Kim były warmińskie katarzynki – męczennice z rąk Armii Czerwonej?

Kim były warmińskie katarzynki – męczennice z rąk Armii Czerwonej?

31 maja, br w Braniewie,w Polsce, błogosławionymi męczennikami Kościoła katolickiego zostały uznane: Krystyna Klomfass oraz 14 współsióstr ze Zgromadzenia świętej Katarzyny Dziewicy i Męczennicy, zamęczonych w 1945 r. przez idącą na Berlin Armię Czerwoną. Ich historia zasługuje na opowiedzenie i nagłośnienie.

Ta historia wiele lat czekała na nagłośnienie, a jej ofiary – na zauważenie, współczucie, publiczny podziw, chwałę ołtarzy. Ich historia skupia jak w soczewce dramat Polaków, którzy przeżyli okrucieństwo z rąk sowieckich „wyzwolicieli”: przymus milczenia, przenoszenie winy, niemożliwość przepracowania tragicznych wydarzeń, niedoczekanie na zauważenie, współczucie, wynagrodzenie. Wszystko wydarzyło się w jednym roku – pamiętnym 1945, celebrowanym potem w podręcznikach jako rok wyzwolenia, końca tragedii II wojny światowej, przyznawania „dziejowej sprawiedliwości” i karania sprawców. Gdy jedni oddychali z ulgą, że to już koniec – inni drżeli przed pozbawionymi moralności domniemanymi wyzwolicielami, którzy pod pozorem uwolnienia Polski spod okupacji hitlerowskiej rabowali wszystko, co na swojej drodze spotkali, gwałcili wszystkie napotkane kobiety, niszczyli, co piękne, zabijali i terroryzowali wyzwalaną ludność. Właśnie dlatego kto tylko mógł, starał się uciekać z drogi żołnierzy Armii Czerwonej idących na Berlin.

Jednak na ich drodze już w styczniu 1945 r. znalazła się Warmia – obszar wielonarodowy i wielokulturowy, którego mieszkańcy mówili i po polsku, i po niemiecku, i warmińską gwarą, a katolicy i luteranie żyli obok siebie. Właśnie tutaj, w Braniewie, błogosławiona Regina Protmann założyła kilka wieków wcześniej Zgromadzenie Sióstr św. Katarzyny Dziewicy i Męczennicy. Katarzynki, jak je powszechnie nazywano, zajmowały się opieką nad sierotami, pracowały w szpitalach, przy parafiach czy domach opieki, zrosły się z codziennością mieszkańców Warmii, stając się swoimi siostrami. Większość z nich miała jak na tamte czasy porządne wykształcenie – skończoną przynajmniej szkołę powszechną oraz jakieś kursy praktycznych umiejętności. Pochodziły z różnych warstw społecznych i z różnych rodzin, większość mówiła i po polsku, i po niemiecku oraz bardzo dobrze znała społeczność mieszkańców Warmii.

Zanim na te tereny wkroczyła Armia Czerwona, proponowano im ewakuację – zła sława „ruskich” żołdaków, szczególnie ich niechęć do Kościoła, niosła się szeroko. Wiedziano, że siostry jako kobiety i zakonnice będą narażone na podwójne niebezpieczeństwo. Część z nich skorzystała z możliwości wyjazdu, część nie zdążyła, ale wiele pozostało przy swoich codziennych obowiązkach oraz przy ludziach, którzy nie mieli możliwości ucieczki. Zostały w szpitalach, w ochronkach, przy kościołach, biorąc na siebie ogromne ryzyko, które spełniło się bardzo szybko.

20 stycznia 1945 r. Armia Czerwona dotarła do Olsztyna, gdzie siostry katarzynki pracowały m.in. w miejscowym Szpitalu Mariackim. Z pacjentami, którzy nie zdążyli ewakuować się na dworzec, została w piwnicy siostra Krzysztofa (z domu Marta Klomfass), która jako pielęgniarka instrumentariuszka asystowała przy operacji. Gdy nad ranem czerwonoarmiści weszli do szpitala – zaczęli plądrować co się da i torturować tych, których spotkali. Gdy zauważyli zakonny habit – od razu próbowali zgwałcić siostrę. Ta jednak broniła się jak mogła. Jej opór tak rozwścieczył oprawców, że nie tylko zamordowali s. Krzysztofę, ale również zmasakrowali jej ciało. Tak narodziła się dla nieba pierwsza z warmińskich katarzynek, które 30 maja oficjalnie zostaną uznane za błogosławione Kościoła katolickiego. Druga z narodzonych tego dnia dla nieba siostra – s. Liberia (Maria Dominik) – pracowała wspólnie z s. Krzysztofą jako szpitalna pielęgniarka. Ona także powiedziała, że ewakuuje się tylko wspólnie z pacjentami. Została przydzielona do opieki nad pacjentami oddziału dziecięcego, który w pierwszej kolejności został przetransportowany na olsztyński dworzec. Wspólnie z nimi s. Liberia koczowała na mrozie na dworcu, a potem w schronie, gdzie czekała z nimi na transport. Dzieci płakały z zimna i głodu. Aby im pomóc siostra, wymknęła się, aby poszukać czegoś do jedzenia. Niestety, dostrzegli ją żołnierze Armii Czerwonej i od razu zastrzelili.

