Kandydat na senatora lub radnego miejskiego w USA musi wydać od jednego do 3.5 milionów $$, aby jego kampania okazała się skuteczną (w porywach do $9 mln!). Suma ta wynika ze zwykłych buchalteryjnych kalkulacji i choćby nie wiem jak obcinać koszty kampanii, jej elementarne albo podstawowe składniki MUSZĄ być zapłacone i w związku z tym mówi się o cenie płaconej za stanowisko senatora. Nie ma przy tym najmniejszego znaczenia to, czy jestem tutaj trywialny i czy się powtarzam, bo i tak nie unikniemy faktu, który ma wszędzie miejsce. Jeżeli uda nam się zrozumieć, że koszty na rzecz kampanii ponosić trzeba to OK, a jeśli nie, to też straty żadnej nie będzie. Przecież w końcu nie od każdego można wymagać rozumienia, a co dopiero uzmysłowienia, że kampania kosztuje.
Banalna arytmetyka wykazuje, że aby zebrać milion dolarów od pół miliona osób, to średnio każdy z tej liczby musi wydać ok. $2. Oznacza to, że jeśli jeden wyda $10 a inny $15, to już mamy dwie osoby, które chcąc tego czy nie zapłaciły za 10.5 pozostałych osób, które nie tyle że nie było ich na to stać, ile nie miały odpowiedniej do tego motywacji. Nie trzeba naprawdę dużych znajomości, świata, ludzi i życia, aby nie wiedzieć, jak wystawić czek na $2 w celu wykazania poparcia. I nie po to, aby cokolwiek zapłacić, osiągnąć, bądź zabezpieczyć. Wyłącznie po to, aby pokazać swe poparcie. Czy poparcie senatora za $2 to dużo czy mało, w sam raz, czy to dopiero początek?
Otóż, może niewielu z nas zdaje sobie sprawę, że te czeki na małe sumy ale ułożone w większy stos, dają więcej poczucia siły i stanowią znacznie więcej o poparciu niż bardzo nieliczne czeki na dużą kwotę, jakie tu i ówdzie udaje się zebrać naganiaczom wielkich kampanii. Każdy mały czek ma bowiem siłę wyrażaną przez każdego potencjalnego wyborcę, który jeszcze przed wyborami ujawnił swoje sympatie, potwierdzając owe sympatie własnym podpisem. Jest prawie pewne, że ktoś taki udając się ze swoim głosem do okręgu wyborczego, udzieli poparcia właśnie wskazanemu podpisem kandydatowi. Ale to nie wszystko. Bezcenny podpis złożony na czeku wystawionym na kampanię wyborczą wybranego kandydata, to największy stymulator rozwoju takiej kampanii, bowiem organizatorzy mają w ręku niezbite dowody zainteresowania ich działalnością. Wypada także zauważyć, że sumy wypisywane na czekach o większych nominałach w przedziwny sposób wzrastają wielokrotnie, zwłaszcza wtedy, gdy liczba czeków znacznie wzrośnie.
Wszystko to razem wykazuje jedną zasadniczą rolę małego czeku. Taki „mały czek” bardzo szybko przyciąga duże, pozwalając kampanii ruszyć z miejsca i osiągnąć założony cel.
Czy wystawienie czeku na sumę $2 to rzecz przekraczająca nasze możliwości finansowe? Z pewnością nikomu, podkreślam nikomu, z tego powodu fortuny nie ubędzie. Często jest jednak tak, że wystawienie takiego czeku lub money order przekraczać może nasze możliwości intelektualne. Sami nie będziemy w stanie wymyślić, że można dość w końcu małym kosztem komuś pomóc, ani zrozumieć prostego związku między tym, komu udzielimy naszej pomocy i jak to do nas wróci. To bywa zbyt trudne, zwłaszcza że jakże łatwo jest mieć ten kłopot z głowy i zwyczajnie nie angażować się w popieranie kogoś, komu jeszcze się chce.
