Narada kierownictwa 48 obecnie istniejących zagranicznych placówek Ministerstwa Gospodarki – Wydziałów Promocji, Handlu i Inwestycji (WPHI), która odbyła się 2 kwietnia w Warszawie z udziałem wicepremiera Pawlaka, była forum prezentacji nowej koncepcji promocji polskiej gospodarki. Jest to koncepcja koncentracji działań promocyjnych na 15 branżach „eksportowych” – od żywności, przez wyroby jubilerskie po jachty, oraz na rynkach priorytetowych, takich jak: Niemcy, Rosja, Chiny i perspektywicznych: Turcja, Brazylia, Algieria, Kanada, Kazachstan. Koncepcja ta jest dobrym wkładem w szerszą politykę promocyjną. Problem w tym, że takiej szerszej polityki nie ma.
To już kolejna inicjatywa ze strony MG: w ubiegłym roku wdrożono plan uruchomienia – za unijne pieniądze działań 6.5.1 i 6.5.2 programu operacyjnego „Innowacyjna Gospodarka”– Centrów Obsługi Inwestora i Eksportera (COIE) jako lokalnych, krajowych ekspozytur wspomagania biznesu. Wydawać by się mogło, że kombinacja operacyjna WPHI+COIE, uzupełniona obecnymi programami ukierunkowanymi branżowo, to rozwiązanie wiele obiecujące dla polskiego biznesu, zwłaszcza sektora małych i średnich przedsiębiorstw. Koncepcja ta zawiera jednak błąd w założeniu. Uznaje, że działania urzędników wyposażonych w środki finansowe, są wystarczającą przesłanką skutecznego ożywienia polskiego eksportu. Dominująca krytyka i nikłe skutki programu „Paszport do eksportu”, prowadzonego przez PARP, są dobitnym dowodem, że budowanie powiązań biznesowych według recept przygotowywanych przez administrację rządową i samorządową jest nieefektywne i nieskuteczne. Strumień kierowanych w ten sposób pieniędzy, w obecnych realiach funkcjonowania niezreformowanych WPHI, zostanie w większości skonsumowany przez aparat urzędniczy, a nie na finansowanie targów, misji i działań.
Faktem jest trzynastoprocentowy wzrost polskiego eksportu w 2011 r. do rekordowego poziomu 135,8 mld euro. Jest on uniwersalną odpowiedzią rządu na wszelkie zarzuty podnoszone w kręgach gospodarczych i odnoszące się do niewystarczającego wsparcia polskich przedsiębiorców za granicą oraz nieefektywności wydawanych na to wsparcie pieniędzy. Jak herezja przyjmowana jest przez resort gospodarki opinia, że sukces osiągnięto pomimo nadal istniejących ograniczeń, a nie dzięki jakimś szczególnym działaniom.
Fachowcy wątpliwości nie mają: system wsparcia jako spójna koncepcja i funkcjonujący mechanizm – nadal nie istnieją. Temat dyskutowany od dekady, tylko w minionych dwóch latach był przedmiotem krytycznej analizy w senackiej Komisji Gospodarki Narodowej, sejmowej Komisji „Przyjazne Państwo”, Koalicji na rzecz promocji gospodarki polskiej „Pro Polska”, zespołu ekspertów dla Prezydenta RP i innych gremiów. Uderzające, że konkluzje tych analiz są praktycznie identyczne: w wyniku jałowego sporu kompetencyjnego Ministerstwa Gospodarki i Ministerstwa Spraw Zagranicznych, które z nich ma być wiodące w działaniach promocyjnych i wspierających polski biznes za granicą, marnotrawione są i tak szczupłe środki finansowe.
Oficjalnie MG mówi o ponad 100 milionach złotych rocznie budżetu zadaniowego plus 370 mln zł pieniędzy unijnych z budżetu 2007-2013. Do tego budżety PARP, PAiIZ, MSZ. W rzeczywistości, budżet ściśle gospodarczych działań promocyjnych, rozproszonych w ponad 70 agencjach i komórkach organizacyjnych administracji rządowej z pewnością przekracza miliard złotych, nie licząc działań i cepeliad związanych z promocją wizerunkową Polski i jej kultury. Z tym rozproszeniem środków nowe koncepcje MG się nie rozprawiają, a wręcz petryfikują istniejącą odrębność działań MSZ i MG.
