszcza poszanowaniu obowiązków migrantów względem kraju przyjmującego. Imigrant obowiązany jest z wdzięcznością szanować dziedzictwo materialne i duchowe kraju przyjmującego, być
posłusznym jego prawom i wnosić swój wkład w jego wydatki”.
(Katechizm Kościoła Katolickiego, nr 1911)
„Gdy zapadło nad Ojczyzna
Czarnej trumny wieko –
Ten, kto nie mógł żyć w niewoli,
We świat szedł daleko.
Szedł daleko w obce kraje
Z ojczystego proga,
Apelując o swą krzywdę
Do sędziego Boga”.
Maria Konopnicka, Co to Emigracja?
Polonijny miesięcznik Polish Suburban News ( 1999), wydawany w Chicago.
Tak było po rozbiorach. Tak było po powstaniach. Emigranci szli na zachód i na wschód. Nie omijali południa. Przymusowo ich wywożono. Uciekali przed uciskiem i krzywdą. Chronili się przed rusyfikacjąi germanizacją. Szukali pracy i szukali chleba. Na plecy zarzucali toboły. Do serca wkładali całe bogactwo wszystkiego, cokolwiek tam zmieścić można.
Kiedy kolejną grupę przygotowywano do wywózki na wschód, biskup katolicki archidiecezji mohylewskiej apeluje do polskich kobiet, czyli do żon, do narzeczonych i do wolnych panien: jedźcie z waszymi mężczy znami! Oni sami, daleko od was, narażeni są na utratę Wiaryi polskości.
Dlatego wybierzcie się W drogę, dobrowolnie i bez przymusu, ale z miłości. Niech wasze serca ich ogrzewają miłością i wiernością. Kobiety nie wypuściły mężów samych na katorżniczy szlak. Były z nimi.
Księża też się znaleźli w tym towarzystwie. A było ich wielu. Dzisiaj nie ma na całej Syberii tylu księży katolickich, ilu było w Buriacji, we Wschodniej Syberii (to tam, gdzie Bajkał), w jednej wiosce o nazwie Tunka. 154 duchownych po kryjomu tylko mogło sprawować sakramenty święte. Po kryjomu organizowali dokształcanie religijne i patriotyczne. Bywało, że nie-duchowni rodacy tam pomieszkiwali. Był tam m. in. Józef Piłsudski. Zesłaniec Rafał Kalinowski – święty karmelita, opisuje, że W drodze na zesłanie spędził jedno Boże Narodzenie
w kościele w Tomsku. Uczestniczył aż w dziewięciu Mszach świętychtak wielu tam mieszkało już rodaków. Zachowywali oni w sercach wiarę ojców i przekonania narodowe oraz patriotyczne, okupione zresztą męką i cierpieniem.
Przecież to byli ludzie wykształceni i obyci z kulturą. Byli wśród nich inżynierowie po warszawskich studiach. To oni projektowali i budowali mosty dla transsyberyj skiej kolei. Byli naukowcy i odkrywcy. Byli literaci i artyści. Dobrymi byli patriotami – powiedzielibyśmy dzisiaj. Nic dziwnego, że w wielu utworach literatury polskiej przewija się motyw
zesłań syberyjskich. To tam umieszczone są akcje poematów Słowackiego (Anhelli, Beniowski), Mickiewicza (Droga do Rosji – z trzeciej części Dziadów) czy powieść Józefa Ignacego Kraszewskiego My i oni. Znani malarze umieścili motyw zesłania na swoich obrazach: Artur Grottger, Jacek Malczewski, Aleksander Sochaczewski, Artur Nikutowski, Witold Pruszkowski.
Zresztą nie chodziło tylko o motywy i związki syberyjskie. Chodziło o wiele więcej. Chodziło o rozłąkę i tęsknotę. Rozłąka bowiem jest w stanie wzniecić uczucia patriotyczne i nadać im wielką siłę ekspresji. Tęsknota nada tym uczuciom nowe formy przekazu i zrozumienia, uniwersalne i powszechne. W ten sposób rodzą się i wyrastają wiekopomne dzieła. Nie dotyczy to wyłącznie polskiej emigracji. Jest to pewna zasada uniwersalna. Oto inny przykład, z zupełnie innej dziedziny. Niemiecki
protestancki pastor, Dietrich Bonhoeffer, urodzony zresztą we Wrocławiu, napisał krótki komentarz do Psalmów Dawidowych. Komentarz jest o wiele krótszy aniżeli same Psalmy. Obecnie komentarz jest uważany za jeden z najpełniejszych komentarzy napisanych w czasie dwóch tysięcy lat chrześcijaństwa. Autor siedział w obozie zagłady. Modlił się Psalmami. Będąc na dnie swojej egzystencji doświadczył całego bogactwa modlitewnego Psalmów. I to opisał. Na krótko przed śmiercią.
