Wywiad przeprowadzony podczas XV Igrzysk Polonijnych we Wrocławiu. W rozmowie wzięły udział trzy osoby: Karol Różycki – prezes Polsko- Amerykańskiej Foundcji Sportowej oraz dwaj członkowie kadry USA – Mateusz Skowron i Krzysztof Krasowski, którzy mogli uczestniczyć tylko w połowie wywiadu.
Skąd pomysł organizacji grupy z Chicago i przyjazdu na Igrzyska Polonijne?
– Karol Różycki (K.R): Chciałem przybliżyć Polskę młodzieży, zachęcić ją do udziału w igrzyskach. W Chicago jest 1,5 mln polaków więc trudno jest z tego względu zebrać wszystkich, jednakowo ich ubrać i wystąpić razem. Mogę mieć satysfakcje z tego co zrobiłem. Widać tego efekty , dzięki czemu z nieliczną grupa osób zorganizowaliśmy największą ilość osób polonii amerykańskiej.
– Mateusz Skowron (M.S.): Dopóki nie było Karola to nie wiedzieliśmy, że jest taka inicjatywa. Może dlatego, iż największe polskie ośrodki są oddalone od siebie. Może lepiej jak ośrodki są autonomiczne tak jak teraz.
-K.R. – Powstanie Sportowej Fundacji (PAOSF) jest bardzo dobrym pomysłem. Dwa lata temu w Toruniu po raz pierwszy udało nam się zebrać większą grupę – ok. 60 osób.
– M.S. – My Polskę znamy, a Igrzyska to pretekst pokazania kraju naszym dzieciom.
– Krzysztof Krasowski (K.K) – Ja przede wszystkim słucham swoich dzieci. Wiem, że im się podoba, mogli uczestniczyć w turnieju łuczniczym, co zaowocowało pierwszą inspiracją – treningiem tej dyscypliny w Chicago.
– M. S. – Ta impreza jest największym wydarzeniem sportowym we Wrocławiu w tym roku. A przecież odbywają się tu przeróżne wydarzenia. Jest wspaniale, integrujemy się ze sobą.
– K. K. – Właśnie o integrację chodzi. Moi synowie spotkali tu rówieśników z innych krajów, porozmawiali z nimi. Ta impreza daje ludziom podstawy do późniejszej integracji. Większość dzieciaków urodziło się za granicą, mają polskich rodziców, ale nie wiedzą ilu polonusów zamieszkuje cały glob. W pewnym momencie dochodzą do wniosków, ze coś ich łączy, choć jedni są z USA, a inni z Belgii, Austrii czy Niemiec.
Wejdzie im to w krew i jeśli finanse pozwolą, to sami będą zabierać swoje dzieci na taka imprezę.
Zdjęcie (Piotr Bera): Mateusz Skowron, Karol Różycki i Krzysztof Krasowski z synami.
– M.S – Działania rodziców są tu bardzo ważne. Jeśli zaniedbuje się ten aspekt, to dzieci tracą szansę na poznanie swoich korzeni i bogactwa, które rodzice wynieśli z Polski. Z mojej perspektywy kontakt z krajem pomógł mi w każdym aspekcie życia, również zawodowym. Europa ma swoje bogactwo i nie można o tym zapomnieć. Dzieci mają tendencję do przyklejania się do jednego środowiska i jeśli się ich nie zainspiruje, to niekoniecznie interesują się swoimi korzeniami. W globalnym świecie to jest bardzo ważne. Pracowałem wiele lat w Stanach, a teraz znajomość języka polskiego daje mi intratne możliwości. Przyjechałem dwa lata temu do Torunia na Igrzyska Polonijne, skontaktowałem się z wieloma firmami, z którymi utrzymuję kontakt.
Niedawno wyczytałem, że dzieci urodzone w Stanach nie potrafią mówić po polsku.
– M.S. – Niestety większość nie potrafi. Rodzice nie wpajają języka młodym. Idą na łatwiznę robiąc wszystko w jednym języku – angielskim.