Polacy znani są powszechnie na świecie ze swojej politycznej szczodrości, wyobraźni, zapobiegliwości i zdolności przewidywania. Przewidywania na przykład skutków wyboru kandydata polskiego pochodzenia na stanowiska publiczne. Wybór takiego kandydata a zwłaszcza kandydatów owocuje, jak uczy doświadczenie tym, że dana grupa etniczna zaczyna być postrzegana inaczej niż dotychczas, a to że ktoś się liczy z jej przywódcami, daje zupełnie wymierne korzyści. Są tacy, którzy rozumiejąc te związki, organizują działalność, która zapewnia wybór odpowiedniego kandydata. Są też tacy wyborcy, którym udźwignięcie długopisu, aby złożyć podpis na małym czeku, sprawia zbyt wiele problemów. Zwykle są to, jak twierdzą uczeni w piśmie, przeszkody natury mentalnej bądź intelektualnej. Niektórzy używają tu mocniejszych określeń, ale nie chodzi przecież o to, jak kto kogo nazywa, tylko w jaki sposób, ktoś inny kogoś przekona do tego, co jest tutaj naszym dobrze pojętym interesem. No jeśli chcemy aby w naszym imieniu rządzili nadal ci, którym do tej pory jedynie co się udało, to podnieść własne pensje przy pomocy płaconych przez nas podatków, to możemy sobie pogratulować dobrego samopoczucia i absolutnie słowiańskiej wyobraźni. My zwyczajnie nadal chcemy, aby w naszym kurniku grasował lis. Tymczasem sytuacja może wyglądać zupełnie inaczej, jeżeli zrealizujemy następujący scenariusz zbiórki funduszy na poparcie naszego kandydata, np. doktora Forysia:
55.000 osób @ $2 do $5 na osobę, co daje około $165.000
15.000 osób @ $10 do $50 na osobę, co daje około $450.000
2500 osób @ $50 do $200 na osobę, co daje około $312.000
100 do 150 osób @ $200 lub więcej na osobę, co daje około $120.000
Razem około $950.000
Pesymiści ocenią, że nie jest to suma wystarczająca, aby wykonać cały plan dobrze prowadzonej kampanii i doprowadzić kandydata do celu. Osoby wspierające widzą to natomiast inaczej. Po pierwsze uważają, że Polacy i osoby polskiego pochodzenia, mogą w większym stopniu uczestniczyć w zbiórce. To znaczy, że zamiast powiedzmy ok. 80.000 można liczyć na ok. 300.000 osób. W takim scenariuszu uważa się, że kwota funduszy może być łatwo podwojona, a liczba oddanych głosów może wtedy osiągnąć wymagany poziom zwycięstwa. Zwłaszcza, że w Chicago i okolicy liczbę osób polskiego pochodzenia, ocenia się na przeszło 1,2 miliona.
Najwięcej zależy jednak od ilości małych sum, zebranych od jak największej liczby osób. Money Order lub czek zawsze można podrzucić na adres komitetu wyborczego danego kandydata polskiego pochodzenia np. doktora Forysia lub Adama Andrzejewskiego…. Nie jest to dużym wysiłkiem.
Gdyby jednak udało się nam wypromować polskiego przedstawiciela, to ta sensacyjna wiadomość znalazłaby się na pierwszych stronach gazet oraz w głównych wydaniach wszystkich dzienników. Co więcej, byłoby to dla establishmentu Chicago prawdziwe trzęsienie ziemi, wykonane naszymi własnymi głosami. Nie można tego rodzaju kampanii wyborczej porównać z totolotkiem, ponieważ jest to coś, czego wygranie zapewni nam sprawnie przeprowadzona kampania. Możemy się jeszcze zastanawiać czy chcemy wejść do gry, ale czasu mamy już na to niewiele. Czy udział naszych piłkarzy w Mundialu jest nam obojętny? No, a wygrana w wyborach naszego doktora, to niby co?
Marcisz Bielski