
O historycznym rewizjonizmie
Jan ROKITA
Filozof polityki. Absolwent prawa UJ. Działacz opozycji solidarnościowej, poseł na Sejm w latach 1989-2007, były przewodniczący Klubu Parlamentarnego Platformy Obywatelskiej. Wykładowca akademicki. Autor felietonów „Luksus własnego zdania”, które ukazują się w każdą sobotę we „Wszystko co Najważniejsze”.
Ryc.: Fabien CLAIREFOND
Skala kłamstw i bredni, jakie bezkarnie wypisuje się w świecie na temat Polski przekroczyła już, moim zdaniem, kłamstwa i brednie niegdyś rozpowszechniane przez sowiecką propagandę. Ciągle zdumiewa mnie ten wielki paradoks, iż wolność słowa może prowadzić w gruncie rzeczy do tak samo zmasowanych kłamstw, jak totalitarny nadzór cenzury nad słowem – pisze Jan ROKITA
Konserwatysta Karol Nawrocki, który rewizjonizm Holocaustu uczynił częścią swojej kampanii, wygrał weekendowe wybory prezydenckie w Polsce”. Tak zaczynał się redakcyjny tekst gazety „Times of Israel” z dnia 2 czerwca, otwierający dalsze informacje na temat przebiegu i wyników wyborów prezydenckich w Polsce. Wiadomo, że wkrótce potem sprawa nabrała w Polsce sporego rozgłosu, a u naczelnego izraelskiego „Timesa” Davida Horowitza interweniował polski MSZ. Swój sprzeciw wobec tego rodzaju kłamstwa ogłosił też publicznie nowy ambasador USA w Warszawie. Nie bez znaczenia jest tu fakt, iż nie mamy tu do czynienia z jakąś subiektywną opinią dziennikarską, jakie „Times of Israel” zwykł dość często publikować, zaznaczając, iż nie stanowią one poglądów redakcji. Tekst o wyniku polskich wyborów nie jest podpisany nazwiskiem żadnego dziennikarza, a zwyczajowy sposób publikacji sugeruje, że chodzi tu o najzwyklejszą bezstronną informację przeznaczoną dla żydowskich czytelników.
Zastanawiałem się, czy warto w ogóle odnosić się do tej sprawy, skoro wszystko tu jest w istocie wiadome, a tego rodzaju prowokacje z premedytacją zniesławiające Polskę są – niestety – stałym punktem gry w żydowskich liberalnych mediach, nie tylko wychodzących w Izraelu, ale także w Ameryce. A na dodatek jest to zjawisko w jakimś sensie powiązane z wrogością wobec polskiej prawicy, a szczególnie wobec PiS, jaka nie od dziś wylewa się z większości wielkich mediów Europy i Ameryki, nieustannie i od wielu lat.
Publicystka „Rzeczpospolitej” odnotowała strasznie śmieszny w gruncie rzeczy obraz powyborczej Warszawy, jaki Żydom przedstawiła inna liberalno-lewicowa gazeta „Jerusalem Post”: ponoć „ustał miejski gwar, na ulicach zapanowała cisza, w tramwajach i autobusach nie prowadzi się rozmów, telefony zamilkły, stolica trwała w szoku i niedowierzaniu”.
Prawdę mówiąc, skala kłamstw i bredni, jakie bezkarnie wypisuje się w świecie na temat Polski przekroczyła już, moim zdaniem, kłamstwa i brednie niegdyś rozpowszechniane przez sowiecką propagandę. Ciągle zdumiewa mnie ten wielki paradoks, iż wolność słowa może prowadzić w gruncie rzeczy do tak samo zmasowanych kłamstw, jak totalitarny nadzór cenzury nad słowem.
Ale wyborczy „news” na temat polskich wyborów opublikowany przez „Times of Israel” należy jeszcze do trochę innego porządku. Jego istotą nie jest bowiem to, iż mamy do czynienia z jeszcze jednym kłamstwem na temat Polski w wydaniu jeszcze jednej wpływowej gazety.