Słowacki, w emigracyjnym Credo/ Wierzę, stawia emigrantów na
ołtarzu świętości. Pewnie to będzie świętość „białych męczenników”.
W pierwszych bowiem wiekach chrześcijaństwa rozróżniano czerwone męczeństwo i białe męczeństwo. Czerwonym męczennikiem był ten, kto przelał krew swoją za wiarę. Do białych męczenników zaliczano tych, którzy trwając przy ideałach wiary doznawali bezlitosnych i długotrwałych cierpień, prześladowań, wygnań, zsyłek.
„W emigracyjnych wierzę wszystkich świętych
I w obcowanie ich ducha z narodem,
I w odpuszczenie naszym Wodzom grzesznym,”
Juliusz Słowacki, Beniowski
Polonijny dziecięcy zespół ” Mała Polonia”
Trzeba być artystą – malarzem, rzeźbiarzem, poetą, pisarzem – żeby opowiedzieć, co w sercu zostało przeniesione na obczyznę. Trzeba używać form obrazów, porównań, metafor, bo tylko one potrafią przybliżyć kształty uczucia, które zrodziło się na obczyźnie. Dźwięk delikatnych strun, które drgają we wnętrzu człowieka, jest wzmacniany przez artystę, by mógł dotrzeć do innych ludzi, w innych miejscach, W innych czasach.
Muzę zabiera w drogę Słowacki, kiedy wyrusza w podróż do Ziemi Świętej. Jest mu potrzebna, bo będzie oddalał się od Ojczyzny. Tułacze jego życie podkreśla i przypomina ,,tłumok”, czyli tobołek, w którym jest zawiązane to, co bardzo szybko można było z sobą zabrać.
,,Muzo mdlejąca z romantycznych cierpień,
Przybądź i pomóż! Wzywam ciebie krótko,
Sentymentalna, bo kończy się sierpień,
Bo z końcem sierpnia i koniem, i łódką
Puszczam się w drogę przez Pulią, Otranto,
i Korfu… Gdzie jadę, powie drugie canto.
(…)
Przypisek winien być pisany prozą,
Lecz ja nie mogę pisać, tylko wierszem:
Kto by pomyślał, ze mnie rymy Wiozą,
Że sobie konno usiadłem na pierwszem,
A za mną drugi jedzie krok za krokiem:
Rym z parasolem, z płaszczem i z tłumokiem.
Juliusz Słowacki, Podróż do Ziemi Świętej z Neapolu
Słowo „emigrant” kojarzy się najczęściej rodakom z człowiekiem wybywającym z ojczystej ziemi. Jak nazwać całą rodzinę, która emigruje z niemieckich krajów, by się osiedlić na polskiej ziemi. Kolejne pokolenia osadników biorą czynny udział nie tylko w rozwoju gospodarczym kraju, ale włączają się do zbrojnej walki powstańczej.
Pra-pra-pradziadkowie przybyli z Turyngii, dziadek brał udział
w Powstaniu Styczniowym, ojciec w Powstaniu Listopadowym.
Sam Artur Oppman kształcił się już polskich szkołach w wolnej Polsce i zaciągnął się do polskiego wojska. Na pewno we wrażliwym poetyckim sercu tkwiła miłosna pamięć swoich przodków. Równocześnie umiłowanie nowego kraju i nowej ojczyzny pobudziło do artystycznej twórczości o charakterze patriotycznym. Jego wiersze deklamowano na akademiach, spotkaniach, koncertach. Nad jego grobem padły pożegnalne słowa: „Odszedł w zaświaty poeta, który w ciągu czterdziestu kilku lat swego życia twórczego miał jedną tylko
namiętność: bezgraniczne ukochanie Ojczyzny”. Człowiek z takim
bogactwem przeżyć i rodzinnych tradycji wczuwał się w polskich emigrantów. Tak zwykle powstaje wielka poezja, wybitnych poetów, o wielkiej polskiej emigracji.
,,Więc siedli emigranci, by słuchać Chopina.
Fortepian milczy jeszcze jak senna syrena.
Jeszcze W zmarłych melodyj zatopiony echa,
Smętną bielą klawiszy jakby się uśmiecha,
Gotów oddać się znowu tej słodkiej tyranii,
Która rwie go na błękit, zabija w otchłani,
Każe mu być aniołem albo szaleć w walce –
I czeka na widmowe, pieszczotliwe palce.
Polski klub. Na fotelach samych gwiazd elita:
(…)
Chopin wszedł.