Ten spór kompetencyjny jest symptomatyczny. Próby zmian obecnego status quo tak długo będą nieskuteczne, jak długo dominantą myślenia polityków o sprawach gospodarczych pozostaną pojęcia stref wpływów, podziału pieniędzy i etatów. A istotą koniecznych zmian jest przestawienie obecnego, przestarzałego modelu pasywnego na współczesny model aktywnej i agresywnej obecności na rynkach państw trzecich.
Ministerstwo Gospodarki wyraźnie postawiło na ewolucję modelu działania WPHI. Obecna propozycja koncentracji na branżach i kierunkach jest poprawna. Ale bez rewolucji w zasadach działania WPHI z pewnością odniesie sukces co najwyżej ograniczony.
A czego potrzeba polskiemu przedsiębiorcy? Z pewnością nie agregowanych analiz gospodarczych i aktualności rynkowych, którym dziś poświęcają większość uwagi WPHI. To można znaleźć bez problemu w internecie, bez wychodzenia z firmowego gabinetu w Polsce. Polski personel gospodarczy i dyplomatyczny potrzebny jest przedsiębiorcom prawie wyłącznie w celu aktywnego zajmowania się jego tematami u źródła, w kraju w którym istnieje problem, lub który stwarza określone trudności. A więc dla lobbingu na rzecz wygranej polskiego przedsiębiorcy, który swój sukces rynkowy przełoży na zwiększenie liczby miejsc pracy w kraju, wyższe wpływy podatkowe i poprawę bilansu płatniczego Polski.
„Nasi ludzie” za granicą, wzorem wielu organizacji zagranicznych takich jak Czechinvest, holenderskie NFTA, brytyjska UK Trade & Investment, winni wyszukiwać i gromadzić informacje – w tym niepubliczne – o działaniach i uwarunkowaniach systemów gospodarczych danego państwa, budować relacje wśród lokalnego biznesu, środowisk gospodarczych i politycznych, które ułatwiać będą polskim przedsiębiorcom zawieranie kontraktów na danym rynku. Tak się to dziś robi. W znakomitej większości przypadków powinni to być inni ludzie, inne zadania niż te realizowane na placówkach obecnie. Ich kryteria efektywności pracy winne być bardzo proste: albo na dany rynek sprzedajemy więcej, albo kierownik placówki powinien zweryfikować metody pracy i rozpoznania rynku. Przy tym, zadania powinny być podzielone na bogaty katalog działań bezpłatnych, a wykonywanie szerzej określonych zleceń za zwrotem kosztu wykonania.
Inne, ale niezbędne zadania, ma dyplomacja. Minister Sikorski rozumie konieczność wspierania biznesu przez dyplomatów, ale obecne możliwości uprawiania tzw. dyplomacji ekonomicznej dotyczą dużych przedsięwzięć lub mają charakter operacji interwencyjnych. Przykładem synergii i skutecznego prowadzenia działań lobbingowych przez służby dyplomatyczne są działania amerykańskich służb handlowych pod nadzorem sekretarza ds. polityki zagranicznej, Hillary Clinton. Konieczność angażowania się naszych dyplomatów w promowanie operacji biznesowych z oporami przebija się do ich codziennych działań, a szczupłość kadry ogranicza skalę zaangażowania. A to właśnie wspieranie działań biznesowych, a nie funkcje reprezentacyjne, są współcześnie podstawowym zadaniem ambasadorów!
Dopiero połączenie aktywności ściśle gospodarczej z dyplomatyczną da pożądany efekt. I nie jest istotne, który resort będzie miał rolę wiodącą, a który go wspiera. Dlaczego w Polsce tolerowane jest konkurowanie, a nie bezwzględnie ścisła kooperacja MG i MSZ? – to podstawowe pytanie, które kierujemy dziś do rządu i premiera Tuska.
Gospodarczy Gabinet Cieni BCC został powołany 2 kwietnia 2012 r. Jego celem jest wsparcie działań rządu służących gospodarce, inspirowanie i monitorowanie prac resortów kluczowych z punktu widzenia rozwoju przedsiębiorczości. To rząd gospodarczych fachowców będących najbliżej problemów, z którymi na co dzień zmagają się polscy przedsiębiorcy i gospodarka. Wielu z nich piastowało w przeszłości również funkcje publiczne. Celem Gospodarczego Gabinetu Cieni BCC nie jest pusta krytyka działań rządu, ale ich konstruktywne recenzowanie, a przede wszystkim rekomendowanie zmian sprzyjających rozwojowi naszego kraju, wzrostowi gospodarczemu, konkurencyjności polskich firm, a także walce z bezrobociem i szarą strefą. Naszym priorytetem jest przejrzyste i przyjazne prawo, likwidowanie barier stających przed przedsiębiorcami.