Tak wnioski przynosi raport “Społeczne nierówności w zdrowiu w Polsce”, który został udostępniony dziennikarzom na poniedziałkowej (26 listopada) konferencji, w Warszawie w Ministerstwie Zdrowia.
Podczas konferencji wiceminister zdrowia dr Igor Radziewicz-Winnicki przedstawił projekt założeń do ustawy o zdrowiu publicznym. Jednym z celów tej ustawy jest właśnie zniwelowanie nierówności w zdrowiu Polaków zamieszkujących różne regiony i różnic w długości życia pomiędzy mężczyznami a kobietami.
Raport oceniający stan zdrowia rodaków powstał pod auspicjami Europejskiego Biura WHO ds. Inwestycji w Zdrowie i Rozwój, a jego koordynatorem jest dr Michał Marek z Departamentu Ubezpieczeń Zdrowotnych Ministerstwa Zdrowia w Warszawie.
Jest trochę lepiej
Prof. Johannes Siegrist z WHO zwrócił uwagę, że na zdrowie znaczny wpływ mają m.in. takie czynniki jak dostępność do pracy zawodowej, pozycja społeczna, restrukturyzacja w zakładach pracy, wykształcenie a także ubóstwo i wydatki na opiekę zdrowotną.
Polska znajduje się w grupie krajów OECD, w których poziom nakładów na opiekę zdrowotną należy do najniższych w relacji do PKB.
Jak podkreśliła dr Agnieszka Chłoń-Domińczak z Zakładu Demografii Instytutu Statystyki i Demografii Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, poziom relatywnego ubóstwa jest wprawdzie w Polsce zbliżony do przeciętnej dla krajów Unii Europejskiej, jednak w przeciwieństwie do innych państw unijnych wskaźnik relatywnego ubóstwa dzieci i młodzieży do 18 roku życia jest w Polsce bardzo wysoki i w 2007 roku wynosił 22 proc.
– U dzieci do 18 roku życia to ubóstwo jest w Polsce wyższe niż w całej populacji. Do tej pory uważano, że grupą najbardziej zagrożoną ubóstwem są osoby powyżej 67 roku życia. Badania jednak wskazały, że wprawdzie obserwujemy w tej grupie ubóstwo niższe niż średnia, ale wskaźnik ten stale się poprawia. Zmiany te bardzo widoczne były przed spowolnieniem gospodarczym – powiedziała ekspert.
W Polsce zaszły też pozytywne zmiany w poziomie wykształcenia. – W grupie wiekowej 30-34 lata wyższe wykształcenie osiągnęło już poziom powyżej średniej europejskiej. Niestety nadal edukacja osób dorosłych w Polsce jest na bardzo niskim poziomie i wskaźniki te wciąż nie ulegają poprawie – przyznała Chłoń-Domińczak.
Mężczyźni żyją krócej
Pierwsze nierówności w stanie zdrowia Polaków, na które wskazał raport dotyczą długości życia kobiet i mężczyzn w Polsce.
– Badanie to potwierdziło, wyniki wcześniejszych ustaleń dotyczących długości życia mężczyzn i kobiet w Polsce. Dodatkowo wskazało ono jednak, na szereg czynników, które mają na tę długość wpływ i potwierdziło, że można je modyfikować – powiedział prof. Bogdan Wojtyniak z Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego PZH.
Ekspert dodał również, że różnice w długości życia kobiet i mężczyzn wynoszą obecnie 8,5 roku dla rodzących się teraz dzieci, ale nawet mężczyźni, którzy dziś mają 60 lat mogą oczekiwać, że będą żyć krócej od swoich koleżanek o pięć lat. W stosunku do średniej długości życia w Unii Europejskiej, kobiety żyją krócej o trzy lata a mężczyźni, aż o 6 lat.
Obserwowane są też znaczne różnice regionalne. Najdłużej żyją mężczyźni zamieszkujący południowo-wschodnie regiony Polski, a w przypadku kobiet – panie żyjące w Polsce wschodniej i południowo – wschodniej.
– Różnica w długości życia między najlepszym a najgorszym powiatem w przypadku mężczyzn wynosi osiem lat, a w odniesieniu do kobiet siedem. Zaobserwowano również, że w ciągu ostatnich dziewięciu lat nic się w tej kwestii nie zmieniło – podkreślił Wojtyniak.
W dużych miastach żyją zdrowiej
Najkrócej żyją osoby zamieszkujące małe miasta do 5 tys. mieszkańców, a najdłużej osoby mieszkające w dużych miastach, powyżej 100 tys. mieszkańców. Wyjątek stanowi tu Łódź i podregion katowicki.
– Mężczyźni zamieszkujący Łódź żyją o pięć lat krócej w porównaniu do mężczyzn z Warszawy. Ponieważ systemy opieki zdrowotnej w tych dużych miastach są podobne, na pewno na długość życia muszą mieć wpływ inne czynniki. Z badań wynika, że w Łodzi umiera dużo mężczyzn z powodu nadużywania alkoholu i palenia papierosów (POCHP), co nierozerwalnie wiąże się z ubóstwem społecznym i wysoką stopą bezrobocia. To co ważne, to czynniki te są modyfikowalne – podkreślił profesor.
