W niedzielny wieczór stadion w Bridgeview wypełnił się po brzegi po raz pierwszy w tym sezonie.
Wszyscy chcieli zobaczyć nowojorski zespół (jeden z najsilniejszych w lidze) z nowym nabytkiem w składzie – Thierry Henry oraz Fire w nowym zestawieniu z meksykańską gwiazdą Nery Castillo i weteranem europejskich boisk – Freddie Ljungbergiem. Kibice nie zawiedli sie co do meczu – było to zdecydowanie najciekawsze spotkanie, które mogłem obserwować w tym roku na Toyota Park, pomimo, że skończyło sie bezbramkowym remisem.
Pierwsza połowa to wyrównany pojedynek z obustronnymi akcjami , z tym, że groźniejsi w swych poczynaniach byli goście. Jednak Fire na bramce mieli młodego, 21 letniego, Sean Johnsona, który w tym dniu spisywał się znakomicie. W pomeczowej wypowiedzi T. Henry stwierdził , że Red Bulls byli lepszym zespołem i powinni ten mecz wygrać a od porażki Chicago uratował tylko bramkarz. Taka opinia wypowiedziana przez słynnego Henry na pewno nobilituje. Drugą jasną postacią w barwach chicagowskiego teamu był F. Ljungberg. Jego niekonwencjonalne zagrania oraz umiejętność znajdowania się na właściwym miejscu we właściwym czasie na pewno w przyszłości przyniesie konkretne, pozytywne efekty. Widać, że jeszcze nie jest zgrany z zespołem, który do tej pory preferował nieefektywną, małą gierkę, z tysiacem podań na małym obszarze pola gry. Ljungberg z McBride starają sie to zmienić przy pomocy niekonwencjonalnych, urozmaiconych podań, co na pewno nie jest zasługą obecnego trenera Fire. Myślę, że do stylu gry wyżej wymienionych piłkarzy dostosuje się bez problemu „nasz” Krzysztof Król, który , w mojej opinii, gra zbyt defensywnie i zbyt rzadko angażuje się w poczynania ofensywne teamu.
A co z pozostałymi gwiazdami niedzielnego widowiska? T. Henry dwukrotnie oddał strzały na bramkę Johnsona i dwukrotnie nieskutecznie. Generalnie nie pokazał swej wielkiej klasy w tym meczu. W 45 minucie został zmieniony przez D. Richardsa ze względu na kontuzję. Natomaist w II połowie oglądaliśmy w barwach Chicago długo oczekiwanego i witanego rzęsistymi brawami (oczywiście przez latynoską część publiczności) Nery Castillo. To także były gracz angielskiej i greckiej ligi a ostatnio Dniepru Dniepropietrowsk i Szahtiora Donieck. Czy przyda się w Chicago? Na pewno jeśli będzie prezentował formę jaką się wykazał bedąc reprezentantem Panathinaikosu. 45 minut w jego wykonaniu nie było efektowne ale to przecież jeszcze za wcześnie aby oceniać jego formę.
Podsumowując niedzielne wydarzenie sportowe na Toyota Park, bo niewątpliwie można tu mówić o dużym wydarzeniu w chicagowskiej piłce noznej, trzeba stwierdzić, że zmiany kadrowe poczynione w ostatnich tygodniach pozwalają optymistycznie patrzec na nadchodzące mecze w ramach rozgrywek MLS. A co nas czeka w tym miesiacu? 18 sierpnia Chicago Fire podejmować będą zespół New England ( Toyota Park – 8:30 p.m. CT) , a następnie czekają ich dwa wyjazdowe spotkania: do Houston (21 sierpnia) i do Seattle (28 sierpnia).
F. Ljungberg – weteran, który znów zabłysnął
Oto składy w jakich wystąpiły oba zespoły w niedzielnym meczu:
New York Red Bulls
B. Coundoul – C. Albright, C. Mendez, R. Miller, T. Ream – M. Kandji, J. Lindpere, R Marquez (od 61 min. S. Stammler), T. Tchani (od 80 min. S. Ibrahim) – JP Angel, T. Henry (od 45 min. D. Richards)
Żółte kartki : T. Ream , C. Mendes
Chicago Fire
S. Johnson – CJ Brown, W. Conde, K. Król, D. Robinson (od 59 min. S. Kinney) – M. Banner, B. Husidic, F. Ljungberg, M. Pappa (od 90 min. D. Umanzor), L. Pause – B. McBride (od 56 min. N. Castillo).
Żółta kartka : B. Hisidic.
Jacek Urbańczyk – Bridgeview, IL
Zdjęcia: Jacek Urbańczyk
Relacja sponsorowana przez:
MPT – My Personal Taxi
www.MyPersonalTaxi.com Telefon: (630) 338-3403