Zaprzeczanie faktowi Holocaustu – to rzecz charakteryzująca we współczesnych zachodnich realiach tylko jakichś na wpół obłąkanych fanatyków, którzy od czasu do czasu ujawniają swoją aktywność gdzieś w Szwecji czy Francji i z reguły stają krótko potem z tego tytułu przed sądami. W Polsce prawie każdy człowiek widział na własne oczy baraki Auschwitz i pozostałości fundamentów krematoriów Birkenau, jak również w szkole średniej obowiązkowo czytał Medaliony Nałkowskiej – rzecz o przerabianiu Żydów na mydło przez Niemców (nie wiem, czy jest to nadal lektura szkolna, bo kanon lektur stał się tak samo zmienny jak polska polityka). Tu, nad Wisłą, „rewizjoniści Holocaustu” nie istnieli i nie istnieją, bo sama idea kwestionowania zagłady Żydów przez Niemców wydać się musi tutaj każdemu absurdalna. Jeśli tacy gdzieś są, to tylko w domach wariatów, w towarzystwie swoich kolegów podtrzymujących sklepienie świata albo mieniących się Napoleonami.
Rzecz w tym, że jeśli poważna liberalna gazeta żydowska informuje swych czytelników, iż kimś takim jest właśnie nowy prezydent Polski, to intencja tego rodzaju kłamstwa jest wyjątkowo wyrafinowana.
Idzie bowiem o to, aby do grona tego rodzaju obłąkańców wpisać każdego Polaka, który przyłożył rękę do odkrywania przemilczanego przez lata heroizmu obywateli Rzeczypospolitej, którzy w czasie niemieckiej okupacji pomagali Żydom, płacąc za to często cenę życia. Dlaczego zatem tak wybitny redaktor, jak David Horowitz, obsypany licznymi nagrodami dziennikarskimi, czytelnikom swojej gazety każe uważać prezydenta Polski za „rewizjonistę Holocaustu”? Bo Karol Nawrocki, jako prezes IPN, wniósł pewien wkład w odkrywanie historii kolejnych polskich bohaterów ratujących Żydów, w czym zresztą kontynuował politykę swoich poprzedników na tym urzędzie. I akurat tak się złożyło, że za jego kadencji Kościół Katolicki proklamował świętymi Wiktorię i Józefa Ulmów oraz ich dzieci, co rozniosło po chrześcijańskim świecie wieść o ludziach, którzy oddali życie za swoich żydowskich bliźnich.
To właśnie taką polską „politykę historyczną” liberalna elita żydowska chce zakwalifikować jako „rewizjonizm Holocaustu” po to, by ją pod presją uciszyć. Kłamstwo, z którym mamy tu do czynienia, ma więc cel wyraźnie polityczny. A zarzut historycznego rewizjonizmu, formułowany wobec prezydenta Polski, ma właśnie wymusić na państwie polskim przymusową rewizję polskiej polityki historycznej i polskiego rozumienia własnych narodowych dziejów.
Na dodatek wszystko to dzieje się w czasie, gdy Izrael prowadzi wojnę w taki sposób, że ostatnio sam lider lewicowej opozycji Jair Golan mówi, iż „dzieci palestyńskie w Gazie zabijamy teraz tak, jakby to było nasze hobby”. Można rzec – jedno z drugim nie ma nic wspólnego. Faktycznie nie ma. Wiemy, że państwo żydowskie zostało wplątane w tę wojnę wbrew swej woli, z powodu masakry na Żydach, jaką przeprowadzili sfanatyzowani bandyci z Hamasu.
Jest jednak coś mocno niepokojącego w tym, że w czasie, gdy to armia izraelska musi bronić się przed poważnym zarzutem dokonywania zbrodni wojennych, liberalne środowiska żydowskie nieustępliwie szukają właśnie w Polsce rzekomych świadectw negowania, ukrywania czy „rewidowania” prawdy o zbrodniach dokonywanych niegdyś na Żydach. Kiedy redaktor Horowitz otrzymywał dziennikarską nagrodę B’nai B’rith Lifetime Achievement, tak mówił wtedy o swojej gazecie „Times of Israel”: „Szczerego, sprawiedliwego, niezależnego dziennikarstwa jest coraz mniej na świecie i w Izraelu. Jestem dumny, że w świecie, w którym jest tak wiele stronniczych, krzykliwych i pełnych podżegania mediów, my stanowimy antidotum”.
Niestety, my w Polsce wiemy już, że „Times of Israel” jest tak samo „stronniczą, krzykliwą i pełną podżegania gazetą” jak setki innych. Szkoda.
Jan Rokita
https://wszystkoconajwazniejsze.pl/