Wojtyniak zwrócił uwagę również, na fakt, że południe i północ Polski są w niskim stopniu zagrożone chorobami układu krążenia. Natomiast Polska zachodnia i środkowa przoduje w tych schorzeniach.
Częstość zapadania na te choroby wiąże się też z wielkością miejscowości, w której żyjemy. Zagrożenie chorobami układu krążenia zwiększa się wraz z oddalaniem się od dużych ośrodków. W miastach, które zamieszkuje 100 tys. mieszkańców wzrasta ona jedynie o 3 proc. w stosunku do wielkich aglomeracji miejskich, ale już w małych miasteczkach aż o jedną trzecią.
Jeśli chodzi o nowotwory, to najrzadziej chorują na nie mieszkańcy wschodniej i południowo-wschodniej Polski, a najczęściej dotykają mieszkańców Polski zachodniej, i to zarówno wśród mężczyzn, jak i kobiet.
– Taki podział pokazuje jak planować określone usługi zdrowotne na mapie kraju – zaznaczył Wojtyniak.
Potrzeba spójnej polityki zdrowotnej
Dr Johanna Hanefeld z WHO podkreśliła, że wprawdzie raport pokazuje, że Polska zrobiła wiele, żeby wpłynąć na poprawę zdrowia mieszkańców, jak chociażby w zakresie ubóstwa dzieci i młodzież czy edukacji, ale jest jeszcze wiele do zrobienia.
– Badania pokazują także, że w rejonie europejskim choroby niezakaźne są ważnymi czynnikami śmiertelności. Dlatego tak ważne jest, aby zaobserwowane wyniki przełożyć na odpowiednią politykę i programy zdrowotne. Istotne jest też, aby działania z zakresu polityki zdrowotnej nie miały charakteru okazjonalnego.
– Polskie badania pokazały także, że kiedy podejmujemy działania w zakresie determinanty musimy działać wielosektorowo. Tu liderami są Ministerstwo Zdrowia i resort opieki społecznej, ale też trzeba włączyć do tej aktywności pozostałe resorty – podkreśliła Hanefeld.
Prof. Siegrist dodał, że w czasach, gdy groźne siły rynku zagrażają bezpieczeństwu i zdrowiu ludności należy chronić sektor opieki zdrowotnej przez cięciami budżetowymi podyktowanymi polityką zaciskania pasa. Podkreślił on również, że ważnym czynnikiem, który ma wpływ na nasz stan zdrowia są warunki w jakich wykonujemy pracę zawodową, i to zarówno w kontekście bezrobocia, jak też pracy nieregularnej, czy zmianowej.
– Udowodniono, że długotrwałe bezrobocie trwające 10 lat, aż trzykrotnie zwiększa ryzyko przedwczesnej śmierci. Do 30 proc. zwiększa się też śmiertelności u osób, które przeszły restrukturyzację i utrzymały swoje stanowisko. Z kolei osoby pracujące powyżej 11 godzin dziennie są bardziej zagrożone chorobami ze strony układu sercowo-naczyniowego.
Resort ma program
Obecny na konferencji wiceminister zdrowia dr Igor Radziewicz-Winnicki przedstawił projekt założeń do ustawy o zdrowiu publicznym. Chodzi w niej głównie o zniwelowanie nierówności w zdrowiu Polaków zamieszkujących różne regiony, różnic w długości życia pomiędzy mężczyznami a kobietami, a także tych, jakie istnieją między Polakami a obywatelami UE.
– Różnice te, zgodnie z założeniami ustawy mają zostać wyrównane w ciągu najbliższych 15 lat – podkreślił wiceminister.
Jako priorytetowe uznał działania zmierzające do poprawy polityki prorodzinnej, do zwiększenia poziomu zatrudnienia i stabilności pracy, do prewencji przemocy, zatrzymania zatrudnienia dla starszych osób poprzez przekwalifikowanie ich i skrócenie czasu pracy, a także wzmocnienia służby zdrowia dla pracujących.
Ustawa ma mieć charakter ponad sektorowy, a w jej finansowaniu mają mieć wkład zarówno Ministerstwo Zdrowia jak i inne resorty. Do programu mają też trafić środki przeznaczone na profilaktykę przez NFZ, środki pochodzące z jednostek samorządu terytorialnego a także z mającego powstać Funduszu Profilaktyki Uzależnień.
Czy będą pieniądze?
Dr Maciej Piróg, doradca prezydenta ds. zdrowia zwrócił uwagę, że ustawa, której założenia przedstawił wiceminister jest jednym z warunków koniecznych, żeby ten program miał powodzenie w takim przedziale czasowym na jaki wskazuje resort. Podkreślił jednak, że aby została zrealizowana potrzebna jest też wola polityczna.
– W zdrowiu publicznym, chciałbym naiwnie wierzyć, polityka ma stosunkowo mniejsze znaczenie. Najważniejszą rzeczą jest jednak ponadsektorowość tego projektu i związane z nim finansowanie. Wiceminister wskazuje na finansowanie rzędu 200 mln zł. Potrzeby są dużo większe, jednak na dziś o wiele ważniejsze jest pytanie, jak te pieniądze naznaczymy i czy będzie gotowość, żeby te pieniądze z poszczególnych resortów w istocie tam trafiły – podsumował dr Piróg.
Źródło: rynekzdrowia.pl