Trzecia dla nieba narodziła się – pracująca wspólnie z s. Krzysztofą i s. Liberią – s. Maurycja (Anna Margenfeld). Podobnie jak s. Krzysztofę radzieccy żołnierze dopadli ją już w szpitalu, gdzie wielokrotnie ją wykorzystali i pobili. Cierpienia siostra znosiła cierpliwie, na głos wybaczając swoim oprawcom. Potem dołączyli ją do grupy ludzi wywożonych na Syberię wagonami towarowymi i wywieźli do łagru Tuła, gdzie kazali opiekować się chorymi na czerwonkę i tyfus. Z braku jakichkolwiek leków siostra jedynie pocieszała cierpiących i towarzyszyła im obecnością i modlitwą. Osłabiony torturami organizm szybko zachorował i siostra zmarła 7 kwietnia, kilka dni po Wielkanocy. 

Czwarta dla nieba narodziła się siostra Leonis (Käthe Elizabeth Müller) – piękna i wszechstronnie utalentowana zakonnica, w zgromadzeniu przeznaczona do pracy z dziećmi i młodzieżą. Ona także została z pacjentami szpitala w Olsztynie i również została wielokrotnie wykorzystana seksualnie i pobita aż do pęknięcia czaszki. Mimo ciężkiego stanu ją również wywieziono na Syberię. Przez następnych kilka miesięcy, pozbawiona jakiejkolwiek pomocy medycznej, umierała w męczarniach, zadziwiając współtowarzyszy niedoli głęboką wiarą pomimo doznanych upokorzeń i cierpliwością. Zmarła w czerwcu. 

W podobny sposób narodziło się dla nieba co najmniej 15 sióstr służących w czasie wojny w zgromadzeniu katarzynek. Tiburtia, Sekundina, Adelgard, Aniceta, Gebharda, Sabinella, Bona, Gunhilda, Rolanda, Caritina i Xaveria to oprócz wymienionych czterech pierwszych sióstr męczennice, co do których udało się znaleźć wystarczająco dużo świadectw ich męczeństwa i dobrze je udokumentować. Wszystkie zostaną 30 maja uznane za błogosławione Kościoła katolickiego. Pochodziły z Olsztyna, ale również z Ornety, Lidzbarka Warmińskiego, Kętrzyna i Braniewa. Gdy spotkały się z okrucieństwem i śmiercią, były w różnym wieku. Najmłodsza miała 27, najstarsza 65 lat. 

Niezależnie od wieku wiele z nich padło ofiarą gwałtów lub śmierci za próby obrony swojej czystości. Ich habit działał na czerwonoarmistów jak płachta na byka: nie dość, że były kobietami, to jeszcze w widoczny sposób należały do wierzących w Boga, z którym tamci walczyli. Pochodziły do tego z Warmii, co dla Rosjan oznaczało po prostu Niemcy, czyli obszar wroga, którego należy pokonać i dotkliwie zhańbić. Niejednokrotnie zatem radzieccy sołdaci wyławiali siostry z tłumu innych ludzi specjalnie, aby to im okazać szczególne okrucieństwo. Przytrafiło się to siostrze Xaverii, która razem z podopiecznymi jechała pociągiem z Olsztyna na zachód. Gdy w Iławie skład zatrzymała Armia Czerwona, z tłumu innych kobiet w jednym z wagonów wyłowiono akurat liczącą 63 lata siostrę Xaverię, aby ją na oczach wszystkich wykorzystać. Siostra broniła się, lecz napastnik zaczął się nad nią znęcać tak, że straciła przytomność. Skatowana zakonnica dojechała do Piły, gdzie zmarła, modląc się przed śmiercią za swojego oprawcę. Jej ciało zostawione zostało obok torów.

Siostry poddawano również innym torturom. Szczególnie poruszające jest to, jak znęcano się nad siostrami Sekundiną i Adelgard z Kętrzyna. Armia radziecka wkroczyła do tego miasta 27 stycznia i owe dwie siostry, które zostały tu dla opieki nad samotnymi kobietami z dziećmi, wezwano na przesłuchania. Chodziło rzekomo o wiedzę, jaką jako osoby duchowne mogą mieć o stacjonujących nieopodal wojskach niemieckich. W rzeczywistości przesłuchania zamieniły się w torturowanie sióstr i liczne na nich gwałty. Po wszystkim zdarto z ich habitów potężne różańce, zawieszono na szyjach zakonnic i po przymocowaniu do zderzaków samochodów ciągnięto zmaltretowane siostry po ulicy miasta. W takich męczarniach zmarły, a ich ciała porzucone przez żołdaków na ulicy poruszeni mieszkańcy miasteczka zabrali i godnie pochowali. Niestety, miejsca tych pochówków do dziś nie odnaleziono.

