Ośmieszanie rządu

 

Trzeba pokazać czarno na białym
Że rząd się nie wyrabia
Jedno jest pewne, choć jest tak wcześnie
Nie wiedzą, jak wydawać

A kasę mają, jak nigdy żaden
Wcześniejszy rząd miał w dyspozycji
Ot weźmy choćby deficyt cały
Największy w historii sitwy

Jest prawie koniec roku a oni
Wciąż nie wydają kasy
Na co czekają i na co liczą
Przecież to inne czasy

Deficyt po to jest by przekraczać
Wszelkie już znane nam granice
Wtedy to wilki są zasycone
I u rządzących jasne oblicze

Ale ten rząd, źle tort nasz kraje
Nie wie co to mamona
Nawet deficyt – co rzecz znamienna
Nie jest w stanie wykonać!

Za to pięćsetki rzuca na odlew
Jak ciężko nawalony
Na dzieci liczne się nasadza
Pedofil jakiś zatracony

Innym pomysłem tego rządu
Co skąpi własnym urzędnikom
Jest budowanie prostych domów
W domyśle dziecio-rodnikom

Jakąś obsesję mają tutaj
Aby rozdawać taaaaki majątek
Spójrzcie wy tylko, jak wasz poprzednik
Oszczędny był jak wyjątek

A przy tym, jak aktorów swych
Nagradzał nadzwyczaj chojnie
Toteż chwalili nawet warchołów
Bo kasą rządził zdrowy rozsądek

Ten rząd co skąpi nawet Jandzie
Co dwa teatry potrafi dźwigać
Odgradza się tylko pokracznie
Że we Wrocławiu golas się zgrywa

A przecież to jest sztuki istota
Zgrywa, ułuda, nagie odkrycie
Że w Ameryce buzują czarnych
A w Europie na wierzchu cyce

Na tym polega wyższość kultury
Że umie pokazać wyższość
Przy tym kapitał się wyżywi
I klakę całą robi publiczność

I byle kręcił się okrągły
Tyłek lub czyjś interes
I byle robił rwetest i prądy
Włączał do sieci prezes

I byle jak, byle w ogóle
Nie było beznadziejnie nudno
Wtedy to da się jakoś przepchać
Największe partackie do „bulu” równo

Wtedy i rząd się jakoś wyżywi
I dla chołoty coś się rzuci
A business kręci się jak lody
Z wody lub starej nagrzewnicy

I rząd tu nie ma nic do rzeczy
Niczego tu nie tyka
No, zwłaszcza taki rząd co wierzy
Że business to praktyka

Tymczasem business a zwłaszcza
Procent, co to napędza wszystko
Najistotniejsze ma tu znaczenie
Aby – wzmożenie wyszło!
Tedy do rządu, zwracam się mały
Pogięty i ugięty
Niech nam wprost powie na czym polega
Ten styl cokolwiek niedopięty

Gubimy się w domysłach swoich
I chcemy wiedzieć z pierwszej ręki
Czy gdy emeryt dzieci rodzi
To też dostanie 500 z ręki ?

Ponadto jeszcze, wcale pewności
Żadnej dzisiaj nie mamy
Że węglokopy, rury bałtyckie
I ropy oceany

Zapewnią nam i ciepło w zimie
I trochę chłodu w lecie
Tak jest na świecie; A u nas bywa
Na odwrót, gdy rząd to splecie

I tak na świecie, mało który
Kraj ma swą konstytucję
Którą przeginać można jak trzcinę
Co z prawa czyni zupełną fikcję

I mało który kraj na świecie
Funduje sobie oddzielny Sąd
Co konstytucji dzieło plastyczne
Chce przeinaczać w ustawy prąd

Jednak cóż z tego, że gdzieś na świecie
Coś jest lub czegoś nie ma
Ważne, że w Polsce „no rozumiecie”
Bez Rzepy nie będzie chleba

Bo nieistotny jest wybór błędny
Ale ważniejszy obłęd klęski
I ta tęsknota za utraconym
Korytem pełnym z Wiejskiej:

Co sprawia, że wybrańcom losu
Nikt nie zaglądał już do trzosów
Nikt nie nicował od podszewki
Skąd wziął się pieniądz na przelewki

I jak nalewek rwący strumień
Napełniał konta „najczystszych” sumień

Tym dobrodziejom włos z głów nie spadnie
Tym gawędziarzom nikt nie wygarnie
Bo to osobna w Państwie jest kasta
Która za darmo prawem nie szasta

I wara różnym takim maluczkim
Praw tych dotykać, lub badać skutki
Tych przywilejów niedotykalskich
Tych apanaży Trybunalskich

Których zaciekle broni prawo
Na pośmiewisko Państwu co żwawo
Pod skrzydła Demokracji chowa
Równość, braterstwo, rzetelność słowa

Wytrychy ustrojowych racji
Dla opisania Demokracji
A demokracja w tym kontekście
To liść figowy gdzieś na wietrze

Wciąż unoszony dmuchem historii
Wciąż patroszony z fantasmagorii
Których inaczej nazwać nie sposób
Gdy kastrowana zrządzeniem losu

I cóż nam z tego że demokracja
To łez jest padół, to nie Sanacja
To jest odległa perspektywa
Która nas wszystkich w czambuł kiwa

Aż nas wykiwa ostatecznie
Gdy kasy dno zobaczą wieczne
Ci specjaliści od virtualiów
Którzy nam stręczą rządy kanaliów

Zatem ryjemy w rząd Beaty
I nie pomogą żadne rabaty
Nie będzie ulgi dla kobiety
Bo nie z tej bandy, no niestety

I chćby nie wiem co zrobiła
I choćby nie wiem gdzie modliła
To nie ma zlituj, nie ma daj spokój
Będzie rebelia, by wzmóc niepokój

Tak więc rząd nie ma innego wyjścia
Jak pójść do ludzi, zwołać konsylia
Pokazać światu, jak „Demokracja”
Broni się sama, gdy stanu racja

Ma zdanie inne niż opozycja
Która chce siłą rząd dusz odzyskać

Zgody tam na to w Narodzie nie ma
Choć atmosfera ciągle się zmienia
Choć ludziom się wmawia, że bezprawie
Rząd był uczynił na rozprawie:

To z Trybunałem – nareszcie spokój
To z safandułą – co się pocił
To z jakimś dętym pryncypałem
To rodem z kiepskich generałem

A to że budżet był uchwalił
Na Sali której nie złapali
I tak wciąż nowe zawołania
Kraj atakują, by rząd się skłaniał

I na nic zdają się mediacje
Bo inne są konfiguracje
I przeciwstawne interesy
Tych co tokują w mediach dla kiesy

A rząd odmawia im kroplówki
A do roboty nie mają główki

Aby więc zaczyn jakiś się tworzył
Trzeba by kasę na to wyłożyć
I posmarować znowu mechanizm
Aby zakończył się liberalizm

Aby ościeniec tak się nie srożył
Pola ustąpił, kasy nie spożył
Ale ościeńce też dbają przecież
Żeby im było dobrze na świecie

I nie potrzebny jest im konkurent
Co pokazuje, że też coś umie
I że potrafi nie tylko rząd
Wyżywić cały – stąd cały swąd.

Marcisz Bielski
GH 12/25/2016