(__.)
Dziwna piosenka, wszystkim słuchaczom przyjemna,
Ktoś myśli: to znad Ikwy, inny ktoś: znad Niemna,
Jeszcze komuś od Wisły gra echem znajomem,
Jakby ją dzieckiem słyszał pod rodzinnym domem:
A to tylko tak szumi liść na polskim drzewie,
A to tylko tak pluszcze polski deszcz w ulewie,
A to tylko tak tęskni serce po tym wszystkiem.
Za kamieniem przydrożnym – za niebem – za listkiem.
(…)
Polski klub. W lamp półcieniu blada twarz Chopina…
Na fotelach… ksiądz Robak… zmienna Telimena…
Wallenrod… Gustaw… Konrad z bazyliańskiej celi…
Piast Dantyszek… Ksiądz Marek… Kordian i Anhelli…
Ktoś, jak z snu, przetarł oczy… Drgnął szloch półdziecięcy…
I głos krzyknął nerwowy: ,,Światła! – światła więcejl”.
Artur Oppman, Koncert Chopina
Nie każdy utwór poetycki jest na miarę Nobla, jak nie każdy emigrant zgromadził w sercu swoim wyłącznie skarby. Bywa, niestety, emigranci błądzą, gubią się, tracą ducha. Literaci chełpią się wyglądem, formą, kolorami, muzycznymi dźwiękami. Poetycka muza staje się mało słyszalna, zagłuszona. Piszący o nich wyglądają na zblazowanych, jakby wzniosłymi przymiotnikami ucierali sobie gębę. Wiele może tego być przyczyn. Łącznie z „małym koniakiem i maleńką śliwowicą”.
Ameryko, dalaś mi niewiele.
O całe niebo mniej niż ci się zdaje.
O całe niebo mniej niż poetom śląskim.
Kilka pomówień, trochę papierosów,
nieco muzyki. Wczoraj poleciałem
ze stołka barowego w Klubie Kulturalnym
i mam łuk brwiowy, choć na zewnątrz nic
nie widać, wewnątrz obolały.
(…)
Jadą do Warszawy
za chwilę, a ja nie, ja jestem
w pracy, ja jestem w pracy, bo wczoraj nie byłem,
bo nie wstałem ze stołka, raz ze stołka spadłem,
spadłem, ale nie po to, żeby się poczołgać
do kulturalno-społeczno-katolickiej pracy.
(…)
Więc jestem ocalony! Ameryko! Rosjo!
W ogóle najazd Warszawy na Kraków.
Paweł Dunin-Wąsowicz
Czy Ameryka coś dała emigrantom/imigrantom? Jakie były oczekiwania? Jaki trud został włożony? Gdzie były zainteresowania? Gdzie pulsowało serce. Czy przy fortepianie ukojenie ducha i patriotyczne melodie, czy w barze przy piwa rozlewanej pianie. Są tacy emigranci, którzy o sobie napiszą: „wciąż biegniemy, niosąc marzenia, w zatłoczonych ulicach, nieludzkich czasów” (A. Szymczyk). Są inni, którzy w testamencie zachęcili do trwania (ks. Czesław J. Polak).
Każdy z obftościswego serca, bo z obfitości serca mówią usta.
TRWANIE
Trwaj choć przyjechałeś tutaj późno.
Trwaj choć czasem bywa źle.
Trwaj nie daj się zadeptać W tłumie.
Trwaj zycie często trwaniem jest.
Trwaj gdy budzisz się nocą.
Trwaj gdy ból ci plecy gnie.
Trwaj na niebie będzie słońce.
Trwaj zycie czasem trwaniem jest.
Trwaj gdy myślisz: ,,tam., W ojczyźnie.
Tu jestem sam powrotu czas…”
Trwaj Walcz o przetrwanie.
Trwaj kiedy naWet nie chcesz trwać.
Trwaj dobry jutro dzień nastanie.
Rozpacz odejdzie tęsknie W dal.
Listy z opłatkiem znów dostaniesz.
Jesteś potrzebny musisz.. przetrwaj.
ks. Czesław J. Polak
Krystyna Teller, wydawca POLISH NEWS i Ks. Czesław Polak. Chicago, IL
Opr. Krystyna Teller
na podst, książki WYZNANIE EMIGRANTA – Antologia poetów chicagowskich
Biblioteka Świętokrzyska 311
Wydawca :
Świętokrzyskie Towarzystwo Regionalne przy współpracy ze Zrzeszeniem
Literatóww Polskich im Jana Pawła II w Chicago
Zegnańsk-Chicago 2013
ISBN- 978-83-60921-89-1