– K.R. – W moim odczuciu ważne jest, żeby zachęcić Polonię do udziału w takim przedsięwzięciu jak Igrzyska. Różne kultury, języki ale łączy nas właśnie polska mowa. Przychodzi w końcu wiek gdy dzieci Idą do college i usamodzielniają się. Wtedy trudniej wyegzekwować naukę języka. Moja 18-letnia chrześnica pięknie mówi po polsku, choć urodziła się w Stanach. Rok temu po raz pierwszy przyjechała do Polski i jest zachwycona. Rodzice chcą żeby tam studiowała. Studia w USA są bardzo drogie i można połączyć przyjemne z pożytecznym. W grę wchodzi nie tylko aspekt sportowy ale bardzo ważne jest przybliżenie dzieciom społeczności i realiów polskich. Chrześnica boi się zderzenia z inną rzeczywistością, więc udział w Igrzyskach Polonijnych to świetna okazja do przełamania bariery psychologicznej – poznanie ogłady z krajem, kulturą, językiem. Następne Igrzyska są za 2 lata, a już wiem na ten moment, że przyjedzie więcej osób. mamy niestety kryzys gospodarczy i bilet na samolot to duże przeciążenie, niemniej pierwsze informacyjne sprawy zostały już poruszone i z samego Chicago możemy liczyć na 200 osób. Jest duża świadomość wśród ludzi nt. ruchu sportowego. Wierzę, że zmierzamy w dobrym kierunku i przyjedziemy solidną ekipą walczyć o wygranie klasyfikacji medalowej.
Dlaczego powstały dwa ośrodki: w Chicago i Nowym Jorku?
– K.R. – Pierwszy raz na Igrzyskach Polonijnych byłem w Słupsku jako obserwator. w stanach jest ponad 60 olimpijczyków i możemy w jakiś sposób dzięki nim promować polski sport. W związku z tym stworzyliśmy klub olimpijczyka, a to przerodziło się w PAOSF. Byłem wiceprezesem tego związku i reprezentowałem w nim Chicago. Aż, w końcu w pewnym momencie stwierdziłem, że sprawy logistyczne i kontakt z Nowym Jorkiem jest utrudniony ze względu na odległość. Są sprawy wymagające ciągłego kontaktu, wizyt i odwiedzin. Z tego względu lepiej mieć więcej ośrodków zwłaszcza, że w Chicago jest wielu polaków. Dla przykładu: zorganizowaliśmy Bal Sportu na 500 osób, zapewniliśmy transport i nocleg – wychodzą koszty w granicach 1,500 dolarów. w Chicago były bale nawet po 800-1000 osób. Niestety to upadło, a prowadził je świętej pamięci Janusz Atlas.
Promocja Igrzysk Polonijnych na spotkaniu z Piotrem Kurylą w Chicago, styczeń 2011. Spotkanie zorganizowane przez PASA- Karol Różycki . Foto: PN
PAOSF ma trochę większe założenia. Nie tylko na Igrzyska Polonijne.
– K.R. – Zgadza się. istnieją jeszcze polonijne kluby absolwentów Akademii Wychowania Fizycznego. W Chicago jest ok. 150 absolwentów AWF z Warszawy. Nawiązujemy kontakty z nimi i zapraszamy do współpracy ośrodki wrocławskie czy krakowskie. Niedawno odbyło się spotkanie z władzami tych uczelni. Debatowaliśmy i zrodził się pomysł, żeby na następnych Igrzyskach wzięły oddzielnie udział te ośrodki. Chcemy zagospodarować ten potencjał – to są profesjonaliści. Rozmawialiśmy z Polskim Komitetem Olimpijskim i Ministerstwem Sportu oraz oglądaliśmy ośrodki sportowe w Cetniewie czy Spale. Ministerstwo wyraziło zainteresowanie kontaktami z Polonią.
Macie w szufladzie większe projekty związane z młodzieżą? Poszukujecie talentów?
– K.R- Miał tu ze mną przyjechać dwunastoletni chłopak – Adrian Górski. Osiągane przez niego w pływaniu wyniki, oscylują w granicach rekordów amerykańskich.
-K. K. – Muszę wspomnieć o innym bardzo utalentowanym zawodniku. Michał Redlicki ma 16 lat i zakończył sezon jako nr 1 w tenisie męskim w swojej kategorii wiekowej. Niestety Michałowi ciężko znaleźć czas na Igrzyska Polonijne. Jeździ po całym świecie i gra w międzynarodowych turniejach, stąd mocno napięty kalendarz. Z sentymentu do polski nie przyjedzie.
