Media, jak zwykle, wytwarzają szum (dez)informacyjny wobec kolejnej pielgrzymki papieskiej do Meksyku i na Kubę, to znaczy podają setki obojętnych szczegółów, nie zwracając uwagi na to, co naprawdę istotne i mające wagę symbolu. Tymczasem, kulminacyjnym momentem wizyty Benedykta XVI w Meksyku ma być Msza św. odprawiona w niedzielę 25 marca na głównym placu miasta przed katedrą w León – stolicy stanu Guanajuato.
W trakcie Mszy św. Ojciec Święty ma dokonać poświęcenia nowego muralu, czyli wielkiego malowidła ściennego, upamiętniającego ofiary tzw. rzezi z León (matanza de León) 2 stycznia 1946 roku.
Bezpośrednim powodem matanza de León był protest przeciwko sfałszowaniu (notorycznemu zresztą w porewolucyjnym Meksyku) wyborów lokalnych. Demonstrację zorganizowali synarchiści zrzeszeni w Związku Obywatelskim Leonu, lecz nie chodziło w niej jedynie o ten akt fałszerstwa, gdyż była ona kolejnym przejawem walki o zniesienie antykatolickiego ustawodawstwa, na czele z konstytucją zabraniającą m.in. nauczania religii oraz jakichkolwiek form politycznego zrzeszania się katolików. Przeciwko nieuzbrojonym manifestantom gubernator wysłał wojsko, które otworzyło ogień (będąc wyposażone w najnowocześniejsze w tej epoce karabiny maszynowe Thompson). Od kul zginęło ponad 50 osób (w większości kobiet i dzieci) a rannych zostało ponad 500. Więcej niż 80 procent ofiar zginęło od postrzałów w plecy, co jest oczywistym dowodem, iż demonstranci nie atakowali wojska, tylko przed nim uciekali.
Ten najkrwawszy epizod wieńczył męczeńskim laurem dziewięć już lat walki synarchistycznej (lucha sinarquica) o Narodowe Państwo Katolickie, rozpoczętej właśnie w León, gdzie 23 maja 1937 roku 137 młodych ludzi, należących (za wiedzą i aprobatą hierarchii) do podziemnej organizacji katolickiej Baza, założyło Narodowy Związek Synarchistyczny (Unión Nacional Sinarquista). Umundurowany i zdyscyplinowany, ale nie uzbrojony, prowadzący walkę cywilną, przepojony mistycznym żarem gotowości do złożenia ofiary życia w obronie wiary i ojczyzny (faktycznie zginęło ich do początku lat 40. ponad 300), swoje apogeum UNS osiągnął w latach 1940-1941, kiedy liczbę jego członków szacowano na około pół miliona. Przewodził mu wówczas charyzmatyczny Salvador Abascal, który wcześniej, w 1938 roku, poprowadził synarchistów do zwycięskiej walki o przywrócenie kultu katolickiego w ostatnim stanie, w którym jeszcze był on urzędowo zabroniony, czyli w Tabasco.
Lecz nie koniec na tym, bo stan Guanajuato – zaliczany wraz ze stanami Michoacán, Jalisco i Querétaro do tzw. regionu Bajío, najdogłębniej schrystianizowanej części Meksyku – jest także miejscem, w którym 29 września 1926 roku rozpoczęła się guerra cristiada – powstanie pod hasłem ¡Viva Cristo Rey! a przeciwko liberalno-masońskiej tyranii Callesa; rozpoczął je burmistrz miasteczka Pénjamo w tym stanie – Luis Navarro Origel, opanowując je zbrojnie. I o tym nie zapomni Ojciec Święty, w którego planie pielgrzymkowym jest pokłonienie się u stóp – upamiętniającego walkę cristeros – gigantycznego pomnika na Górze Chrystusa Króla (Montaña de Cristo Rey) w sanktuarium Cerro del Cubilete 2 579 metrów ponad poziomem morza w pobliżu miejscowości Silao. Trudno przypuszczać, aby Benedykt XVI wspomniał przy tym – ale być może przyjdzie mu to chociaż na myśl – o strasznym błędzie swojego poprzednika, Piusa XI, który nakazał cristeros złożyć broń i przyjąć oszukańcze arreglos (układy) jakobińskiego rządu z Episkopatem, zaaranżowane przez ambasadora amerykańskiego, po których bezbronni już powstańcy zostali w dużej części wymordowani, a Kościół meksykański znalazł się w następnym dziesięcioleciu na krawędzi zagłady.
W każdym bądź razie to, co stanie się w najbliższą niedzielę będzie widomym, symbolicznym znakiem hołdu Głowy Kościoła dla wszystkich męczenników w obronie wiary: cristeros z lat 20. i 30., sinarquistas z lat 30. i 40., yunquistas (czyli działaczy kolejnej katolickiej organizacji podziemnej El Yunque – „Kowadło”) od lat 50. do 80. ubiegłego wieku. Dziś, władze stanowe, reprezentujące Partię Akcji Narodowej, które zamówiły ów mural, oddają im także hołd. Ma to wagę jeszcze jednego symbolu: mural, czyli dekoracyjne malarstwo ścienne, na ogół w stylu hiperrealistycznym, jest w Meksyku formą wynalezioną dla wsparcia Rewolucji Meksykańskiej i większość malowideł tego rodzaju, zdobiących różne gmachy publiczne, aż nadto dokładnie wspierało owo „dydaktyczne” zadanie, ukazując zwłaszcza „dobrodziejstwa” sekularyzacji. Czołowymi muralistami byli przecież komuniści Diego Rivera i David Alfaro Siqueiros. Dziś ta sama forma, która miała służyć diabolicznemu dziełu rewolucji, upamiętnia męczenników za Świętą Wiarę Katolicką. To tak jak Krzyż pośrodku Koloseum, gdzie wcześniej zabijano chrześcijan. A zatem raz jeszcze okazuje się, że in hoc signo vinces!
Jacek Bartyzel
Za: PoloniaChristiana- PCh.pl, 2012.03.26