Brak możliwości odnalezienia grobów warmińskich męczenniczek to problem dotyczący większości ich historii. Dzięki zaangażowaniu Instytutu Pamięci Narodowej udało się odnaleźć pochówki sześciu sióstr. Ekshumacje odbyły się w 2020 r. i wszystkie szczątki zostały złożone w specjalnym grobowcu zakonnym przy domu zgromadzenia w Braniewie. 

Samo zebranie tych historii było również dla współczesnych katarzynek wielkim wyzwaniem. Tragiczne historie ich poprzedniczek z czasów wojny były przecież przez lata Polski Ludowej owiane największą tajemnicą: nie tylko za te skutki „wyzwalania” dokonywanego przez Armię Czerwoną można było przez lata ponieść dotkliwą karę. Starsze siostry, nawet jeśli coś na ten temat wiedziały, nie dzieliły się tą wiedzą z młodszymi w obawie przed dodatkowymi represjami. Temat ten ponadto był traumą dla tych sióstr, które czas wojny przeżyły. Większość wyjechała do domów zgromadzenia w innych krajach Europy. Kiedy w latach 70. z ich wspomnieniami zetknęła się podczas wizytacji domów jedna z matek generalnych zgromadzenia, s. M. Leonis Sobisch, poprosiła, by swoje relacje o zamęczonych współsiostrach spisały. Tak powstały pierwsze zapiski, które potem posłużyły jako cenne źródło w procesie beatyfikacyjnym. Publicznie jednak przez długie lata w zgromadzeniu się o tym nie mówiło. Przełomem stał się list papieża Jana Pawła II Tertio millennio adveniente z 1994 r., w którym pisze on o męczennikach XX w. i prosi, by ich historie nagłaśniać. Wspominając najpierw pierwszych męczenników chrześcijańskich, papież zauważa, że i „w naszym stuleciu wrócili męczennicy. A są to często męczennicynieznani, jak gdyby nieznani żołnierze wielkiej sprawy Bożej. Jeśli to możliwe, ich świadectwa nie powinny zostać zapomniane w Kościele. (…) Trzeba, ażeby Kościoły lokalne, zbierając konieczną dokumentację, uczyniły wszystko dla zachowania pamięci tych, którzy ponieśli męczeństwo. Będzie to miało niewątpliwie charakter i wymowę ekumeniczną. Chyba najbardziej przekonujący jest ten ekumenizm świętych, męczenników. Communio sanctorum mówi głośniej aniżeli podziały”. 

Po takim papieskim wezwaniu przełożone zgromadzenia św. Katarzyny zdecydowały o rozpoczęciu przygotowań do procesu beatyfikacyjnego. Choć ustalono, że śmierć z rąk żołnierzy radzieckich poniosły łącznie 102 siostry, to jedynie w przypadku 15 z nich udało się zebrać wystarczającą liczbę wiarygodnych relacji świadków, co po upływie kilkudziesięciu lat nie jest zaskakujące.

Proces beatyfikacyjny rozpoczął się w 2004 r., a 14 marca 2024 r. papież Franciszek podpisał dekret uznający śmierci poniesione przez warmińskie siostry za akty współczesnego męczeństwa za wiarę. Pomimo śmierci Franciszka udało się zachować uzgodnioną wcześniej datę beatyfikacji i 30 maja 2025 r. będzie jej przewodniczył sam prefekt Dykasterii Spraw Kanonizacyjnych – kard. Marcello Semeraro. Będzie to pierwsza w historii beatyfikacja na terenie Warmii. 

Obecne siostry katarzynki, wypowiadając się o swoich świętych współsiostrach z czasów wojny, często podkreślają, że inspiruje je nie tylko odwaga wojennych sióstr, ale przede wszystkim ich wierność swojemu powołaniu pomimo ryzyka, z jakim to się wiązało. Inspiruje również siła ducha, która pozwalała długie tygodnie umierać po zadanych im torturach – nie w zgorzknieniu, lecz w pokoju i ze słowami przebaczenia dla oprawców na ustach.

Krzysztofa Klomfass i XIV towarzyszek/https://pl.wikipedia.org/

Ich trudne, lecz niezwykłe historie mogą być inspiracją nie tylko dla innych sióstr zakonnych, ale też w ogóle dla wszystkich, którzy doświadczają okrucieństwa i niesprawiedliwości. Są przypomnieniem światu o rzeszy innych, często bezimiennych dziś dla nas ofiar bezlitosnych systemów totalitarnych. Nadają twarze i imiona tym, którzy giną na kartach opasłych tomów opracowań historycznych, oraz tym, których bezimienne groby znajdują się w Polsce, na Białorusi, Ukrainie, w głębi Rosji. 

Dla wierzących świadectwo życia warmińskich sióstr będzie inspiracją i zachętą do kierowania do nich swoich modlitw. Dla niewierzących być może stanie się znakiem na miarę aktów męczeństwa chrześcijan z pierwszych wieków.

Anna DRUŚ

Dziennikarka prasowa i internetowa, pracowała m.in. w Newsweeku, KAI, „Pulsie Biznesu”, portalu Stacja7. Regularnie publikuje w „Gazecie na niedzielę”, „Przewodniku katolickim” i „Wszystko co Najważniejsze”

 

Źródło: DlaPolonii.pl