Takie talenty nie mają jeszcze podpisanych umów sponsorskich?
– K. K. – Jeszcze nie. Obaj są amatorami w sensie przepisów NCAA. Michał jeszcze nie wie czy pójdzie do college czy przejdzie na zawodowstwo. Żeby go tu ściągnąć, trzeba zaplanować przyjazd dużo wcześniej – pół roku wstecz.
– K.R. – Nie mamy jeszcze sponsorów. Jesteśmy młodą organizacją ,ale wciąż szukamy chętnych, którzy pomogą takim talentom przyjechać do Polski. Nawet 50% odpłatności za bilet lotniczy byłby dużym wzmocnieniem.
Walczycie o to by w sporcie zawodowym takie talenty reprezentowały Polskę?
– K.R. – Ameryka to kraj możliwości, jest tutaj duża Polonia, lecz jeszcze nie przechwycona przez college, nie mają stypendium. Aczkolwiek nie ma tez się co oszukiwać. Większość osób przyjechała tu żeby odwiedzić rodzinę, a Igrzyska schodzą na dalszy plan. Jeśli znajdą się sponsorzy, to kto wie…
Jak reagują wasi amerykańscy koledzy na wieść, że organizuje się taką imprezę w Polsce?
– K.R. – Wspomnę o pewnym człowieku – ultramaratończyku, który biegnie dookoła świata. Ten pan nazywa się Piotr Kuryło. Propagowałem jego inicjatywę przez pół roku i pomagałem mu w promocji swojego biegu. Gdy pokazywałem Amerykanom foldery nt. Piotra, to nie potrafili w to uwierzyć. Tak samo jest z Igrzyskami.
Spotkanie z Piotrem Kurylo w Centrum Kopernikowskim, Chicago, Il.
Na fotografii od lewej: John Wojciechowski-Wiceprezydent Fundacji Kopernikowskiej; Piotr Kurylo, Ewa Lipczynski- oddana działaczka życiu Polonii chicagowskiej i Karol Różycki. Foto: PN
Poza tym wysłałem dużo maili do wszystkich konsulatach w USA, także do konsuli honorowych wspominając o Igrzyskach Polonijnych. Odpisał mi tylko jeden konsulat honorowy z Hawajów. Nie wiem czy pozostali mają tak zajęte ręce czy marginalizują sport.
Nadal wielu ludzi uważa, że sport to czysta i głupia rozrywka , gdzie liczy się tylko wynik.
– K. R. – Sport to bron armatnia, gdzie możemy wystrzelić z dużego kalibru i dużo osiągnąć.
I od tego wyjść na inne gałęzie drzewa łapiąc dalsze kontakty.
– K. R. – Polska aktualnie jest skłócona ze sobą. Dużo antagonizmów politycznych dzieli społeczeństwo. Rząd powinien kłaść duży nacisk na sport, który może wyleczyć nas z tego kataru. Apeluję do wszystkich którzy maja wpływ na wszelkie ważne rzeczy: nie marginalizujcie sportu. Przynosi to korzyści dla całego kraju.
Spotkał się pan z sytuacją gdy przyjechał ktoś na Igrzyska i powiedział: kurcze fajnie tu, zostaję.
– K. R. – Staram się rozmawiać ze wszystkimi i wiem, że osoby niektórzy decydują się na powrót do Polski. Nad Wisłą są możliwości, piekny klimat, otwarta Europa… aczkolwiek dużo młodych emigruje, co jest niepokojące.
Satysfakcjonuje Pana praca założyciela fundacji?
K. R. – Bardzo. Utrzymuję kontakty z byłymi absolwentami AWF, olimpijczykami, którzy wyjechali 20 lat temu do Stanów. Widzę wymierną korzyść. Zwłaszcza zadowolonych ludzi, którzy przyjechali i zdobyli medal, a później chwalą się tym wśród znajomych w USA. Temat Igrzysk będzie nadal krążyć.
Wywiad przeprowadził Piotr Bera – [email protected]
Zdjęcia z XV Igrzysk Polonijnych we Wrocławiu
https://polishnews.com/index.php?option=com_wrapper&view=wrapper&Itemid=310
Piotr Kurylo- Bieg dla Pokoju
http://www.biegdlapokoju.pl/